Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

„Uda nam się, mamo” – mówi mój syn. A ja mu wierzę

Przez te dwa lata wielkiej wojny mój syn bardzo wydoroślał. Zdał sobie sprawę, że jest jedynym mężczyzną, na którym mogę polegać. Stał się bardzo silny i niezależny. Kiedy jestem chora, nie pozwala mi wstać. Karmi mnie, leczy, współczuje. Wziął odpowiedzialność za rodzinę. Jest nas tu tylko dwoje, a on jest najsilniejszy. Przyjął rolę mężczyzny w naszej rodzinie

Ksenia Minczuk

Ksenia Minczuk i jej syn Kyryło. Zdjęcie autorki

No items found.

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: redakcja@sestry.eu Jesteśmy dla Was. <frame>

24 lutego setki tysięcy ukraińskich matek obudziło się w strachu o życie swoich dzieci. Na początku myśleliśmy, że wojna szybko się skończy. Czekałyśmy. W wilgotnych schronach przeciwbombowych. Przez wiele dni. Zdając sobie sprawę, że niebezpieczeństwo jest zbyt blisko, w końcu zabrałyśmy nasze dzieci z Ukrainy, by je uratować. Pomimo ich łez i niezgody na opuszczenie ojczyzny. Tak też było z moim synem.

Kirył miał 16 lat, gdy wybuchła wielka wojna. On i ja przebywaliśmy w różnych miastach – ja w domu, on u babci. Zadzwonił do mnie i zapytał: „Wszystko w porządku?”. Strach, że mojego dziecka nie ma przy mnie, wyrwał mnie z rzeczywistości jeszcze bardziej niż wybuchy za oknem. Pierwszą rzeczą, jaką musiałam wtedy zrobić, było zabranie go do siebie. W ten sposób mogłabym kontrolować sytuację, chociaż w tamtym czasie nie można było niczego kontrolować. Pojechałam po niego. Przytulając go, zdałam sobie sprawę, że muszę opuścić Ukrainę. Musiałam uratować moje dziecko.

Nie chciał wyjeżdżać. Powiedział, że martwi się o swoją babcię, która była wtedy sama z dwójką małych wnucząt. On był najstarszy, był jedynym mężczyzną. Wtedy zdałam sobie sprawę, że czuł się odpowiedzialny.

Wojna uczyniła go dorosłym o 6:15, kiedy spadła pierwsza bomba. Zmienił się nawet fizycznie. Natychmiast. Jego wyraz twarzy stał się zupełnie inny, z jego spojrzenia biła determinacja, jego mowa stała się ostra i radykalna

Do wyjazdu musiałam go przekonać. Jest dorosły i nie mogę mu rozkazywać, nie mogę podejmować decyzji bez niego. I przekonałam, wyjechaliśmy. Od tamtej pory nie był w Ukrainie.

Czekaliśmy, aż wszystko się skończy, ale to się nie skończyło, więc czekaliśmy dalej. Przez długi czas Kyryło nie mógł pogodzić się z tym, że będzie musiał studiować poza Ukrainą. Tak bardzo marzył o powrocie. Każdego dnia pytał: „Kiedy?”. A ja nie wiedziałam, co powiedzieć. I nadal nie wiem.

Przegapił zakończenie szkoły, tak ważny dzień dla każdego dziecka. Martwiliśmy się, że jeśli pojedziemy do Ukrainy, może nie zostać dopuszczony do matury. Był podminowany – tak bardzo chciał zobaczyć swoją rodzinę i przyjaciół.

Podczas dwóch lat spędzonych w Polsce nie poznał nowych przyjaciół. Zamknął się w sobie, odciął od znajomości, rozmów, nowych doświadczeń. Komunikuje się z przyjaciółmi z Ukrainy. Jest mu łatwiej. To jest ta czerwona nić, która łączy go z Ukrainą i życiem przed wojną.

Teraz jest studentem. Namówiłam go, by został tutaj i studiował. Lecz nawet teraz, zdając sobie sprawę, że jest tu już długo, często pyta, kiedy będziemy mogli wrócić do domu. Czasami mówi, że wstydzi się, że nie jest w Ukrainie. Wstydzi się przed przyjaciółmi, którzy zostali. Pyta: „Dlaczego mnie zabrałaś?”. Czasami słyszę, jak mówią do niego przez telefon: „Cóż, nie żyjesz pod ostrzałem”. Dla niego to niesprawiedliwe.

Po wyjeździe z Ukrainy stracił kontakt z ojcem. Składają sobie tylko życzenia z okazji urodzin – to ich cała komunikacja. Oczywiście bardzo tęskni za męskim autorytetem u swojego boku. Chciałby podzielić się z ojcem swoimi chłopięcymi sprawami, poprosić o radę, nauczyć się czegoś od niego.

Mówi, że tego nie potrzebuje, ale widzę w jego oczach, że to nieprawda.

Lgnie do mężczyzn. Widzę, jak rozjaśniają mu się oczy, gdy dowiaduje się, że będzie miał okazję porozmawiać z innymi mężczyznami – moimi przyjaciółmi

Ale tej swojej radości nie okazuje, zachowuje ją dla siebie. Zupełnie jak dorosły.

Strasznie tęskni za bliskimi. W ciągu minionego roku straciliśmy dwie bardzo ważne osoby z naszej rodziny. Po raz pierwszy usłyszałam, jak mój dorosły syn głośno płacze. Zamknął się w łazience i płakał. Myślałam, że go nie usłyszę, ale słyszałam. I ja też płakałam, bo czułam jego ból. Ból straty i niemożność pożegnania się z rodziną.

Mój syn bardzo wydoroślał przez te dwa lata wielkiej wojny. Zdał sobie sprawę, że jest mężczyzną. Jedynym mężczyzną, na którym mogę polegać. Stał się bardzo silny i niezależny. Kiedy jestem chora, nie pozwala mi wstać. Karmi mnie, leczy, współczuje mi. Wziął odpowiedzialność za rodzinę. Jest nas tu tylko dwoje, a on jest najsilniejszy. Przejął funkcję mężczyzny w naszej rodzinie. Wciąż trudno mu podejmować poważne decyzje samodzielnie. Ale zdecydowanie jest na to gotowy.

Kiedyś Kyryło powiedział, że chce iść na wojnę. „Muszę bronić mojego kraju i mojej rodziny. Dlaczego miałbym się tu ukrywać?”. Słowa dorosłego mężczyzny w ciele mojego syna przeraziły mnie. Zdaję sobie sprawę, że wkrótce przestanę mieć na niego wpływ, a on to zrobi – pójdzie na wojnę. Jestem dumna z jego decyzji i strasznie się boję, bo jak każda matka chcę chronić jego życie.

Czasami zastanawiam się, czy podjęłam słuszną decyzję, wywożąc go z Ukrainy i odcinając od doświadczeń naszego narodu. Czy stanie się godnym Ukraińcem? Te pytania znikają jednak za każdym razem, gdy przeklina swoich przyjaciół, którzy wciąż mówią po rosyjsku. I kiedy mówi, że musi dać pieniądze na jakąś zbiórkę. I kiedy mówi: „Kiedy zwyciężymy?”.

Czy jest coś, co możemy zrobić, by pomóc dorosłym chłopcom, którzy musieli opuścić Ukrainę z powodu wojny? Jak możemy pomóc im nie czuć się winnymi z tego powodu? Myślę, że to jest możliwe tylko poprzez uczciwe, szczere rozmowy i wyjaśnienia

Chcę wierzyć, że pewnego dnia Kyryło wybaczy mi, że zabrałam go z jego rodzinnego kraju. I zrozumie, dlaczego podjęłam taką decyzję. Na razie obserwuję, jak mój mały syn wyrasta na dorosłego i silnego mężczyznę.

Czasami, gdy czuję rozpacz i bezradność, przytula mnie jak małe dziecko i zapewnia, że wszystko będzie dobrze. „Uda nam się, mamo” – mówi. A ja mu wierzę.

No items found.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Na tegorocznym Lwowskim Forum Wydawców moderowałem dyskusję zatytułowaną „Puszczając przeszłość w niepamięć: czym jest walka antykolonialna?”.

Lola Shoneyin, nigeryjska pisarka i uczestniczka dyskusji powiedziała, że nigeryjscy intelektualiści próbują używać angielskiego, języka swoich kolonizatorów, do wyrażania własnych znaczeń, a tym samym emancypowania się z dawnej metropolii. Według nich angielski we współczesnej Nigerii przekształca się z języka imperialnej dominacji metropolii w język emancypacji byłej kolonii. Ja natomiast wyraziłem wątpliwość, czy my, Ukraińcy, będziemy w stanie używać rosyjskiego w ten sposób.

Inna uczestniczka dyskusji, Gayatri Chakravorty Spivak, klasyczka studiów postkolonialnych, pochodząca z Indii profesorka na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, która zrzekła się obywatelstwa amerykańskiego, odpowiedziała na moją uwagę stwierdzeniem, że nie ma złych języków. Język jest tylko narzędziem. Może być używany do dobrych lub złych celów.

Nie skrytykowałem tego stwierdzenia, ponieważ nie mogłem tego zrobić jako moderator. Ale później, zastanawiając się nad nim, zdałem sobie sprawę z jego metafizycznej naiwności. Metafizyczna natura tego stwierdzenia może być albo idealistyczna, albo materialistyczna.

Według metafizyki idealistycznej język jest idealnym systemem znaczeń, który istnieje niezależnie od jego ucieleśnienia w mowie

Siedzimy w jaskini Platona, mówimy i piszemy w niedoskonałych językach naturalnych, próbując – zawsze bezskutecznie – ucieleśnić w naszej mowie i piśmie doskonałość idealnego języka uniwersalnego. Moim zdaniem podstawą tego we współczesnej filozofii języka jest rozróżnienie Ferdinanda de Saussure'a między językiem a mową, a także idea „czysto logicznej gramatyki” Edmunda Husserla.

Natomiast materialistyczna metafizyka języka redukuje język do materialnych nośników – książek, nagrań audio i wideo, zwojów, napisów na ścianach itp. lub do funkcji mózgu

Co ciekawe, „gramatyka generatywna” Noama Chomsky'ego i jego zwolenników łączy obie metafizyczne koncepcje języka. W tej koncepcji z jednej strony język jest postrzegany jako funkcja mózgu, z drugiej zaś twierdzi się, że możliwe jest zidentyfikowanie uniwersalnych reguł generowania reguł gramatycznych w dowolnym języku. Jednak nawet w tej koncepcji metafizyczność jest łagodzona przez krytyczną świadomość, że wciąż jesteśmy bardzo daleko od możliwości wyjaśnienia fenomenu języka i mowy za pomocą biologii, a gramatyka uniwersalna nie jest idealnym, ugruntowanym systemem reguł zawartym w dowolnym języku naturalnym – lecz zbiorem zasad generowania reguł gramatycznych w dowolnym możliwym języku; i że zasady te są realizowane tylko w istnieniu prawdziwych języków.

Zgodnie z idealistyczną metafizyką języka rzeczywisty język jest jedynie niedoskonałym narzędziem do realizacji doskonałego języka idealnego. Według materialistycznej metafizyki język jest gotowym narzędziem sygnalizacji i komunikacji odciśniętym na materialnych nośnikach lub funkcją ludzkiego mózgu.

Ale ani jedno, ani drugie nie jest tak naprawdę językiem. Język żyje i zmienia się w mowie. Język ma nie tylko poziom syntaktyczny i semantyczny, ale także pragmatyczny. A poziomy syntaktyczny i semantyczny są zawsze realizowane tylko w różnych kontekstach pragmatycznych

Język jest nie tylko narzędziem sygnfikacji i środkiem komunikacji, ale także sposobem naszej żywej obecności w świecie. Wynika to z koncepcji produkcji obecności Hansa Ulricha Gumbrechta. To dlatego pewne wyrażenia, a nawet pojedyncze słowa mogą wzbudzać w nas radość, zachwyt i czułość albo wywoływać pogardę, wstręt i obrzydzenie. Nawet ton głosu, to, jak głośno lub cicho słowa są wypowiadane, sposób, w jaki są pisane i przekazywane, wpływa na nasze postrzeganie komunikatów językowych i stanów emocjonalnych, które wzbudzają – a tym samym na decyzje wolicjonalne, które są na nich oparte.

W niektórych językach pewne słowa i wyrażenia, które są poprawne na poziomie składniowym i neutralne lub nawet pozytywne na poziomie semantycznym, stają się negatywne ze względu na kontekst użycia. Na przykład niemieckie wyrażenie „Arbeit macht frei” („praca czyni wolnym”), które było używane w pozytywnym znaczeniu przez XIX-wiecznego niemieckiego ekonomistę i publicystę Heinricha Betę, nabiera radykalnie negatywnego znaczenia i staje się niemal tabu we współczesnym niemieckojęzycznym dyskursie, ponieważ było używane w nazistowskich obozach koncentracyjnych w XX wieku.

Nawet jeśli traktujemy język wyłącznie jako narzędzie, to narzędzie to nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy jest używane. Język żyje jako aplikacja. A jeśli jakiś język przez wieki jest używany do czynienia zła, sam staje się złem. Język zostaje zainfekowany złem

Właśnie to stało się z językiem rosyjskim. W końcu cała rosyjska narracja, która została ukształtowana w rosyjskiej literaturze od początku istnienia współczesnego rosyjskiego języka literackiego, służy usprawiedliwianiu i wsparciu rosyjskiej polityki imperialnej. Jednocześnie większość użytkowników tego języka nie jest wolna nawet w domu, czując się ofiarami własnego imperium, choć jest patologicznie z tego imperium dumna. Ten złożony zestaw patologicznych uczuć jest ucieleśniony w rosyjskiej narracji historycznej. Język rosyjski jest językiem aroganckich i wywyższających się kolonizatorów, a zarazem uciskanych niewolników. Dlatego, używając koncepcji Spivak, możemy powiedzieć, że język rosyjski zawsze był i jest narzędziem „epistemicznej przemocy”, która powoduje i usprawiedliwia prawdziwą rosyjską przemoc.

W przeciwieństwie do innych imperiów, które utraciły swoje kolonie i których narracje historyczne przeszły ważne procesy krytycznego przemyślenia imperialnej spuścizny, w rosyjskim dyskursie publicznym takie przemyślenie nigdy nie miało miejsca. Zamiast tego Rosjanie, będąc najeźdźcami i mordercami, są przyzwyczajeni do postrzegania siebie jako ofiar. To jeden z ważnych powodów, dla których dziś język rosyjski ponownie służy jako narzędzie usprawiedliwiające rosyjską przemoc wobec wolnych obywateli Ukrainy.

„Pokojowi ludzie” - napis pozostawiony przez Rosjan na ścianie jednego z domów w Iziumie. Zdjęcie: SAMEER al-Doumy/AFP/Eastern News

Masowy terror, deportacje ukraińskich dzieci, zabójstwa ukraińskich cywilów i egzekucje ukraińskich jeńców wojennych, ukierunkowane niszczenie infrastruktury cywilnej, tortury, gwałty i grabieże, które rosyjska armia konsekwentnie przeprowadza na terytorium Ukrainy, są legitymizowane i gloryfikowane we współczesnej rosyjskiej narracji imperialnej. Odosobnione okrzyki „dobrych Rosjan” nie zagłuszą tego chóru zła. I nawet oni nie są gotowi wziąć odpowiedzialności za zbrodnie rosyjskiego imperium, ponieważ, jak już wspomniano, postrzegają siebie jako ofiary, a nie współwinnych tych zbrodni. W związku z tym zawsze szukają „prawdziwych” sprawców, nie są gotowi przyznać, że wszyscy Rosjanie ponoszą moralną odpowiedzialność i że cała rosyjska „kultura” jest przesiąknięta imperialnymi i ksenofobicznymi narracjami, które stymulują i legitymizują rosyjską agresywną i nieludzką politykę.

Język rosyjski jest chory na zło, a naiwne twierdzenia, że język jest tylko narzędziem, nie mogą go uleczyć

Zamiast tego musimy szczerze przyznać się do tego bolesnego stanu rzeczy, co, miejmy nadzieję, pozwoli nam znaleźć z niego wyjście. Wymaga to przede wszystkim długiego procesu deimperializacji rosyjskiej narracji historycznej, co jest możliwe tylko wtedy, gdy rosyjskie autorytarne imperium zostanie pokonane w jego ludobójczej wojnie agresji przeciwko demokratycznej Ukrainie.

Porzucenie przeszłości jest możliwe tylko wtedy, gdy minione okropności nie zagrażają naszej teraźniejszości i przyszłości. A na współczesnej Ukrainie antykolonialna walka z rosyjskim imperialnym złem wciąż trwa. Dlatego język rosyjski nie może być postrzegany pozytywnie ani nawet neutralnie, dopóki służy temu złu.

20
хв

Język i zło

Wachtang Kebuładze
Kordian Słowacki powstanie listopadowe

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”

Juliusz Słowacki napisał dramat „Kordiana” 190 lat temu. Pokazał w nim rosyjskiego cesarza Mikołaja I jako zaciekłego wroga krajów europejskich, w szczególności Polski, w której brutalnie stłumił powstanie narodowowyzwoleńcze. Ten car niemal przez całe swoje życie prowadził wojny o nowe ziemie – także z Persją, na Kaukazie, z Turcją…

Według dr hab. Iwony Maciejewskiej, profesorki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, rosyjska ideologia imperialna nadal wpływa na wielu ludzi nie tylko w Rosji, ale też za granicą. To z kolei pozwala Kremlowi kontrolować zachodni dyskurs na temat wojny w Ukrainie poprzez narzucanie imperialnej struktury myślenia. Głównym argumentem Rosjan, który dziś pozwala im uniknąć odpowiedzialności, jest to, że Kreml nie uznaje niepodległości Ukrainy, ponieważ w średniowieczu ziemie dzisiejszej Ukrainy i Rosji były częścią tego samego państwa, Rusi Kijowskiej. „Kordian” pokazuje nierosyjską wersję historii.

Historycy i pisarze (m.in. Ołeh Krysztopa i Anders Aslund) porównują styl rządów obecnego szefa Kremla do panowania Mikołaja I, który władał Imperium Rosyjskim w latach 1825-1855. W tym czasie absolutyzm w Rosji osiągnął swoje maksimum.

Mikołaj I informuje swoją gwardię o wybuchu powstania w Polsce (1830 r.), Georg Wunder

Po stłumieniu powstania listopadowego w latach 1830-1831 Mikołaj I zniósł polską konstytucję. W „Kordianie” Słowacki opisuje, jak dumny z siebie jest ten władca, któremu udało się zamienić Polskę w politycznego „trupa”. Grozi, że wszystkich kolejnych protestujących wyśle na Syberię lub zabije. A jeśli wybuchnie nowe powstanie, Warszawa zostanie zniszczona na zawsze:

„Polska już ostygła,

Umarła i na wieki. – Jak magnesu igła

Na północ obrócona, w Sybir patrzy mroźny”.

Wydarzenia, które w tamtym czasie miały miejsce w Polsce, przypominają sytuację na tymczasowo okupowanych terytoriach ukraińskich

„Zniszczenie polskiej armii, wprowadzenie języka moskiewskiego jako języka urzędowego, przeniesienie bibliotek publicznych i zbiorów naukowych z Polski do Rosji, zamknięcie szkół, przymusowe przesiedlenie dużej liczby polskich dzieci do Rosji pod pretekstem ich reedukacji na koszt publiczny, zesłanie wielu polskich rodzin do odległych prowincji Rosji, znaczna i rygorystyczna rekrutacja, mianowanie moskiewskich urzędników na stanowiska w Polsce, ingerencja w sprawy Kościoła narodowego itp. Wszystko to świadczy o próbach rządu zniszczenia narodu politycznego w Polsce i stopniowego przekształcenia jej w prowincję moskiewską” – pisał 3 lipca 1832 r. lord Henry Temple Palmerston, brytyjski mąż stanu.

Na ziemiach polskich wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego agresywnie i szybko realizowano politykę rusyfikacji. Presja cenzury stała się totalna. Jednym z pisarzy, którego twórczość i nazwisko znalazły się na indeksie, był młody poeta Juliusz Słowacki. Pochodził z Ukrainy – urodził się w 1809 roku w Krzemieńcu (obecnie w obwodzie tarnopolskim).

Słowacki postrzegał panowanie Mikołaja I jako zagrożenie dla całej Europy:

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”.

O ambicjach, pewności siebie i planach cara, by kontynuować wojny kolonialne w Europie, świadczą też inne słowa słowa despotycznego monarchy: „Ha! Ha! albom ja wielki? albo świat ten mały?”. Był przekonany, że jest wybrańcem Boga, który powierzył mu zarządzanie imperium.

Mikołaj I uważał, że jego świętą misją jest obrona Rosji przed liberalizmem, który jego zdaniem nadchodził z Zachodu

Od 1844 r. mieszkańcy Imperium poniżej 25. roku życia nie mogli podróżować za granicę; dla wszystkich innych wyjazd był niemal niemożliwy. Poza tym car zwalczał wolność słowa, wprowadzając ścisłą cenzurę. Stworzył tajną policję do wyłapywania i karania wszystkich niezadowolonych – odpowiednik przyszłych KGB i FSB. Mikołaj I zniszczył także odrodzenie narodowe, które rozpoczęło się w Ukrainie, formułując ideę jednego narodu, na który mieli się składać Wielkorusini (Rosjanie), Małorusini (Ukraińcy) i Białorusini. Wprowadził również narodową ideę „autokracji, prawosławia i narodowości”.

Obecny szef Kremla promuje tę samą, wywodzącą się od czasów cara Mikołaja I, ideę

Według dr. Olgi Morozowej to właśnie udział młodego Juliusza Słowackiego w powstaniu listopadowym skłonił poetę do emigracji (najpierw do Paryża, później do Genewy) – i napisania „Kordiana”.

Tetiana Bakocka czyta fragmenty „Kordiana” w ramach XIII Narodowego Czytania w Polsce. Fot: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie

Kryształowe prokrustowe łoże dla liberałów i innowierców

Jednym z kluczowych fragmentów „Kordiana” jest scena rozgrywająca się w Sali Tronowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Kordian planuje zamach na cara, który obwołał się też królem Polski. Gdy dociera do zamku, Mikołaj I śpi w kryształowym łożu. Z jednej strony to symbol absolutyzmu i niedostępności króla, z drugiej – kruchości carskiej władzy i jej słabości.

W innej scenie dramatu staje się jasne, że „kryształowe łoże” jest również nawiązaniem do „Prokrustowego łoża”. W mitologii greckiej zbrodniarz Prokrust usypiał w nim swoje ofiary, najczęściej podróżników. Tych, dla których było zbyt długie, rozciągał – a tym, którzy się w nim nie mieścili, obcinał nogi. To metafora sztywnych i brutalnych granic, w ramach których ktoś chce siłą dostosować kogoś do swoich potrzeb lub wymagań.

„Kryształowe łoże” w utworze Słowackiego ukazuje plany cara wobec narodów Europy Zachodniej:

„Na zachodzie stugłowa wyrasta poczwara,

Lecz wkrótce w petersburskiej każę ulać

Łoże drugie z kryształu, dla ludów zachodu;

Miarę na długość wezmę z moskiewskiego rodu,

A który naród dłuższy nad łoża okucie,

Kryształu nie rozciągnę, lud skrócę o głowę”.

Inaczej mówiąc, wszystkich mieszkańców Europy Zachodniej (Mikołaj I nazywa ich „stugłowym potworem”), którzy nie dostosują się do warunków narzucanych im przez rosyjskiego cara, czeka marny los.

Wkrótce nienawiść do Europy zmotywowała cara do rozpoczęcia nowej wojny. W Stambule zażądał, by wszyscy prawosławni chrześcijanie w Imperium Osmańskim znaleźli się pod jego „ochroną”. Gdy sułtan odmówił, Rosja zajęła Mołdawię i zaatakowała turecką flotę w Sinope. Europejscy przywódcy, zdając sobie sprawę, że cara nie da się powstrzymać, postanowili przystąpić do wojny po stronie Imperium Osmańskiego. Rosja haniebnie przegrała „świętą wojnę” z Europą, poddając Sewastopol. Mikołaj I przeziębił się na Krymie i zmarł w swoim niekryształowym łóżku.

Mikołaj I na łożu śmierci. Litografia z 1855 r. autorstwa W. Timma

Dramat „Kordian” Sławackiego, opowiadający o powstaniu listopadowym, przygotowaniach do zamachu na cara i zrywie narodowowyzwoleńczym, do dziś jest jednym z najczęściej dyskutowanych dzieł. Dlatego został wybrany do odczytania podczas XIII Narodowego Czytania w Polsce, w Ukrainie i 60 innych krajach.

20
хв

„Kordian” Słowackiego: prorocze ostrzeżenie przed konsekwencjami rosyjskiej polityki dla Europy

Tetiana Bakocka

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Zależy nam, żeby dzieci nie czuły sie ograbione ze swojej tożsamości kulturowej

Ексклюзив
20
хв

Lżejsze plecaki i nowe przedmioty. Co przyniesie nowy szkolny rok?

Ексклюзив
20
хв

Co czeka ukraińskich uczniów w nowym roku szkolnym?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress