Exclusive
20
min

Przygody Amerykanki we Wrocławiu

„Wyjeżdżam z lotniska, wyglądam przez okno taksówki i uświadamiam sobie, że nowe miasto mnie zmieni”. Emma Popper jest studentką dziennikarstwa ze Stanów Zjednoczonych. Przez najbliższy semestr będzie mieszkała we Wrocławiu, odkrywając nie tylko to miasto, ale także kulturę kontynentu europejskiego, tradycje i zwyczaje Polaków

Emma Poper

Czy Wrocław zmieni życie amerykańskiej studentki?

No items found.

W Ameryce oczekuje się, że dla studenta college'u semestr za granicą będzie jednym z najważniejszych doświadczeń życiowych. Twoje babcie, ciotki, przyjaciele, a nawet dziwny sąsiad na ulicy – wszyscy powiedzą ci, jak ważny dla nich był semestr za granicą. A jeśli nigdy nie wyjeżdżali z USA, powiedzą, jak bardzo zazdroszczą ci przygód, które z pewnością nadejdą. Bo ogólnie rzecz biorąc, istnieje wiele oczekiwań co do tych zagranicznych wojaży.

Wyruszając do Polski zadaję więc sobie pytanie: czy po czterech miesiącach w Polsce będę już inną osobą?

Na lotnisku z oddali przesyłam buziaki moim rodzicom. Porozmawiamy, gdy będę już w moim pokoju – w polskim akademiku.

Budzę się po całym dniu podróży. Otwieram oczy i wyglądam przez okno samolotu – lądujemy we Wrocławiu, moim domu na następne cztery miesiące. Z lotniska biorę taksówkę, po drodze chłonąc pierwsze wrażenia z nowego miasta i kraju. Dorastałam w małym miasteczku w Kolorado, w domu pośród gór, które otaczały całą naszą malowniczą dolinę. Patrzę przez okno taksówki i zdaję sobie sprawę, że to nowe miasto mnie zmieni.

Iglice wież wrocławskich kościołów

Po dotarciu do akademika kładę się do łóżka, licząc na głęboki sen po długiej podróży. Ale to nie takie łatwe. Przez okna, otwarte z powodu upału, do moich uszu docierają dźwięki miasta. Samochody trąbią na siebie, jakby się kłóciły, psy szczekają na całe gardło, moje łóżko porusza się wraz z tramwajami jeżdżącymi tam i z powrotem po Wrocławiu. W domu słyszałam świerszcze i od czasu do czasu samochód. Tutaj, w centrum Wrocławia, moje uszy są zanurzone w kakofonii dźwięków.

Budzę się w innym świecie. Wszystko wydaje się być do góry nogami

Na moim łóżku są dwa koce zamiast jednego. Gniazdka w ścianach są inne niż w Stanach Zjednoczonych. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy sprawić, by tego rodzaju rzeczy były takie same na całym świecie. Dlaczego nie potrafimy ustandaryzować gniazdek? Gdy wychodzę z akademika, widzę jasnozielony neon. Co to jest „Żabka”? I dlaczego jest ich tu tak wiele? Po prostu opanowały miasto. Co sto metrów napotykam kolejny jaskrawo oświetlony sklep.

Po otrzymaniu karty miejskiej wsiadam do tramwaju. Niespodzianka: nikt jej nie sprawdza. Byłam bardzo zaskoczona, gdy się dowiedziałem, że moja karta będzie sprawdzana tylko okresowo. Wygląda na to, że wszyscy tutaj sobie ufają.

Historia Wrocławia ma ponad 1000 lat

Jeszcze nigdy nie mieszkałam w miejscu o tak długiej historii. W pierwszym tygodniu studiów dowiedziałam się o dawnych królestwach, które podzieliły ziemie Polski w XVIII wieku, i o tym, że 80% miasta, w którym teraz mieszkam, zostało zniszczone pod koniec II wojny światowej. Każdy mój krok to dotykanie historii, wszystko tutaj jest nią owiane.

Nie czuję, by to miasto było zaczarowane. Ale czuję, jak jego ceglane mury wyciągają do mnie ręce, próbując nie dać o sobie zapomnieć

Niektóre rzeczy pozostają jednak takie same. Transport i przepływ ludzi – taki sam jak na przykład w Nowym Jorku. Głowy spuszczone, oczy spuszczone – nikt się nie zatrzymuje, by się przywitać. Każdy jest zbyt zajęty swoim życiem. Małe rzeczy, takie jak koce i gniazdka, wydają mi się zupełnie inne, ale ludzkie doświadczenie pozostaje takie samo.

Przyzwyczajenie się do nowego miasta zawsze jest wyzwaniem, ale kiedy leżę w łóżku, tym razem czuję, że kojący hałas Wrocławia zaczyna mnie usypiać.

We Wrocławiu historia przenika nowoczesność na każdym kroku

Z niecierpliwością czekam na przygody w całej Polsce. Czuję się otwarty na to, by nowy kraj zmienił moje życie.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum autorki

No items found.

Jest studentką – stażystką ze Stanów Zjednoczonych, obecnie studiuje we Wrocławiu. W USA kształci się naSyracuse University, na kierunkach:dziennikarstwo radiowe i cyfrowe oraz historia. Chce zostać dziennikarkąspecjalizującą się w sprawach zagranicznych i dokumentalistką.Współpracowała z World War IIFoundation. W Polsce jest stażystką w serwisie Sestry.eu

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Na tegorocznym Lwowskim Forum Wydawców moderowałem dyskusję zatytułowaną „Puszczając przeszłość w niepamięć: czym jest walka antykolonialna?”.

Lola Shoneyin, nigeryjska pisarka i uczestniczka dyskusji powiedziała, że nigeryjscy intelektualiści próbują używać angielskiego, języka swoich kolonizatorów, do wyrażania własnych znaczeń, a tym samym emancypowania się z dawnej metropolii. Według nich angielski we współczesnej Nigerii przekształca się z języka imperialnej dominacji metropolii w język emancypacji byłej kolonii. Ja natomiast wyraziłem wątpliwość, czy my, Ukraińcy, będziemy w stanie używać rosyjskiego w ten sposób.

Inna uczestniczka dyskusji, Gayatri Chakravorty Spivak, klasyczka studiów postkolonialnych, pochodząca z Indii profesorka na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, która zrzekła się obywatelstwa amerykańskiego, odpowiedziała na moją uwagę stwierdzeniem, że nie ma złych języków. Język jest tylko narzędziem. Może być używany do dobrych lub złych celów.

Nie skrytykowałem tego stwierdzenia, ponieważ nie mogłem tego zrobić jako moderator. Ale później, zastanawiając się nad nim, zdałem sobie sprawę z jego metafizycznej naiwności. Metafizyczna natura tego stwierdzenia może być albo idealistyczna, albo materialistyczna.

Według metafizyki idealistycznej język jest idealnym systemem znaczeń, który istnieje niezależnie od jego ucieleśnienia w mowie

Siedzimy w jaskini Platona, mówimy i piszemy w niedoskonałych językach naturalnych, próbując – zawsze bezskutecznie – ucieleśnić w naszej mowie i piśmie doskonałość idealnego języka uniwersalnego. Moim zdaniem podstawą tego we współczesnej filozofii języka jest rozróżnienie Ferdinanda de Saussure'a między językiem a mową, a także idea „czysto logicznej gramatyki” Edmunda Husserla.

Natomiast materialistyczna metafizyka języka redukuje język do materialnych nośników – książek, nagrań audio i wideo, zwojów, napisów na ścianach itp. lub do funkcji mózgu

Co ciekawe, „gramatyka generatywna” Noama Chomsky'ego i jego zwolenników łączy obie metafizyczne koncepcje języka. W tej koncepcji z jednej strony język jest postrzegany jako funkcja mózgu, z drugiej zaś twierdzi się, że możliwe jest zidentyfikowanie uniwersalnych reguł generowania reguł gramatycznych w dowolnym języku. Jednak nawet w tej koncepcji metafizyczność jest łagodzona przez krytyczną świadomość, że wciąż jesteśmy bardzo daleko od możliwości wyjaśnienia fenomenu języka i mowy za pomocą biologii, a gramatyka uniwersalna nie jest idealnym, ugruntowanym systemem reguł zawartym w dowolnym języku naturalnym – lecz zbiorem zasad generowania reguł gramatycznych w dowolnym możliwym języku; i że zasady te są realizowane tylko w istnieniu prawdziwych języków.

Zgodnie z idealistyczną metafizyką języka rzeczywisty język jest jedynie niedoskonałym narzędziem do realizacji doskonałego języka idealnego. Według materialistycznej metafizyki język jest gotowym narzędziem sygnalizacji i komunikacji odciśniętym na materialnych nośnikach lub funkcją ludzkiego mózgu.

Ale ani jedno, ani drugie nie jest tak naprawdę językiem. Język żyje i zmienia się w mowie. Język ma nie tylko poziom syntaktyczny i semantyczny, ale także pragmatyczny. A poziomy syntaktyczny i semantyczny są zawsze realizowane tylko w różnych kontekstach pragmatycznych

Język jest nie tylko narzędziem sygnfikacji i środkiem komunikacji, ale także sposobem naszej żywej obecności w świecie. Wynika to z koncepcji produkcji obecności Hansa Ulricha Gumbrechta. To dlatego pewne wyrażenia, a nawet pojedyncze słowa mogą wzbudzać w nas radość, zachwyt i czułość albo wywoływać pogardę, wstręt i obrzydzenie. Nawet ton głosu, to, jak głośno lub cicho słowa są wypowiadane, sposób, w jaki są pisane i przekazywane, wpływa na nasze postrzeganie komunikatów językowych i stanów emocjonalnych, które wzbudzają – a tym samym na decyzje wolicjonalne, które są na nich oparte.

W niektórych językach pewne słowa i wyrażenia, które są poprawne na poziomie składniowym i neutralne lub nawet pozytywne na poziomie semantycznym, stają się negatywne ze względu na kontekst użycia. Na przykład niemieckie wyrażenie „Arbeit macht frei” („praca czyni wolnym”), które było używane w pozytywnym znaczeniu przez XIX-wiecznego niemieckiego ekonomistę i publicystę Heinricha Betę, nabiera radykalnie negatywnego znaczenia i staje się niemal tabu we współczesnym niemieckojęzycznym dyskursie, ponieważ było używane w nazistowskich obozach koncentracyjnych w XX wieku.

Nawet jeśli traktujemy język wyłącznie jako narzędzie, to narzędzie to nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy jest używane. Język żyje jako aplikacja. A jeśli jakiś język przez wieki jest używany do czynienia zła, sam staje się złem. Język zostaje zainfekowany złem

Właśnie to stało się z językiem rosyjskim. W końcu cała rosyjska narracja, która została ukształtowana w rosyjskiej literaturze od początku istnienia współczesnego rosyjskiego języka literackiego, służy usprawiedliwianiu i wsparciu rosyjskiej polityki imperialnej. Jednocześnie większość użytkowników tego języka nie jest wolna nawet w domu, czując się ofiarami własnego imperium, choć jest patologicznie z tego imperium dumna. Ten złożony zestaw patologicznych uczuć jest ucieleśniony w rosyjskiej narracji historycznej. Język rosyjski jest językiem aroganckich i wywyższających się kolonizatorów, a zarazem uciskanych niewolników. Dlatego, używając koncepcji Spivak, możemy powiedzieć, że język rosyjski zawsze był i jest narzędziem „epistemicznej przemocy”, która powoduje i usprawiedliwia prawdziwą rosyjską przemoc.

W przeciwieństwie do innych imperiów, które utraciły swoje kolonie i których narracje historyczne przeszły ważne procesy krytycznego przemyślenia imperialnej spuścizny, w rosyjskim dyskursie publicznym takie przemyślenie nigdy nie miało miejsca. Zamiast tego Rosjanie, będąc najeźdźcami i mordercami, są przyzwyczajeni do postrzegania siebie jako ofiar. To jeden z ważnych powodów, dla których dziś język rosyjski ponownie służy jako narzędzie usprawiedliwiające rosyjską przemoc wobec wolnych obywateli Ukrainy.

„Pokojowi ludzie” - napis pozostawiony przez Rosjan na ścianie jednego z domów w Iziumie. Zdjęcie: SAMEER al-Doumy/AFP/Eastern News

Masowy terror, deportacje ukraińskich dzieci, zabójstwa ukraińskich cywilów i egzekucje ukraińskich jeńców wojennych, ukierunkowane niszczenie infrastruktury cywilnej, tortury, gwałty i grabieże, które rosyjska armia konsekwentnie przeprowadza na terytorium Ukrainy, są legitymizowane i gloryfikowane we współczesnej rosyjskiej narracji imperialnej. Odosobnione okrzyki „dobrych Rosjan” nie zagłuszą tego chóru zła. I nawet oni nie są gotowi wziąć odpowiedzialności za zbrodnie rosyjskiego imperium, ponieważ, jak już wspomniano, postrzegają siebie jako ofiary, a nie współwinnych tych zbrodni. W związku z tym zawsze szukają „prawdziwych” sprawców, nie są gotowi przyznać, że wszyscy Rosjanie ponoszą moralną odpowiedzialność i że cała rosyjska „kultura” jest przesiąknięta imperialnymi i ksenofobicznymi narracjami, które stymulują i legitymizują rosyjską agresywną i nieludzką politykę.

Język rosyjski jest chory na zło, a naiwne twierdzenia, że język jest tylko narzędziem, nie mogą go uleczyć

Zamiast tego musimy szczerze przyznać się do tego bolesnego stanu rzeczy, co, miejmy nadzieję, pozwoli nam znaleźć z niego wyjście. Wymaga to przede wszystkim długiego procesu deimperializacji rosyjskiej narracji historycznej, co jest możliwe tylko wtedy, gdy rosyjskie autorytarne imperium zostanie pokonane w jego ludobójczej wojnie agresji przeciwko demokratycznej Ukrainie.

Porzucenie przeszłości jest możliwe tylko wtedy, gdy minione okropności nie zagrażają naszej teraźniejszości i przyszłości. A na współczesnej Ukrainie antykolonialna walka z rosyjskim imperialnym złem wciąż trwa. Dlatego język rosyjski nie może być postrzegany pozytywnie ani nawet neutralnie, dopóki służy temu złu.

20
хв

Język i zło

Wachtang Kebuładze
Kordian Słowacki powstanie listopadowe

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”

Juliusz Słowacki napisał dramat „Kordiana” 190 lat temu. Pokazał w nim rosyjskiego cesarza Mikołaja I jako zaciekłego wroga krajów europejskich, w szczególności Polski, w której brutalnie stłumił powstanie narodowowyzwoleńcze. Ten car niemal przez całe swoje życie prowadził wojny o nowe ziemie – także z Persją, na Kaukazie, z Turcją…

Według dr hab. Iwony Maciejewskiej, profesorki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, rosyjska ideologia imperialna nadal wpływa na wielu ludzi nie tylko w Rosji, ale też za granicą. To z kolei pozwala Kremlowi kontrolować zachodni dyskurs na temat wojny w Ukrainie poprzez narzucanie imperialnej struktury myślenia. Głównym argumentem Rosjan, który dziś pozwala im uniknąć odpowiedzialności, jest to, że Kreml nie uznaje niepodległości Ukrainy, ponieważ w średniowieczu ziemie dzisiejszej Ukrainy i Rosji były częścią tego samego państwa, Rusi Kijowskiej. „Kordian” pokazuje nierosyjską wersję historii.

Historycy i pisarze (m.in. Ołeh Krysztopa i Anders Aslund) porównują styl rządów obecnego szefa Kremla do panowania Mikołaja I, który władał Imperium Rosyjskim w latach 1825-1855. W tym czasie absolutyzm w Rosji osiągnął swoje maksimum.

Mikołaj I informuje swoją gwardię o wybuchu powstania w Polsce (1830 r.), Georg Wunder

Po stłumieniu powstania listopadowego w latach 1830-1831 Mikołaj I zniósł polską konstytucję. W „Kordianie” Słowacki opisuje, jak dumny z siebie jest ten władca, któremu udało się zamienić Polskę w politycznego „trupa”. Grozi, że wszystkich kolejnych protestujących wyśle na Syberię lub zabije. A jeśli wybuchnie nowe powstanie, Warszawa zostanie zniszczona na zawsze:

„Polska już ostygła,

Umarła i na wieki. – Jak magnesu igła

Na północ obrócona, w Sybir patrzy mroźny”.

Wydarzenia, które w tamtym czasie miały miejsce w Polsce, przypominają sytuację na tymczasowo okupowanych terytoriach ukraińskich

„Zniszczenie polskiej armii, wprowadzenie języka moskiewskiego jako języka urzędowego, przeniesienie bibliotek publicznych i zbiorów naukowych z Polski do Rosji, zamknięcie szkół, przymusowe przesiedlenie dużej liczby polskich dzieci do Rosji pod pretekstem ich reedukacji na koszt publiczny, zesłanie wielu polskich rodzin do odległych prowincji Rosji, znaczna i rygorystyczna rekrutacja, mianowanie moskiewskich urzędników na stanowiska w Polsce, ingerencja w sprawy Kościoła narodowego itp. Wszystko to świadczy o próbach rządu zniszczenia narodu politycznego w Polsce i stopniowego przekształcenia jej w prowincję moskiewską” – pisał 3 lipca 1832 r. lord Henry Temple Palmerston, brytyjski mąż stanu.

Na ziemiach polskich wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego agresywnie i szybko realizowano politykę rusyfikacji. Presja cenzury stała się totalna. Jednym z pisarzy, którego twórczość i nazwisko znalazły się na indeksie, był młody poeta Juliusz Słowacki. Pochodził z Ukrainy – urodził się w 1809 roku w Krzemieńcu (obecnie w obwodzie tarnopolskim).

Słowacki postrzegał panowanie Mikołaja I jako zagrożenie dla całej Europy:

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”.

O ambicjach, pewności siebie i planach cara, by kontynuować wojny kolonialne w Europie, świadczą też inne słowa słowa despotycznego monarchy: „Ha! Ha! albom ja wielki? albo świat ten mały?”. Był przekonany, że jest wybrańcem Boga, który powierzył mu zarządzanie imperium.

Mikołaj I uważał, że jego świętą misją jest obrona Rosji przed liberalizmem, który jego zdaniem nadchodził z Zachodu

Od 1844 r. mieszkańcy Imperium poniżej 25. roku życia nie mogli podróżować za granicę; dla wszystkich innych wyjazd był niemal niemożliwy. Poza tym car zwalczał wolność słowa, wprowadzając ścisłą cenzurę. Stworzył tajną policję do wyłapywania i karania wszystkich niezadowolonych – odpowiednik przyszłych KGB i FSB. Mikołaj I zniszczył także odrodzenie narodowe, które rozpoczęło się w Ukrainie, formułując ideę jednego narodu, na który mieli się składać Wielkorusini (Rosjanie), Małorusini (Ukraińcy) i Białorusini. Wprowadził również narodową ideę „autokracji, prawosławia i narodowości”.

Obecny szef Kremla promuje tę samą, wywodzącą się od czasów cara Mikołaja I, ideę

Według dr. Olgi Morozowej to właśnie udział młodego Juliusza Słowackiego w powstaniu listopadowym skłonił poetę do emigracji (najpierw do Paryża, później do Genewy) – i napisania „Kordiana”.

Tetiana Bakocka czyta fragmenty „Kordiana” w ramach XIII Narodowego Czytania w Polsce. Fot: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie

Kryształowe prokrustowe łoże dla liberałów i innowierców

Jednym z kluczowych fragmentów „Kordiana” jest scena rozgrywająca się w Sali Tronowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Kordian planuje zamach na cara, który obwołał się też królem Polski. Gdy dociera do zamku, Mikołaj I śpi w kryształowym łożu. Z jednej strony to symbol absolutyzmu i niedostępności króla, z drugiej – kruchości carskiej władzy i jej słabości.

W innej scenie dramatu staje się jasne, że „kryształowe łoże” jest również nawiązaniem do „Prokrustowego łoża”. W mitologii greckiej zbrodniarz Prokrust usypiał w nim swoje ofiary, najczęściej podróżników. Tych, dla których było zbyt długie, rozciągał – a tym, którzy się w nim nie mieścili, obcinał nogi. To metafora sztywnych i brutalnych granic, w ramach których ktoś chce siłą dostosować kogoś do swoich potrzeb lub wymagań.

„Kryształowe łoże” w utworze Słowackiego ukazuje plany cara wobec narodów Europy Zachodniej:

„Na zachodzie stugłowa wyrasta poczwara,

Lecz wkrótce w petersburskiej każę ulać

Łoże drugie z kryształu, dla ludów zachodu;

Miarę na długość wezmę z moskiewskiego rodu,

A który naród dłuższy nad łoża okucie,

Kryształu nie rozciągnę, lud skrócę o głowę”.

Inaczej mówiąc, wszystkich mieszkańców Europy Zachodniej (Mikołaj I nazywa ich „stugłowym potworem”), którzy nie dostosują się do warunków narzucanych im przez rosyjskiego cara, czeka marny los.

Wkrótce nienawiść do Europy zmotywowała cara do rozpoczęcia nowej wojny. W Stambule zażądał, by wszyscy prawosławni chrześcijanie w Imperium Osmańskim znaleźli się pod jego „ochroną”. Gdy sułtan odmówił, Rosja zajęła Mołdawię i zaatakowała turecką flotę w Sinope. Europejscy przywódcy, zdając sobie sprawę, że cara nie da się powstrzymać, postanowili przystąpić do wojny po stronie Imperium Osmańskiego. Rosja haniebnie przegrała „świętą wojnę” z Europą, poddając Sewastopol. Mikołaj I przeziębił się na Krymie i zmarł w swoim niekryształowym łóżku.

Mikołaj I na łożu śmierci. Litografia z 1855 r. autorstwa W. Timma

Dramat „Kordian” Sławackiego, opowiadający o powstaniu listopadowym, przygotowaniach do zamachu na cara i zrywie narodowowyzwoleńczym, do dziś jest jednym z najczęściej dyskutowanych dzieł. Dlatego został wybrany do odczytania podczas XIII Narodowego Czytania w Polsce, w Ukrainie i 60 innych krajach.

20
хв

„Kordian” Słowackiego: prorocze ostrzeżenie przed konsekwencjami rosyjskiej polityki dla Europy

Tetiana Bakocka

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Ekshumacje to nie wielka polityka, ale kwestia godności

Ексклюзив
20
хв

Dzwoniąc do dyktatora. Dlaczego Putin śmieje się z telefonicznej dyplomacji Scholza

Ексклюзив
20
хв

"Idź przodem, bracie": zbrodnie, miłość i trudne pytania

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress