Exclusive
20
min

Kupiańscy partyzanci nie ruszą się na krok

Obwód charkowski, niedaleko granicy z obwodem ługańskim. W okolicy — przepiękna rzeka Oskił, jeziora poodkrywkowe, lasy. To tu wielu mieszkańców Charkowa i Kupiańska budowało swoje dacze i przyjeżdżało na wypoczynek. Teraz wiele miejscowości w tym regionie wygląda jak po przejściu tornada. Tak w praktyce wygląda "ruski mir" na odcinku frontu, o którym mówi się znacznie mniej niż o Donbasie czy Chersoniu. Czy słusznie?

Karolina Baca-Pogorzelska

Widok na zniszczony Kupiańsk z Charkowa, 05 września 2023 r. Fot: Wolfgang Schwan / AGENCJA ANADOLU/Ana

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Tylko tu jestem u siebie

Ołena mieszka tu z synem Kolą od zawsze, jak sama twierdzi. Wołodymyr, Witalij i ojciec Leonid, mówiący o sobie: "kupiańscy partyzanci" — również. Nie wyjechali i mimo trudnej sytuacji po dwóch latach od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nigdzie się nie wybierają.

Poznaliśmy się pod koniec 2022 roku, jesteśmy sąsiadami.

— Karolineczka, a dokąd ja mam jechać i po co? Tylko tu jestem u siebie — mówi Ołena, gdy bodaj po raz dwudziesty pytam ją, czy na pewno nie potrzebuje ewakuacji. W rejonie kupiańskim ogłoszono ją już w sierpniu 2023 roku, gdy sytuacja stawała się coraz trudniejsza i wróg zaczął używać coraz więcej KAB-ów, czyli kierowanych bomb lotniczych odpalanych z samolotów mniej więcej na wysokości Starobielska. W wyniku decyzji władz lokalnych z rejonu kupiańskiego udało się ewakuować kilka tysięcy ludzi. Najważniejsze, że wyjechały dzieci.

O synu Ołeny trudno mówić "dziecko", bo to mężczyzna już niemal 23-letni. Cierpi na porażenie mózgowe. Ołena wychowuje go sama, przed wojną pomagała jej jeszcze matka, ale zmarła. Miesięcznie dostaje na syna 7000 hrywien zasiłku i to są wszystkie pieniądze, jakimi dysponuje — chyba że rodzina coś podeśle. Pomagają też sąsiedzi: ten przyniesie mleko, tamta jajka. Czasem pojawia się jakaś humanitarka od wolontariuszy. Ilekroć wyjeżdżam ze wsi, pytam Lenę, czego jej potrzeba, a potem przywożę zakupy i lekarstwa, na które, wiem dobrze, po prostu jej nie stać. Ale i tak nie to jest dla niej największym kłopotem.

Zniszczone ukraińskie domy w wyniku rosyjskiego ostrzału. Zdjęcie autora

— Kola jest nieuleczalnie chory, wiadomo, że nie wyzdrowieje, ale po specjalistyczne leki, które może wypisać tylko psychiatra albo neurolog, muszę z nim jeździć do lekarza osobiście. A jak mam dojechać chociażby do Kupiańska czy — jeszcze gorzej — do Szewczenkowego? — pyta retorycznie.

I tak co miesiąc, a jak dobrze pójdzie, to co dwa. Owszem, komunikacja publiczna w rejonie kupiańskim funkcjonuje, ale bardzo często ze względów bezpieczeństwa i stanu infrastruktury krytycznej trzeba jeździć objazdami. Podróż do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Szewczenkowego może zająć wtedy nawet kilka godzin, co w przypadku wyjazdu z Kolą jest nie lada wyzwaniem. Mimo to Ołena nie chce słyszeć o ewakuacji.

— No, jak już będzie naprawdę źle, to pojadę do siostry, bliżej Charkowa — obiecuje, choć robiliśmy wszystko, by mogła pojechać do Polski i zająć się rehabilitacją syna. Mimo naszych starań, odmówiła.

— Starych drzew się nie przesadza — twierdzi, choć ma tylko nieco ponad 50 lat.

Teraz jest lepiej niż wcześniej, mimo że do nas ruskie strzelają — mówi Ołena

Przeżyli z Kolą rosyjską okupację, która trwała ponad pół roku.

Muzeum etnograficzne w Kupiańsku zniszczone przez Rosjan. Zdjęcie autorki

Bo wróg to wróg

No, nie da się ukryć, że strzelają. Pod koniec stycznia po rotacji u wroga nastąpił silny atak na ukraińskie pozycje w rejonie kupiańskim. Agresorowi udało się nieco przesunąć do przodu, ale wiele pozycji Ukraińcom udało się już odbić, a o kolejne trwają walki. Linia frontu na odcinku kupiańskim, jako jednym z nielicznych, od ponad roku trzyma się praktycznie bez zmian.

A to bardzo ważny odcinek. Po pierwsze, samo miasto Kupiańsk, na początku pełnoskalowej wojny oddane Rosjanom przez kolaborujące z Moskwą władze, to symbol wielkiego zwycięstwa Ukraińców podczas fenomenalnej deokupacji obwodu charkowskiego jesienią 2022 r. Po drugie, to bardzo ważny region dający stronie ukraińskiej nadzieję na wyjścia na Swatowe, a dalej potencjalnie na Starobielsk — i odzyskanie kontroli nad obwodem ługańskim. Dlatego wypchnięcie Ukraińców z tego regionu to jeden z rosyjskich celów, pozwalający na późniejsze umacnianie się agresora. Nieprzypadkowo przecież HUR [wywiad wojskowy Ukrainy — red.] już na początku 2023 roku, czyli zaraz po wyzwoleniu obwodu charkowskiego, ostrzegał, że Rosjanie rejonu kupiańskiego tak łatwo nie odpuszczą. Dziś pojawiają się głosy, że po zdobyciu przez nich Awdijiwki to właśnie ten odcinek może być jednym z najgorętszych na froncie (styczniowy atak miał być swoistym testem).

Ołena wzdryga się na samą myśl o zagrożeniu ponowną okupacją.

— Ta, ruskie humanitarkę dawali, z lekami pomogli, no, jak nie weźmiesz, jak nie masz niczego? Ale skąd miałam wiedzieć, co im do głowy przyjdzie? Bałam się, wróg to wróg, bycie przez miesiące sąsiadem tej swołoczy było straszne – przyznaje.

Zostawić wiernych? Jak by to wyglądało?

Wołodymyr zbyt rozmowny nie jest. Widzimy się prawie każdego dnia, gdy stara się mozolnie łatać dziury w czymś, co w naszej okolicy bywa drogą.

— Mój syn jest na froncie, muszę się czymś zająć, ja już niestety nie dam rady wojować — mówi starszy mężczyzna.

Niemal każdego dnia ładuje ją kamienie i łopaty do przyczepki przypiętej do starej łady i jedzie naprawiać kolejne jamy. — Biorę ten tłuczeń z chat rozwalonych przez ruskich, skąd się da, chociaż tak mogę pomóc, chociaż tak jestem do czegoś przydatny. Każdy z nas dokłada swoją cegiełkę do zwycięstwa, każdy ma taki obowiązek, jak tylko może — wyjaśnia.

Witalij i ojciec Leonid w czasie okupacji przy pomocy młodych drukowali ulotki.

— My tacy kupiańscy partyzanci — śmieją się.

Ojciec Leonid jest popem w cerkwi w Kiwszariwce, a teraz także cerkwi w Senkowem, bo przeszła pod patriarchat kijowski. Witalij pomaga w cerkwi i nabożeństwach, obaj rozprowadzają pomoc humanitarną na odcinku kupiańskim. Witalij mieszkał w Kupiańsku, był prawnikiem i społecznikiem. Dawno temu służył w radzieckiej armii, ale gdy zaczęła się pełnoskalowa wojna, wyjechał na swoją daczę. Czasem pokonywał piechotą całe kilometry, by pomagać ojcu Leonidowi, a — delikatnie mówiąc — obaj nie należą już do najmłodszych.

— Nie mogłem zostawić swoich wiernych w okupacji. Jak by to wyglądało — mówi ojciec Leonid.

Witalij mówi, że skoro mieli ryby z Oskiłu, patent na robienie konserw, to musieli przeżyć. Znamy się ponad rok, ale gdy znów rozmawiamy o wyzwoleniu, obaj mają łzy w oczach.

— Bo nas wyzwoliło kilka samochodów i ciężarówka, ruscy się nie zorientowali, że to nie ich malowanie i puścili ich na blokpostach – mówi Witalij.

Po wyzwoleniu obwodu charkowskiego sytuacja w rejonie kupiańskim była dramatyczna. W zasadzie nie było chwili przerwy od ostrzału. "Kupiańscy partyzanci" od patriotycznych ulotek dwa tygodnie siedzieli w piwnicy, a wszystko, co wokół nich, było metodycznie niszczone. Zdecydowali się na chwilę odpoczynku w Charkowie, ale po miesiącu wrócili.

— To był inny świat, ludzie chodzili po ulicy, były otwarte sklepy i kawiarnie. A my nie tylko wyglądaliśmy, jak dzicy, ale tak się też czuliśmy — wspomina ojciec Leonid

Dla jasności: mówimy o Charkowie, mieście oddalonym ok. 40 km od rosyjskiej granicy, w które niemal codziennie uderzają rakiety wroga. Tak wyglądają kontrasty wojennego życia: mieszkańcom rejonu kupiańskiego to właśnie Charków wydaje się być tą oazą bezpieczeństwa.

Bułka z masłem, która będzie koszmarem

Moi sąsiedzi, chociaż sytuacja jest coraz bardziej napięta, nigdzie się nie wybierają. Ja również. Rosjanie coraz głośniej krzyczą o Kupiańsku, ale obrońcy tego rejonu są zdeterminowani, by nie oddać ani kawałka ziemi, do której też już przywykli, choć są z zachodniej Ukrainy. Ziemi, której bez wytchnienia bronią za wszelką cenę od półtora roku.

Rosjanom wydaje się, że wejście do Kupiańska będzie dla nich bułką z masłem. Tyle że tu już nie ma kolaboracyjnych władz, jak na początku pełnoskalowej agresji. Tu są ludzie, których ukraińska świadomość podniosła się o wiele poziomów, nawet gdy chodzi o językow, choć to przecież region rosyjskojęzyczny. Kilka dni temu 14. brygadę walczącą w rejonie kupiańskim odwiedził prezydent Wołodymyr Zełenski. Była to zresztą nie pierwsza jego wizyta w tych okolicach; wcześniej odwiedzał m.in. 103. brygadę. Tym razem jednak Rosjanie odnotowali wizytę ukraińskiej głowy państwa, podsumowując ją memem: skoro tu przyjechał, to stracicie to, jak Awdijiwkę czy Siewierodonieck.

Jednak zdobycie rejonu kupiańskiego powinno pozostać dla agresora w sferze marzeń. Albo stać się dla niego największym koszmarem.

***

Według ukraińskiego dowództwa do ataku na Kupiańsk i okolice Rosjanie do początku lutego zgromadzili 500 czołgów, ponad 600 wozów bojowych, setki haubic i 40 tys. żołnierzy.

No items found.

Polska dziennikarka, specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących przemysłu górniczego i energetycznego. Pracowała w takich publikacjach jak „Dziennik Wschodni”, „Tygodnik Lubelski”, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Wprost” itp. Od marca 2022 r. niemal stale przebywa w Ukrainie, organizując pomoc humanitarną i informując o rosyjskiej agresji.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
kultura lwów ukraina celyak

Część I: Utrata sensu

Gdyby trzy lata temu poproszono mnie o opowiedzenie o wydarzeniach kulturalnych we Lwowie, powiedziałabym, że nie ma już żadnych wydarzeń kulturalnych. Wtedy, chociaż na krótki czas, wszyscy straciliśmy wiarę w kulturę wysoką. Byliśmy świadkami tego, co się z nią jdziewjest w reżimie totalnej obrony.

Wydarzeniem kulturalnym był wtedy schron w teatrze im. Łesia Kurbasa. To jeden z pierwszych nieakademickich teatrów we Lwowie, otwarty w 1989 roku i nazwany tak na cześć reżysera rozstrzelanego na szlaku sandarmochskim [Sandarmoch to uroczysko w lesie niedaleko miasta Miedwieżjegorsk w Republice Karelii w Rosji. W lipcu 1997 r. odnaleziono tam masowe groby ofiar „wielkiego terroru” z lat 1937–1938 – red.] wraz z innymi postaciami ukraińskiej kultury. Ten schron prowadzili aktorzy i reżyserzy teatru.

Schron dla uchodźców wojennych w Teatrze Łesia Kurbasa, Lwów 2022 r. Zdjęcie: Danyło Pawłow/Reporters

Wydarzeniami kulturalnymi było również ogłaszanie przez poetkę Katerynę Michalicynę przyjazdów – i odjazdów pociągów ewakuacyjnych. Albo przewożenie przez artystów ludzi do granicy. Albo zbieranie pieniędzy na opaski uciskowe i bieliznę termiczną.

Do bardziej znanych formatów działaności ludzie kultury zaczęli powracać dlatego, że chcieli pomóc odwrócić uwagę uchodźców od wojny. Zaczęli więc organizować w schronach odczyty i koncerty, otworzyli szkołę aktorską dla dzieci. Kuratorzy i historycy sztuki za dnia oprowadzali wycieczki po ulicach Lwowa, a wieczorami organizowali aukcje obrazów najsłynniejszych ukraińskich artystów, by zebrać pieniądze na potrzeby wojska.

W tamtym czasie odrzucałam wszelkie pomysły organizowania festiwali czy spotkań literackich zagranicznych autorów, którzy odważyliby się tu przyjechać. Nic z tego nie miało sensu: sztuka dla rozrywki, dla rozwoju, dla sztuki stała się dla nas niedostępnym przywilejem. Niemożliwe stało się przeczytanie książki czy obejrzenie długiego filmu, bo nie dało się na dłużej oderwać od wiadomości, komunikatów wolontariuszy i roboczych czatów. Wojna zabrała czas, który mieliśmy dla siebie. Pozbawiła nas również osobistych granic, pozostawiając tylko te wspólne.

Część II: Potrzeba rozmowy

Spotkaliśmy się z Peterem Pomerantsevem [brytyjskim dziennikarzem i pisarzem, ekspertem od współczesnej rosyjskiej propagandy – red.] w wiedeńskiej kawiarni pod koniec marca 2022 r., przed deokupacją obwodów kijowskiego, sumskiego i czernihowskiego. Peter pyta o to, jak się mam, jak idą moje projekty i praca. A potem o to, jakie daty planuję na tegoroczny festiwal.

Nad miastem latają pociski, rosyjskie wojska mogą posunąć się dalej w głąb kraju, a my możemy planować tylko na kilka najbliższych godzin. Mówię, że ta rzeczywistość nie jest tłem dla organizacji festiwalu literackiego. Ale Peter przypomina mi festiwal Live Aid. I dodaje:

– Twój festiwal będzie miał takie samo znaczenie jak koncerty, które były organizowane w Sarajewie, zwłaszcza jeśli będziecie transmitować go w języku angielskim. Pisarze przyjadą, by stać się częścią historii. Jeśli ja przyjadę, zbierzemy dziewiętnastu innych autorów z całego świata, którzy nie będą się bać. I będziemy rozmawiać o zbrodniach wojennych, nalegać na zorganizowanie trybunału i obalać mity o Ukrainie.

Sofia Czeliak we Lwowie. Zdjęcie: archiwum prywatne

Kilka dni później region Kijowa został wyzwolony, a 10 dni później przeprowadziłam tam wywiady ze świadkami okupacji. W przerwach między podróżami pisałam koncepcję festiwalu. Starałam się przekazać w niej emocje związane z widokiem traktora w Makarowie, pracującego na świeżo zaminowanym polu, wśród resztek pocisków, między zniszczonymi domami. Chciałam opowiedzieć o tym, jak kwitły drzewa, a służby komunalne zamiatały chodniki w pobliżu cerkwi Świętego Andrzeja Apostoła w Buczy, na której dziedzińcu odkryto grób z ciałami ciała 117 mieszkańców miasta. Nasze przeżycia stały się tak intensywne, że nie sposób było nie wyrazić ich poprzez kulturę.

Wciąż nie mogliśmy wchłaniać doświadczeń innych, ale rozmowa o naszych własnych doświadczeniach stała się niezbędna

W maju 2022 r. rozpoczęliśmy współpracę z NAY Festival, który pomógł nam opisać i rozpowszechnić nasze wydarzenia w języku angielskim i hiszpańskim. Festiwal odbył się w październiku, a w lwowskim schronie odbyło się 30 ukraińskich i 20 zagranicznych wydarzeń. Ważne było dla nas połączenie ukraińskich uczestników z zagranicznymi, ponieważ festiwal był okazją dla naszych gości do rozmowy, tworząc gęste środowisko intelektualne sprzyjające generowaniu pomysłów.

Zaprosiliśmy zagranicznych gości, by zaoferować im doświadczenie, które zmieni ich w świadków naszej wojny, pozwali im dać własne świadectwo o naszej wojnie przed szerszą publicznością. Po raz pierwszy musieliśmy napisać protokoły bezpieczeństwa, by chronić uczestników. W sumie wydarzenia te obejrzało około dziesięciu milionów ludzi w ponad stu krajach. Podczas festiwalu alarm przeciwlotniczy włączył się tylko raz. Uznaliśmy to za sukces i niesamowite szczęście.

Potem, rano 10 października, wraz z niektórymi uczestnikami pojechaliśmy nocnym pociągiem do Kijowa. Tego samego dnia w stolicy miał miejsce najbardziej zmasowany ostrzał od początku inwazji (w całym Lwowie przez jakiś czas nie było wtedy prądu, bo rosyjskie rakiety uderzyły w instalacje energetyczne). Dziesięciu gości festiwalu schroniło się w schronie kijowskiego hotelu, następnego dnia ewakuowaliśmy ich z Ukrainy. Podczas tej wizyty chcieliśmy pokazać im konsekwencje okupacji regionu kijowskiego – ale to, czego doświadczyli w Kijowie w ciągu tego jednego poranka, było znacznie bardziej intensywne, niż mogli się spodziewać. Potem dali temu świadectwo.

Badania dowodzą, że w drugim roku inwazji Ukraińcy zaczęli czytać więcej niż w przedwojennym roku 2021. Najpopularniejsze były książki historyczne i literatura klasyczna. Ludzie szukają w tekstach odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rosja nas zaatakowała, albo uzupełniają luki w wiedzy o ukraińskiej kulturze. Czasy zagrożenia suwerenności państwa stają się czasami zwiększonego zainteresowania kulturą i literaturą. Wspólne dziedzictwo spaja nasze doświadczenia.

Część III: Pamięć

Stoimy z Gregiem nad grobem ukraińskiej pisarki Wiktorii Ameliny na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Greg kładzie kwiaty na grobie. Przygląda mi się w milczeniu, gdy wkopuję azalię w ziemię i usuwam gruz. Kiedy kończę, pyta:

– Czy byłoby właściwe, gdybym zrobił kilka rzeczy, takich moich rytuałów?

Najpierw czyta wiersz irlandzkiego poety. Nie pamiętam nazwiska ani tytułu. Pamiętam tylko, jak w głowie zaczęłam z nim dyskutować o wersie: „Miłość odeszła wraz z tobą”. Naprawdę chciałam go przekonać, że miłość nie przemija.

Następnie odczytał „Kadisz”. Bardzo chciałam usłyszeć dźwięk tej modlitwy, bo przed wojną tłumaczyłam Allena Ginsberga i miałam zamiar przetłumaczyć jego „Kadisz” – wiersz poświęcony żydowskości poety, którego przodkowie mieszkali w Kamieńcu Podolskim i we Lwowie. Szukałam sposobów, by poczuć „Kadisz”, bo moim zdaniem to właśnie w dźwięku tej modlitwy tkwił klucz do przekładu. I nagle ja, która nie tłumaczyłam od ponad dwóch lat, nagle usłyszałam, jak „Kadisz” brzmi.

Zdałam sobie sprawę, że moje ręce tkwią w mokrej ziemi.

Trzecia rzecz to kamienie.

– Moi ludzie nie przynoszą kwiatów, zostawiają kamienie. Mam nadzieję, że cię to nie urazi.

Na grobie było już kilka innych kamieni.

Niestety musimy chodzić na pogrzeby wielokrotnie częściej niż, powiedzmy, Europejczycy. Właściwie pogrzeby poległych na wojnie cywilów i żołnierzy odbywają się każdego dnia. I za każdym kolejnym razem ceremonia w sposób doskonalszy oddaje cześć i szacunek dla zmarłego. Naprawdę mam nadzieję, że Europejczycy nie dowiedzą się, jak to jest jechać autobusem w kondukcie ze zmarłym, a po drodze patrzeć na przechodniów, którzy, widząc procesję, klękają. Patrzysz na ich twarze w deszczu, a oni podnoszą głowy i patrzą na ciebie.

Wiesz, że teraz oddają cześć nie tylko tym, którzy leżą w trumnach przed nimi, ale także tym, którzy muszą żyć ze stratą. Przemowy poświęcone zmarłym pocieszają i wspierają żyjących, którzy pozostają w żałobie
Lwów 2023. Przechodnie wzdłuż przemarszu konduktu pogrzebowego. Zdjęcie: Petros Giannakouris/East News

Kiedy była chowana Wiktoria, ukraiński zespół Pyrig i Batih odśpiewał nad grobem piosenkę opartą na wierszu Wasyla Stusa, jej ulubionego poety. Wasyl Stus zginął w rosyjskim obozie koncentracyjnym w 1985 roku. Wiktoria zginęła w ataku Rosjan na restaurację w Kramatorsku w 2023 roku. Wciąż mam w głowie dźwięk ziemi uderzającej o wieko trumny i słowa: „Wróć do mnie, moja pamięci”, śpiewane przy akompaniamencie skrzypiec i gitary. Stałam tam z naręczem kwiatów, które nieśliśmy za trumną. A gdy tylko grabarze przestali kopać, zaczęłam układać je na grobie, żeby się czymś zająć i nie zwariować z żalu. Ale jeszcze nie można, bo trzeba pracować z archiwami zmarłych, myśleć o pomniku.

Nasza zbiorowa trauma spowodowana przez Sowiety skłania nas do dokumentowania i archiwizowania naszego dziedzictwa, umieszczania go w książkach, wystawiania.

Boimy się zapomnieć i staramy się opowiadać o tych ludziach, gdzie tylko się da, by pamięć o nich żyła w jak największej liczbie osób. Bo za każdym razem, gdy zapominamy, przestajemy istnieć jako państwo

Część IV: Pocieszenie

Po raz pierwszy usłyszałam Pyrig i Batih z ich nowym projektem w maju 2022 roku. Postanowiliśmy zorganizować koncert ku pamięci Marka Iwaszczyszyna, menedżera kultury, który w latach 90. założył kultową organizację pozarządową „Dzyga”. Po przeprowadzce do Lwowa marzyłam o byciu częścią społeczności „Dzygi”, ponieważ gromadzili się tam najlepsi ludzie. Marek zmarł nagle w 2019 roku. Każdego roku w rocznicę jego śmierci zbieraliśmy się, by grać na jego cześć. W 2022 roku uznaliśmy, że wojna to nie powód, by nie uczcić pamięci Marka, więc i wtedy się zebraliśmy się.

„Zamordowany przez kacapa” – taki tytuł nosił nowy program zespołu. Chłopaki grali piosenki oparte na wierszach zabitych przez Rosjan od początku okupacji w 1921 roku. Mykoła Leontowycz jest autorem aranżacji utworu „Szczedryk”, na świecie znanego też jako „Carol of the Bells”. Wasyl Stus. Mychajło Semenko – legendarny ukraiński futurysta, zastrzelony w Kijowie w 1937 roku. Hryhorij Czuprynka – poeta zabity w 1921 roku za udział w ruchu zbrojnym przeciwko Związkowi Sowieckiemu.

Marian Pyriżok [frontman zespołu Pyr?g i Batih – red.] zdołał pokazać poprzez muzykę, jak żywi byli oni wszyscy.

Teraz zbierają pełne sale. A wtedy, na drugim piętrze „Dzygi”, po raz pierwszy od rozpoczęcia inwazji na kilka minut zapomniałam o wojnie.

Pyrig i Batih we Lwowie. Zdjęcie: Wiki

Po „Dzydze” poszliśmy do baru „Facetka”. To miejsce spotkań naszej społeczności we Lwowie. Na początku inwazji uzgodniliśmy, że jeśli stracimy ze sobą kontakt, bar stanie się miejscem wymiany wiadomości. Ale tego majowego wieczoru w 2022 roku nadal graliśmy na ulicy. Podeszła do nas policja i poprosiła, byśmy przestali grać, bo zbliża się godzina policyjna: „Bawicie się tutaj, podczas gdy ludzie walczą i umierają”.

Nie wiem, jak zebrałam się na odwagę, by odpowiedzieć: „Nasi ludzie chcieliby, żebyśmy nadal się bawili, podczas gdy oni chwilowo nie mogą”. Policja odsunęła się od nas. Zagraliśmy ostatnią piosenkę dla Marka i poszliśmy do domu.

Część V: Szew społeczeństwa. Nadzieja

Propozycję napisania tego tekstu otrzymałam podczas pobytu w Charkowskim Muzeum Literatury.

Ostatni wieczór w Charkowie spędziliśmy na imprezie w mieszkaniu. Rozmawialiśmy z charkowskimi menedżerami kultury o potrzebie stworzenia listy rzeczy, które jednoczą nas wszystkich, by skuteczniej przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie. Mit prorosyjskiego Wschodu i banderowskiego Zachodu zostały zbudowane w ramach rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Ukrainie, która rozpoczęła się na długo przed 2014 rokiem. Rosja nadal wykorzystuje ten stereotyp, by siać zamęt w Ukrainie. Ale możemy temu przeciwdziałać.

Tam, w mieszkaniu Jurija Szewelowa, ukraińskiego slawisty i profesora uniwersytetów Harvarda i Columbia, który został zmuszony do ucieczki za granicę przed sowiecką machiną represji, myślałam o wszystkich wystawach i nowych centrach sztuki, które zostały otwarte we Lwowie od początku wojny na pełną skalę. I o nowych artystach, którzy zostali zmuszeni do przyjazdu do miasta, lecz zdecydowali się zostać. O nowych restauracjach, odczytach, wykładach w bibliotekach. Jeszcze dwa lata temu nie mogliśmy marzyć, że we Lwowie podczas wojny będą się odbywały wydarzenia kulturalne. Teraz życie kulturalne kwitnie w całym kraju – by pocieszać, szerzyć pamięć, uszczęśliwiać, a czasem też zasmucać ludzi.

Książka meksykańskiej autorki Lidii Cacho o wojnie w Ukrainie, poświęcona Wiktorii Amelinie i Sofii Czeliak. Zdjęcie: archiwum prywatne

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/65afd4c11f08d52da349ed86_IMG-6415-1%20(1).jpg">„Przeczytaj także: „Ona się nie bała!” — przyjaciele o Wiktorii Amelinie”</span>

20
хв

Opowieść o kulturze we Lwowie (w czasie wojny)

Sofia Czeliak

Rzecz w tym, że ostatnie kontrowersyjne wypowiedzi Donalda Trumpa czy Elona Muska mogą mieć uzasadnienie. Może w nich bowiem chodzić o podniesienie stawki i wysłanie przez USA sygnału – w świat, ale przede wszystkim do Chin. Tych Chin, które przez ostatnie pół wieku tuczyły się na amerykańskiej gospodarce, a teraz uważają, że USA powinny utracić pozycję hegemona na ich rzecz.

Takie zachowanie Chin i ich sojuszników z osi zła – Rosji, Iranu i KRLD – opiera się na idei, że wielkie mocarstwa powinny dzielić świat na strefy wpływów, narzucając swoją wolę mniejszym sąsiadom.

Jednak ten taniec można odtańczyć tylko we dwoje. A Ameryka jasno dała do zrozumienia, że na swoim podwórku, czyli na półkuli zachodniej, Pekinu nie chce

„The Wall Street Journal” (WSJ) twierdzi, że po zdecydowanym zwycięstwie Trumpa w wyborach Chiny coraz bardziej prężą muskuły. Przeprowadziły największe ćwiczenia morskie od dziesięcioleci, zwodowały największy na świecie amfibijny okręt wojenny, prawdopodobnie niszczyły podmorskie kable w Azji i Europie i zhakowały system amerykańskiego Departamentu Skarbu, wprowadziły cztery nowe modele samolotów wojskowych, po raz pierwszy przećwiczyły blokadę morską Wysp Japońskich i zintensyfikowały działania szpiegowskie na Zachodzie.

Xi Jinping i Donald Trump podczas spotkania w 2017 roku. Zdjęcie: AFP/EAST NEWS
Kiedy mieszkasz w Europie Wschodniej, wydaje ci się, że Amerykanie, domagając się kontroli nad Kanałem Panamskim, oszaleli

Nie należy jednak zapominać, że to Stany Zjednoczone zbudowały ten strategicznie ważny obiekt, by ułatwić szybszy i łatwiejszy handel z Azją i między swoimi wybrzeżami. Z istnienia kanału wynika również dla nich korzyść militarna: to najszybsza i najłatwiejsza trasa przemieszczania się okrętów wojennych z Atlantyku na Pacyfik – i na odwrót. W 1999 r. kanał został przekazany pod jurysdykcję Panamy i wszystko zostałoby po staremu, gdyby w 2014 r. Chińczycy nie zaczęli się nim niezdrowo interesować.

Najpierw zaczęli wdrażać inicjatywę „Pasa i Szlaku” Xi Jinpinga, a następnie zerwali stosunki z Tajwanem. Natomiast wobec Panamy zastosowali swoją klasyczną łapówkę: inwestycje w infrastrukturę w zamian za wpływy.

Obecnie dwa z pięciu kluczowych portów w strefie Kanału Panamskiego są własnością firm z Hongkongu. To oznacza, że Chińczycy mogą monitorować przepływ amerykańskich ładunków cywilnych i wojskowych

Podczas pierwszej kadencji Trumpa i czteroletniej kadencji Bidena Amerykanie zmusili władze Panamy do porzucenia niektórych chińskich projektów, ale i tak wpływy Chin w tym rejonie znacznie wzrosły. Pekin planował nawet budowę dużej ambasady nad brzegiem Kanału Panamskiego, tyle że pod naciskiem Waszyngtonu władze Panamy zablokowały tę inicjatywę.

Chiny wyraziły poparcie dla Panamy w kwestii kontroli nad Kanałem Panamskim. Zdjęcie: Shutterstock

Jeśli chodzi o Grenlandię, Stany Zjednoczone mają tam ten sam interes: zabezpieczenie swojego wschodniego wybrzeża przed Chinami. Chociaż kwestia „sprzedaży wyspy” tu i ówdzie wywołała konsternację czy wręcz oburzenie – ruch Trumpa miał pewien sens.

Amerykański serwis informacyjny Axios, powołując się na własne źródła, donosi, że „duński rząd chce uniknąć publicznego starcia z nową administracją USA” i w tej sprawie „wysłał kilka wiadomości”. W ten sposób duńskie władze dały jasno do zrozumienia, że wyspa nie jest na sprzedaż, lecz są gotowe przedyskutować każdą inną prośbę USA. Ameryka ma już bazę wojskową na Grenlandii i umowę z 1951 r. z Danią w sprawie ochrony wyspy, co ułatwia dyskusję na temat zwiększenia tam sił amerykańskich.

Według mediów duńscy urzędnicy oświadczyli już, że rozważają umożliwienie zwiększenia inwestycji w infrastrukturę wojskową na Grenlandii – oczywiście w porozumieniu z grenlandzkim rządem.

Dlaczego Waszyngton tak bardzo interesuje się Grenlandią? Otóż podczas zimnej wojny odgrywała ona strategiczną rolę w systemie obronnym NATO i USA, jako część systemu wczesnego wykrywania radzieckich okrętów podwodnych i rakiet balistycznych.

Chiny, których okręty podwodne są coraz częściej widziane są w pobliżu wyspy – kluczowej dla potencjalnego szlaku handlowego przez Arktykę – doskonale tę rolę rozumieją

WSJ pisze, że w ostatnich latach Pekin zwiększył swoją obecność gospodarczą w regionie, w szczególności poprzez inwestycje w górnictwo na Grenlandii. W 2018 r. Pentagon doprowadził do zablokowania sfinansowania przez Chiny trzech lotnisk na wyspie.

Kontrolowanie Grenlandii, kluczowej dla wszystkich arktycznych szlaków żeglugowych, w tym Polarnego Jedwabnego Szlaku Pekinu, pozwoliłoby Chinom transportować swoje towary przez Arktykę, z ominięciem wąskiego gardła morskiego w Kanale Sueskim i Cieśninie Malakka. Nie zapominajmy też, że Grenlandia posiada ogromne rezerwy metali ziem rzadkich, które Chiny chciałyby przejąć, by zyskać przewagę w wojnie handlowej i gospodarczej – a tym samym wygrać wyścig o zaawansowane technologie ze Stanami Zjednoczonymi.

W walce o nadzór nad dostępem do Arktyki rola Kanady jest bardzo ważna, bo mając szeroką strefę dostępu do Bieguna Północnego, mogłaby stać się strategicznym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w rywalizacji z Chinami oraz Rosją o kontrolę nad północnymi szlakami i zasobami

Kanada jest drugim co do wielkości partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych, lecz pozostaje daleko w tyle pod względem wydatków na obronność – nie wydaje na nią nawet 2% swojego PKB. Dlatego by zmusić swojego sąsiada do działania, Trump uciekł się do agresywnej retoryki.

Amerykańscy analitycy z obu głównych partii uważają, że takie podejście może ożywić mało popularny w Kanadzie temat obronności przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Partia Justina Trudeau, która w ostatnich latach bardziej skupiała się choćby na kwestiach równości płci, może przegrać.

Czy jednak nieszablonowe podejście Trumpa do ważnych kwestii należy przyjąć z zadowoleniem? Zdecydowanie nie, choć, z drugiej strony, świat zachodni musi przeżyć jakiś rodzaj szoku, by wyleczyć się z populizmu. I musi wreszcie zająć się najpoważniejszymi kwestiami, jak ocena zagrożeń i przygotowanie swych armii do wojny.

Tak aby w ostatecznym rozrachunku Ukraina, a potem Polska i kraje bałtyckie – jedyne, które na co dzień zwalczają kłamstwo o „niezgłębionej rosyjskiej duszy” – nie były tymi, którzy za to wszystko zapłacą.

Świat stoi przed realnym wyborem: żyć w demokracji albo stać się pożywieniem dla Chin

Kiedy sekretarz generalny NATO Mark Rutte, bądź co bądź powściągliwy biurokrata, ostrzega Europejczyków, że albo przeznaczymy pieniądze na obronę, albo „będziemy musieli wziąć nasze podręczniki do języka rosyjskiego i udać się do Nowej Zelandii” – to jest to wymowne przypomnienie, że zło nie śpi. I na pewno nie ograniczy się do zniszczenia wiosek w ukraińskim Donbasie.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Chiński syndrom, czyli po co Trumpowi Kanada, Grenlandia i Kanał Panamski

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Poprzednicy Putina

Ексклюзив
20
хв

Ukraina powinna stać się Izraelem Europy

Ексклюзив
20
хв

Julia Pawliuk: – Każda wymiana jeńców i każde negocjacje to operacja specjalna

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress