Exclusive
Dezinformacja
20
min

Wojna narracji: jak Rosja manipuluje przestrzenią informacyjną w Ukrainie i Europie

Bezpośrednie groźby użycia wobec Ukrainy nowej broni, rakiety „Oriesznik”, pogróżki wobec krajów europejskich, że też mogą zostać zaatakowane, rozległa sieć agentów przekonujących Europejczyków do zaprzestania udzielania Ukrainie pomocy oraz dyskredytowanie ukraińskiego rządu i wojska to kluczowe przekazy, które Rosja promowała w ciągu ostatnich sześciu miesięcy

Kateryna Tryfonenko

Manipulacje Rosji: co Kreml robi w Europie? Fot: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Sestry wraz z ekspertami od przeciwdziałania dezinformacji przeanalizowały najczęstsze rosyjskie narracje w Ukrainie, Polsce, Niemczech i innych krajach Europy, to, jak te wiadomości są formatowane dla różnych odbiorców, gdzie najczęściej spotyka się rosyjską propagandę, jak odróżnić destrukcyjne treści i czy osiągają one swój cel.

Konstruowanie rzeczywistości

Propaganda zawsze próbuje skonstruować alternatywną rzeczywistość i stara się uczynić ją tak prostą, jak to tylko możliwe, wyjaśnia Lidia Smoła, profesorka w Kijowskim Instytucie Politechnicznym:

– Podam przykład: od tygodni krąży teza, że Trump zakaże dostarczania broni do Ukrainy. A Trump swoimi ekstrawaganckimi wypowiedziami daje podstawy do różnych interpretacji. Ta narracja, te ramy przekazu o dostawach broni dla Ukrainy, są stale wypełniane nowym wkładem informacyjnym.

To zaczyna wstrząsać społeczeństwem, a ono mówi: „To już koniec – przyjdzie Trump i będzie po nas”

Podstawowym celem Rosjan, kontynuuje Lidia Smoła, jest podział i demoralizacja:

– Chcą zdemoralizować tę część ukraińskiego społeczeństwa, która zajmuje się wolontariatem. Chcą sprawić, by ci ludzie pomyśleli, że nie ma sensu tego robić. Chcą zdemoralizować tych, którzy są na froncie, siać niezgodę za pomocą komunikatów typu: „Podczas gdy wy prowadzicie wojnę, oni bawią się na tyłach”. Innymi słowy, chcą wywołać konflikt między tymi, którzy walczą, a tymi, którzy są na tyłach. A także tymi, którzy wyjechali, a tymi, którzy pozostali w Ukrainie.

Rosja jest nie tylko aktywna, ale metodycznie analizuje wszystkie punkty bólu istniejące w Ukrainie

Propaganda dla Polski

Jeśli chodzi o Polskę, to głównym celem rosyjskiej propagandy jest dziś tworzenie atmosfery strachu, negatywnych emocji i dezinformacji, zaznacza dr Sonia Horonziak, dyrektorka Programu Demokracja i Społeczeństwo Obywatelskie w Instytucie Spraw Publicznych:

– Odbywa się to głównie poprzez rozpowszechnianie w internecie fake newsów, stylizowanych na autentyczne informacje prasowe. Dotyczą one głównie zaangażowania Polski w wojnę w Ukrainie, sytuacji na granicy oraz sytuacji wewnętrznej w kraju.

Strategicznym celem rosyjskiej propagandy w Polsce jest doprowadzenie do sytuacji, w której dominować będą nastroje nawet nie prorosyjskie, ale wobec Rosji neutralne, a także nastroje antyamerykańskie i antyeuropejskie – mówi Michał Marek, kierownik Zespołu Analiz Zagrożeń Zewnętrznych w NASK:

– Głównym celem Rosji jest wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej i NATO, tak aby nie było w niej wojsk i baz naszych zachodnich partnerów

Ale po drodze do tego celu realizują też mniejsze cele. Na przykład stymulują nastroje antyukraińskie, by Polska i polski rząd zmniejszyły swoje wsparcie dla Ukrainy.

Czy im się to udaje? Michał Marek uważa, że nie do końca. Ale udaje im się dolewać oliwy do ognia w kwestiach, które najbardziej irytują zarówno Ukraińców, jak polityków.

Techniki propagandowe

„Przestańcie wspierać Ukrainę” – to od jakiegoś czasu główna rosyjska narracja w Niemczech, mówi Lea Frühwirth, starsza badaczka w Niemieckim Centrum Monitoringu, Analiz i Strategii (CeMAS):

– Może to przybierać różne formy, np. stwierdzeń o zagrożeniach ze strony ukraińskich uchodźców lub o tym, że dalsze wspieranie Ukrainy zagraża niemieckiej gospodarce. Regularnie monitorujemy również treści, które sugerują, że wspieranie Ukrainy naraża Niemców na bezpośrednie ryzyko wojny.

Znakiem rozpoznawczym prorosyjskich treści jest to, że główny ich temat koncentruje się na Ukrainie i tworzeniu określonego obrazu konfliktu, by odstraszyć ludzi od wspierania Ukrainy – kontynuuje Lea Frühwirth. Jest też nacisk na atakowanie obecnego niemieckiego rządu, co zbiega się z celem Rosji, jakim jest powolna destabilizacja sytuacji w Ukrainie.

Putin wykorzystuje różne kanały, aby wpływać na ludzi – w tym telewizję. Zdjęcie: Rex Features/East News

W ostatnich tygodniach Rosja stosuje na ukraińskim polu informacyjnym taktykę, którą można nazwać „męczeniem materiału”. Rosjanie mają nadzieję, że wyczerpane psychicznie i emocjonalnie społeczeństwo ukraińskie w pewnym momencie zaakceptuje fakt zamrożenia wojny i zgodzi się na utratę terytorium, zaznacza prof. Lidia Smoła. Rosyjska propaganda próbuje przerzucić całą odpowiedzialność za wojnę wyłącznie na ukraińskie władze – choć i do nich jest wiele pytań, bo brak wysokiej jakości komunikacji, brak publicznej i przejrzystej dyskusji na ważne tematy daje rosyjskiej propagandzie pole do działania.

– I Rosja nad tym pracuje – mówi prof. Smoła. – Gdyby system komunikacji strategicznej na szczeblu rządowym działał prawidłowo, gdyby media nie starały się szybko wypełnić przestrzeń informacyjną prowokacyjnymi i manipulacyjnymi nagłówkami, ale były zdeterminowane, by informować opinię publiczną w zrównoważony sposób, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. No i jest również problem z tym, co mówią eksperci.

W dzisiejszych czasach każdy może nazwać się ekspertem, a to całkowicie niweluje znaczenie ekspertyzy jako takiej

Sonia Horonziak zauważa, że w polskiej przestrzeni informacyjnej manipulacje i fake newsy są najczęściej powielane w Internecie, zwłaszcza w głównych portalach społecznościowych, a także przez skrajnie prawicowe serwisy. Często te informacje początkowo wywołują silne emocje, przedstawiają polski rząd w skrajnie negatywnym świetle i akcentują wydarzenia, które mają bardzo negatywny wpływ na polskie społeczeństwo.

– Rozpowszechniane wiadomości często łączą częściowo prawdziwe informacje lub zdjęcia, ale nadają im fałszywy kontekst – mówi Horonziak. – Widzimy na przykład autentyczne zdjęcie, tyle że jest ono związane z zupełnie innym niż opisywane w tekście wydarzeniem z przeszłości.

Rośnie też rola sztucznej inteligencji w tworzeniu coraz bardziej wyrafinowanych fałszywych zdjęć lub filmów przedstawiających określone wydarzenia lub osoby, najczęściej ze świata polityki

Jeśli chodzi o strukturę, kampanie dezinformacyjne takie jak „Sobowtór” są dobrze zbadane i zwykle przebiegają według tego samego schematu. Są więc dość łatwe do zidentyfikowania, ocenia Lea Frühwirth:

– Na przykład jeśli w moim kanale wiadomości pojawiłaby się jakaś strona informacyjna, która wygląda jak strona znanej niemieckiej gazety, ale rozpowszechnia tylko jednoznacznie prorosyjskie materiały, z miejsca stałabym się ostrożna.

Kanały wpływu

Istnieje kilka kanałów fałszywej komunikacji, dodaje Lea Frühwirth. Po pierwsze, dochodzi do prób wypełnienia przestrzeni informacyjnej dezinformacją na tematy interesujące Rosję. Wydaje się jednak, że są one bardziej skoncentrowane na ilości wiadomości niż na ich jakości:

– Aby można było manipulować, treści nie muszą nawet zawierać jawnych kłamstw. Zwykłe akcentowanie jednej części problemu i pomijanie drugiej lub przedstawianie się źródła treści jako „obywatel Niemiec wyrażający zaniepokojenie” (gdy w rzeczywistości to bot), również wprowadza w błąd. Z drugiej strony, istnieją też lokalni prorosyjscy influencerzy, którzy powtarzają typowe dla Kremla kwestie. Zwykle nie możemy powiedzieć, jaka jest ich motywacja – mogą być opłacani, ale mogą też po prostu sami wierzyć w to, co piszą.

Wojna przeciwko Ukrainie jest jednym z tematów wykorzystywanych codziennie przez twórców fałszywych wiadomości. Tak wynika z raportu SCIENCE+, największej sieci dziennikarskiej przeciwdziałającej dezinformacji w Europie Środkowej. W 2024 r. nie dodano żadnych nowych kluczowych narracji dezinformacyjnych, a już istniejące zostały dostosowane do bieżących wydarzeń. Raport dokumentuje manipulacje dotyczące zagrożenia wojną z Rosją, dzielenie społeczeństw ze względu na ich stanowisko w sprawie Ukrainy i tworzenie mitu konfliktu między „Zachodem” a „Wschodem”. Narracje te były częścią zmasowanych ataków na demokratyczne wybory na Słowacji, w Bułgarii, Mołdawii i Rumunii.

Najczęstszym celem dezinformacji są ludzie młodzi. Większość z nich nie akceptuje tradycyjnych mediów i czerpie informacje od mało wiarygodnych influencerów. To sprawia, że częściej popierają polityków radykalnych lub populistycznych.

Przykładem jest Rumunia, gdzie Trybunał Konstytucyjny unieważnił wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich po tym jak prezydent Klaus Iohannis odtajnił dane wywiadowcze. Wykazały one, że Rosja zorganizowała tysiące kont w mediach społecznościowych dla promowania radykalnego prorosyjskiego polityka Calina Georgescu za pośrednictwem TikToka i Telegrama.

W 2025 roku w Polsce odbędą się wybory prezydenckie. Michał Marek jest przekonany, że Rosja z pewnością będzie chciała mieć na nie wpływ:

– Ale w naszej obecnej sytuacji w Polsce scenariusz rumuński jest mało prawdopodobny. Oni nie będą w stanie poważnie wpłynąć na te wybory.

Prorosyjscy agenci mogą mieć wpływ, jeśli chodzi o wybory parlamentarne. Ale gdy mówimy o wyborach prezydenckich, nie przeceniałbym ich możliwości

Taktyka, markery, skuteczność propagandy

Propaganda ma tendencję do wywoływania skrajnych emocji, wyjaśnia Sonia Horonziak:

– Trzeba sobie zadać pytanie: „Dlaczego nie usłyszałem tej informacji z telewizji publicznej czy radia?”. Po drugie, powinieneś weryfikować informacje w różnych oficjalnych źródłach – najczęściej nie są one w żaden sposób potwierdzone. Niektóre sieci społecznościowe dodają również informacje o kontekście danej informacji, co może wpływać na jej postrzeganie, dlatego zawsze warto szukać dodatkowego kontekstu.

Popularne narzędzia rosyjskiej propagandy obejmują agresywną retorykę, groźby, zastraszanie i szantaż nuklearny. Podczas tzw. orędzia na koniec roku prezydent Rosji powtórzył tezę, że nie ma systemów obrony powietrznej zdolnych do zestrzelenia rakiety „Oriesznik”. Według Putina nawet systemy obrony przeciwrakietowej dostępne w Polsce i Rumunii nie przechwycą tego pocisku. Istnieje jednak pewien odsetek ludzi w Polsce, którzy są pod wpływem rosyjskiej propagandy i mogą traktować takie groźby poważnie, a inne rosyjskie narracje uważają za prawdziwe, podkreśla Michał Marek.

– Generalnie wydaje się, że polskie społeczeństwo się tego nie obawia – ocenia ekspert. – Wyraźnie widać, że przez dużą część Polaków wojna w Europie między NATO a Rosją jest postrzegana jako realna. Jednak same pogróżki, np. dotyczące „Oriesznika”, nie są tym, w co my, Polacy, masowo wierzymy. Rosjanie straszą nas od wielu lat – i uderzeniami nuklearnymi, i tym, że bez rosyjskiego gazu zamarzniemy na śmierć.

Nowe pogróżki są więc postrzegane przez większość jako nowy straszak. Szczerze mówiąc, skuteczność takiej rosyjskiej propagandy nie jest zbyt wysoka

Krytyczne myślenie

Jednak jak ocenia Lea Frühwirth, każdy może dać się nabrać na propagandę:

– Ludzkie przetwarzanie informacji jest niedoskonałe. Wszyscy musimy więc ustanowić podstawowy poziom świadomości i krytycznego myślenia. Aby być na bieżąco z tym, co dzieje się na świecie, radziłabym korzystać z wiarygodnych i renomowanych mediów, które przestrzegają standardów dziennikarskich. Z drugiej strony media społecznościowe to infosfera, w której musimy być przygotowani na możliwość bycia narażonymi na treści wprowadzające w błąd. Jeśli zauważysz, że coś nagle wywołuje w tobie nadmierne emocje, powinieneś zrobić krok do tyłu i trzeźwo to ocenić, by nie przyczyniać się do dezinformacji.

Popularne rosyjskie narzędzia propagandowe obejmują agresywną retorykę, groźby, zastraszanie i szantaż nuklearny. Zdjęcie: Shutterstock

Rosyjska propaganda zazwyczaj dzieli świat na „czarny” i „biały”, „obcy” i „nasz”. I stara się narzucić ten podział Ukraińcom, wywierając presję na ich emocje przez wszystkie te wizualizacje, publikowanie filmów z zabitymi ukraińskimi wojskowymi itp. – zauważa Lidia Smoła.

– Sygnałem, że masz do czynienia z propagandą, jest to, że jesteś zachęcany do podejmowania impulsywnych, emocjonalnych działań. Na przykład wchodzisz na media społecznościowe i widzisz zdjęcie nieznajomego, który zwraca się do ciebie z emocjonalną prośbą: „Proszę, polub to, bo jadę na front”. A potem widzisz tysiące polubień pod takimi wiadomościami. Dlaczego? Bo ludzie chcą czuć się zaangażowani w coś ważnego i rzadko myślą o tym, jak takie strony są wykorzystywane i co jest za ich pośrednictwem udostępniane.

Dlatego ważne jest, by krytycznie oceniać zasoby i nie dać się zmanipulować wezwaniom do natychmiastowego działania

Dla Ukrainy ważny jest również czynnik przygnębienia, stale podsycany przez wrogich propagandystów. Ogromne znaczenie ma tu teza o niezwyciężoności Rosji, zaznacza Lidia Smoła:

– To działa jak huśtawki emocjonalne: od euforii do depresji, kiedy ludzie piszą: „Wszystko stracone, nie możemy wygrać, Rosja wygrywa”. W takich sytuacjach zawsze zadaję sobie pytanie: „Gdzie była Rosja w 1922 roku z tą swoją potężną i wyszkoloną armią – a gdzie jest teraz?”.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

W styczniu w Polsce wykryto kolejną grupę inspirowaną przez rosyjskie służby wywiadowcze, która próbowała wpłynąć na wybory poprzez szerzenie dezinformacji. Jednak Moskwa nie wywiera wpływu na kraje europejskie tylko za pomocą takich narzędzi. W rezultacie nasilają się prorosyjskie nastroje w Europie, a skrajnie prawicowe partie polityczne zyskują na popularności.

Rozmawiamy z Rebeccą Harms, niemiecką polityczką (Unia 90/Zieloni), posłanką do Parlamentu Europejskiego (2004-2019) i wiceprzewodniczącą Rady Nadzorczej Europejskiego Centrum Wolności Prasy i Mediów, o największych wyzwaniach stojących przed UE w związku z Rosją i o tym, czy Europa robi wystarczająco dużo, by przeciwdziałać rosyjskim wpływom.

Wpływy Rosji w Europie

Maryna Stepanenko: W czerwcu UE zakazała europejskim partiom politycznym, think tankom i innym organizacjom przyjmowania pieniędzy z Rosji. Czy istnieją jeszcze jakieś luki, które pozwalają Moskwie na dalsze rozprzestrzenianie swoich wpływów w Europie?

Rebecca Harms: Z dochodzenia niemieckich dziennikarzy i ekspertów ds. dezinformacji wiemy, że od listopada 2024 r. trwa systematyczna kampania przeciwko niemieckim politykom. Jest ona powiązana z rosyjską fabryką trolli założoną przez nieżyjącego już Jewgienija Prigożyna. Śledczy odkryli, że ponad 100 fałszywych stron internetowych zostało utworzonych w celu prowadzenia kampanii przeciwko wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi i minister spraw zagranicznych Annalenie Baerbock przy użyciu fałszywych doniesień na ich temat.

Myślę, że dzieje się tak w większości państw członkowskich UE, odkąd Rosja zdecydowała się rozpocząć wojnę informacyjną i wspierać antydemokratyczne i prokremlowskie partie w Unii

Rosja usilnie próbuje wpływać na kraje takie jak Armenia, Bośnia i Hercegowina, Gruzja, Mołdawia i Serbia poprzez presję gospodarczą, polityczną i wojskową. Dlaczego ważne jest, by te kraje utrzymały europejską orientację? I w jaki sposób Niemcy i UE mogą wzmocnić wsparcie dla tych krajów?

Nie mamy cudownych narzędzi dla tych krajów, ale wiele zależy od tego, czy istnieje w nich masa krytyczna obywateli i polityków, którzy mogą stawić opór. Weźmy na przykład Armenię. Prokremlowscy i autorytarni przywódcy przegrali tam wybory. Pozwoliło to Paszynianowi [Nikolowi Paszynianowi, obecnemu premierowi Armenii – red.] i jego ekipie dojść do władzy. To dowód pewnej odporności, którą Unia Europejska powinna wspierać, w szczególności poprzez utrzymywanie otwartych drzwi dla perspektywy członkostwa Armenii w UE.

Wspomniała pani również o Mołdawii. Po części dzięki wysiłkom Ukrainy kraj ten nie tylko zyskał perspektywę członkostwa w UE, ale wkrótce rozpocznie rozmowy akcesyjne. W niektórych przypadkach wsparcie zewnętrzne robi różnicę.

Z kolei w Gruzji po ostatnich wyborach wyzwania stały się większe. Mimo to Unia Europejska nadal wykorzystuje mechanizmy demokratyczne i prawne, by zachęcić Tbilisi do powrotu do demokratycznych rządów.

Protest przeciwko decyzji gruzińskiego rządu o odroczeniu rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r. Zdjęcie: GIORGI ARJEVANIDZE/AFP/East News

Wzrostowi nastrojów skrajnie prawicowych w wielu krajach europejskich często towarzyszy prorosyjska retoryka. Jak bardzo zagraża to jedności europejskiej? I jakie działania mogą skutecznie przeciwdziałać tym nastrojom?

Unia Europejska nie może wygrać tej bitwy z Rosją w pojedynkę.

Odporność, a czasem opór, są potrzebne zarówno w państwach członkowskich UE, jak w krajach będących pod presją. W tym drugim przypadku Unia może zapewnić kluczowe wsparcie

Widzimy to teraz, gdy UE zwiększa swoje zaangażowanie na Bałkanach, w Gruzji i Mołdawii. Niestety w Gruzji Unia zbyt długo nie reagowała odpowiednio na zmieniające się priorytety partii rządzącej, kontrolowanej przez miejscowego oligarchę. Zarazem prezydent Salome Zurabiszwili, którą bardzo szanuję, zajęło dużo czasu, by zająć jasne stanowisko wobec rządu.

UE ma narzędzia do zapewnienia uczciwych wyborów, monitorowania procesu głosowania i reagowania na przypadki oszustw wyborczych. Mamy również mechanizmy promowania wolności mediów, niezależności instytucjonalnej i rządów prawa. Instrumenty te są silniejsze w UE, ale obywatele krajów będących pod rosyjską presją są coraz bardziej świadomi ich znaczenia.

Weźmy na przykład Serbię. Obecnie jesteśmy świadkami silnego społecznego sprzeciwu wobec głęboko zakorzenionej korupcji, która jest bezpośrednio powiązana z prezydentem Vuciciem i jego otoczeniem.

Rosyjska dezinformacja i wybory

W Niemczech wkrótce odbędą się przedterminowe wybory. Czy dostrzega Pani jakieś inne próby ingerencji ze strony Moskwy, poza kampaniami trolli?

Ostatnie dochodzenia potwierdziły, że kontrolowane przez Rosję farmy botów i influencerzy intensywnie rozpowszechniają dezinformację za pośrednictwem mediów społecznościowych, wykorzystując przy tym zarówno państwowe kanały propagandowe, takie jak Ruptly, jak bezpośrednie manipulacje w Internecie. Ponadto prorosyjskie narracje są promowane przez wpływowych polityków poprzez wystąpienia w mediach. Niektórzy działają dobrowolnie, na zasadzie pro bono, podczas gdy inni są prawdopodobnie finansowani przez imperia przemysłowe powiązane z Putinem.

Retoryka tych osób stanowi wyzwanie dla NATO i UE. Jednak pełny zakres ich wpływów stanie się jasny dopiero z czasem

Dwie partie w Niemczech – skrajnie prawicowa AfD i nowa partia Sahry Wagenknecht [Sojusz Sahry Wagenknecht – red.] – otwarcie promują kremlowską propagandę wymierzoną nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciw Europie i instytucjom demokratycznym. Pozostaje niejasne, czy otrzymują bezpośrednie finansowanie z Rosji, czy tylko pośrednie wsparcie. Tymczasem w głównych partiach, takich jak SPD i CDU, pozostałości starego obozu Putinfersteuer [dosłownie: „wyrozumiali dla Putina” – pejoratywne określenie niemieckich polityków i ekspertów sympatyzujących z prezydentem Rosji – red.] wciąż twierdzą, że Rosja jest ważnym partnerem dla wzmocnienia i jedności Europy. Stanowisko to opiera się na przestarzałej Russlandpolitik [niemieckiej polityce wobec Rosji – red.], ale nadal ma wpływy.

Dlaczego prorosyjscy lub otwarcie antyeuropejscy kandydaci, tacy jak Zoran Milanović [prezydent Chorwacji – red.] lub Kelin Georgescu [kandydat na prezydenta Rumunii – red.], znajdują poparcie wśród ludności? Czy wynika to z rosnącego sceptycyzmu wobec UE, czy też z wpływu kampanii dezinformacyjnych?

Za pośrednictwem mediów społecznościowych i mediów tradycyjnych, bezpośrednio lub pośrednio wspieranych przez Rosję, propagandystom udaje się przekonać ludzi, że problemy ich krajów – od opieki zdrowotnej po migrację – są wynikiem złego zarządzania w UE i braku patriotyzmu w ich rządach. Jest to szczególnie widoczne w przypadku migracji. A przecież to rosyjskie siły powietrzne, a nie tylko syryjski reżim, spowodowały swego czasu masową falę uchodźców z Syrii. To samo dzieje się dziś z uchodźcami z Ukrainy. Rosyjska propaganda manipuluje tym tematem, ignorując oczywisty fakt, że ludzie są zmuszeni do ucieczki przed rosyjskimi bombardowaniami.

To niesamowite, jak łatwo dziś sprawić, by ludzie uwierzyli w kłamstwa upowszechniane za pomocą niekontrolowanych mediów i mediów społecznościowych. Europa stoi przed problemem, który jest prawie niemożliwy do rozwiązania

Te tak zwane media społecznościowe wcale nie są społeczne – są siedliskiem niesprawiedliwości i dezinformacji, mających niszczycielskie konsekwencje. Ale kiedy się pojawiły, liberalna lewica postrzegała je jako „ziemię obiecaną” wolności i równości, więc była przeciwna wszelkim regulacjom.

Teraz ci sami ludzie domagają się bardziej rygorystycznych zasad, ale to jest bardzo trudne. Na przykład młodzi ludzie korzystający z TikToka uważają, że ograniczenia zagrażają ich wolności, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o zakaz rozpowszechniania głupich treści. Poprzednie próby ustanowienia zasad dla mediów cyfrowych nie powiodły się z powodu oporu dużych firm internetowych. Teraz stoimy przed jednym z największych wyzwań: ostatecznym wdrożeniem niezbędnych regulacji.

Antyputinowska demonstracja w Berlinie. Zdjęcie: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Polska od dawna jest i pozostaje jednym z głównych sojuszników Ukrainy. Jakie jest ryzyko potencjalnej rosyjskiej ingerencji w majowe wybory prezydenckie w Polsce? I jak może to wpłynąć na poparcie dla Ukrainy w regionie?

Nie tylko Polska w ogóle, ale Donald Tusk w szczególności ma kluczowe znaczenie dla Europy. Jako były przewodniczący Rady Europejskiej i doświadczony przywódca jest on wyraźnym celem rosyjskich wysiłków zmierzających do destabilizacji. Ponadto Polska jest jednym z najsilniejszych zwolenników Ukrainy i kluczowym orędownikiem wzmocnienia zdolności wojskowych UE, co czyni ją priorytetowym celem rosyjskich ingerencji.

Niemniej Polacy powinni wiedzieć, że ich nowo wybrany demokratyczny rząd, utworzony przez złożoną, ale legalną koalicję, jest dobrze przygotowany do wytrzymania tej presji

Szantaż energetyczny wobec UE

Na ile skuteczne są wysiłki UE na rzecz zmniejszenia zależności od rosyjskich surowców energetycznych?

W porównaniu z rokiem 2022 ta zależność się zmniejszyła. Według najnowszych danych, które widziałam w Niemczech, sytuacja wróciła do normy. Ale gdybyśmy działali bardziej konsekwentnie w kwestii sankcji, wynik byłby lepszy i szybszy.

Jestem oburzona, że Rosatom nie został jeszcze objęty sankcjami. Ta firma była częścią terroru nuklearnego od pierwszych dni wojny. Chodzi o atak na Czarnobyl, ataki i okupację elektrowni jądrowej w Zaporożu, a teraz ataki na infrastrukturę energetyczną, które stanowią ogromne zagrożenie dla elektrowni jądrowych w Ukrainie.

Dlatego ilekroć czytam pozytywne artykuły o przemyśle jądrowym we Francji, jestem zaskoczona, że ci, którzy go podziwiają, nie wspominają o jego powiązaniach z Rosatomem. Na przykład EDF, francuska spółka jądrowa, jest jednym z kluczowych klientów Rosatomu, a francuski sektor energetyczny jest silnie uzależniony od importu z Rosji.

Jak Unia Europejska może przeciwdziałać szantażowi Viktora Orbana, który próbuje wykorzystać kwestię tranzytu rosyjskiego gazu do złagodzenia sankcji wobec Rosji?

Myślę, że Unia jest w stanie zrekompensować import z Rosji poprzez inne źródła. Jest to więc problem lub zadanie, które można rozwiązać tylko wtedy, gdy zechce tego również Orban. Ale nawet Węgry mogą przetrwać bez rosyjskiego gazu.

Członkostwo Ukrainy w UE i ryzyko przedłużenia wojny

Jakich mechanizmów używa Rosja, by sabotować dążenie Ukrainy do integracji europejskiej? Czy Unia robi wystarczająco dużo, by powstrzymać te działania?

Przy okazji każdego wydarzenia związanego z integracją Ukrainy z UE czuję, że jest to najlepsza decyzja, jakiej kiedykolwiek byłam świadkiem. Chociaż UE otworzyła swoje drzwi dla Ukrainy zbyt późno, w końcu to się stało – i to pomimo rosyjskiej agresji.

To była odważna decyzja zarówno dla Ukrainy, jak dla Unii Europejskiej. Jesteśmy teraz w trakcie przygotowań do otwarcia pierwszych etapów negocjacji

Oczywiście istnieje rosyjska ingerencja, dezinformacja i inne problemy. Proces integracji europejskiej jest skomplikowany, ale to wojna utrudnia Ukrainie spełnienie wymagań. Mamy więc do czynienia z zupełnie nowym procesem integracji i trudno przewidzieć jego przyszłość.

Obecnie słyszymy wiele oświadczeń o zakończeniu wojny w Ukrainie. Szczególnie uważnie obserwujemy działania prezydenta USA Donalda Trumpa. Ale skoro nie mamy na razie żadnych konkretów, to jakie ryzyko niesie Pani zdaniem przedłużająca się wojna w Ukrainie dla stabilności gospodarczej, politycznej i militarnej Unii Europejskiej?

Trump nie jest jedyną osobą, która twierdzi, że byłoby lepiej, gdyby wojna się skończyła. W rzeczywistości ci, którzy ucierpieli, stracili swoje rodziny, domy, miasta, znacznie lepiej rozumieją, dlaczego tak ważne jest, by wojna zakończyła się tak szybko, jak to możliwe. Wiedzą to znacznie lepiej niż Trump.

Ale z drugiej strony warunki zawieszenia broni lub rozejmu muszą być takie, aby można było zapewnić, że Rosja nie powtórzy już ataku na Ukrainę. To ważne zarówno dla UE, jak dla Ukrainy

Wszyscy chcą przejść do fazy odbudowy i rekonstrukcji, ale nie jesteśmy jeszcze na tym etapie.

W Davos prezydent Zełenski powiedział, że „Europa musi stać się silnym, globalnym i niezbędnym graczem”. Czy wsparcie dla Ukrainy można uznać za kluczowy test dla Europy jako globalnego gracza?

Myślę, że tak. Unia Europejska, zwłaszcza te jej czołowe państwa, które stanęły w obronie Ukrainy przed lutym 2022 r., stała się znacznie silniejszym graczem w sferze obronności i bezpieczeństwa. Nadal jednak należy podjąć znaczące kroki, co stało się oczywiste po objęciu urzędu przez Trumpa.

Rozczarowujące jest to, że pomimo wszystkich dyskusji przed jego inauguracją Europa nie była przygotowana na powrót Trumpa do władzy. Chociaż UE poczyniła wiele wysiłków od 2022 r., nadal nie jest w stanie w pełni bronić kontynentu. NATO jest tutaj kluczowym graczem, a Europa musi teraz poważnie zainwestować we własne siły bezpieczeństwa i obrony w Sojuszu.

Moim zdaniem jest to jedna z najpilniejszych kwestii. Niestety jeśli spojrzeć na niemiecką kampanię wyborczą, kwestii tej nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi. Nawet teraz, po prawie trzech latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wielu polityków nadal nie ma odwagi rozmawiać o tych ważnych kwestiach ze swoimi wyborcami.

Zdjęcie główne: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Maryna Stepanenko

Prezydent Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Ukraina jest zaangażowana działania na rzecz zakończenia wojny w tym roku, jednak kluczowym tego warunkiem są wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. Bo bez nich Władimir Putin może powrócić z nową, jeszcze większą armią.

Według niego by zapobiec ponownej inwazji Rosji po ustanowieniu zawieszenia broni, w Ukrainie powinny zostać rozmieszczone co najmniej 200-tysięczne europejskie siły pokojowe. Niektóre kraje europejskie, w tym Niemcy, nie wykluczają możliwości wysłania swojego kontyngentu do Ukrainy.

Na jakich warunkach mogłoby się to odbyć? Co stanie się z poparciem dla Kijowa po wyborach w Niemczech? Na te i inne pytania odpowiada Hans-Lothar Domrese, generał Bundeswehry i NATO w stanie spoczynku.

Siły pokojowe w Ukrainie i gwarancje bezpieczeństwa

Maryna Stepanenko: Minister obrony Niemiec Boris Pistorius nie wyklucza obecności niemieckich żołnierzy w Ukrainie. Według niego w przypadku zawieszenia broni mogliby oni strzec strefy buforowej. Jak Pan ocenia tę perspektywę? Czy to może być realna gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy?

Gen. Hans-Lothar Domrese: Absolutnie zgadzam się z ministrem Pistoriusem. Jeśli założyć, że Putin jest skłonny negocjować z Trumpem, Zełenskim czy kimkolwiek innym, w pewnym momencie musi dojść do zawieszenia broni. Następnie musimy upewnić się, że Ukraina jest wystarczająco bezpieczna, a to wymaga gwarancji.

Jeśli członkostwo w NATO stanie się dla Ukrainy nieosiągalne, będzie trzeba rozmieścić w niej siły zachodnie, na przykład wielonarodową dywizję amerykańską, wielonarodową dywizję niemiecką i tak dalej.

Potrzeba będzie co najmniej czterech wielonarodowych dywizji, by chronić Ukrainę

Rok temu Francja pierwsza powiedziała o możliwym zaangażowaniu swoich żołnierzy jako sił pokojowych w Ukrainie. Czy Pana zdaniem takie inicjatywy powinny być podejmowane indywidualnie, przez poszczególne kraje, czy może omawiane na poziomie bloków takich jak NATO? Jakie jest prawdopodobieństwo osiągnięcia konsensusu?

Nie jestem pewien, czy w tym przypadku struktura NATO zadziała, ponieważ Sojusz jest obecnie przytłoczony koordynowaniem pomocy w swojej kwaterze głównej w Wiesbaden, by wesprzeć siły ukraińskie i naród ukraiński. Jednocześnie NATO prawdopodobnie nie chce rozmieszczać wojsk w Ukrainie. Jest to więc sprawa dla poszczególnych państw, nawet jeśli są one członkami NATO.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone na przykład pod auspicjami ONZ lub UE. Może to być też koalicja chętnych pod przywództwem Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy kogokolwiek innego.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone w Ukrainie pod auspicjami ONZ. Zdjęcie: ANWAR AMRO/AFP/East News

Czy niemiecka opinia publiczna jest gotowa poprzeć decyzję o wysłaniu wojsk do Ukrainy?

To dobre pytanie. Zobaczymy. Jedno jest pewne: poparcie dla Ukrainy w niemieckim społeczeństwie jest ogromne. Wiemy, że cierpicie, że bronicie Europy. Istnieje jednak pewna błędna kalkulacja.

Większość ludzi chce być jak obywatele Szwajcarii i nie robić nic na arenie międzynarodowej. Tyle że to nie działa w ten sposób

Gwarancje bezpieczeństwa są obecnie jednym z najczęściej omawianych tematów. Partnerzy Ukrainy rozumieją, że bez nich wojna się nie zakończy, a jedynie zostanie zawieszona, co da Rosjanom czas na przegrupowanie i ponowny atak. Jaka jest Pana wizja długoterminowego pokoju w Ukrainie?

Nie możemy pozwolić Rosji na ponowny atak na Ukrainę. Dlatego z mojego punktu widzenia powinniśmy pomóc Kijowowi poprzez rozmieszczenie wojsk, a następnie pomyśleć o rozwijaniu dalszych relacji. Pewnego dnia Ukraina znajdzie się w UE, a potem zostanie członkiem NATO, choć to zajmie trochę czasu. Dopóki tak się nie stanie, musimy mieć silną koalicję chętnych do pomocy.

Pomoc Ukrainie i sprawa Taurusów

Dlaczego kwestia udzielenia Ukrainie trzech miliardów nadzwyczajnej pomocy, której listę Berlin sporządził w listopadzie ubiegłego roku, utknęła w martwym punkcie?

Musicie zrozumieć, że za kilka tygodni odbędą się w Niemczech wybory parlamentarne. Mamy wiele partii, których liderzy ubiegają się o stanowisko kanclerza. Pytanie więc brzmi: Która partia ma najlepszy argument dla wyborców? To cały powód.

Nie chodzi o te 3 miliardy euro. To gra polityczna
Niemcy czekają na wybory i nowego kanclerza. Zdjęcie: OPU

Ukraińców najbardziej niepokoi kwestia dostaw rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Decyzji Niemiec w tej sprawie jeszcze nie ma. Czy powinniśmy się jej spodziewać za miesiąc, po wyborach?

Lider niemieckiej opozycji Friedrich Merz [szef Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – red.] powiedział, że jeśli wygra wybory, wyśle Taurusy do Ukrainy. Ale najpierw potrzebujemy nowego rządu.

Czy myśli Pan, że wraz z Taurusami Ukraina otrzyma pozwolenie na ich użycie głęboko na terytorium Rosji?

Taurysy mogą uderzać w cele odległe tylko o 500 kilometrów. To mniej niż dystans z Kijowa na Krym. 500 kilometrów to niewiele, ale przynajmniej można razić tymi rakietami punkty dowodzenia czy węzły transportowe – wszystko, co pomaga Rosji kontynuować walkę.

Ale jeśli Ukraińcy zechcą, mogą narobić trochę hałasu, bo Taurusy są w stanie dotrzeć do Moskwy, jeśli zajdzie taka potrzeba

Tak, zwłaszcza jeśli Ukraina użyje ich z obszarów położonych blisko linii frontu. Ale czy będą jakieś ograniczenia?

Nie będzie, ponieważ – ośmielę się to powiedzieć – nie można być do połowy ciąży. Podobnie jest z amunicją: tradycyjnie gdy ktoś otrzymuje broń, może z nią robić, co chce.

W przypadku Ukrainy z pewnością mogłoby dojść do negocjacji między oboma ministrami obrony lub spraw zagranicznych albo między prezydentem Zełenskim a kanclerzem. W gronie przyjaciół nie stanowi to jednak problemu.

Wołodymyr Zełenski podkreślił niedawno, jak wiele Niemcy zrobiły dla Ukrainy. Jednocześnie powiedział, że chciałby, cytuję: „coś zmienić”. Do jakich aspektów niemieckiej polityki wobec Ukrainy to się odnosi?

Nie powinniśmy mówić, że Ukraina nie powinna przegrać tej wojny, a jednocześnie nie wspierać jej wystarczająco. Jeśli takie stwierdzenia padają, to musimy zapewnić pełne wsparcie.

Obecny niemiecki rząd balansuje gdzieś pośrodku, mówiąc, że Ukraina nie powinna przegrać, a jednocześnie nie robi wystarczająco dużo, by jej pomóc. To wstyd

Ale dotyczy to wszystkich krajów zachodnich, nawet Stanów Zjednoczonych. Wszyscy wysyłaliśmy do Kijowa gorsze modele czołgów.

Dlaczego?

Bo kiedy wybuchła wojna, baliśmy się, że może wydarzyć się coś jeszcze większego, że Rosja przejdzie przez Ukrainę, jak nóż przez masło, a wtedy zostaniemy „nadzy”. Właśnie dlatego. Ale potem zobaczyliśmy, jak silni są ukraińscy żołnierze, społeczeństwo i prezydent, jak powstali i walczą z Rosjanami.

Ukraińskie siły obronne pokonały ich na północ od Kijowa, w Buczy, pod Charkowem. Mimo to mamy katastrofalną sytuację na wschodzie, w czterech regionach, ponieważ Rosja robi tam postępy, a Ukraina jest zmuszona do odwrotu, by ratować życie swoich żołnierzy.

Prezydent Trump powiedział, że zawieszenie broni nastąpi za 100 dni. Poczekajmy więc i zobaczmy, co przywódca USA przyniesie do stołu.

Donald Trump polecił gen. Keithowi Kelloggowi, wysłannikowi do spraw Ukrainy i Rosji, zakończyć wojnę w Ukrainie w 100 dni. Fot: Mark Schiefelbein/Associated Press/East News

Czy podpisanie zawieszenia broni w ciągu 100 dni jest możliwe?

Wszystko zależy od Putina. On może zatrzymać wojnę nawet dzisiaj. W rzeczywistości jest jedynym, który może ją powstrzymać. Trump mówi, że zwiększy sankcje wobec Rosji, jeśli Putin tego nie zrobi. I widać już pierwszy rezultat: Indie przestają kupować gaz i ropę z Rosji, ponieważ obawiają się sankcji. Ostatni przyjaciele Putina odwrócą się od niego.

Trzymam kciuki, byśmy doczekali się zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych, choć zawieszenie broni to nie pokój.

Zdjęcie główne: Ukrinform/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Zawieszenie broni to nie pokój. Niemiecki generał o zakończeniu wojny w Ukrainie

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Jak Vitsche Berlin walczy z rosyjską propagandą w Niemczech

Ексклюзив
20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress