Exclusive
20
min

Psychiatra Ołeh Czaban: Co drugi Ukrainiec ma poczucie winy

Większość pacjentów przebywających za granicą wykazuje głównie zaburzenia lękowe. Zaostrzają się problemy, na które byli podatni już wcześniej: nadciśnienie, problemy sercowo-naczyniowe, gastroenterologiczne, zaburzenia endokrynologiczne itp.

Maryna Stepanenko

Ołeh Czaban, psychiatra. Zdjęcie: theukrainians.org

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2024 r. ponad 350 000 Ukraińców zwróciło się do specjalistów, skarżąc się na dolegliwości psychiczne. To ponad trzy razy więcej niż w całym ubiegłym roku. Według Ministerstwa Zdrowia niepokój, nerwowość, napięcie i zaburzenia snu są jednymi z głównych problemów, z którymi borykają się Ukraińcy.

Problemy psychologiczne tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, są podobne. Jednak uchodźcy częściej odwiedzają lekarzy specjalistów, gdy boli ich ciało, niż gdy boli dusza.

Rozmawiamy z prof. Ołehem Czabanem, psychiatrą, dyrektorem Instytutu Edukacyjno-Badawczego Zdrowia Psychicznego na Narodowym Uniwersytecie Medycznym im. Bohomolca.

Spojrzenie na traumę

Maryna Stepanenko: Jakie są wśród Ukraińców najczęstsze przejawy zbiorowej traumy wywołanej przez wojnę?

Ołeh Czaban: Niepokój, depresja, fobie, różne lęki. Znacząco wzrasta liczba uzależnień, w szczególności od alkoholu. Obserwujemy zaburzenia psychotyczne, takie jak schizofrenia, a także dużą liczbę zaburzeń psychosomatycznych.

Czy trauma u tych, którzy zostali w Ukrainie, jest inna od tej, której doświadczają Ukraińcy, którzy wyjechali?

Ołeh Czaban: - U kobiet 2-3 razy częściej niż u mężczyzn diagnozuje się zaburzenia emocjonalne i psychiczne. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News

Różnica istnieje. Moi pacjenci, którzy są za granicą, w tym w Polsce, mają dość wysoki poziom lęku. I to jest zrozumiałe. Opuszczenie kraju, który cierpi z powodu zbiorowej traumy wojennej, i zanurzenie się w nieznanym jest jeszcze większym źródłem niepokoju. Dlatego większość pacjentów przebywających za granicą wykazuje głównie zaburzenia lękowe. Do tego dochodzą jednak inne zaburzenia. Zaostrzają się te problemy, do których dana osoba była predysponowana: nadciśnienie, problemy sercowo-naczyniowe, gastroenterologiczne, zaburzenia endokrynologiczne itp.

Tak więc lęk jest najczęstszym problemem wśród Ukraińców za granicą, a po nim depresja. Istnieje również wiele zaburzeń depresyjnych

Jakie unikalne cechy kulturowe lub społeczne Ukraińców wpływają na sposób, w jaki radzą sobie z traumatycznymi doświadczeniami?

To poczucie wspólnotowości, wartości rodzinne, wcześniejsze doświadczenia zbiorowej traumy. Wystarczy wspomnieć o Hołodomorze, II wojnie światowej, tragedii w Czarnobylu i wreszcie pandemii COVID-19. Mamy więc już doświadczenie zbiorowej traumy. A jeśli jest doświadczenie, to oczywiście istnieje też intuicyjna adaptacja. Jest ona tym, co ludzi do siebie przyciąga. Nieprzypadkowo wspomniałem o pokrewieństwie, rodzinie. Dla Ukraińców rodzina jest najważniejsza. Dlatego rozpad relacji rodzinnych wśród emigrantów to również bardzo silna traumatyczna sytuacja.

Istnieje też adaptacja logiczna. To coś, czego się uczysz.

Kto według Pana doświadczenia najczęściej szuka pomocy psychologicznej. I na co skarżą się te osoby?

Zazwyczaj u kobiet 2-3 razy częściej diagnozuje się zaburzenia emocjonalne i psychiczne związane z jakimikolwiek problemami. Z kolei zespół stresu pourazowego jest bardziej rozpowszechniony wśród mężczyzn, ponieważ są oni bezpośrednio zaangażowani w działania wojenne.

Jeśli chodzi o aspekt wieku, populacja w wieku produkcyjnym jest obecnie najbardziej narażona i ponosi największą odpowiedzialność. Słowo „odpowiedzialność” odnosi się w tym przypadku do tych, którzy są w wieku produkcyjnym i pracują na utrzymanie ludzi wokół siebie, przede wszystkim dzieci. Dlatego jasne jest, że na przykład u kobiet, które wyjechały za granicę z dziećmi, ten stopień odpowiedzialności dramatycznie wzrasta. Przede wszystkim odpowiedzialności za dziecko, które musi się zaadaptować, dostosować do różnic kulturowych, przejść przez deprywację językową i mobbing, który jest powtarzającym się problemem. Do tego dochodzi fakt, że kobieta musi znaleźć pracę i szukać możliwości przetrwania bez męskiego wsparcia.

Jednak historycznie i logicznie rzecz biorąc, prawdą jest, że osoby starsze, które mają już pewne fizyczne niedomagania, których elastyczność psychiczna (odporność) jest znacznie niższa, również należą do kategorii podatnej na zagrożenia. Dlatego właśnie osoby starsze, nawet te wewnętrznie przesiedlone, cechuje zaostrzenie problemów psychosomatycznych.

Ile osób przyjmuje leki przeciwdepresyjne?

Bardzo wiele. Opublikowano statystyki, które pokazują, że liczba recept na leki przeciwdepresyjne wzrosła [według jednego z krajowych serwisów zajmujących się wyszukiwaniem i dostarczaniem produktów zdrowotnych w 2024 r. zapotrzebowanie na leki przeciwdepresyjne wzrosło o 46% w porównaniu z rokiem ubiegłym – red.].

Potwierdzam to i sam takie leki przepisuję. Przepiszę taki czy inny lek przeciwdepresyjny prawie każdemu pacjentowi, który przyjdzie do mnie na rozmowę, ale zrobię to wyłącznie zgodnie z zaleceniami.

Lęk i depresja to przede wszystkim kwestia psychoterapii. Jeśli mówimy o terapii biologicznej, to oczywiście mamy całą grupę leków przeciwdepresyjnych

Nie każdy Ukrainiec ma odwagę szukać pomocy. Jakie są tego konsekwencje?

Złe. Jeśli dana osoba nie zdaje sobie sprawy, że powinna iść lekarza, to przedłuża chorobę. Nie ma zaburzeń psychicznych, takich jak lęk czy depresja, które nie miałyby wpływu na ciało. Dlatego zaczynają się pojawiać inne problemy. By temu zapobiec, pani prezydentowa Zełenska stworzyła specjalny program, który ma umożliwić dotarcie do każdego Ukraińca i stworzyć możliwość niesienia pomocy na poziomie podstawowym, czyli na poziomie społeczności.

Jeśli ignorujemy ten problem lub rozwiązujemy go na własną rękę – a tym bardziej w niewłaściwy sposób, na przykład używając alkoholu jako środka uspokajającego czy zatracając się w pracy – to oczywiście żadna choroba nie będzie wyleczona. Sytuacja się tylko pogorszy. Choroba przejmuje osobowość i obejmuje komponent somatyczny: sercowo-naczyniowy, żołądkowo-jelitowy, moczowo-płciowy i inne.

Co nas czeka po wojnie? Ile osób będzie potrzebowało pomocy psychologicznej?

Zgodnie z moim nieliniowym modelem rozwoju sytuacji w zakresie zdrowia psychicznego w Ukrainie w okresie wojennym i powojennym, liczba zaburzeń psychicznych będzie tylko wzrastać. Przewiduje się pewne przecięcie, jeśli chodzi o zaburzenia stresowe: ich liczba zmniejszy się w wojsku, a wzrośnie w populacji cywilnej. Wiele zależy od adaptacji społecznej, powrotu do pracy, powrotu do miejsc spokojnego zamieszkania, zatrudnienia, adaptacji dzieci i tak dalej.

Przewidujemy jednak, że liczba zaburzeń psychicznych wzrośnie z powodu zaburzeń emocjonalnych, a aspekt psychosomatyczny nasili się z powodu patologii układu krążenia i onkologii

Czym jest zmęczenie wojną? Czy naprawdę jest wśród Ukraińców powszechne?

Istnieje coś takiego jak zmęczenie własnymi emocjami. Nie możesz być w ciągłym niepokoju i strachu. Każdego dnia drony i rakiety wpędzają cię do piwnicy lub schronu przeciwbombowego i oczywiście boisz się. To normalna ludzka reakcja na nienormalną sytuację. Jednak niepokój i strach oznaczają bardzo wysokie koszty energetyczne. Mózg zaczyna rozkręcać dysk twardy, aby znaleźć dodatkowe informacje i obniżyć poziom napięcia, pobudzenia emocjonalnego, adrenaliny i kortyzolu.

Życie w napięciu przez cały czas jest niemożliwe, dlatego czujesz się zmęczony. Niestety takich przypadków ostatnio jest coraz więcej. Kiedy ludzie czują się ogólnie zmęczeni, słabnie w nich instynkt samoobrony. Rzadziej biegną do schronu przeciwbombowego, oddając się swoistemu fatalizmowi – a jednocześnie śledząc na dziesiątkach kanałów na Telegramie, co gdzie spadło. Innymi słowy, adaptacja rośnie. Dlatego rzeczywiście obserwuje się chroniczne zmęczenie wojną, czyli własnymi emocjami i doświadczeniami.

Jaki jest dziś stan zdrowia Ukraińców?

Oprócz tego, o czym już mówiliśmy, istnieje jeszcze jedna koncepcja – odroczona medycyna. Chodzi o to, że z powodu wojny ludzie odkładają leczenie i rozwiązywanie problemów zdrowotnych na później. To bardzo źle, ponieważ wciąż mamy do czynienia z pozostałościami po COVID-19. Inne kraje po pandemii odpoczęły, a Ukraina nie. Natychmiast po niej poszliśmy na wojnę. Oczywiste jest, że tak ogromne napięcie prowadzi do tego, że ludzie nie szukają natychmiastowej pomocy. Podczas pandemii Ukraińcy też bali się wychodzić z domów i chodzić do kardiologa, ginekologa czy dentysty. Mówili, że pójdą, gdy będą mogli zdjąć maski i nie będą się bać. Teraz znowu odkładają szukanie dla siebie pomocy na później. Liczba zaburzeń somatycznych związanych z tym czynnikiem rośnie.

Relacje między Ukraińcami

Jak Pana zdaniem rozwijają się relacje między tymi, którzy wyjechali z kraju, a tymi, którzy zostali? Czy napięcia między nimi naprawdę istnieją? A może mówienie o nich to wynik rosyjskiej propagandy?

Zdecydowanie to skutek propagandy. Wojna – fizyczna, ideologiczna i mentalna – trwa na wszystkich poziomach. Dlatego pojawiają się zwroty akcji, np. związane z chęcią zerwania silnych więzi rodzinnych. Wojna przerwała te więzi z powodu masowej migracji, wyjechało 8-10 milionów ludzi. Istnieje populacja, która cierpi – dotyczy to zarówno tych, którzy pozostali w Ukrainie, jak tych, którzy wyjechali. Zerwanie jakichkolwiek więzi to ogromna trauma. Zwłaszcza gdy osoba, która wyjeżdża za granicę, zanurza się w nieznanym.

Ci, którzy nie znaleźli pracy, mają wyższy poziom depresji w porównaniu z tymi, którzy znaleźli pracę, mają dziecko i dbają o nie

Jakie są problemy z reintegracją żołnierzy? Dlaczego trudno im znaleźć wspólny język z tymi, którzy przeżywają wojnę na tyłach lub na stanowiskach niezwiązanych z walką?

Bo w umysłach żołnierzy, którzy stali się już weteranami, wojna trwa nadal. Bardzo łatwo powiedzieć, że opuściłeś strefę walki, jesteś już weteranem, więc możesz tylko dbać o siebie. Oni przeżyli niezwykle silne emocje i mówienie, żeby je wyłączyli, a włączyli radość spokojnego życia, nie działa. To się nigdy nie zdarzyło nigdzie na świecie.

„W umysłach żołnierzy, którzy stali się już weteranami, wojna trwa nadal”. Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

Weterani dzielą świat na czarny i biały, a nie szary, w paski i plamki. Najbliżsi kojarzą im się z tymi, którzy zostali na wojnie – bo tu, w cywilu, wszystko jest nie do końca zrozumiałe, ciągle kłótnie. Trudno im się przystosować, bo wielu wraca z wojuny problemami psychicznymi. Nie chcę, broń Boże, etykietować tych wszystkich ludzi i mówić, że każdy nabawił się zespołu stresu pourazowego, bo tak nie jest. Ale zdecydowanie ten stres obserwujemy u więcej niż 10-20 procent weteranów. Pracujemy z nimi.

Jaka jest najważniejsza rzecz, którą należy wiedzieć na temat radzenia sobie z żołnierzem, który trafił do cywila?

Cywile muszą być cierpliwi. By znieść krzyki wojskowego, jego odmieniony charakter, okazjonalne pobudzenia, zakłócenia snu – musisz mieć w sobie miłość, szacunek, zrozumienie i wielką cierpliwość. Dlaczego cierpliwość? Ponieważ ta osoba w końcu zaczyna się dostosowywać i adaptować. Nadal będzie mieć pewne objawy, ale zacznie się też zmieniać pod wpływem okoliczności zewnętrznych.

Musisz więc być cierpliwa, zrozumieć, że przez pewien czas ten ktoś może być szorstki i agresywny

Kiedy jadę z pracy lub do pracy i ktoś gwałtownie mnie wyprzedza, hamuje, skręca i widzę, że to pojazd wojskowy, nigdy się nie wściekam, nie używam negatywnego języka. Bo rozumiem, że ta osoba zachowywała się tak wcześniej i nie mogła postąpić inaczej – musiała jechać z wyłączonymi światłami w brudnym samochodzie, wymknąć się z obszaru, w którym był ostrzał. I takie zachowanie będzie trwało jeszcze przez jakiś czas. Odsuń się więc od niego, zwolnij, bądź spokojny, nie prowokuj go.

A teraz wyobraź sobie, że to samo dzieje się nie na drodze, ale w prawdziwym życiu. Musisz działać w ten sam sposób: wytrzymaj, nie prowokuj, nie drąż, nie pytaj o to, co jest traumatyczne. Jeśli zechce ci coś powiedzieć, pozwól mu. Jednocześnie nie powinniśmy pozwalać mu na robienie sobie krzywdy, w szczególności alkoholem. Konieczne jest, aby żołnierz ponosił pewną odpowiedzialność w określonym obszarze.

Dzieciństwo i trauma

Jakie są najbardziej dotkliwe problemy psychologiczne dzieci, które doświadczyły wysiedlenia, straty lub innej traumy związanej z wojną?

Co zaskakujące, dzieci łatwiej się przystosowują, choć często postrzegamy je jako słabe. Bardzo ważne jest dla nich środowisko. Jeśli jest ono harmonijne, jeśli jest wsparcie, adaptują się dość szybko.

Ogólnie rzecz biorąc, widzę, że dzieci dorastają dziś znacznie szybciej

Biorą już na siebie pewną odpowiedzialność. Wstają i idą do schronu bez marudzenia – mam tu na myśli moje wnuki. To coś, czego wcześniej nie było. Nie jestem psychiatrą dziecięcym, ale oczywiście prowadzę różne konsultacje i kontaktuję się z moimi kolegami po fachu. W szczególności u nieletnich obserwujemy wzrost zaburzeń odżywiania, czego wcześniej nie widziałem. Zaczęliśmy odnotowywać więcej przypadków bulimii i jadłowstrętu o podłożu psychicznym, a objawy lękowe, objawy po stresie w jakiejkolwiek formie, są zdecydowanie silniejsze.

Wśród dzieci przebywających za granicą dziewczynki mają więcej problemów niż chłopcy. Zdjęcie: Shutterstock

Czy istnieją różnice w tym, jak chłopcy i dziewczęta doświadczają traumy wojny? A może to kwestia indywidualna?

Po pierwsze, rzeczywiście jest to kwestia indywidualna, a po drugie, podobnie jak kobiety, dziewczynki mają znacznie więcej problemów emocjonalnych. Wspomniałem już o zaburzeniach odżywiania jako jednym z aspektów psychosomatycznych. Mamy jednego chłopca na 10 dziewczynek z podobnymi problemami.

Odnośnie do dzieci, które wyjechały za granicę – jakie są konsekwencje wyjazdu dla ich stanu psychicznego i, ogólnie, ich przyszłości?

Wszystko, co dzieje się teraz, tworzy psychologiczną platformę, podstawę odporności na przyszłość. Co istotne, szczególną rolę odgrywa tu relacja dziecka z matką.

Jeśli dziecko dorasta i brakuje mu matczynej opieki (obejmuje to nawet kontakt cielesny, jak przytulanie i bycie blisko), struktury mózgu odpowiedzialne za zachowania antystresowe kurczą się

Dziecko gorzej adaptuje się w szkole, a potem w dorosłym życiu. Istnieją badania naukowe, które to potwierdzają.

Spotykam się z sytuacjami, gdy matka za granicą szybko zaczyna szukać pracy, a dziecko oddziela się, próbując samodzielnie zaadaptować się w obcojęzycznym środowisku, w zupełnie nieznanej mu kulturze. Wtedy mogą pojawić się zachowania psychopatyczne. To jeszcze nie jest zaburzenie osobowości, ale w dziecku pojawia się skłonność do kłótni, niezrozumienie, złość, milczenie – często obserwuje się to jako reakcję psychologiczną u dzieci.

Leczenie, wsparcie i perspektywy na przyszłość

Jakie podejścia psychologiczne okazały się najbardziej skuteczne w pomaganiu Ukraińcom w radzeniu sobie z traumą wojenną?

Wspomniałem już o narodowym programie zdrowia psychicznego. Jego ideą jest dotarcie do każdej osoby w miejscu jej zamieszkania. Chodzi o tworzenie centrów powrotu do zdrowia – ale nie poprzez psychiatrię czy służbę cywilną. Dużym błędem jest ciąganie wszystkich do psychiatrów – w końcu to stygmatyzacja. Konieczne jest stworzenie ośrodków, w których socjologowie, psychologowie, liderzy społeczności mogą dostarczać potrzebnych informacji. Taka psychoedukacja, jak sądzę, będzie bardzo skuteczna.

Teraz widzę, że dosłownie na każdym kroku w bardzo prostej i przystępnej formie tłumaczy się, czym jest stres, jakie mogą być jego konsekwencje, jak się zachować w danej sytuacji, jak odwrócić uwagę dziecka, co robić w schronie przeciwbombowym. Innymi słowy, psychoedukacja staje się bardzo skuteczna. W kontekście obecnej katastrofy zdobyliśmy duże doświadczenie w tej dziedzinie.

Jak radzić sobie z poczuciem winy wśród ludzi, którzy opuścili kraj lub pozostali w bezpieczniejszych regionach?

Poczucie winy istnieje i wyraża je niemal co druga osoba, która się ze mną kontaktuje, niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Z reguły mówimy o zerwanych więzach: rodzina się przeprowadziła, ale mąż został.

Jedynym sposobem na przezwyciężenie tego jest wyjaśnienie, że wyjechałaś, bo doszło do katastrofy, a nie po to, by się dobrze bawić

Jeśli okazujesz mężowi nadmierny niepokój, a tym bardziej poczucie winy, jest mało prawdopodobne, że będzie z tego zadowolony. On jest szczęśliwy, wiedząc, że jego rodzina jest bezpieczna. Jednocześnie nie musisz entuzjastycznie opowiadać mu, jak tu, gdzie przebywasz, jest fajnie i przyjemnie. Powinnaś spokojnie pokazać, że się trzymamy, jesteśmy razem, dziecko się uczy, adaptuje, ma kolegę, ja znalazłam pracę, ale czekam na moment powrotu i połączenia, bo darzymy się wielkim uczuciem. To naprawdę ratuje. Nie okazuj poczucia winy. Czym zawiniłaś, że w lutym 2022 się załamałaś, a nad tobą latały rakiety? Więc żyjcie, adaptujcie się, pamiętajcie, że jesteście Ukraińcami, że macie wspaniałą ojczyznę. Bardzo ważne jest, abyś wróciła, a nie ciągnęła męża za sobą. Bo w Ukrainie jest nas już znacznie mniej.

Ukraińcy przebywający za granicą często czują się winni, że wyjechali. Zdjęcie: Shutterstock

Jakie lekcje przydatne we wspieraniu swoich mieszkańców Ukraina może czerpać od innych krajów, które doświadczyły przedłużających się konfliktów?

Sami możemy już uczyć inne kraje, zarówno w zakresie psychotechnik (to właśnie robimy, gdy pracujemy z neurotechnologiami w dziedzinie PTSD), jak interakcji zbiorowych. Ale nie tylko nauczamy, także się uczymy. Bierzemy najlepsze modele istniejące w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Stanach Zjednoczonych i dostosowujemy je do realiów Ukrainy. Zdobywamy więc doświadczenie i jesteśmy gotowi się nim dzielić.

Zdjęcie główne: Shutterstock

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

„Libido zniknęło po Buczy”: jak wojna i status uchodźcy wpływają na życie intymne ukraińskich kobiet

Ексклюзив
20
хв

Bo każdy przeszczep to cud

Ексклюзив
20
хв

Nie całkiem mnie…

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress