Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich piosenek na święta Bożego Narodzenia

Czego słuchać na święta? Jakie świąteczne piosenki powinnaś dodać do swojej świątecznej playlisty? Posluchaj najlepszych kawałków zdaniem Marii Burmaki

Maria Burmaka

Maria Burmaka, ukraińska piosenkarka i prezenterka telewizyjna. Fot: Iryna Briażun

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

To już drugi rok z rzędu Ukraińcy będą obchodzić Boże Narodzenie w czasie wojny. Podobnie jak w zeszłym roku, największym naszym życzeniem jest zwycięstwo, pokój i spokój. O to prosiliśmy św. Mikołaja Cudotwórcę i to jest największy cud Bożego Narodzenia dla nas wszystkich. Siła Bożego Narodzenia polega na tym, że nie może ono nie nadejść. Każdego roku świętujemy cud narodzin Jezusa, modlimy się wspólnie podczas nabożeństw, jemy 12 wigilijnych potraw, składamy sobie życzenia, śpiewamy kolędy i pastorałki. Dziś proponuję Wam 10 świątecznych piosenek stworzonych w różnym czasie przez ukraińskich artystów. Oczywiście są to piosenki, które ja lubię najbardziej. Ale mam nadzieję, że mój wybór spodoba się również Tobie i że te piosenki znajdą się na Twojej świątecznej playliście.

1. Bóg urodził się na saniach. Christina Soloviy

Zaczynamy od piosenki "Bóg urodził się na saniach" autorstwa Krystyny Soloviy. Wiele osób śpiewa tę piosenkę jako piosenkę ludową, ale w rzeczywistości jest to wiersz Bohdana-Ihora Antonycza, a muzyka Wasyla Żdankina

Khrystyna Soloviy śpiewa tę piosenkę od dawna. A nagrana wersja, która jest znana, to występ na żywo w Hromadskie Radio. A teraz jest nagrana wersja studyjna. Wraz z nią Krystyna prezentuje swój nowy mini-album o tematyce świątecznej. Nosi on tytuł "Świąteczne sny". Oto, co mówi o tej płycie:

- Ta płyta miała się nie ukazać z wielu różnych powodów. Ale fakt, że mimo wszystko udało mi się ją nagrać i wydać, jest moim małym świątecznym cudem.

Dzielę się więc moimi świątecznymi marzeniami. Weź je i ogrzej się. Wyślij je swoim bliższym i dalszym znajomym. Obyśmy wszyscy byli świadomi i połączeni z naszymi korzeniami w te Święta.

2. Szczedryk. Wild Brass

W Boże Narodzenie słuchamy nowych kompozycji ukraińskich artystów, które wprawiają nas w świąteczny i pogodny nastrój. Muzyki, którą można otulić się jak ciepłym kocem w przeddzień największego i najwspanialszego chrześcijańskiego święta, które w tym roku Ukraina obchodzi po raz pierwszy wraz z całym chrześcijańskim światem. Ale to  nasz stary "Szczedryk" skomponowany przez Mykolę Leontovycza, jest prawdopodobnie najważniejszą piosenką bożonarodzeniową, która jest obecnie grana wszędzie.

Istnieje niesamowita liczba wariacji na temat tego legendarnego utworu. A teraz proponuję posłuchać wersji instrumentalnej w wykonaniu lwowskiego zespołu DikoBrass. Jest to ukraińska orkiestra dęta ze Lwowa, która wielokrotnie wygrywała na międzynarodowych festiwalach jazzowych. Zespół składa się wyłącznie z instrumentów dętych i perkusyjnych, bez wokalu. W październiku 2018 roku DykoBrass był pierwszym ukraińskim zespołem, który wystąpił w polskim konkursie telewizyjnym Mam talent, otrzymał trzy "tak" od polskiego jury i został półfinalistą programu.

3. Dobry wieczór. Malyarevsky

Jedną z najpopularniejszych kolęd jest "Dobry wieczór panu". Zna ją chyba każdy. Miło jest zaśpiewać z rodziną "Raduj się, o raduj się ziemio, narodził się Syn Boży". I ma to wiele sensu. W końcu słowo "radujcie się" jest jednym z najczęściej używanych słów w Piśmie Świętym. "Radujcie się" nie oznacza "bawcie się dobrze", jak powiedział mi kiedyś w rozmowie ojciec Iwan Rybaruk z Kryworiwni. "Raduj się" oznacza "nie trać wiary, nadziei i miłości w swoim sercu, nie trać światła i ciepła swojej duszy, pomnażaj dobro na świecie, bez względu na to, jak jest ciężko".

Chciałbym, abyście posłuchali tej kolędy w wykonaniu Jewhena Maliarewskiego, blogera ze wsi Kamianske, który stał się sławny dzięki swoim występom a cappella. Już w czasach studenckich Jewhen zaczął aranżować kolędy. I po prostu dużo śpiewał, gdy spotykał się z przyjaciółmi.

Gdy wojska rosyjskie najechały Ukrainę zaczął tworzyć kompozycje, które podnoszą na duchu żołnierzy i cywilów w naszym kraju. Malarevsky komponuje muzykę w częściach, a następnie łączy je w jedną piosenkę. A jego kolęda "Dobry wieczór panu" brzmi po prostu niesamowicie.

4. Nowa radość. Eneasz

Kolejny symbol ukraińskich świąt Bożego Narodzenia. "Nowa radość nadeszła" to jedna z najbardziej znanych ukraińskich kolęd, która jest żywym przykładem połączenia religijnych i ludowych tradycji kolędniczych. W szczególności treść religijna jest uzupełniona motywem "gratulacyjnym", który jest typowy dla kolęd ludowych: "Daj szczęśliwe lato właścicielowi tego domu".

Duch kolędy "Nowa radość nastała" jest barokowy i uroczysty. Melodia została nagrana w 1790 roku. Można ją znaleźć w kilku wersjach w zbiorze "Ukrainian Cantos of the 17th and 18th Centuries", opublikowanym w 1990 roku. Jest tam kilka wersji, ale żadna z nich nie ma tekstu. Melodia tej kolędy była znana w XVII wieku i dopiero później uzyskała tonację durową. Melodia kolędy została nam przekazana przez tradycję ustną i XVII-wieczne zbiory rękopiśmienne, a tekst został spisany w XIX wieku bez nut. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności to właśnie dzięki sakralnej funkcji kolędowania tekst i melodia zostały połączone i zachowały się do dziś.

Posłuchamy tej kolędy w wykonaniu niezwykle popularnego polsko-ukraińskiego zespołu Eney, znanego z piosenki "Bila Topoly".

5.Bóg rodzi samego siebie. Trioda

Kolędy to radość i światło. Śpiewa się je na różne sposoby. Kanonicznie i w chórze, dodając własne wersety i znaczenia, nadając im rockowe lub jazzowe brzmienie.

Jedną z najbardziej znanych kolęd, bez której nie wyobrażamy sobie Bożego Narodzenia, jest "Bóg się rodzi". Ludzie zwykle myślą, że jest to kolęda ludowa. Ale w rzeczywistości jest to oryginalny utwór autorstwa księdza Ostapa Nyzhankivskyego z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który żył na początku ubiegłego wieku, ukraińskiego kompozytora, dyrygenta. Posłuchajmy wykonania kolędy "Bóg się rodzi" przez zespół Trioda. Męskie trio wokalne w składzie Andrij Gambal, Pawło Czerwiński i Wołodymyr Rybak zyskało sławę po udziale w programie The X Factor, gdzie zostali finalistami. Występy grupy zachwycają pięknym trójgłosowym wokalem, szczerością i prawdziwą ukraińską charyzmą. Kilka lat temu wystąpili w programie "Home for Christmas", a kolęda "Bóg się rodzi" została włączona do tego występu.

6.Jest Boże Narodzenie. Taras Chubay

"Nasze Boże Narodzenie" to tytuł albumu Tarasa Chubaya. Kiedyś nagrał on kolędy razem z Kuźmą, Niczławą i Julią Lord. I moim zdaniem jest to jedno z najlepszych świątecznych wydawnictw, jakie ukazały się w historii ukraińskiej niepodległości. Przynajmniej żadne z moich świąt nie jest pełne bez tych piosenek. W 2017 roku Taras Czubaj wydał album "Nasze Boże Narodzenie. Kontynuacja". Ponownie jest to jego absolutnie fascynujące podejście do kolęd. Znajdziemy tu znane "New Joy", magiczne "Sleep Jesus", zapalające "Now is Christmas" i "God is Born".

Słuchamy jednoczącej, afirmującej życie kolędy "It's Christmas Now".

7. Kolęda. Kalyna  

Z okazji świąt noworocznych piosenkarka Kalyna połączyła tysiące lat tradycji z nowoczesnym brzmieniem w swoim nowym singlu "Kolyada", odkrywając wyjątkowy świat dźwięków, w którym tradycje łączą się z nowoczesnością. Na początku utworu można usłyszeć magiczne dźwięki dzwonków z filmu "Kevin sam w domu", które sprawiają, że kompozycja jest wyjątkowa i nostalgiczna.

- To nie tylko piosenka. To droga powrotna do naszych korzeni, do tego, co czyni nas wyjątkowymi. Muzyka to nie tylko rozrywka, ale także sposób na przekazanie naszej historii i duszy!" - mówi emocjonalnie Kalyna.

Utwór "Kolyada" zawiera nasze dziedzictwo kulturowe z różnych regionów Ukrainy.

Czernihowskie kolędy "W ogrodzie na kopcu" i "Radość ziemi kolęda niesie" opowiadają o starożytnych rytuałach regionu Czernihowa.

Rówieńska kolęda "Shchedryi vesper, dobroi vesper" dodaje ciepła i radości, jak wiosenne słońce regionu Równego.

Lwowska kolęda "Dobry wieczór Tobie, Panie, Mistrzu" dodaje arystokratycznego uroku i błogosławieństwa z regionu lwowskiego.

Jak sama wokalistka powiedziała o tym utworze, jest to ścieżka między epokami, dźwiękowy i czasowy portal, muzyczny eksperyment nowoczesności i tradycji.

8. Kolęda. Vitaliia

Bardzo czuła piosenka "Jasna gwiazda na niespokojnym niebie" Vitalii Hrytsak, ukraińskiej wokalistki, skrzypaczki i autorki piosenek.

"Pozwólmy ludziom śpiewać kolędy, aby mogli je usłyszeć wszędzie" - tymi słowami Vitaliia zaprezentowała swoją oryginalną kolędę. "Gwiazdka na niespokojnym niebie" narodziła się w zeszłe Boże Narodzenie - powiedziała piosenkarka - już wtedy stała się popularna, zdobywając ponad milion wyświetleń na TikTok, a wielu Ukraińców w różnych miastach kolędowało razem z nią.

- Pamiętam, że w styczniu tego roku wraz z przyjaciółmi mieliśmy iść kolędować w naszej rodzinnej wiosce, aby zebrać pieniądze dla naszych żołnierzy. I zdałam sobie sprawę, że nie ma kolędy, która mogłaby oddać prawdziwego ducha Bożego Narodzenia. W takich sytuacjach mam prosty schemat: jeśli jej nie ma, to ją tworzę. Był wieczór, na niebie było kilka gwiazd. I wyobraziłam sobie obraz tej świątecznej gwiazdy spoglądającej w okopy na mojego wujka. Właśnie mówił mi, jak bardzo chciałby być w domu na święta. Rezultatem jest kolęda, której głównym symbolem jest jasna gwiazda na niespokojnym ukraińskim niebie - mówi Vitaliia - Moja prababcia śpiewała "Nową radość" całej wiosce w 1940 roku, a teraz ja idę z przyjaciółmi i śpiewam to samo w jej haftowanej koszuli. To jak magia! Chcę, aby ten krąg był kontynuowany. I wszystkich zachęcam do zbierania pieniędzy dla naszych żołnierzy.

9. Szczodra noc. Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil

Alyona alyona, KOLA i Jerry Heil prezentują świąteczny utwór dla każdej ukraińskiej rodziny, Generous Night.

- Ukraińskie tradycje mają swoje miejsce w sercach każdego z nas, a Boże Narodzenie jest jednym z najważniejszych świąt, w których tradycje odgrywają ogromną rolę. Wspomnienia chwil, gdy cała rodzina jest razem w ten świąteczny dzień, rozgrzewają nas i dają siłę, by wierzyć w cuda. Wszyscy doświadczamy strachu, bólu, straty każdego dnia, ale wszyscy mamy tylko jedno marzenie: zebrać się jako rodzina przy jednym wigilijnym stole pod spokojnym niebem - powiedziała o kolędzie piosenkarka.

Dziewczyny zachęcają do posłuchania ich wspólnej piosenki, ponieważ opowiada ona o tym, czego tak bardzo brakuje nam w dzisiejszych czasach - ciepłych wspomnieniach i bliskich.

KOLA dzieli się swoimi wspomnieniami i z wiarą w sercu mówi o przyszłości radosnych Świąt Bożego Narodzenia na spokojnej Ukrainie:

- Drugi rok z rzędu Święta Bożego Narodzenia w Ukrainie upłyną pod znakiem złamanego serca i strachu o życie bliskich. Chciałbym, aby w tak jasne święta Ukraińcy poczuli ciepło wspomnień z uśmiechem na myśl o tym, jak było dobrze i wiarą, że wszystko się poprawi, że odzyskamy spokojne życie. Oczywiście nie będzie tak samo, ale dla dobra przyszłości nowego pokolenia Ukraińców musimy pielęgnować dobro w naszych sercach. O tym właśnie jest nasza piosenka - ciepła, czuła i o miłych wspomnieniach wesołych Świąt Bożego Narodzenia.

Raperka Alyona Alyona zaprezentowała wiele lirycznych piosenek w 2023 roku, a teraz tym utworem mówi nam, że rodzina jest największym skarbem, jaki otrzymaliśmy:
- Ta piosenka narodziła się podczas naszej wspólnej trasy koncertowej w Ameryce, ale jej przeznaczeniem było stać się pełnoprawnym utworem dopiero w tym roku. Każdy z nas ma swoje własne tradycje świąteczne. I choć pochodzimy z różnych części Ukrainy, łączy nas miłość do rodziny, ukraińskich tradycji, i Świąt Bożego Narodzenia.

Wokalistka Jerry Heil dzieli się procesem tworzenia piosenki i mówi o tym, jak ważne jest dbanie o naszą rodzimą kulturę:

- Zaczęliśmy pisać tę piosenkę przed Nowym Rokiem, kiedy byliśmy w trasie w Ameryce z Nastyą i Alyoną. To wtedy wymyśliłam refren - słyszysz go teraz dokładnie tak, jak się narodził. Potem pochłonęły nas nasze własne problemy, ale nie zapomniałyśmy o utworze - a Alyona zasugerowała, żebyśmy w końcu dokończyły to, co zaczęłyśmy!  

10. Ktoś z dzieckiem razem. Maria Burmaka

Chciałbym dodać świąteczną piosenkę od siebie. Kiedyś napisałam trzy piosenki na podstawie wiersza Iwana Małkowycza. To był rodzaj tryptyku. Razem z piosenkami "Ktoś i dziecko razem", "Z aniołem na ramieniu" i "W Boże Narodzenie".

Jest taka przypowieść o Aniele Stróżu.

Anioł przemówił do człowieka:

- Chcesz, żebym pokazał ci resztę mojego życia?

- Tak - odpowiedział Man.

Anioł uniósł go nad ziemię, a człowiek zobaczył całe swoje życie i dwie pary kroków idące obok siebie

- Kto jest obok mnie?

- To ja, odpowiedział Anioł, towarzyszyłem ci przez całe Twoje życie.

- Dlaczego czasami widoczna jest tylko jedna para śladów?

- Są to najtrudniejsze okresy w życiu...

- Więc opuściłeś mnie w najtrudniejszych chwilach? - oburzył się człowiek.

- Nie, nosiłem cię wtedy na rękach... - odpowiedział cicho Anioł.

Niech Twój Anioł zawsze czuwa nad Tobą.

Życzę wszystkim szczęśliwego okresu świątecznego. Niech gwiazdka bożonarodzeniowa świeci nad każdym z nas. Niech cudem Bożego Narodzenia będzie zwycięstwo, pokój i spokój w Ukrainie. Niech rodzice będą zdrowi, dzieci niech się śmieją i cieszą ze swoich sukcesów. Niech anioł stróż chroni każdego żołnierza na froncie. Niech każde ukraińskie serce na świecie wypełni się ciepłem i światłem. Chrystus się narodził! Chwalmy Go! Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Piosenkarka, Artystka Ludowa Ukrainy, odznaczona Orderem Księżnej Olgi III stopnia, doktor nauk filologicznych, profesorka. Była autorką i prowadzącą licznych programów telewizyjnych na różnych kanałach telewizyjnych. Napisała ponad 150 piosenek, z których wiele stało się ścieżkami dźwiękowymi wydarzeń historycznych w historii Ukrainy. Była aktywną uczestniczką wielu ważnych wydarzeń w najnowszej historii Ukrainy, od festiwalu "Czerwona ruta" (1989) i "Rewolucji na granicie" (1990) po Pomarańczową Rewolucję (2004) i Rewolucję Godności (2013-2014). W 2021 roku pracowała nad projektem "Ulubione klasyki", który obejmował 15 kompozycji opartych na wierszach ukraińskich poetów.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

To właśnie od tego – od piękna, które trwa, od kobiecości, która nie znika nawet pod ostrzałem, i od wewnętrznej siły, która pachnie perfumami – rozpoczęła się nasza rozmowa.

Rymma Ziubina w Warszawie. Zdjęcie: Sestry

Teraz wszyscy jesteśmy tacy prawdziwi

Diana Balynska: – Co dzisiaj oznacza dla Pani być piękną?

Rymma Ziubina: – Być prawdziwą. Cieszę się, że standardy typu: „90-60-90” nie dominują już tak bardzo. Na początku wojny często mówiono mi: „Wszyscy jesteście teraz tacy prawdziwi”. I to prawda. Łzy w kadrze, kiedy są prawdziwe, widać od razu. Nie da się ich pomylić ze sztucznymi. I właśnie w tej szczerości tkwi prawdziwe piękno.

Czy dbanie o siebie, ta „czerwona szminka”, pomaga nam, kobietom, w sytuacjach kryzysowych?

Oczywiście! Dbanie o siebie, higiena – to pierwsze, o czym mówili psychologowie od początku inwazji. Jeśli nie brałaś prysznica od trzech dni, to jest to niepokojący sygnał. I to nie dlatego, że nie masz dostępu do wody, ale dlatego, że leżysz i nie możesz nic zrobić – a to objaw depresji. Dbanie o siebie to forma samoorganizacji. Oznacza, że przynajmniej coś kontrolujesz. To działanie, a działanie to życie.

Poza tym w każdej sytuacji pozostajesz kobietą. Pamiętam, jak byłam już w szlafroku, gdy rozległ się alarm. Zamierzałam założyć piżamę, ale zdecydowałam: nie, potrzebuję czegoś, w czym w razie czego będę mogła wybiegnąć. I najładniejszej bielizny – tak na wszelki wypadek... Zajrzałam do koszyka i zaczęłam przeglądać: „To? Nie. O! To już lepiej”.

Na Majdanie, gdy było strasznie, miałam tę samą zasadę: tylko najlepsza bielizna, żeby nikt nie śmiał powiedzieć, że na Majdanie są same bezdomne i „ubogie” kobiety – jak pisały rosyjskie media. To taka cienka granica między śmiesznym a strasznym

Jest jakaś rzecz czy rytuał, bez których nie wychodzi Pani z domu?

Perfumy. Bardzo kocham perfumy. Nawet w walizce ewakuacyjnej miałam dokumenty, maski z czasów pandemii, szminkę nie zawsze – ale i perfumy, które były tam obowiązkowo. Wciąż je zmieniam. Kocham nowe zapachy, eksperymenty.

Skoro mówimy o pięknie w czasach wojny: co dla Pani oznacza wygląd zewnętrzny i wewnętrzna siła?

Piękno to działanie. Nie wygląd zewnętrzny, nie piękne słowa, ale czyny. Tak jak miłość – nie jest rzeczownikiem, ale czasownikiem. Działanie i słowo. Kochać to działać. Tak samo jest z pięknem – to autentyczność i siła ducha.

Wspieram ukraińskich producentów, którzy dbają o naszą zewnętrzną urodę, ponieważ to, jak obecnie działa produkcja w warunkach wojny, również świadczy o niezłomności. Na przykład bardzo lubię i wspieram firmę Wiosna, która produkuje kosmetyki na bazie naszych ukraińskich ziół. Wszystko jest wytwarzane w Ukrainie, w warunkach zatrzymania produkcji podczas przerw w dostawach prądu i alarmów powietrznych. Po nieprzespanych nocach, po ostrzałach i bombardowaniach dziewczyny przychodzą rano do pracy i pracują. Właścicielka Wiosny, Inna Skarżyńska, jest mamą czworga dzieci; podczas wojny adoptowała jeszcze jednego chłopca. Jej sklepik i zakład w Buczy zostały doszczętnie zniszczone przez rosyjskich żołnierzy. A ona wszystko odbudowała, tyle że już we Lwowie.

To jest właśnie piękno.

Piękno ludzi, którzy szyją, pieką chleb, robią najsmaczniejszą pizzę we Lwowie – kiedy mężczyźni są na froncie lub właśnie z niego wrócili

Ostatnie wzruszające pokazy Ukrainian Fashion Week w Kijowie, kiedy na wybieg wyszli chłopcy po amputacjach i z protezami, były o tym samym. To nasi bohaterowie, którzy za cenę własnego zdrowia dają nam spokojne życie. Musimy brać pod uwagę wasze potrzeby – w modzie, architekturze, życiu codziennym.

Niedawno do naszego Lwowa, do Teatru Narodowego im. Marii Zańkowieckiej, przyjechali chłopcy, którzy przechodzą rehabilitację w centrum SuperHumans. Przygotowywaliśmy się do ich wizyty, przegadaliśmy szczegóły – czy jest podjazd, gdzie będzie im wygodniej siedzieć, gdzie ustawić wózki inwalidzkie.

Z weteranami z SuperHumans. Zdjęcie: archiwum prywatne

Już w 1995 roku, na festiwalu teatralnym w Edynburgu, widziałam, jak pierwsi w sali pojawili się ludzie na wózkach inwalidzkich. Przygotowano dla nich specjalne miejsca, i to nie z boku, skąd kiepsko widać, ale w środku pierwszego rzędu. Na świecie to działa od dawna, nie trzeba niczego wymyślać. Tyle że trzeba to zrobić pilnie.

Twarz bez zbędnych manipulacji

Czy rozumienie piękna się zmieniło? Obecnie często kojarzy się piękno z ingerencją – botoksem, wypełniaczami, plastyką...

Mamy tu dobre światło, możesz mnie sobie obejrzeć [śmiech]! Jest nawet anegdota wśród filmowców: „Słyszałem, że się ożeniłeś. Żona jest ładna?” – „To zależy, jak ustawić światło”.

Sama nie uciekam się do manipulacji estetycznych – trzymam się do ostatniej kropli krwi. Nie obiecuję, że tak będzie przez całe życie, ale na razie nie czuję takiej potrzeby.

Nawiasem mówiąc, na stronach castingowych, gdzie poszukuje się aktorek, coraz częściej pojawia się fraza: „Twarz bez zbędnych manipulacji”. To oczywiście kwestia indywidualnego wyboru kobiety. Ale jest też strona finansowa. Jeśli kobieta dokonuje darowizn, to mimowolnie sobie przelicza [koszty takich zabiegów]: jeden „zastrzyk” to trzy-pięć tysięcy hrywien. A potem znowu. Teraz jest to więc również kwestia priorytetów.

Jak postrzega Pani swój wiek? Czy Pani nastawienie do siebie zmienia się z upływem lat? Spotkała się Pani z przejawami ageizmu w swojej profesji?

W wieku 36 lat miałam już na koncie trzy role babci [śmiech]. Potrzebne do nich były twarze medialne, a wtedy takich twarzy nie było zbyt wiele. Ale ogólnie podchodzę do swojego wieku zupełnie spokojnie. Nie próbuję wskoczyć do ostatniego wagonu i sztucznie zatrzymać czas. Moje podejście do życia zmienia się, podobnie jak moje pragnienia.

Kiedy miałam 25 lat, wydawało mi się, że można zmienić świat – nawet poprzez zawód aktora. Dzisiaj już wiem, że nie

Chociaż... Dzisiaj podeszła do mnie kobieta i powiedziała: „Dwa lata temu, po rozwodzie, byłam całkowicie załamana. Spotkanie z panią tak mnie zainspirowało, że ponownie wyszłam za mąż”. Takie chwile są bardzo wzruszające.

Jeśli chodzi o ageizm – oczywiście, że istnieje. Obecnie mam niewiele ról filmowych, ponieważ nie gram młodych kobiet, a ról dla kobiet w moim wieku w kinie jest niewiele – nie tylko w Ukrainie, ale i na całym świecie. Jeśli Sharon Stone mówi, że w Hollywood po 45. roku życia nie piszą już dla ciebie scenariuszy i nie kręcą cię, to co ja mogę powiedzieć? Na szczęście jest teatr, w którym jestem potrzebna.

W garderobie. Zdjęcie: Disy Garby

Wiele starszych Ukrainek, które wyjechały do Polski, również spotyka się z ageizmem. Co by Pani poradziła takim kobietom, które po przeprowadzce, utracie kariery, części swojej tożsamości nie mogą odnaleźć siebie?

Nie mam już zbyt wielu rad. Trudno doradzać, kiedy się nie doświadczyło czegoś samemu. Ale widzę, że nawet w Ukrainie niektóre firmy zaczynają doceniać pracowników w starszym wieku. Tłumaczą swój wybór na korzyść pań po pięćdziesiątce tym, że oprócz doświadczenia zawodowego w tym wieku kobieta koncentruje się już na pracy, podczas gdy młodą dziewczynę czeka jeszcze małżeństwo, narodziny dzieci – co dla pracodawcy oznacza urlopy macierzyńskie, zwolnienia lekarskie, nieobecności w pracy.

Pamiętam siebie jako młodą pracującą mamę: dziecko ma gorączkę, a ja całuję je, ale biegnę do teatru. Biegnę i płaczę, bo rozumiem, że żadne przedstawienie nie jest tego warte. Ale idę, bo czuję się zobowiązana. Bo nie mogę jeszcze stawiać warunków i odwoływać przedstawień.

Jestem przekonana, że 50 lat to wspaniały czas, by przypomnieć sobie o sobie, o swoich niespełnionych marzeniach. Jeśli twój zawód pokrywa się z hobby, tak jak u mnie, to jest to dar

Jednak wiele kobiet całe życie poświęca tylko pracy i dlatego zapomniały, czego kiedyś chciały. A warto sobie przypomnieć: „Marzyłam, by nauczyć się włoskiego” albo: „Kiedyś chciałam tańczyć”. I warto to zrobić. Nawiasem mówiąc, serial „Lusia stażystka”, w którym zagrałam, jest hymnem kobiet po 50. Pod koniec 2021 roku otrzymałam nawet nagrodę za ten projekt, która nosi nazwę „Precz ze stereotypami roku”.

Wojna to nie tylko czołgi i zgliszcza

Często bywa Pani za granicą. Czy można tam jakoś rozpoznać Ukrainkę na ulicy wśród innych kobiet?

Wie pani, podczas podróży ze mną jest jak ze sportowcami, którzy widzą tylko lotniska, hotele i halę sportową. Ja mam tak samo, tylko zamiast hali sportowej jest sala kinowa albo teatralna [śmiech]. Ale przypomniało mi się, jak nasz ukraiński kierowca we Włoszech, gdzie kręciliśmy „Gniazdo gołębicy”, a w kadrze było może z dziesięć ukraińskich dziewczyn, podszedł pod koniec zdjęć: „Pani Rymmo, ja pani nie rozpoznałem! Jest pani dokładnie taka, jak te dziewczyny, które co tydzień tu wożę – tak samo ubrana, z taką samą torebką”. To był komplement – że jestem prawdziwa, jak ta emigrantka zarobkowa, którą gram w filmie. I nie chodzi nawet o ubranie. W filmie, w tych scenach z pierwszego okresu bohaterki we Włoszech, mam nawet inne oczy.

Oczy nas zdradzają. Spojrzenie. Smutek. Przerażenie. Niepewność. Nie chcę nikogo obrazić. Chcę tylko, żeby oczy Ukrainki błyszczały ze szczęścia.

Podczas wystąpienia publicznego. Zdjęcie: Ołeksandr Senko

A gdyby dzisiaj musiała Pani zagrać migrantkę zarobkową, to jak wyglądałaby ta postać?

Bardzo podobnie. Już wtedy pytano mnie: „Przeżyła pani coś takiego?”. A ja odpowiadałam: „Tak, częściowo”. Samotność, zwątpienie, nieporozumienia w rodzinie, poczucie, że nikt nie potrzebuje twojego zawodu... To wszystko było w moim życiu. Teraz ten obraz stał się tylko bardziej bolesny.

Po „Gnieździe gołębicy” były propozycje, by grać emigrantki zarobkowe, ale odmawiałam, bo to powielanie roli. A dla mnie ważne jest odkrywanie czegoś nowego w sobie i dla widza.

Zaproponowano mi też zagranie współczesnej historii: kobiety, która na własne oczy widziała rozstrzelanie dziecka, przeżyła traumę psychiczną... Odmówiłam, ponieważ moim zdaniem przed taką rolą trzeba przejść pewne przygotowania – porozmawiać z psychologami, pobyć w klinice, wczuć się. A zdjęcia miały rozpocząć się tydzień po przeczytaniu przeze mnie scenariusza.

Czy filmy o emigracji są teraz na czasie?

Absolutnie. Ale trzeba zrozumieć, że są różne takie filmy, tak jak filmy o wojnie. Wojna to nie tylko czołgi, lotnictwo, ruiny. To także kobieta w obcym kraju – bez języka i pracy. I dziecko, które widziało wojnę. Najgłębsze dzieła sztuki zawsze opowiadają o małym człowieku na tle wielkiej tragedii.

Jakiego kina potrzebują dziś widzowie?

Ukraińskiego. Widz naprawdę chce oglądać nasze historie, naszych aktorów, słyszeć nasz język. Jako członkini akademii filmowej obejrzałam wszystkie filmy, które powstały w ostatnich latach, by móc wybrać laureatów nagrody „Złoty Bączek”. Obecnie jest bardzo mało pełnometrażowych filmów fabularnych. Ale nawet te, które są, różnią się gatunkowo – są i dramaty, i komedie.

Mamy potężne kino dokumentalne, które prezentujemy na światowych festiwalach filmowych. Jednak współczesnych ukraińskich filmów fabularnych, które warto byłoby pokazać światu, jest na razie tylko kilka

A jak zmienił się teatr w czasie inwazji?

Teraz działa już zupełnie inaczej. Wpływa na to wszystko: odległość od linii frontu, alarmy powietrzne, godziny policyjne. Na przykład w Użhorodzie, gdzie ani przez jeden dzień nie było godziny policyjnej, spektakle zaczynają się o 19:00, jak wcześniej. Natomiast w Kijowie Teatr im. Iwana Franki gra już o 15:00 lub 17:00.

W Charkowie, Sumach i Chersoniu sytuacja jest krytyczna: przedstawienia odbywają się tylko w schronach. W Charkowie teatry dosłownie walczą o przetrwanie. Same opłacają wynajem pomieszczeń w schronach, a ludzie otrzymują 25% stawki, czyli mniej niż 100 dolarów miesięcznie.

Nie zawsze możemy zaplanować repertuar. Jeśli aktor jest w rezerwie, to gra. Jeśli przychodzi wezwanie, to dziś jest jeszcze na scenie, a jutro już nie.

Zdjęcie: Jurij Mechitow

Podczas alarmów powietrznych przerywamy przedstawienie, czekamy w schronie, a potem zaczynamy grać od tej minuty, w której przerwaliśmy. Nie zawsze jednak jest możliwość, by po zakończeniu alarmu dokończyć przedstawienie tego samego wieczoru. W końcu przez ostatnie dwa tygodnie w Ukrainie alarmy powietrzne trwały po 8 godzin. I to jest to, czego można się spodziewać po Rosjanach nie tylko w nocy.

Jeśli widzimy, że ludzie nie zdążą wrócić do domu przed godziną policyjną, przenosimy przedstawienia na inny dzień. A wyjazdy na tournee to w tej chwili dla teatru ogromne ryzyko finansowe.

We Lwowie, w naszym Teatrze im. Marii Zańkowieckiej, przed rozpoczęciem spektaklu puszczaliśmy komunikat z prośbą o wyłączenie telefonów komórkowych. Teraz taki komunikat zaczyna się słowami: „Chwała Ukrainie!”, a sala odpowiada: „Chwała bohaterom!” A potem informujemy: „W przypadku alarmu powietrznego zatrzymamy przedstawienie, a administratorzy pomogą wam zejść do schronu”. Dopiero wtedy zaczyna się przedstawienie. I niezależnie od tego, o czym ono jest, po spektaklu wychodzimy, by się ukłonić, i mówimy: „Nasze ciepłe spotkania są możliwe tylko dzięki Siłom Zbrojnym Ukrainy”. Bo w sali i na scenie znajdują się ludzie, których bliscy są na froncie: synowie, córki, mężowie, bracia, siostry, rodzice. Po każdym spektaklu w Teatrze imienia Zańkowieckiej ogłaszamy ze sceny zbiórkę datków.

W czym dziś odnajduje Pani wewnętrzne oparcie?

– W ludziach, i to nie tylko w znajomych. Mogę spotkać kogoś na ulicy, a ta osoba powie mi, że ją wsparłam – filmem, występem, słowem. Takie spotkania zdarzają mi się w chwilach zwątpienia. I to właśnie one dodają mi otuchy.

20
хв

Chcę, by oczy Ukrainki błyszczały ze szczęścia

Diana Balynska

Grzegorz Janikowski (PAP): – Próby do „Kaluguli” Camusa rozpoczęli Państwo w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franki w Kijowie przed inwazją Rosji na Ukrainę. Przerwaliście na prawie trzy miesiące. Ostatecznie premiera przedstawienia odbyła się w lipcu 2022 r. Jak teraz ten spektakl jest odbierany w Kijowie? W zeszłym roku prezentowali Państwo „Kaligulę” na festiwalu w Awinionie. Jak tam został przyjęty?

Iwan Urywskij: – Pokazaliśmy „Kaligulę” nie tylko w Awinionie, ale i na kilku innych festiwalach, np. w Sarajewie. Rzecz jasna, gramy – jednak przede wszystkim w Kijowie, gdzie publiczność pokochała ten spektakl. Pokazaliśmy go już ponad sto razy.

Długo zastanawiałem się, na czym polega fenomen recepcji tego przedstawienia. Po wizytach na festiwalach i rozmowach z wieloma ludźmi doszedłem do wniosku, że temat tyranii, despotyzmu dotyczy całego świata. Oczywiście, ten problem najbardziej porusza Ukraińców, bo sytuacja wojny czyni go namacalnym. Nasze przedstawienie spotkało się również z gorącym odbiorem i zrozumieniem we Francji, mimo że Francuzów sytuacja konfliktu zbrojnego bezpośrednio nie dotyczy. Bardzo ciekawe były ich komentarze i rozmowy w Awinionie. Bo temat „Kaliguli” jest uniwersalny i nie może być obojętny dla całego świata. Widzimy, co dzieje się w różnych zakątkach globu. Konflikty zbrojne, junty, armie najemników, terroryzm. Dlatego temat dyktatury jest gorący w rożnych państwach świata. Jedni znajdują się w oku cyklonu, inni pozornie są bezpieczni i daleko im do tej problematyki. Myślę, że nie znamy dnia ani minuty, bo Kaligula może pojawić się nagle w każdej części świata.

Co oznacza dla Pana robienie teatru w kraju objętym wojną? W 2024 r. wystawił pan „Marię Stuart” Schillera, w tym roku wyreżyserował „Makbeta”. Jak to się udaje?

Przyznam, że wystawiam teraz więcej sztuk, niż robiłem to przed inwazją Rosjan. Gdy wybuchła wojna, prawie trzy miesiące nie pracowaliśmy. Przygotowywaliśmy różne koncerty i wieczory poetyckie dla naszych żołnierzy.

Czuliśmy się, jak we mgle, i nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedykolwiek będziemy robić teatr

Czy on jest potrzebny? gdy wreszcie wystawiliśmy „Kaligulę”, okazało się, że widzowie bardzo potrzebują teatru. Chcą żyć w miarę normalnie, oderwać się od koszmaru wojny. Dlatego zacząłem eksperymentować z rozmaitymi gatunkami teatralnymi. Zacząłem np. reżyserować komedie, których nigdy wcześniej nie robiłem. Prawda jest taka, że przede wszystkim musieliśmy jako zespół zrozumieć siebie i swoją sytuację. Potem zaczęliśmy pytać widzów, jakiego teatru potrzebują i czym dziś ma być teatr w Ukrainie.

Wystawia Pan głównie klasykę ukraińską i światową, jak „Tramwaj zwany pożądaniem” Williamsa, „Peer Gynta” Ibsena, wspomnianą „Marię Stuart”. Na swoim koncie ma Pan także realizacje m.in. Strindberga, Gozziego i Gogola. Krąży opinia, że biorąc na warsztat sztuki klasyczne, za każdym razem Pan je dekonstruuje lub redefiniuje. Na czym polega Pańska strategia reżyserska?

Za każdym razem gdy wybieram tekst sztuki, staram się ją wystawić tak, jak ja ją rozumiem. Doskonale wiem, że obcuję z klasyką, dlatego nie dokonuję dużych zmian. Po prostu wnikliwie czytam utwór, by zrozumieć go dla siebie. Następnie oglądam lub przypominam sobie realizacje danego tytułu w innych teatrach Europy. Wreszcie przychodzi moment, że zaczynam rozumieć, dlaczego inni reżyserzy wystawili go tak, a ja mam inną wizję. Myślę, że stąd są te opinie o tym, że dekonstruuję klasyków.

„Kaligula” Urywskiego na festiwalu w Polsce. Zdjęcie: Julia Weber

Często skraca Pan tekst, dokonuje przesunięć scen?

Przedstawienie „Kaliguli” trwa godzinę i piętnaście minut. To jest bardzo skrócona wersja. Po prostu nie mogliśmy przeprowadzić tylu prób, ile chcieliśmy. Cały czas wyły syreny przeciwlotnicze, a my nie mieliśmy prawa robić prób, gdy zbliżał się nalot. Dlatego tę wersję spektaklu dopasowaliśmy do realiów wojennych. Przypomnę tylko, że zdarzało się, że musieliśmy przerywać przedstawienie i z widzami schodzić do schronu.

W 2024 r. otrzymał Pan prestiżową Nagrodę Państwową im. Tarasa Szewczenki za spektakl „Czarownice z Konotopu” według Hrihorija Kwitki-Osnowjanenko. Wiem, że w czerwcu jadą Państwo z tym przedstawieniem na tournée do Stanów Zjednoczonych i Kanady. O czym opowiada ten spektakl?

W maju pokazaliśmy to przedstawienie w Polsce, a w czerwcu rzeczywiście wyruszamy za ocean. „Czarownica z Konotopu” to obowiązkowa lektura szkolna. Hrihorij Kwitko-Osnowjanenko pierwszy pisał prozą po ukraińsku. To rodzaj burleskowej satyry. Spektakl opowiada o tym, jak zaczyna się wojna Polski z Rosją, a Kozacy chcą uniknąć poboru, bo nie chcą iść na tę wojnę. Zapraszają wójta Konotopu na tzw. sotnik, czyli spotkanie, i przekonują go, że w mieście są wiedźmy. Żeby je odnaleźć, trzeba przeprowadzić tradycyjną próbę wody, czyli topić kolejne kobiety. Kto nie utonie, ten jest wiedźmą.

To straszna historia, rodzaj horroru, ale napisana jako komedia. Nasz spektakl odwołuje się do ukraińskiego folkloru i ludowości. To rodzaj wyobrażenia, jak to mogło wyglądać. Publiczność pokochała to przedstawienie. Zagraliśmy je już ponad dwieście razy.

Co zamierza Pan wystawić w najbliższym czasie?

W sobotę, 31 maja, w Narodowym Lwowskim Teatrze Opery i Baletu miała miejsce premiera opery „Złoty pierścień” Zachara Berkuta w mojej reżyserii. W kijowskiej Operze Narodowej Ukrainy im. T. Szewczenki przygotuję kolejną operę. Będą to „Bajki” E. T. A. Hoffmana.

Iwan Urywskij (ur. 9 marca 1990 r. w Krzywym Rogu) jest ukraińskim reżyserem teatralnym i operowym. Zrealizował ponad 20 spektakli w większości opartych na ukraińskiej klasyce. Był głównym reżyserem Ukraińskiego Teatru Muzyczno-Dramatycznego im. Wasyla Wasylki w Odessie. Od 2020 r. jest zatrudniony jako reżyser w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franki w Kijowie. Współpracował również z teatrami w Iwano-Frankowsku, we Lwowie, w Kownie i Pradze.

20
хв

Kaligula może pojawić się wszędzie

Polska Agencja Prasowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Gabrielius Landsbergis: – Tylko Ukraina może powstrzymać Rosję

Ексклюзив
20
хв

Ondřej Kolář: – Europejscy przywódcy zdali już sobie sprawę, że za partnera mają klauna. Trump nie wie, co mówi i co robi

Ексклюзив
20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress