Exclusive
20
min

Anna Ukołowa: "Jeśli nasza armia nie zniszczy Hamasu, nie jestem pewna, czy Izrael będzie mógł istnieć"

"Zabijali dzieci na oczach ich rodziców - i odwrotnie. Popełniali takie okrucieństwa, że nie sądzę, by jakikolwiek hollywoodzki scenarzysta mógł wymyślić taki scenariusz horroru" - mówi rzeczniczka izraelskiej armii.

Natalia Żukowska

Pochodząca z Charkowa Anna Ukolowa jest rzecznikiem prasowym izraelskiej armii. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Понад місяць триває війна між Ізраїлем та ХАМАС. 7 жовтня 2023 року палестинська терористична організація випустила по ізраїльській території більше двох тисяч ракет. У той самий час із Сектора Гази зайшли бойовики, які розстрілювали на місці та забирали в полон військових та цивільних. Загалом жертвами нападу озброєних членів ХАМАСу стали понад 1400 людей, з яких 1200 загинули в один день — 7 жовтня. Близько 240 були захоплені в заручники. У Секторі Гази ж, за даними їхнього міністерства охорони здоров'я, кількість загиблих перевищила 11 тисяч внаслідок ізраїльської спецоперації у відповідь. І саме цими цифрами оперують в ООН.

Pod koniec października Siły Obronne Izraela (IDF) rozpoczęły rozszerzoną operację naziemną. W sumie przeprowadzono 4300 ataków na cele terrorystyczne w Strefie Gazy, donosi Times of Israel. Anna Ukolowa, rzeczniczka Sił Obronnych Izraela, rozmawia z sestry.eu o walce Izraela z bojownikami, metodach i strategii wojennej, powrocie więźniów i służbie w izraelskiej armii. Kobieta pochodzi z Ukrainy, urodziła się w regionie Charkowa i przeprowadziła się do Izraela w wieku 15 lat. Anna przyznała, że jej krewni imali się różnych zawodów byli wśród nich muzycy, budowniczowie, lekarze. Ale to ona jako pierwsza służy w wojsku.

Izraelski żołnierz na stanowisku w Strefie Gazy. Zdjęcie: Siły Obronne Izraela

‍NataliaŻukowska: 10 listopada premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że siły armii izraelskiej będą kontrolować Strefę Gazy po zakończeniu wojny i nie przekażą jej siłom międzynarodowym. Jak należy interpretować tę wypowiedź?

Anna Ukolowa: Nie komentuję wypowiedzi premiera. Wojsko realizuje zadania postawione przez rząd. Dziś są dwa. Pierwszym i najważniejszym jest powrót wszystkich zakładników do domu. Mówimy o 239 osobach, które według naszych danych wywiadowczych znajdują się w rękach bojowników w Strefie Gazy. Drugim jest zniszczenie całej infrastruktury terrorystycznej i zniszczenie Hamasu jako organizacji. Ważne jest, by takie okrucieństwa, jakich hamasowcy dopuścili się 7 października, nigdy się nie powtórzyły. I oczywiście jest zadanie, które stoi przed nami od momentu powstania państwa Izrael - obrona. Nasza armia jest w stanie wysokiej gotowości nie tylko w Strefie Gazy. Cała granica z północy na południe, z zachodu na wschód, jest teraz pod ścisłą ochroną. Odpieramy ataki ze wszystkich stron. Niestety, jest ich dużo.

NŻ: Jak to się stało, że terroryści wjechali do Izraela bez żadnych przeszkód? Co się stało z wywiadem? Mossad jest jedną z najbardziej profesjonalnych agencji wywiadowczych na świecie.  

AU: Już sprawdzaliśmy, co się stało, ale jest za wcześnie, by o tym mówić. Wszystkie siły armii zostały rzucone na wojnę. Mieliśmy największy i najbardziej rozległy pobór rezerwistów od czasu wojny Jom Kippur [6 października 1973 r. Egipt i Syria zaatakowały Izrael, rozpoczynając wojnę Jom Kippur. Wywiad nie wierzył, że taki atak był możliwy i ignorował doniesienia o nim do ostatniej chwili...] Więc teraz wszystkie nasze oczy i uszy są w Gazie, i na innych granicach.

Izraelska armia i Mossad są silne, ale nie możemy powiedzieć, że Hamas to banda entuzjastów-amatorów. Przygotowywali się do tej operacji przez długi czas.

Mają ogromną sieć tuneli, które nie są łatwe do namierzenia nawet dla najsilniejszego wywiadu na świecie. To była dobrze zaplanowana i przemyślana operacja, którą przygotowywali przez długi czas. Zaczęli od zmasowanego ataku rakietowego. Następnie przełamali ogrodzenie w miejscach, w których mogli, używając ciężkiego sprzętu. Nie zapominajmy, że odległość od granicy Gazy do pierwszych izraelskich osiedli wynosi 3-4 kilometry. Odległość tę można pokonać samochodem w 10 minut. Bojownicy przedarli się jeepami i po prostu odjechali. Oczywiste jest, że od czasu pierwszych doniesień o terrorystach, wojsko, policja, straż graniczna i pogotowie ratunkowe zorganizowały się. Ale to wymagało czasu. Terroryści zdołali rozproszyć się na dość dużym obszarze. Granica ze Strefą Gazy jest długa. Wkraczali w różnych miejscach w tym samym czasie, mieszając się z ludnością cywilną. To bardzo utrudniło proces wyzwalania terytoriów. Ludzie, którzy uciekli, bali się wychodzić ze swoich schronów. Mówili: "Słyszeliśmy hebrajski, ale wciąż się baliśmy, że to będą ludzie z bronią w wojskowych mundurach".

‍NŻ: Filmy, które szybko rozprzestrzeniały się w mediach społecznościowych, pokazywały terrorystów biegających w cywilnych ubraniach, niektórzy byli w adidasach, bez broni. Czy byli to również przedstawiciele Hamasu?

AU: Odróżnienie bojowników Hamasu od cywilów nie jest łatwym zadaniem. Widzieliśmy mężczyznę w cywilnym ubraniu z bronią przeciwpancerną i strzelającego do izraelskich żołnierzy. Zakładników brali  ludzie w cywilnych ubraniach - i to również jest nagrane. Nie możemy jednak powiedzieć, że nie są to bojownicy, ale zwykli ludzie. W których krajach cywile chodzą z karabinami maszynowymi, biorą zakładników, gwałcą i biją kobiety? Kim może być osoba, która bierze do niewoli dziewięciomiesięczne dziecko? Granica między cywilami a bojownikami Hamasu jest bardzo niejasna.

12 listopada izraelskie wojsko zabiło wielu terrorystów Hamasu w Strefie Gazy. Zdjęcie: Siły Obronne Izraela

‍NŻ: Jak dziś wyglądają bojownicy Hamasu?

AU: Hamas istnieje od lat 80-tych. W 2005 r. Izrael wycofał się ze Strefy Gazy, a w 2006 r. odbyły się tam tzw. demokratyczne wybory, w których zwyciężył Hamas. Od tego czasu Hamas aktywnie rozwija swoją infrastrukturę. Mają bardzo duży arsenał broni i rakiet. Nadal są w stanie ostrzeliwać Izrael. I to po tym, jak nasze wojsko zniszczyło wiele wyrzutni i broni podczas operacji naziemnej i zabiło wielu terrorystów. To pokazuje, jak silna i uzbrojona jest struktura Hamasu. Ich bojownicy są dobrze wyszkoleni. Mają siły specjalne, grupę zwaną Nahba. Jako pierwsi wkroczyli do Izraela 7 października, uzbrojeni po zęby. Było wiele filmów, na których siły specjalne były dumne z tego, co robią, z tego, co zabijają. Słyszałem nagranie, na którym jeden z terrorystów dzwoni do swoich rodziców i mówi: "Mamo, tato, bądźcie ze mnie dumni! Jestem teraz w izraelskiej osadzie, sam zabiłem 10 Żydów". A jego rodzice odpowiadali mu: "Dobrze się spisałeś, wracaj do domu, jesteśmy z ciebie dumni". To mówi o ich celu.

To są bojownicy, którzy nie uczą się walczyć, ale zabijać.

NŻ: Jakich okrucieństw się dopuścili?

AU: Zabijali dzieci na oczach rodziców i odwrotnie - rodziców na oczach dzieci. Wiek nie miał dla nich znaczenia. Popełniali takie okrucieństwa, że chyba żaden hollywoodzki scenarzysta nie wymyśliłby takiego scenariusza horroru. W Instytucie Ekspertyz Medycznych wciąż znajdują się ciała cywilów, których nie zidentyfikowaliśmy. Większość została zidentyfikowana tylko na podstawie DNA, niektóre tylko na podstawie dokumentacji dentystycznej. Kiedy jesteś wcielany do armii, musisz wykonać skan dentystyczny. Ponieważ prawie każdy w Izraelu odbył służbę wojskową, istnieją bazy danych. To bardzo pomogło w procesie identyfikacji ciał. Niedawno byłam w jednym z kibuców na granicy ze Strefą Gazy, gdzie połowa domów została doszczętnie spalona. Terroryści spalili budynki razem z ludźmi. Jeśli nie mogli kogoś zabić po prostu podpalali dom, by mieszkańcy spłonęli. Jednocześnie kontrolowali ogień za pomocą broni, aby nikt nie mógł uciec z płonącego budynku. Poprosiliśmy izraelskich archeologów, aby na wszelki wypadek ponownie przeszli przez te obszary, aby sprawdzić, czy są tam jakieś ludzkie szczątki.

NŻ: Jaką bronią Hamas atakuje Izrael i dlaczego niektóre rakiety spadają w pobliżu Strefy Gazy, a inne lecą w kierunku Tel Awiwu?  

AU: Dziś z samej Strefy Gazy wystrzelono około 9,5 tys. rakiet. Mamy doskonały system obrony powietrznej, kraj zainwestował dużo pieniędzy w jego rozwój. Mamy Żelazną Kopułę, Patriota. Zestrzeliwują one wiele pocisków. Wyobraźmy sobie, że gdyby te 9 500 rakiet spadło na Izrael, kraj przestałby istnieć. Istnieje również wsparcie organizacji terrorystycznej Hezbollah, której bojownicy codziennie wystrzeliwują pociski przeciwpancerne i rakiety ziemia-ziemia w kierunku Izraela. Nasz kraj jest bombardowany rakietami ze wszystkich stron. Hamas ma szeroki arsenał rakiet. Ze Strefy Gazy do Tel Awiwu i Jerozolimy jest bardzo daleko.

To nie są rakiety, które robi się z rur i na kolanach. Są one produkowane w fabrykach i są to pociski dalekiego zasięgu. Bojownicy Hamasu mają duże wsparcie ze strony Iranu. Mają duży arsenał.
Od 13 listopada siły Izraela zniszczyły prawie 3000 obiektów infrastruktury Hamasu w Strefie Gazy. Zdjęcie: Siły Obronne Izraela

NŻ: Gdzie są przywódcy Hamasu? Co o nich wiadomo?

AU: Nie powiem zbyt wiele, ponieważ są to informacje wywiadowcze, których nie można ujawnić. Głównych przywódców duchowych nie ma w Strefie Gazy. Mogę powiedzieć, że jeden z przywódców Hamasu, Mousa Aby Marzook, był niedawno w Russia Today [rosyjskie media propagandowe - red. Ismail Khania, lat 61, mieszka za granicą od 2019 roku. Niedawno ktoś go widział w Katarze.

NŻ: Jaki jest główny cel Izraela w tej wojnie?

AU: W tej chwili niszczymy infrastrukturę Hamasu. Będziemy to robić tak długo, jak będzie to konieczne. Niestety Hamas zbudował dużą infrastrukturę, która jest bardzo mocno powiązana z infrastrukturą cywilną. Żołnierze znajdują wyrzutnie rakiet w szkołach i basenach dla dzieci. Wejścia do tuneli znajdują się w pobliżu szpitali. Niedawno nasze służby prasowe opublikowały nagranie wideo, na którym izraelskie wojsko weszło do domu i zobaczyło miejsce produkcji broni tuż za pokojem dziecięcym. Znaleźli instrukcje, jak produkować bomby. W pobliżu znajdowało się wejście do tunelu.

Hamas jest grupą militarną zaangażowaną w terroryzm. Jego głównym celem jest zabić, ukrywając się za cywilami.
Anna Ukołowa: "Nie jesteśmy w stanie wojny z ludnością cywilną Strefy Gazy". Fot: Siły Obronne Izraela

NŻ: 27 października Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję w sprawie sytuacji w Strefie Gazy. Dokument wzywa do "natychmiastowego stałego i trwałego zawieszenia broni" prowadzącego do "zaprzestania działań wojennych". Jednocześnie rezolucja nie wspomina o ruchu Hamas, który jest uznawany za organizację terrorystyczną przez Unię Europejską, Niemcy, Stany Zjednoczone i wiele innych krajów. Jak izraelskie wojsko postrzega takie oświadczenia?

AU: To nie jest kwestia wojskowa. Wojsko nie angażuje się w działalność polityczną. Nasi żołnierze robią wiele, by ludność cywilna Strefy Gazy nie ucierpiała. Od pierwszego dnia wojny wojsko rozrzuciło nad Strefą prawie półtora miliona ulotek z samolotów, wzywając ludzi do opuszczenia północnej części Gazy i udania się na południe. Wielu żołnierzy dzwoniło do mieszkańców, wzywając ich do opuszczenia domów. Wykonano ponad 20 000 połączeń telefonicznych i wysłano 4,5 miliona wiadomości. Nasza armia ma specjalną jednostkę, której celem jest upewnienie się, że jak najwięcej cywilów opuści Gazę. Nawet dziś, gdy prowadzone są naziemne operacje wojskowe, korytarze są otwierane każdego dnia. Ludzie, którzy jeszcze się nie ewakuowali, mają taką możliwość. Istnieją dowody na to, że ponad 50 000 osób opuściło Gazę przez jeden z tych korytarzy.    

NŻ: Czy te przerwy, w tym tworzenie korytarzy humanitarnych, spowalniają ofensywę wojskową?

AU: Każde działanie, które podejmujemy w celu ratowania życia mieszkańców Strefy Gazy, ma ogromny wpływ na nasze akcje. Nie mamy jednak misji zabijania. Naszą misją jest ochrona naszego domu. Nasz rząd nie zgodził się jeszcze na zawieszenie broni. Ale, powtarzam, nie jesteśmy w stanie wojny z ludnością cywilną Strefy Gazy, jesteśmy w stanie wojny wyłącznie z grupą terrorystyczną Hamas. Prowadzimy wojnę z terroryzmem, który nie jest wymierzony wyłącznie w Izrael. W Strefie Gazy przetrzymywani są zakładnicy z innych krajów. Wśród zabitych są ludzie z różnych krajów. Nie jesteśmy w stanie wojny z Palestyną, jesteśmy w stanie wojny ze Strefą Gazy. Nie prowadzimy wojny z ludnością cywilną. Prowadzimy wojnę wyłącznie z terroryzmem.

Izrael ma prawo do obrony i prawo do istnienia. Jeśli dziś armia nie byłaby w stanie zniszczyć Hamas jako grupy terrorystycznej, nie jestem pewna, czy Izrael będzie w stanie istnieć.
27 października siły wojskowe Izraela rozpoczęły rozszerzoną operację naziemną w Strefie Gazy. Zdjęcie: Siły Obronne Izraela

NŻ: Izraelska armia znana jest z humanitarnego podejścia do swoich żołnierzy.

AU: Izrael ogólnie ceni ludzkie życie. Przejawia się to nie tylko w zasadach traktowania ludzi wziętych do niewoli, ale także w systemach technologicznych, które armia opracowuje w celu zminimalizowania zagrożenia dla wojska. Na przykład, jeśli mówimy o czołgach, mają one specjalne systemy obronne, które odpierają pociski przeciwpancerne. Przez pierwsze trzy tygodnie główny atak odbywał się z powietrza. Miało to na celu zminimalizowanie szkód w infrastrukturze i przygotowanie drogi dla wojsk lądowych. Nawet dziś, gdy trwa operacja naziemna, istnieje silne wsparcie lotnicze. Jeśli żołnierze - piechota lub oddziały przeciwpancerne - widzą grupę terrorystów w określonym miejscu, przekazują informacje o ich lokalizacji, a siły powietrzne uderzają. Jeśli mówimy o życiu żołnierzy, jest też ewakuacja rannych żołnierzy z pola bitwy. Mamy jednostkę sił specjalnych Air Force, 669th Air Force, która jest przeszkolona do ewakuacji rannych. Mamy również jednostkę, która powiadamia i towarzyszy rodzinom poległych żołnierzy, ciężko rannych, porwanych i zaginionych. Są specjalnie wyszkoleni ludzie, którzy zapukają do drzwi rodziny żołnierza w przypadku śmierci i spróbują przekazać najstraszniejsze wieści tak delikatnie, jak to możliwe, a specjalni oficerowie będą wspierać rodziny przez całe życie.

Po wybuchu wojny 7 października, Anna Ukołowa została powołana do służby. Zdjęcie: archiwum prywatne

NZ: Anna, służyłaś w wojsku przez ponad 6,5 roku. Czy służba wojskowa jest obowiązkiem obywatelskim, który każdy musi je spełnić?

AU: Zgodnie z prawem, każdy musi służyć w wojsku od 18 roku życia. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Poboru mogą odmówić Arabowie muzułmanie, chrześcijanie i Beduini. Kobiety, które nie mogą służyć w wojsku z powodów religijnych lub młodzi ludzie z problemami zdrowotnymi mogą zgłosić się na ochotnika do pracy w szpitalach, ośrodkach edukacyjnych lub społecznych. W ten sposób wnoszą swój wkład w obronę państwa. W rzeczywistości w Izraelu istnieje bardzo niewielki odsetek tych, którzy w ogóle nie chcą służyć w armii. Zostało to dobrze zrozumiane 7 października. W momencie, gdy Izrael ogłosił wojnę na pełną skalę, frekwencja rezerwistów wyniosła ponad 100%.

NZ: Anna, czy jest różnica między mężczyznami i kobietami służącymi w wojsku? Do jakich jednostek kobiety nie mogą dołączyć i dlaczego?

AU: Wydaje mi się, że dziś prawie nie ma jednostek, w których nie służyłyby kobiety. Nawet te jednostki, które były uważane za niekobiece, są teraz obsadzone przez dziewczyny. Są kobiety wśród pilotów bojowych, kapitanów okrętów wojennych, obrony powietrznej, artylerii, piechoty czołgowej, oddziałów ratownictwa bojowego, wywiadu polowego i specjalnych jednostek straży granicznej. Muszą one wykonywać te same zadania, co mężczyźni. Kobiety nie są zobowiązane do służby w jednostkach bojowych, ale jeśli chcą, muszą przejść proces selekcji, tak jak mężczyźni. Obecnie mamy cztery bataliony piechoty, z których dwie trzecie składa się z kobiet. W izraelskiej armii jest wiele instruktorek.

Po wojnie Anna Ukołowa chce wyjechać na wakacje i spędzić czas z córką. Zdjęcie: archiwum prywatne

NZ: A jak wyglądało Twoje życie przed wybuchem Wielkiej Wojny?

AI: Byłam w wojsku na kontrakcie. Od 2011 do 2014 roku byłam oficerem prasowym w armii Musiałam przejść proces selekcji na to stanowisko. Jednym z wymogów była znajomość języka rosyjskiego. Zdałam test i zostałam przesłuchana. I zostałam szefem działu zajmującego się współpracą z rosyjskojęzycznymi mediami. Ale pod koniec 2014 roku odeszłam z wojska. Pozostałam jednak w rezerwie. Ostatnio pracowałam w branży turystycznej i hotelarskiej. Ale co roku wzywano nas na szkolenia, aby utrzymać nas w formie. Trwały one kilka dni. I oczywiście, jak tylko zaczęła się wojna, wróciłam do wojska - na to samo stanowisko.

NJ: Jak zaczął się dla Ciebie 7 października? Gdzie byłaś i co robiłaś?

AU: Był Szabat (w kalendarzu żydowskim siódmy dzień tygodnia, podczas którego należy powstrzymać się od pracy. Trwa od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę - przyp. red). W ten dzień staram się wychodzić z dzieckiem. Często odwiedzamy stadninę koni. Moja córka jeździ konno. Z przyzwyczajenia obudziłam się wcześnie. Dziecko jeszcze spało. To był zwykły dzień. Wyszłam na balkon napić się kawy. Wszystko było jak zwykle. Nie obchodzę szabatu. W pewnym momencie otworzyłam telefon, żeby przejrzeć media społecznościowe. Była 7 rano i pierwsze wiadomości o ataku. Moi krewni, którzy mieszkają w centrum kraju, poinformowali o ostrzale. Na Facebooku pojawił się apel: kto był gdzie i jak przeżył? To było tak, jakby działo się to w równoległej rzeczywistości. Nie mogłam uwierzyć, że terroryści podróżują po Izraelu i strzelają do ludzi. I oczywiście nasze plany spędzenia szabatu z rodziną poza domem zostały odwołane. Zostaliśmy w domu. Sprawdziliśmy i przygotowaliśmy schron przeciwbombowy. To było jak koszmar. Wiele osób wciąż mówi, że chce się obudzić. Prawie wszyscy mieszkańcy kraju mieli podzielone życie przed i po 7 października. Kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze dane o zabitych, filmy z zakładnikami i zabitymi, było to przerażające. Życie w Izraelu stanęło w miejscu.

NŻ: Co zrobiłeś, gdy dowiedziałeś się o inwazji terrorystów?

AU: Nie zostałam powołany do służby od razu, jakieś 2-3 tygodnie później. Na początku, w najbardziej krytycznym momencie, byłam w domu z rodziną. Potem zaczęto otwierać szkoły i przedszkola. W tym samym czasie ludzie żegnali swoich krewnych. Mam wielu przyjaciół, którzy ucierpieli w wyniku katastrofy. Jedna z moich przyjaciółek straciła syna w pierwszych dniach, córka innej była na festiwalu muzycznym i również zginęła. Nie sądzę, by w Izraelu była choć jedna rodzina, którą wojna by oszczędziła.

NZ: Każdego dnia ludzie zwracają się do Ciebie o informacje i pomoc... Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?

AU: Najtrudniejsze dla mnie jest zdobycie informacji o poległych żołnierzach. Wszystko inne jest błahe. Bardzo trudno jest usłyszeć historie tych, którzy przeżyli 7 października. To po prostu rozdziera serce. Służby prasowe publikują informacje o poległych żołnierzach kilka razy dziennie - są to najbardziej skomplikowane komunikaty prasowe, jakie mogą być.

Wojska lądowe atakują terrorystów w Strefie Gazy. Zdjęcie: Siły Obronne Izraela

NŻ: Jak Twoja rodzina radzi sobie z Twoją nieobecnością?

AU: Moja matka jest zaangażowana w wojnę tak samo jak ja. Oczywiście nie jest na linii frontu, ale jest teraz rodziną zastępczą dla mojego dziecka. Ponieważ pracuję na stanowisku, które dobrze znam, mogę regulować swoje godziny pracy. Dojazd z domu do bazy wojskowej zajmuje mi półtorej godziny. Staram się wracać do domu wieczorem, nawet jeśli przyjeżdżam o północy. Ale rano mogę zobaczyć moje dziecko, zabrać je do przedszkola i wrócić do pracy. Staram się więc wszystko łączyć. Teraz, po naszej rozmowie, po raz pierwszy od 7 października idziemy na spacer - gdzieś trochę dalej od domu. Jazda z dzieckiem na długich dystansach jest niebezpieczna, a w razie ataku rakietowego będzie mało czasu na znalezienie bezpiecznego miejsca, by się zatrzymać, odpiąć pasy, wyciągnąć ją z samochodu i położyć na ziemi. Jestem teraz w pobliżu centrum Gazy. Mamy tylko 15 sekund, by zareagować na alarm.

NŻ: Jak długo Twoim zdaniem tym razem potrwa wojna w Izraelu?

AU: Bardzo trudno powiedzieć, nie ma absolutnie żadnego sposobu, aby cokolwiek przewidzieć. Będzie to zależało od wielu czynników. W tym od zaangażowania Hezbollahu i innych organizacji terrorystycznych, od tego, jak aktywnie będą uczestniczyć. Będzie to również zależeć od tego, jak szybko wojsko będzie mogło się posuwać naprzód. Tym razem izraelska armia i rząd są bardzo zdeterminowane, by zniszczyć Hamas. Po tym, co się stało, nie możemy sobie pozwolić, aby taka tragedia się powtórzyła.

Zapłaciliśmy już bardzo wysoką cenę. Przede wszystkim musimy odbić zakładników, przywrócić spokojne i bezpieczne niebo dla życia w naszym kraju. Jesteśmy zdeterminowani.

‍NŻ: Czy będziesz w stanie wypocząć po jego zakończeniu? Co będziesz robić w pierwszej chwili?

AU: Nie możemy sobie pozwolić na zbytnie rozluźnienie, ponieważ oprócz Hamasu są inni, którzy chcą, aby nasz kraj zniknął. W Izraelu większość kobiet służyła w wojsku. Dla mnie ta służba była jednym z najlepszych etapów mojego życia. Zdaję sobie sprawę, że kiedy moje dziecko dorośnie i wstąpi do wojska, będę z niego dumna. Z drugiej strony, kiedy się urodziła, chciałam, żeby nie było już wojny. Chciałem, aby nadszedł czas, kiedy nasze dzieci nie będą musiały iść do wojska. Jestem pewna, że tak myśli wielu izraelskich rodziców. Chcemy pokoju, spokojnego życia, cieszenia się tym, co mamy. Wychowujemy nasze dzieci z myślą o pokoju. I chcemy, aby to się w końcu stało. Ale niestety rzeczywistość jest inna - pokój prawdopodobnie nie nadejdzie szybko. Dopóki na świecie panuje nienawiść, dopóki są ludzie, którzy wychowują swoje dzieci z myślą o zabijaniu Żydów, nie nadejdzie on szybko. Armia będzie istnieć, będziemy musieli bronić naszego domu w przyszłości. A po wojnie pewnie pojadę na wakacje i spędzę czas z córką. To jest najważniejsze.

Anna Ukołowa: "Nie możemy pozwolić, aby taka tragedia się powtórzyła". Fot: Siły Obronne Izraela

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Negocjacje w Stambule stały się kolejnym testem dla tych, którzy szukają sposobów ustanowienia pokoju w Ukrainie. Świat bacznie obserwuje, czy wysiłki dyplomatyczne uratują kontynent europejski przed konfliktem, czy też kluczem do pokoju pozostanie wyłącznie siła militarna Ukrainy.

Rozmawiamy z Welizarem Szłamanowem, byłym ministrem obrony Bułgarii (2014 r.) i dyrektorem ds. zarządzania popytem w Agencji NATO ds. Technologii Informacyjnych i Cyberbezpieczeństwa (2009-2017 r.). Bułgarski ekspert analizuje wyniki spotkania w Stambule, a także ocenia perspektywy nowych sankcji i rolę zachodniej pomocy wojskowej w kontekście walki o suwerenność Ukrainy.

Meandry negocjacji

Maryna Stepanenko: W październiku 2022 r. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret nr 679/2022, którym wprowadził w życie decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego o niemożliwości prowadzenia negocjacji z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. I chociaż nie zabrania on bezpośrednio rozmawiania z innymi przedstawicielami władz rosyjskich, Kijów długo odrzucał również taką możliwość. Co mogło wpłynąć na zmianę stanowiska Ukrainy?

Welizar Szałamanow: Po pierwsze, nastąpiły zmiany w Stanach Zjednoczonych, przy czym prezydent Zełenski uznaje rolę Ameryki i prezydenta Trumpa. W związku z tym koryguje swoje podejście, wychodząc od propozycji amerykańskiego przywódcy, a mianowicie: skoncentrować się na zaprzestaniu działań wojennych, prowadzenia ognia – i skupić się bezpośrednich rozmowach z prezydentem Putinem. To jedna z przyczyn.

Briefing Zełenskiego w Ankarze 15 maja. Zdjęcie: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Po drugie, Wołodymyr Zełenski ma obecnie pełne poparcie zjednoczonej Europy, co daje mu silniejszą pozycję do podjęcia negocjacji z prezydentem Putinem. W dużej mierze prezydent Ukrainy ma obecnie możliwość reprezentowania stanowiska europejskiego – zwłaszcza wziąwszy pod uwagę fakt, że europejscy przywódcy nie współpracują bezpośrednio z szefem Kremla.

Oni po prostu nie mogą się dogadać, który z nich miałby podjąć się tej roli. W tej sytuacji na scenę wkracza więc Zełenski

Po trzecie, pojawia się możliwość poważniejszego zaangażowania Turcji i prezydenta Erdogana. Turcja, nie zajmując jasnego stanowiska w tej wojnie, służy jako swego rodzaju neutralne miejsce spotkań. Pozostaje przy tym niezawodnym partnerem Ukrainy w regionie Morza Czarnego, co daje prezydentowi Zełenskiemu pewność, że spotkanie z Putinem może odbyć się właśnie w Turcji, a nie gdzie indziej.

Prezydent Zełenski nalega na osobiste spotkanie z Władimirem Putinem jako potencjalnie najbardziej efektywny format dialogu. Jakie mogą być tutaj korzyści i zagrożenia?

Po pierwsze, oczywiste jest, że w rosyjskim systemie decyzje podejmuje wyłącznie prezydent Putin. Każde porozumienie osiągnięte bez jego bezpośredniego udziału może zostać łatwo złamane. Ale nawet jeśli Putin potwierdzi coś osobiście, nie ma żadnej gwarancji, że zostanie to wykonane. Tyle że wtedy przynajmniej nie będzie już formalnego usprawiedliwienia.

Po drugie, ten krok to ważny sygnał. Nie tylko Ukraina odmówiła negocjacji z Putinem. Putin wykazał całkowity brak szacunku wobec Ukrainy jako suwerennego państwa, ale także wobec samego prezydenta Zełenskiego. Zmuszenie go do spotkania twarzą w twarz z Zełenskim byłoby krokiem w kierunku uznania suwerenności Ukrainy i zmieniłoby ton negocjacji.

Nie mniej ważny jest przekaz Europy: negocjacje mogą być skuteczne tylko pod warunkiem zawieszenia broni. Tutaj Zełenski ryzykuje, zgadzając się na spotkanie z Putinem przed zawieszeniem broni, z zamiarem uczynienia tego pierwszym punktem rozmów. Dopiero potem można byłoby podjąć dalsze kroki.

I oczywiście jest kwestia humanitarna, czyli wymiana wszystkich jeńców wojennych. Bo chodzi o ludzi. Ta kwestia ma kluczowe znaczenie.

Wsparcie sojuszników

Prezydent Francji Emmanuel Macron po wizycie w Kijowie oświadczył, że dopóki przystąpienie Ukrainy do NATO pozostaje nieosiągalne, Europa powinna zaproponować Kijowowi inne gwarancje bezpieczeństwa, w szczególności rozmieszczenie wojsk sojuszniczych w strategicznych punktach na terytorium Ukrainy, z dala od linii frontu. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?

To już przechodzi w praktyczne działania. Szefowie resortów obrony Francji i Wielkiej Brytanii odwiedzili Ukrainę, by ocenić sytuację na miejscu. Istnieje koalicja chętnych i chociaż szczegóły na jej temat nie mogą być podane do publicznej wiadomości, kluczowy przekaz jest taki, że rozmieszczenie wojsk nie jest przedmiotem negocjacji z Rosją. To kwestia wyłącznie między Ukrainą a koalicją.

Przywódcy Ukrainy, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Polski odbyli rozmowę telefoniczną z Donaldem Trumpem. Tirana, 16 maja 2025 r. Zdjęcie: OPU
Jeśli Ukraina prosi o takie rozmieszczenie w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, to tylko koalicja i Kijów mogą określić jego warunki

To również jasny sygnał dla USA: chociaż wasz udział pozostaje ważny, nie jesteście jedyni. Europa jest gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność – zwłaszcza za wszystko to, co wykracza poza wyjątkowe możliwości USA, na przykład aktywa kosmiczne. Jeśli chodzi o wojsko i wsparcie finansowe, kraje europejskie i partnerzy globalni, w tym Australia, są gotowi wnieść swój wkład.

Europejscy przywódcy mówią o wprowadzeniu nowych, surowych sankcji wobec Rosji – w szczególności w sektorze energetycznym – w przypadku fiaska procesu pokojowego. Czy nie nadszedł już czas, by przejść od warunkowych „sankcji odwetowych” do systemowej ofensywy gospodarczej wobec Rosji: całkowitego embarga, blokady jej pozostałych aktywów, sankcji wtórnych wobec Chin, Indii i Turcji? Co powstrzymuje Europę?

Myślę, że sankcje są częścią języka używanego zarówno jako czynnik powstrzymujący dalszą eskalację wojny, jak instrument deeskalacji w obszarach, które nie są bezpośrednio związane z działaniami wojskowymi, lecz mają wpływ na zdolność Rosji do kontynuowania agresji.

Mimo negocjacji nie osiągnięto postępu w powstrzymywaniu rosyjskich ataków terrorystycznych na ukraińskie miasta. Dlatego uważam, że należy spodziewać się stopniowego zaostrzenia sankcji

Obecnie kraje europejskie mają silniejszą pozycję, która pozwala zwrócić się do Stanów Zjednoczonych, a w szczególności do prezydenta Trumpa, o wprowadzenie sankcji również przez stronę amerykańską. Bo UE już wiele zrobiła w tym kierunku. Musi być jednolite podejście. W końcu zbliżamy się do szczytu NATO w Hadze i jasne jest, że jednym z głównych tematów będzie wsparcie dla Ukrainy. Obejmuje ono nie tylko pomoc wojskową, ale także sankcje gospodarcze, ponieważ będzie to spotkanie szefów państw, a nie tylko wojskowych czy urzędników ds. polityki zagranicznej.

Wielu ukraińskich i zachodnich analityków wielokrotnie podkreślało, że kluczem do prawdziwego pokoju jest nie dyplomacja, a wzmocnienie Sił Zbrojnych Ukrainy. Czy Pana zdaniem obecna pomoc wojskowa od sojuszników jest zgodna z tą logiką?

Widzimy – czego dobrym przykładem jest niedawne wystąpienie w Kijowie gen. Walerija Załużnego, byłego głównodowodzącego sił ukraińskich – że jest to już proces dwustronny. Zachodni sojusznicy wspierają Ukrainę, ale uczą się również od niej taktyki, technologii i sztuki operacyjnej.

W związku z tym uważam, że w tej nowej fazie wzajemnego wsparcia i współpracy zobaczymy jeszcze silniejsze wsparcie ze strony Zachodu

To zwiększy presję na Rosję – ekonomiczną poprzez zachodnie sankcje, technologiczną poprzez wzmocnienie wsparcia dla Ukrainy, a także poprzez proces przyswajania wniosków, który pomoże krajom zachodnim podnieść jakość swojej pomocy. W tej spirali Rosja będzie tracić pozycje z każdym dniem.

Tak, ten proces można przyspieszyć, ale nie powinniśmy postrzegać go jako działania czysto wojskowego. Jest on ściśle powiązany z dyplomacją i rozwojem gospodarczym. Takie kompleksowe podejście wysyła Rosji jasny sygnał: nie wygracie tej wojny i musicie zmienić kurs.

Jako były wiceminister obrony Bułgarii i wysoki rangą urzędnik NATO wie Pan, jak podejmowane są strategiczne decyzje. Co dziś przeszkadza w przekształceniu pomocy obronnej dla Ukrainy w przewagę ofensywną?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ NATO zostało zbudowane jako sojusz obronny. Nigdy nie było przeznaczone do ofensywy czy użycia siły bez uprzedniego ataku wroga. To poważne wyzwanie.

Właśnie dlatego powstała koalicja chętnych – by pokonać tę fundamentalną przeszkodę. Z drugiej strony wsparcie krajów wolnego świata pomaga Ukrainie zrozumieć zagrożenia i przygotować się na nie. Rozwijamy potencjał, który stanowi czynnik powstrzymujący Rosję, w tym w dziedzinie jądrowej. Oświadczenia Wielkiej Brytanii i Francji pokazują nowe podejście do powstrzymywania nuklearnego.

Jednak największym wyzwaniem jest to, że w ciągu ostatnich 10 lub 11 lat, zwłaszcza od 2014 roku, Rosja stworzyła bardzo skuteczne operacje informacyjno-psychologiczne przeciwko naszym społeczeństwom i procesom decyzyjnym. Stwarza to obecnie realne trudności.

Jednym z ważnych kroków jest ścisła współpraca z Ukrainą na rzecz wzmocnienia odporności informacyjnej i procesów decyzyjnych – zrozumienie wrażliwości demokracji w celu zapewnienia jasnych i szybkich decyzji na rzecz Ukrainy.

Zagrożenia polityczne, regionalne i cybernetyczne

18 maja w Rumunii odbyły się wybory prezydenckie, w których drugiej turze zmierzyli się kandydaci prozachodni i prorosyjski. Zwyciężył Nicusor Dan, prozachodni burmistrz Bukaresztu. Ale I tura wyborów odbyła się również w Polsce. Zwyciężył Rafał Trzaskowski, obecny prezydent Warszawy i kandydat Koalicji Obywatelskiej. Jego przeciwnikiem w II turze będzie Karol Nawrocki popierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS), który krytykuje politykę UE i sceptycznie podchodzi do integracji Ukrainy z Unią. Obserwujemy wzrost popularności skrajnie prawicowych i antyeuropejskich polityków w krajach UE. Czy można temu przeciwdziałać?

To jedno z najważniejszych wyzwań dla Europy i demokracji. Oprócz gorącej wojny w Ukrainie mamy kolejne kluczowe pole bitwy, na którym musimy pokazać, że potrafimy przeciwstawić się rosyjskiej agresji. To nie tylko agresja militarna, ale także agresja informacyjna, psychologiczna i polityczna w całej Europie, a prawdopodobnie także w Stanach Zjednoczonych. Mam nadzieję, że obywatele i przywódcy europejscy traktują to bardzo poważnie.

Jeśli uda nam się zapobiec dojściu do władzy nacjonalistycznych, antyzachodnich, prorosyjskich przywódców w Europie Wschodniej, będzie to jasny sygnał dla prezydenta Putina, że przegrywa

Bo to nie tylko wojna przeciwko Ukrainie. To wojna przeciwko Zachodowi, zwłaszcza przeciwko Europie Wschodniej, mająca na celu zniweczenie wszystkiego, co osiągnięto do 1997 roku, jak otwarcie stwierdził Putin w swoim liście do NATO w grudniu 2021 roku.

Dlaczego skrajnie prawicowe siły zyskują tak poważne poparcie wśród obywateli krajów europejskich?

Po pierwsze, musimy szczerze przyznać, że Europa Wschodnia ma pewne słabe punkty. Musimy uznać ich istnienie i skoncentrować się na naszych mocnych stronach – walce z korupcją, słabą komunikacją, egoizmem politycznym i nadmiernym poleganiem na UE, NATO czy USA, zamiast samodzielnie brać odpowiedzialność za podejmowanie trudnych decyzji.

Dwaj niedawni nacjonalistyczno-populistyczni kandydaci na prezydenta Rumunii – Gheorghe Simion (z prawej) i Calin Georgescu – w lokalu wyborczym 18 maja. Zdjęcie: MIHAI BARBU/AFP/East News

Mamy nadzieję, że uda nam się rozwiązać te problemy, zanim spotkamy się z tym, z czym spotkała się Ukraina – fizyczną agresją rosyjskich wojsk. Szczerze mówiąc, Ukrainie również brakowało determinacji przed wyborami, w których wygrał Zełenski, i przed inwazją w 2022 roku. Korupcja i wpływy rosyjskie były powszechne, co sprawiało, że kraj nie był w stanie stawić czoła rosnącej presji. Okazała się jednak, że sytuacja nie jest aż tak zła, jak sądził Putin, a jego błąd w ocenie obrócił się przeciwko niemu.

Teraz jako członkowie UE i NATO my, kraje Europy Wschodniej, musimy wyciągnąć wnioski z doświadczeń Ukrainy. Podobnie jak Ukraina po lutym 2022 r., musimy podjąć zdecydowane działania, by zapobiec dalszym manipulacjom i propagandzie Rosji, która wspiera siły nacjonalistyczne.

Co innego, gdy te grupy istnieją na marginesie – a co innego, gdy zdobywają realną władzę

Rosja zwiększa swoją obecność wojskową na granicy z Finlandią, budując m.in. nowe obiekty infrastrukturalne, i rozmieszcza wojska w strategicznych punktach. To próba testowania reakcji NATO na nowe wyzwania, w szczególności na możliwość zastosowania artykułu 5?

Nie możemy ignorować takiego scenariusza. Właśnie dlatego Finlandia, kraje bałtyckie i Polska wystąpiły o wprowadzenie zmian do konwencji ottawskiej o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych. Wymienione kraje wykorzystują ten rodzaj broni obronnej, by zmniejszyć ryzyko inwazji, jednocześnie odbudowując swój potencjał wojskowy.

To poważne zagrożenie, z którym należy walczyć zarówno na szczeblu krajowym, jak na szczeblu NATO i UE. Jednak zmiany wymagają czasu – między innymi na odbudowę przemysłu obronnego, przyspieszenie produkcji i zapewnienie zamówień publicznych. Zarazem, jak podkreślił generał Załużny, musimy zrozumieć, na czym polega nowy charakter wojny, i być gotowi na zagrożenia ze strony dronów, zintegrowanych systemów rozpoznawczych i precyzyjnych uderzeń.

Lista wyzwań jest długa, ale Europa ma zarówno wolę, jak możliwości, by im sprostać. Najważniejszym elementem jest analiza doświadczeń Ukrainy. Tworzy to prawdziwe wzajemne wsparcie: zapewniamy Ukrainie to, czego potrzebuje teraz, jednocześnie wykorzystując jej doświadczenia do przygotowania się na zagrożenia, z którymi możemy się zmierzyć za trzy czy pięć lat.

Celem jest nie dać się zaskoczyć, tak jak stało się to w przypadku Ukrainy

Region Morza Czarnego pozostaje podatny na zagrożenia hybrydowe ze strony Rosji – od prowokacji wojskowych po cyberataki i dezinformację. Bułgaria jako kraj NATO znajduje się na pierwszej linii tej walki. Jak Pan ocenia obecną sytuację bezpieczeństwa w regionie? Czy NATO i UE robią wystarczająco dużo, by wzmocnić zdolności obronne krajów regionu Morza Czarnego?

To bardzo ważne pytanie, ponieważ NATO i UE mogą zrobić tylko tyle, ile kraje regionu są gotowe zrobić same. Ukraina dobrze wie, że pierwszą linią obrony są wysiłki krajowe i żadna pomoc zewnętrzna nie może zastąpić tej odpowiedzialności. Bułgaria i Rumunia muszą zrobić znacznie więcej dla własnej obrony, zanim oficjalnie poproszą o dalsze wsparcie ze strony UE i NATO.

W naszym regionie wyjątkową rolę odgrywa Turcja. To zdolny militarnie sojusznik NATO, który jednak nie jest członkiem UE. Między Turcją a UE istnieją napięcia w kwestiach przemysłu obronnego i zamówień publicznych. Teraz, gdy Ukraina jest praktycznie włączona we współpracę z UE w dziedzinie przemysłu obronnego, nadszedł czas, by nawiązać podobne, zrównoważone stosunki z Turcją.

Wzmocnienie obronności w regionie Morza Czarnego nie jest możliwe bez Kijowa i Ankary

Poleganie wyłącznie na własnej produkcji i odłożonych zakupach w Stanach Zjednoczonych oraz Europie Zachodniej – czasami nawet na pięć lub więcej lat – jest nie do przyjęcia, jeśli wziąć pod uwagę zagrożenie ze strony Rosji. W obliczu zmiany zobowiązań USA w Europie, zwłaszcza w Europie Południowo-Wschodniej, Bułgaria i Rumunia powinny ściśle współpracować z Ukrainą i Turcją w celu wzmocnienia potencjału odstraszania oraz obrony poprzez skoordynowane plany NATO i UE.

Niedawno w Hiszpanii doszło do poważnej awarii systemu energetycznego, która prawdopodobnie została spowodowana cyberatakiem. UE nadal zaostrza sankcje przeciwko autorom cyberataków i wprowadza nowe inicjatywy, takie jak baza danych podatności. Na ile skuteczne są te działania? Czy Europa jest gotowa na rosnące zagrożenia cybernetyczne, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie?

UE musi zintegrować cywilne cyberbezpieczeństwo i odporność informacyjną z planowaniem wojskowym, by skutecznie przeciwdziałać rosyjskim atakom.

Hybrydowa wojna Rosji jest scentralizowana i kierowana przez GRU [wywiad wojskowy Rosji – red.], podczas gdy 20–30 krajów europejskich prowadzi ją oddzielnie, dzieląc między siebie wysiłki cywilne i wojskowe. To daje Rosji przewagę. Potrzebna jest ściślejsza współpraca między cywilnymi i wojskowymi służbami cybernetycznymi i informacyjnymi na szczeblu UE i NATO, z wykorzystaniem cennego doświadczenia Ukrainy.

To zagrożenie jest realne i jeszcze wiele razy może nas zaskoczyć. Potrzeba poważnych, kompleksowych działań – połączenia wysiłków wojskowych i cywilnych, współpracy NATO i UE, zaangażowania Ukrainy i koordynacji regionalnej. Bo ataki na jeden kraj mają wpływ na inne.

Zdjęcie tytułowe: Bartłomiej Magierowski/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Maryna Stepanenko

W nocy 11 maja prezydent Rosji niespodziewanie ogłosił gotowość do bezpośrednich rozmów w Stambule – „tam gdzie zostały one przerwane w 2022 roku”. Trzy lata temu Rosja domagała się od Ukrainy redukcji armii, rezygnacji z przystąpienia do NATO, zniesienia międzynarodowych sankcji wobec Moskwy i nadania rosyjskiemu językowi statusu urzędowego w Ukrainie. Od tego czasu Kreml nie zmienił tych żądań, dodając jedynie kolejne. Do warunków tymczasowego zawieszenia ognia Moskwa dorzuciła wycofanie ukraińskich wojsk z całych obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego.

Oświadczenie Putina o wznowieniu negocjacji z Ukrainą pojawiło się po wspólnym apelu Ukrainy, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Polski o 30-dniowe zawieszenie broni, które miało rozpocząć się 12 maja. Prezydent Francji i kanclerz Niemiec podczas wizyty w Kijowie 10 maja ostrzegli, że Unia Europejska wraz ze Stanami Zjednoczonymi wprowadzą nowe sankcje przeciwko Rosji, jeśli nie zgodzi się ona na zawieszenie broni bez warunków wstępnych.

Moskwa odpowiedziała, że kwestia ta może zostać poruszona podczas negocjacji w Stambule, natomiast prezydent USA publicznie wezwał władze Ukrainy do przyjęcia propozycji dialogu. Zełenski ją przyjął i oświadczył, że jest gotowy do osobistego spotkania z prezydentem Rosji. Z kolei Trump nie wykluczył, że dołączy do rozmów w Turcji, jeśli przyjedzie tam Putin. Ostatecznie jednak ani amerykański, ani rosyjski przywódca do Turcji nie polecieli. Trump oświadczył przy tym, że w pokojowych rozmowach w sprawie Ukrainy nie będzie postępów, dopóki on sam nie spotka się z Putinem.

Dlaczego Putin nie pojechał na rozmowy z Zełenskim? Czy jest szansa na dyplomatyczne rozwiązanie? Jak w najbliższej przyszłości osiągnąć zawieszenie broni? I czy UE oraz USA zaostrzą sankcje wobec Moskwy?

Ścieżka dyplomatyczna

Rozmowy w Stambule to początek bardzo długiej drogi, twierdzi Davis Allison, analityk strategiczny Centrum Studiów Strategicznych w Hadze:

– To powrót do wczesnych faz wojny, kiedy negocjacje toczyły się w trakcie działań zbrojnych.

Jeśli więc istnieje jakiś pozytywny znak, to jest nim fakt, że wznowiono otwarte negocjacje. Tyle że groźby USA o zaprzestaniu wsparcia dla Ukrainy studzą wszelki optymizm

Sądząc po oświadczeniach Putina i jego otoczenia, prezydent Rosji nie jest zainteresowany zakończeniem wojny, chyba że nastąpi to na jego maksymalistycznych warunkach – podkreśla Amanda Paul, starsza analityk polityczna w brukselskim European Policy Center.

Podczas gdy w Turcji czekano na Putina, 15 maja 2025 r. Trump spotkał się w Abu Zabi z prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammedem bin Zayed Al Nahyanem. Zdjęcie: GIUSEPPE CACACE/AFP/East News

Ekspert ds. międzynarodowych Bohdan Ferenc uważa z kolei, że jeśli spojrzeć na sytuację w szerszym kontekście, to należy uznać, że proces pokojowy już się rozpoczął. Jest nim seria wstępnych spotkań w Arabii Saudyjskiej, inicjatywy Trumpa i całkowity restart komunikacji – nawiasem mówiąc, również ze strony Ukrainy – również w kierunku poszukiwania możliwości zakończenia wojny.

– Pomysł kontynuowania rozmów w Stambule wyszedł od Rosjan – mówi Ferenc. – Chcą w ten sposób pokazać pewną konsekwencję, ponieważ to właśnie w Stambule w 2022 roku zainicjowano taki format rozmów. Teraz chcą go kontynuować i wykorzystać poprzednie żądania do swoich celów.

– Władimir Putin nie skorzystał z możliwości rozpoczęcia rozmów pokojowych, którą dał mu Wołodymyr Zełenski – oświadczył sekretarz generalny NATO Mark Rutte podczas nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw Sojuszu w Antalyi. Według niego Zełenski wyraził gotowość do podjęcia rozmów o zawieszeniu broni, a po jego ogłoszeniu – również do rozmów na temat porozumienia pokojowego.

– Ukraina jest więc wyraźnie gotowa grać według zasad. Piłka jest teraz po stronie Rosji – dodał Rutte

Dlaczego Putin nie chce rozmawiać z Zełenskim

Jak ocenia Davis Allison, Kijów i Moskwa mają teraz taktyczną możliwość przyjrzenia się, jak współpracują delegacje i czy uda im się osiągnąć postęp na niższym szczeblu. Zarazem Allison nie wyklucza, że negocjacje zakończą się porozumieniem o zawieszeniu broni, co może stworzyć podstawę do spotkania Zełenskiego, Putina i Trumpa. Jednak w najbliższej perspektywie prawdopodobna i całkowicie zgodna z rosyjską praktyką jest taktyka przeciągania.

– Wątpię, by Trump był skłonny do wprowadzenia nowych sankcji – zaznacza Allison. – Natomiast prawdopodobnym elementem strategii Rosji jest poinformowanie Europejczyków, że bez zniesienia sankcji nie będzie żadnych negocjacji. Według mnie istnieje realna szansa na to, że Moskwa zechce podjąć działania dyplomatyczne, ale oczywiście będzie starała się uzyskać maksymalną realizację swoich żądań od każdego ich uczestnika, nim ustąpi choćby o centymetr.

Rosjan interesują bezpośrednio stosunki rosyjsko-amerykańskie. Boją się utraty nowej szansy, która ich zdaniem otworzyła się po wyborze Trumpa na prezydenta – ocenia Bohdan Ferenc. W Moskwie nie chcą stracić wznowionej niedawno bezpośredniej komunikacji z Amerykanami, a właściwie – komunikacji Putina z Trumpem:

– To kluczowy czynnik, który powstrzymuje ich przed podjęciem bardziej radykalnych kroków w kierunku nieuczestniczenia w tych czy innych inicjatywach pokojowych. Po drugie, sankcje. Rosjanie próbują w ten sposób zagwarantować sobie, że w przypadku znalezienia punktów zbieżnych sankcje zostaną zniesione.

Czy mogą rozwiązać problem pomocą dyplomacji? My widzimy, że ich dyplomacja to przede wszystkim agresywna wojna

Negocjacje w Stambule: stanowiska i oczekiwania

Często negocjacje wyobrażamy sobie tak: dwóch ludzi spotyka się, rozmawia i znajduje kompromis. Jednak jak zauważa Nico Lange, ekspert Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, w przypadku Rosji to błędna perspektywa:

– Musimy jasno powiedzieć: jedno państwo zaatakowało drugie. Nasze stanowisko jako Niemiec jest takie, że agresywna wojna nie może przynosić korzyści. Przekonanie, że Ukraina musi oddać część swojego terytorium, by Putin w końcu się uspokoił, to iluzja. Ukraina musi przy naszym wsparciu bronić swojej pozycji negocjacyjnej.

Nie chodzi tylko o pokój teraz, ale także o to, by Putin nie zaatakował ponownie za kilka miesięcy lub lat

Rosyjska delegacja pod przewodnictwem doradcy prezydenta Rosji Władimira Medyńskiego przybyła do Stambułu rano 15 maja. To ten polityk stał na czele rosyjskiej grupy negocjacyjnej w 2022 roku. „Strona rosyjska jest gotowa do wznowienia procesu negocjacyjnego, gotowa do ewentualnych kompromisów i ich omówienia” – cytują słowa Medyńskiego rosyjskie media. Jednocześnie zastrzegł on, że przedtem należy „usunąć podstawowe przyczyny konfliktu”.

Tymczasem prezydent Ukrainy przez ponad trzy godziny rozmawiał w Ankarze ze swoim tureckim odpowiednikiem Recepem Erdoganem. Podczas tego spotkania do ostatniej chwili nie było jasne, czy w Stambule odbędą się jakiekolwiek rozmowy. Ostatecznie Zełenski oświadczył na konferencji prasowej, że z szacunku dla prezydentów Trumpa i Erdogana postanowił wysłać delegację do Stambułu. Na jej czele stanął minister obrony Rustem Umerow. Zełenski podkreślił, że głównym zagadnieniem poruszanym przez Ukrainę jest zawieszenie broni, choć sam wątpi, że Rosja się na to zgodzi.

15 maja Zełenski spotkał się z Erdoganem. Zdjęcie: OPU

Bohdan Ferenc podkreśla, że propozycja 30-dniowego zawieszenia broni jest stanowiskiem Ukrainy, skoordynowanym z europejskimi partnerami i bezpośrednio z administracją Trumpa.

– To oczywiście wzmacnia argument o konieczności zawieszenia broni i samą propozycję Ukrainy – ocenia ekspert. – Jednak Rosjanie raczej nie są gotowi od razu się na to zgodzić. Dlaczego? Bo chodzi im o przeciągnięcie całego procesu, by w tym czasie nasilać działania na froncie i wywalczyć dla siebie lepsze warunki do przyszłych negocjacji.

Tę opinię podziela Amanda Paul: ukraińskie podejście jest całkowicie słuszne, lecz Rosja nie jest zainteresowana takim rozejmem. Według ekspertki Rosja przygotowuje się do letniej ofensywy i nie odczuwa presji.

„Władimir Putin chce zdobyć wszystko, co tylko się da, spróbuje odebrać każdy skrawek terytorium aż do przedmieść Kijowa” – twierdzi anonimowy amerykański urzędnik, którego cytuje CNN

Z kolei według Pawło Szamszina, rzecznika Operacyjno-Taktycznej Grupy „Charków”, Rosjanie gromadzą siły, a ich letnia ofensywa już się rozpoczęła.

Davis Allison uważa, że w pewnych warunkach 30-dniowe zawieszenie broni jest możliwe, o ile oczywiście Rosja będzie go przestrzegać. Jednak bardzo trudno będzie je nadzorować, bo takie porozumienie oznaczałoby zaprzestanie ataków za pomocą dronów, rakiet itp.:

– Osiągnięcie całkowitego zawieszenia broni na tak dużym terytorium jest bardzo trudne. Wystarczy, że jedna jednostka nie otrzyma rozkazu lub nie zastosuje się do niego, a wszystkie wysiłki zostaną zniweczone

Zaostrzenie sankcji: realne czy nie

Wołodymyr Zełenski oświadczył w Ankarze, że jeśli Rosja nie wykaże rzeczywistej gotowości do zakończenia wojny, Ukraina zwróci się do USA, Unii Europejskiej i krajów Globalnego Południa o wprowadzenie kolejnych surowych sankcji. Według niego gotowość do negocjacji muszą wykazać wszystkie strony. Pierwszym krokiem jest zawieszenie broni.

– Jeśli zależy to od bezpośrednich negocjacji przywódców, to ja jestem gotowy – dodał ukraiński prezydent.

Putin najwyraźniej jeszcze przed spotkaniem z Zełenskim chce spotkać się z Trumpem. Amanda Paul podkreśla, że lokator Kremla potrafi grać z lokatorem Białego Domu:

– Wyraźna fascynacja Trumpa Putinem była dotychczas przeszkodą w podjęciu poważnych kroków przez Waszyngton. Putin prawdopodobnie domyśla się, że pomimo jego nieobecności w Stambule Trump znajdzie sposób, by oświadczyć, że Rosjanie prowadzą negocjacje, a Ukraina powinna zrobić to samo. Oznacza to, że groźba sankcji najprawdopodobniej pozostanie tylko groźbą. Ale kto wie, co będzie naprawdę? Trump często bywa nieprzewidywalny.

Według Nico Lange Putin chce prowadzić negocjacje, stawiając maksymalistyczne żądania, a jednocześnie nie ogłaszając zawieszenia broni. Należy jednak zmusić go do zmiany stanowiska – za pomocą sankcji, obniżenia cen surowców energetycznych, a także dostaw broni i amunicji dla Ukrainy:

– Negocjacje muszą być poparte siłą. To, że Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Polska są gotowe zaostrzyć sankcje, jeśli Putin nie zgodzi się na zawieszenie broni, jest właściwym sygnałem. Europejczycy mają do odegrania bardzo ważną rolę. Dotychczas Europa polegała głównie na Stanach Zjednoczonych, ale dalej tak już nie może być. Wszyscy musimy zdać sobie sprawę z tego, że jeśli rozpocznie się prawdziwy proces pokojowy, to zapewnienie zawieszenia broni i długoterminowego bezpieczeństwa Ukrainy będzie przede wszystkim zadaniem Europy.

Jeśli czołowe kraje europejskie wystąpią wspólnym frontem, będzie to dobry pierwszy krok

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Ексклюзив
20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Ексклюзив
20
хв

Artyści i odrodzenie narodu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress