Exclusive
Miłość w Tinderze
20
min

Przygody Ukrainek na Tinderze: Turcja

Turcy są gorący, namiętni i porywczy – co bardzo odróżnia ich od Europejczyków. Są tacy nawet jeśli urodzili się i wychowali w którymś z krajów unijnych

Olga Gembik

Jakie są związki Ukrainek z Turkami?

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Tureccy mężczyźni. Jacy są?

„Cześć, jesteś bardzo piękna. Kocham cię” – takie powitanie ze strony pierwszego Turka napotkanego na Tinderze może łatwo doprowadzić cię do wniosku, że oni wszyscy są imprezowiczami, którzy nie traktują związków poważnie. Tak jednak nie jest. Gdy zrozumiesz turecką mentalność i charakter, możesz w Turcji znaleźć dobrego partnera, a nawet męża. Moi przyjaciele są udanym ukraińsko-tureckim małżeństwem już od wielu lat.

– Tureccy mężczyźni chętnie spotykają się z ukraińskimi kobietami – mówi Tetiana. – Nas przyciąga ich emocjonalność, jasno określona męska rola i fakt, że nie ukrywają swojego podziwu dla kobiecego piękna. Spacerowałam kiedyś promenadą w pobliżu tureckiej wioski, a 10-letni chłopiec biegł za mną i krzyczał, jaka jestem piękna, bo mam blond włosy. Jest na to wytłumaczenie: Turcy, którzy dorastali w rodzinach, w których panuje cichy matriarchat, są nauczeni widzieć piękno w każdej kobiecie, a córki są zawsze księżniczkami swoich ojców. Turcy szczerze i chętnie komplementują kobiety, dlatego Europejki tak lubią tureckie kurorty nad Morzem Śródziemnym i Egejskim. Jeżdżą tam, by poprawić swoją samoocenę. Możesz przytyć czy spuchnąć od upału, a Turek i tak powie, że jesteś świeża, jak płatki róż. W Ukrainie czegoś takiego nie uświadczysz.

Nawiasem mówiąc, tureckie kobiety, zakochane w swoich ojcach od dzieciństwa, są odporne na słodkie słowa zalotników i oceniają szczerość ich intencji tylko na podstawie czynów.

I to jest jedna z najważniejszych zasad związku z tureckim mężczyzną: ciesz się słowami, ale patrz na czyny

– Musisz filtrować słowa o uczuciach – ostrzega Tetiana. – „Kocham cię, jesteś moją przyszłą żoną” – możesz usłyszeć od faceta z poważnymi intencjami, ale może to też powiedzieć czy napisać internetowy flirciarz. Taki właśnie jest turecki charakter. Nie trzeba dodawać, że nawet sprzedawca owoców na targu może powiedzieć: „Kochana, te brzoskwinie wyrosły dla ciebie”. Turcy są narodem elokwentnych sprzedawców, mają to we krwi.

Turcy chętnie spotykają się z Ukrainkami - mówi jedna z naszych rozmówczyń

Co ciekawe, ten werbalny striptiz można wyjaśnić, odwołując się turkologii. Słowo „miłość” w języku tureckim ma co najmniej trzy znaczenia i wiele konotacji: ashk, sevda i sevgi.

„Ashk” to wybuchowa miłość, ulotna namiętność, coś rodem z tureckich telenoweli, kiedy bohaterowie kipią emocjami i rozpalają wszystko dookoła, łącznie z ekipą filmową.

„Sevda” to długie i słodkie uczucie rodem ze starożytnych wierszy i listów ukraińskiej Roksolany do sułtana Sulejmana, dostarczanych szybkimi kłusakami wprost do jego namiotu podczas wojny.

„Sevgi” to uczucie lekkie, bez „gorących” podtekstów – więc możesz np. „oświadczyć się” miłej młodej damie, by zwiększyć obrót na swoim straganie. To, czy sprzedawca owoców jest w tobie naprawdę zakochany, czy po prostu chce sprzedać swój niezbyt już świeży towar – możesz ocenić sama.

Turcy to piękny naród, nie możesz im tego odebrać. Każdego roku aktorzy tureckich seriali telewizyjnych zajmują wysokie miejsca w rankingach najprzystojniejszych mężczyzn na świecie. Tureccy mężczyźni ładnie pachną, dbają o siebie i częściej niż kobiety ustawiają się w kolejkach do fryzjera.

Język turecki ma nawet specjalny „męski” komplement o nazwie „çok yak?ş?kl?s?n” – „jesteś bardzo przystojny, niesamowity”. Jest on akceptowany przez mężczyzn w każdym wieku i bez cienia nieśmiałości

– Mój związek z Turkiem był świętem, nigdy nie słyszałam tylu pięknych słów. Ale jego uroda wszystko zepsuła – twierdzi Nadieżda, moja koleżanka z Yunus Emre Institute. – Nie do zniesienia były te pełne podziwu spojrzenia naszych dziewczyn na mojego chłopaka na ulicy – a zwłaszcza moja świadomość, że jemu to się podobało. Rano spędzał dwie godziny przed lustrem, układając swoją niesforną grzywkę. Zmęczyło mnie to jego zapatrzenie w siebie i zerwałam związek.

Czerwone flagi

Spotykając Turka na europejskim Tinderze i wkraczając na terytorium tureckiej miłości warto zapytać, gdzie są jego korzenie: „Nereli?”. To rada Darii, obywatelki Republiki Turcji, która wyszła za mąż za Turka po nieszczęśliwym romansie:

– To świetne pytanie, które możesz zadać, by dowiedzieć się, skąd on pochodzi. Oczywiście różnie bywa, ale radzę skupić się na pionowej geograficznej linii biegnącej „wzdłuż Ankary”. Na zachód od tej linii, zwłaszcza w miastach takich jak Stambuł, Izmir i Antalya, żyją Turcy, którzy są bardziej zrozumiali dla Europejczyków. Na wschód – bardziej tradycyjni i religijni Turcy, Kurdowie, Zaza i inne narodowości. Na przykład w tradycyjnym Diyarbakirze, zamieszkanym głównie przez Kurdów, syn jest często „swatany” przez rodziców na długo przed osiągnięciem pełnoletności.

Typowy 25-letni mężczyzna z Turcji, który ma dobrą pracę we Francji, może również mieć żonę i trójkę dzieci w swojej ojczyźnie, o czym „zapomni” wspomnieć na randce

Kobiety w Turcji zazwyczaj nie pracują, noszą chusty, a rodziny żyją w klanach. Nad Morzem Czarnym, w kierunku Trabzonu, rozumienie pojęcia honoru jest wyostrzone i wciąż zdarzają się przypadki honorowych zabójstw i zemsty klanowej. Z reguły ludzie tutaj nie dbają zbytnio o edukację. Wśród tak konserwatywnych krewnych partnera trudno będzie bronić swobód, do których jesteśmy przyzwyczajone. Są jednak wyjątki.

Swojego wybranka Daria poznała w Niemczech, na portalu społecznościowym. (Nawiasem mówiąc, po pierwszej wojnie światowej w kraju tym powstała największa europejska diaspora Turków. Według niektórych źródeł mieszka ich tu obecnie ponad 3,5 miliona. Niemieccy Turcy pielęgnują swoje tradycje, praktykują islam i oparli się asymilacji.)

– Poważne intencje Turka rozpoznałabym po tym, że natychmiast spróbuje przedstawić swoją wybrankę wszystkim krewnym: matce, babci, ciotce, licznym siostrzeńcom – i pokazać ją wszystkim swoim znajomym – mówi Daria. – Historie w stylu: „Turek na pewno zmusi cię do przejścia na islam, noszenia chusty na głowie i zgody na kilka innych żon” – to fikcja. Od czasów Ataturka, który przyznał kobietom prawa, Turcja jest świeckim krajem. Tak, Turczynka może mówić o zbyt krótkiej spódniczce innej kobiety, ale nie chodzi tu o tradycję, a o zwykłą zazdrość”.

Turcy są bardzo zazdrośni, mówi jedna z bohaterek

Sztuka rozstawania

W zalotach Turcy są bardzo wprawni. Daria opowiada historię o facecie, który, by zaimponować Ukraince, wynajął luksusowy samochód, zapraszał ją do restauracji, kupował ogromne bukiety kwiatów – i popadł w długi. Spłacił dług dopiero wtedy, gdy poślubił swoją wybrankę.

– Dla nich ważne jest, by zaimponować, rzucić kobiecie wszystko do stóp. Nawiasem mówiąc, nawet Turek, który dorastał w Europie, rzadko pozwoli swojej dziewczynie zapłacić za siebie w restauracji. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wyciągnęłam portfel w kawiarni, by zapłacić moją część rachunku za deser. Mimo że oboje byliśmy studentami, mój chłopak poczuł się urażony i nie chciał ze mną rozmawiać.

Turcy są bardzo emocjonalni – potrafią płakać podczas filmu, plotkować, dyskutować o polityce i romansach innych. Dlatego w każdym tureckim mieście i wiosce są herbaciarnie, do których kobiety nie mają wstępu. Niektórzy Turcy spędzają całe wieczory, pijąc czarną herbatę i rozmawiając.

Z kolei Ukrainki i ogólnie – Europejki są czasami uważane przez tureckich mężczyzn za zimne, a nawet niegrzeczne. Na przykład są zszokowani, ilekroć spotkają się z kategoryczną odmową. Turcy rzadko mówią: „nie”. Gdy chcą odmówić, mówią niezmienne: „bakal?m”, co oznacza „zobaczymy”, „będzie wola Boża” itp. Innymi słowy – „nie” lub „nigdy”, tyle że w „ekologicznej” formie.

Turcy mają też łatwość kończenia związków – niby nadal deklarują miłość, ale „zapominają” zadzwonić; mówią miłe rzeczy – i zaraz zarzucają dziewczynie, że nie reaguje wystarczająco emocjonalnie, więc pora kończyć. Powód jest zwykle jeden: nienawykli do mówienia „nie”, są w stanie kontynuować związek jako grę, dopóki się tym nie znudzą.

– Jeśli związek z Turkiem nie wypali od razu, skasuj go na Tinderze i zablokuj w innych socialach – radzi Daria. – W przeciwnym razie wróci i wpędzi cię w emocjonalny rollercoaster. Nie radzę rozpoczynać związku z Turkiem, który ma dziesiątki słowiańskich przyjaciółek i zna rosyjski, choć nie potrzebuje go w swojej pracy. Możesz być pewna, że taki facet wie, jak nami manipulować. I najpewniej robi to seryjnie.

Zdjęcia: Shutterstock

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress