Exclusive
20
min

Kupiańscy partyzanci nie ruszą się na krok

Obwód charkowski, niedaleko granicy z obwodem ługańskim. W okolicy — przepiękna rzeka Oskił, jeziora poodkrywkowe, lasy. To tu wielu mieszkańców Charkowa i Kupiańska budowało swoje dacze i przyjeżdżało na wypoczynek. Teraz wiele miejscowości w tym regionie wygląda jak po przejściu tornada. Tak w praktyce wygląda "ruski mir" na odcinku frontu, o którym mówi się znacznie mniej niż o Donbasie czy Chersoniu. Czy słusznie?

Karolina Baca-Pogorzelska

Widok na zniszczony Kupiańsk z Charkowa, 05 września 2023 r. Fot: Wolfgang Schwan / AGENCJA ANADOLU/Ana

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Tylko tu jestem u siebie

Ołena mieszka tu z synem Kolą od zawsze, jak sama twierdzi. Wołodymyr, Witalij i ojciec Leonid, mówiący o sobie: "kupiańscy partyzanci" — również. Nie wyjechali i mimo trudnej sytuacji po dwóch latach od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nigdzie się nie wybierają.

Poznaliśmy się pod koniec 2022 roku, jesteśmy sąsiadami.

— Karolineczka, a dokąd ja mam jechać i po co? Tylko tu jestem u siebie — mówi Ołena, gdy bodaj po raz dwudziesty pytam ją, czy na pewno nie potrzebuje ewakuacji. W rejonie kupiańskim ogłoszono ją już w sierpniu 2023 roku, gdy sytuacja stawała się coraz trudniejsza i wróg zaczął używać coraz więcej KAB-ów, czyli kierowanych bomb lotniczych odpalanych z samolotów mniej więcej na wysokości Starobielska. W wyniku decyzji władz lokalnych z rejonu kupiańskiego udało się ewakuować kilka tysięcy ludzi. Najważniejsze, że wyjechały dzieci.

O synu Ołeny trudno mówić "dziecko", bo to mężczyzna już niemal 23-letni. Cierpi na porażenie mózgowe. Ołena wychowuje go sama, przed wojną pomagała jej jeszcze matka, ale zmarła. Miesięcznie dostaje na syna 7000 hrywien zasiłku i to są wszystkie pieniądze, jakimi dysponuje — chyba że rodzina coś podeśle. Pomagają też sąsiedzi: ten przyniesie mleko, tamta jajka. Czasem pojawia się jakaś humanitarka od wolontariuszy. Ilekroć wyjeżdżam ze wsi, pytam Lenę, czego jej potrzeba, a potem przywożę zakupy i lekarstwa, na które, wiem dobrze, po prostu jej nie stać. Ale i tak nie to jest dla niej największym kłopotem.

Zniszczone ukraińskie domy w wyniku rosyjskiego ostrzału. Zdjęcie autora

— Kola jest nieuleczalnie chory, wiadomo, że nie wyzdrowieje, ale po specjalistyczne leki, które może wypisać tylko psychiatra albo neurolog, muszę z nim jeździć do lekarza osobiście. A jak mam dojechać chociażby do Kupiańska czy — jeszcze gorzej — do Szewczenkowego? — pyta retorycznie.

I tak co miesiąc, a jak dobrze pójdzie, to co dwa. Owszem, komunikacja publiczna w rejonie kupiańskim funkcjonuje, ale bardzo często ze względów bezpieczeństwa i stanu infrastruktury krytycznej trzeba jeździć objazdami. Podróż do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Szewczenkowego może zająć wtedy nawet kilka godzin, co w przypadku wyjazdu z Kolą jest nie lada wyzwaniem. Mimo to Ołena nie chce słyszeć o ewakuacji.

— No, jak już będzie naprawdę źle, to pojadę do siostry, bliżej Charkowa — obiecuje, choć robiliśmy wszystko, by mogła pojechać do Polski i zająć się rehabilitacją syna. Mimo naszych starań, odmówiła.

— Starych drzew się nie przesadza — twierdzi, choć ma tylko nieco ponad 50 lat.

Teraz jest lepiej niż wcześniej, mimo że do nas ruskie strzelają — mówi Ołena

Przeżyli z Kolą rosyjską okupację, która trwała ponad pół roku.

Muzeum etnograficzne w Kupiańsku zniszczone przez Rosjan. Zdjęcie autorki

Bo wróg to wróg

No, nie da się ukryć, że strzelają. Pod koniec stycznia po rotacji u wroga nastąpił silny atak na ukraińskie pozycje w rejonie kupiańskim. Agresorowi udało się nieco przesunąć do przodu, ale wiele pozycji Ukraińcom udało się już odbić, a o kolejne trwają walki. Linia frontu na odcinku kupiańskim, jako jednym z nielicznych, od ponad roku trzyma się praktycznie bez zmian.

A to bardzo ważny odcinek. Po pierwsze, samo miasto Kupiańsk, na początku pełnoskalowej wojny oddane Rosjanom przez kolaborujące z Moskwą władze, to symbol wielkiego zwycięstwa Ukraińców podczas fenomenalnej deokupacji obwodu charkowskiego jesienią 2022 r. Po drugie, to bardzo ważny region dający stronie ukraińskiej nadzieję na wyjścia na Swatowe, a dalej potencjalnie na Starobielsk — i odzyskanie kontroli nad obwodem ługańskim. Dlatego wypchnięcie Ukraińców z tego regionu to jeden z rosyjskich celów, pozwalający na późniejsze umacnianie się agresora. Nieprzypadkowo przecież HUR [wywiad wojskowy Ukrainy — red.] już na początku 2023 roku, czyli zaraz po wyzwoleniu obwodu charkowskiego, ostrzegał, że Rosjanie rejonu kupiańskiego tak łatwo nie odpuszczą. Dziś pojawiają się głosy, że po zdobyciu przez nich Awdijiwki to właśnie ten odcinek może być jednym z najgorętszych na froncie (styczniowy atak miał być swoistym testem).

Ołena wzdryga się na samą myśl o zagrożeniu ponowną okupacją.

— Ta, ruskie humanitarkę dawali, z lekami pomogli, no, jak nie weźmiesz, jak nie masz niczego? Ale skąd miałam wiedzieć, co im do głowy przyjdzie? Bałam się, wróg to wróg, bycie przez miesiące sąsiadem tej swołoczy było straszne – przyznaje.

Zostawić wiernych? Jak by to wyglądało?

Wołodymyr zbyt rozmowny nie jest. Widzimy się prawie każdego dnia, gdy stara się mozolnie łatać dziury w czymś, co w naszej okolicy bywa drogą.

— Mój syn jest na froncie, muszę się czymś zająć, ja już niestety nie dam rady wojować — mówi starszy mężczyzna.

Niemal każdego dnia ładuje ją kamienie i łopaty do przyczepki przypiętej do starej łady i jedzie naprawiać kolejne jamy. — Biorę ten tłuczeń z chat rozwalonych przez ruskich, skąd się da, chociaż tak mogę pomóc, chociaż tak jestem do czegoś przydatny. Każdy z nas dokłada swoją cegiełkę do zwycięstwa, każdy ma taki obowiązek, jak tylko może — wyjaśnia.

Witalij i ojciec Leonid w czasie okupacji przy pomocy młodych drukowali ulotki.

— My tacy kupiańscy partyzanci — śmieją się.

Ojciec Leonid jest popem w cerkwi w Kiwszariwce, a teraz także cerkwi w Senkowem, bo przeszła pod patriarchat kijowski. Witalij pomaga w cerkwi i nabożeństwach, obaj rozprowadzają pomoc humanitarną na odcinku kupiańskim. Witalij mieszkał w Kupiańsku, był prawnikiem i społecznikiem. Dawno temu służył w radzieckiej armii, ale gdy zaczęła się pełnoskalowa wojna, wyjechał na swoją daczę. Czasem pokonywał piechotą całe kilometry, by pomagać ojcu Leonidowi, a — delikatnie mówiąc — obaj nie należą już do najmłodszych.

— Nie mogłem zostawić swoich wiernych w okupacji. Jak by to wyglądało — mówi ojciec Leonid.

Witalij mówi, że skoro mieli ryby z Oskiłu, patent na robienie konserw, to musieli przeżyć. Znamy się ponad rok, ale gdy znów rozmawiamy o wyzwoleniu, obaj mają łzy w oczach.

— Bo nas wyzwoliło kilka samochodów i ciężarówka, ruscy się nie zorientowali, że to nie ich malowanie i puścili ich na blokpostach – mówi Witalij.

Po wyzwoleniu obwodu charkowskiego sytuacja w rejonie kupiańskim była dramatyczna. W zasadzie nie było chwili przerwy od ostrzału. "Kupiańscy partyzanci" od patriotycznych ulotek dwa tygodnie siedzieli w piwnicy, a wszystko, co wokół nich, było metodycznie niszczone. Zdecydowali się na chwilę odpoczynku w Charkowie, ale po miesiącu wrócili.

— To był inny świat, ludzie chodzili po ulicy, były otwarte sklepy i kawiarnie. A my nie tylko wyglądaliśmy, jak dzicy, ale tak się też czuliśmy — wspomina ojciec Leonid

Dla jasności: mówimy o Charkowie, mieście oddalonym ok. 40 km od rosyjskiej granicy, w które niemal codziennie uderzają rakiety wroga. Tak wyglądają kontrasty wojennego życia: mieszkańcom rejonu kupiańskiego to właśnie Charków wydaje się być tą oazą bezpieczeństwa.

Bułka z masłem, która będzie koszmarem

Moi sąsiedzi, chociaż sytuacja jest coraz bardziej napięta, nigdzie się nie wybierają. Ja również. Rosjanie coraz głośniej krzyczą o Kupiańsku, ale obrońcy tego rejonu są zdeterminowani, by nie oddać ani kawałka ziemi, do której też już przywykli, choć są z zachodniej Ukrainy. Ziemi, której bez wytchnienia bronią za wszelką cenę od półtora roku.

Rosjanom wydaje się, że wejście do Kupiańska będzie dla nich bułką z masłem. Tyle że tu już nie ma kolaboracyjnych władz, jak na początku pełnoskalowej agresji. Tu są ludzie, których ukraińska świadomość podniosła się o wiele poziomów, nawet gdy chodzi o językow, choć to przecież region rosyjskojęzyczny. Kilka dni temu 14. brygadę walczącą w rejonie kupiańskim odwiedził prezydent Wołodymyr Zełenski. Była to zresztą nie pierwsza jego wizyta w tych okolicach; wcześniej odwiedzał m.in. 103. brygadę. Tym razem jednak Rosjanie odnotowali wizytę ukraińskiej głowy państwa, podsumowując ją memem: skoro tu przyjechał, to stracicie to, jak Awdijiwkę czy Siewierodonieck.

Jednak zdobycie rejonu kupiańskiego powinno pozostać dla agresora w sferze marzeń. Albo stać się dla niego największym koszmarem.

***

Według ukraińskiego dowództwa do ataku na Kupiańsk i okolice Rosjanie do początku lutego zgromadzili 500 czołgów, ponad 600 wozów bojowych, setki haubic i 40 tys. żołnierzy.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Polska dziennikarka, specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących przemysłu górniczego i energetycznego. Pracowała w takich publikacjach jak „Dziennik Wschodni”, „Tygodnik Lubelski”, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Wprost” itp. Od marca 2022 r. niemal stale przebywa w Ukrainie, organizując pomoc humanitarną i informując o rosyjskiej agresji.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Jest tylko dzisiaj i jutro. O żołnierzu, który stracił wzrok, ale nie stracił radości życia

Ексклюзив
20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Ексклюзив
20
хв

Im więcej kobiet w armii, tym większe ich prawa

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress