Exclusive
20
min

Kraj rad

Odziedziczyliśmy po znienawidzonym "sowiecie" bezwstydną zdolność do wnikania w życie innych ludzi, grzebania w nich i wytykania palcami tego, co inni powinni byli zrobić i jak powinni byli to zrobić.

Nina Kuriata

Dziedzictwo "sowietu": każdy wie, co ktoś inny powinien był zrobić, co należało zrobić lepiej. Zdjęcie: pathdoc/Shutterstock.

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Tragiczna śmierć rodziny z trójką dzieci w Charkowie w wyniku rosyjskiego ataku wywołała nie tylko lawinę współczucia w ukraińskim społeczeństwie, ale także kolejną falę absolutnie dzikich postów w mediach społecznościowych: jak matka mogła nie zadbać o bezpieczeństwo dzieci, a one zostały spalone żywcem w łazience, a ciało najmłodszego, 10-miesięcznego syna, zamieniło się w popiół.

To straszny obraz, który rysuje wyobraźnia: młoda kobieta ukrywająca się przed pożarem w łazience, tuląca swoich synów do piersi, nie mogąca się wydostać i prawdopodobnie wiedząca, że zaraz umrze. To naprawdę przerażające. Jednak wśród tych, którzy byli zszokowani kolejną cywilną śmiercią z powodu rosyjskiej agresji, byli tacy, którzy natychmiast uczynili matkę winną. Mówili, że to ona ponosi odpowiedzialność, że jej dzieci spłonęły, bo mogła już dawno zabrać je w bezpieczne miejsce.

W jednym z tych domów zginęła cała rodzina Putiatinów. Obwód charkowski, 9 lutego. Zdjęcie: Telegram/Oleg Sinegubov

Kiedy rosyjska wojna rozprzestrzeniła się na wszystkie regiony Ukrainy, wykraczając poza linię frontu w Donbasie, kiedy rosyjskie rakiety uderzyły w cele wojskowe i cywilne od Charkowa po Iwano-Frankowsk, głównym zadaniem kobiet było ratowanie życia swoich dzieci. Dla wielu oznaczało to zabranie ich do rzekomo "bezpieczniejszych regionów" lub za granicę. Pod wpływem znanego podstępu o kryptonimie "dwa lub trzy tygodnie" niewiele osób mogło sobie wyobrazić, że wojna potrwa długo (i nikt nie wie, jak długo), a w obliczu nagłego zagrożenia wiele decyzji zostało podjętych "na razie".

Ten czas miał i nadal będzie miał swój własny wymiar dla każdej osoby, i rodziny. Jednak kobiety stanowią około 80% obywateli Ukrainy objętych tymczasową ochroną w krajach europejskich. To one stały w kolejkach na granicach z europejskimi sąsiadami, czasem przez kilka dni. I to one stały się później obiektem potępienia (a czasem wręcz nienawiści w mediach społecznościowych). Prawdę mówiąc, nienawiść ta działa w obie strony.

Wszyscy znamy te stereotypy. "Jeśli wyjechałeś, jesteś zdrajcą" lub po prostu "nie kochasz Ukrainy", "siedzisz na gotowym", "wyjechałeś za pomocą społeczną".

Wszyscy znamy te stereotypy. "Jeśli wyjechałaś, jesteś zdrajcą" lub po prostu "nie kochasz Ukrainy", "siedzisz na wszystkim, co gotowe", "wyjechałaś po pomoc społeczną". Szczególnie zabawne (choć nie do końca) jest czytanie postów ludzi, którzy mają własną wyposażoną piwnicę, autonomiczne ogrzewanie prywatnego domu i kilka samochodów z różnymi rodzajami paliwa, gotowych w każdej chwili pędzić w kierunku zachodniej granicy.

Pozostanie w Ukrainie oznacza "nie dbasz o dzieci", "narażasz je na niebezpieczeństwo", "stawiasz swoje interesy ponad interesami dzieci".

Prym w tej opowieści wiodą mężczyźni, zwłaszcza bezdzietni.

Funkcjonariusze organów ścigania na miejscu śmierci rodziny Putiatinów. Zdjęcie: Telegram/Oleg Sinegubov

Co łączy te oskarżenia, oprócz mowy nienawiści? Całkowite ignorowanie granic osobistych. Oprócz kompletnej nieporadności postsowieckiego systemu państwowego (medycyna, edukacja, aparat państwowy odziedziczony po ZSRR), odziedziczyliśmy po znienawidzonym "sowiecie" tę bezwstydną zdolność do ingerowania w życie innych ludzi, grzebania w nich i wytykania palcami tego, co inni powinni byli zrobić i jak powinni byli to zrobić.

Przypomina mi się scena z radzieckiego filmu, kiedy inspektor z fabryki przychodzi do domu rodziny, wchodzi do sypialni i pyta: "Dlaczego łóżka są razem? Dlaczego nie ma portretów przywódców?". Takie mam skojarzenie, gdy słyszę pytania typu: "Dlaczego nie wracasz?" lub "Dlaczego nie wyjechałeś?". Dla mnie, niezależnie od ich treści, są to pytania tego samego rodzaju. One nie mają nic wspólnego z życiem, ludzi, którzy je zadają.

"Są to pytania, na które musi sobie odpowiedzieć każdy człowiek i każda rodzina. Nie sąsiedzi na ławce przy wejściu lub użytkownicy mediów społecznościowych"

Teraz, na linii frontu, nasi obrońcy walczą między innymi o to, byśmy już nigdy nie należeli do tego, co kiedyś było Związkiem Radzieckim. Lub, jak nazywała to wczesna sowiecka propaganda, Krajem Sowietów. Ale czy wiesz, co nasze społeczeństwo ma wspólnego ze społeczeństwem tego samego "kraju sowietów", który wyłonił się sto lat temu? Każdy wie, co ktoś inny powinien był zrobić, co było najlepszą rzeczą do zrobienia, a co nigdy nie było właściwą rzeczą do zrobienia (oczywiście w czasie przeszłym - jest tak samo oczywiste, która decyzja była właściwa!).

Po tragicznej śmierci rodziny z trójką dzieci w Charkowie, ci, którzy nie mogli powstrzymać się od wyrażenia swoich głębokich przemyśleń z perspektywy czasu, obwinili zmarłą matkę (!) za śmierć jej trójki dzieci. Jakie mieli do tego prawo, to pytanie retoryczne.

Wiadomo, że zmarła kobieta, Olga Putiatina, była prokuratorką wydziału w Woszczańsku Prokuratury Rejonowej w Czuhuwie. W prokuraturze obwodu charkowskiego pracowała od 2012 roku. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, w której Olga zabrałaby trójkę swoich dzieci (z których najmłodsze miało w chwili śmierci 10 miesięcy, co oznacza, że nie tylko urodziło się, ale i zostało poczęte podczas inwazji na pełną skalę), rzuciła pracę i wyjechała z nimi za granicę jako "uchodźczyni" (a dokładniej jako osoba objęta tymczasową ochroną humanitarną).

Jestem gotowa się założyć, że wtedy napisaliby o Oldze że "nie wierzy w Siły Zbrojne", "zdradziła Ukrainę" lub "odeszła od męża".

Teraz, gdy Olga nie żyje, nasze społeczeństwo często obwinia ją - właśnie ją - za śmierć jej dzieci. Warto zauważyć, że ta wina jest całkowicie zrzucana na kobietę, mimo że jej mąż, ojciec dzieci, zginął wraz z rodziną. I prawdopodobnie decyzja o tym, co zrobić i co zrobić dla rodziny, została podjęta wspólnie. Ale nie, w ukraińskim społeczeństwie we wszystkim, co dotyczy dzieci - niezależnie od tego, czy dziecko przeklinało w szkole, czy spłonęło w łazience podczas ataku rosyjskiego drona - zawsze winna jest matka. Nawiasem mówiąc, w Europie, o której wielu marzy, obowiązki rodzicielskie są dzielone równo między oboje rodziców. Tym bardziej obrzydliwe jest to, że kobieta, która poniosła tragiczną śmierć, jest potępiana przez mężczyzn po jej śmierci!

12 lutego rodzina Putiatinów została pochowana w obwodzie charkowskim. Zdjęcie: Suspilne

"Dlaczego nie wyjechali?" - słyszałam to pytanie wiele razy od 2014 roku, kiedy Rosja rozpoczęła okupację Donbasu. I za każdym razem chciałam powiedzieć: "Co możesz osobiście zrobić, aby pomóc tym ludziom?". Pamiętam, jak niechętnie wynajmowali mieszkania osobom z "donieckim pozwoleniem na pobyt", jak byli niezadowoleni, widząc na swoich podwórkach samochody z "donieckimi tablicami rejestracyjnymi" i jak tylko ci, którzy mieli talent do biznesu, i nie bali się zaczynać od zera w nowym miejscu, mogli sobie pozwolić na wyjazd - bardzo często wbrew wszelkim przeciwnościom i w niezbyt sprzyjających warunkach. Pomoc państwa dla osób wewnętrznie przesiedlonych była i jest tak mizerna, że nie pokrywa nawet kosztów mediów w sezonie grzewczym.

Dlatego powtórzę moje pytanie w kontekście wojny na pełną skalę: jak każdy z was, kto zadaje pytanie "dlaczego nie odejdą?", może im pomóc?

Kto zapewni mieszkanie i pracę kilkuosobowej rodzinie? Jeśli nie ma pracy w danej specjalności, a inna praca nie zaspokaja potrzeb np. dzieci czy starszych członków rodziny, to kto ich przyjmie? Są to pytania retoryczne. Jednak bez odpowiedzi na nie, ta rozmowa nie powinna się nawet rozpocząć. Tak, w pierwszych dniach inwazji na pełną skalę wiele osób wolało spać w prowizorycznej sali gimnastycznej w Czerniowcach lub Lwowie, ale kiedy pierwszy szok minął, ludzie zaczęli myśleć o długoterminowych rozwiązaniach. A dla wielu z nich domowe mury i znajoma praca są właśnie tym sposobem na życie, który okazał się lepszy niż łóżko na zachodniej Ukrainie czy nieznane w innych krajach.  

Wróćmy jednak do pytania: czym różni się przestarzały Związek Radziecki od Europy, o przyłączenie do której walczył nasz Euromajdan w 2014 r. Ta walka trwa do dziś. Jedną z głównych wartości europejskich jest prywatność. Szacunek dla cudzych decyzji i osobistych granic.

To właśnie ta wartość definiuje etykę komunikacji w społeczeństwach zachodnich: jeśli możesz pomóc, zaoferuj (najlepiej w sposób, który nie stawia odbiorcy pomocy w niewygodnej sytuacji). Jeśli nie możesz, nic nie mów.

Nikt nie wie, jak długo potrwa wojna i jak się zakończy - zarówno dla całego kraju, jak i dla każdego z nas. Każda osoba i każda rodzina podejmuje własne decyzje: niektórzy ludzie pozostają na swoich stanowiskach pracy, inni martwią się o to, by nad głowami nie latały rosyjskie rakiety lub drony. Niektórzy nie mogą opuścić swoich starszych rodziców, podczas gdy inni zabierają swoje dzieci z dala od niebezpieczeństwa. Jedno dziecko w mieście niedaleko linii frontu nie może spać z powodu nalotów i cierpi na moczenie nocne, podczas gdy inne dziecko za granicą, w bezpiecznym miejscu, jest przygnębione, leży na kanapie i prosi o powrót do domu na Ukrainie, do swojego pokoju i szkoły ze schronem przeciwbombowym. Czyjś mąż poszedł na front i poprosił żonę, aby zabrała dzieci daleko, aby nie musiał się o nie martwić. A czyjaś żona za granicą zdecydowała: "Nie zostało nam wiele czasu, aby żyć osobno" i wróciła. Wszystkie te decyzje mają jedną wspólną cechę: są osobiste. I muszą być podejmowane samodzielnie przez w pełni sprawnych dorosłych. I, co najważniejsze, to oni muszą wziąć za nie odpowiedzialność.

Jest mało prawdopodobne, że przyjaciel, który doradził ci wyjazd, rozwiąże twoje problemy z obcym językiem, biurokracją, zatrudnieniem, pomocą społeczną, szkołami, przedszkolami, opiekunkami i klinikami w obcym kraju. Jest mało prawdopodobne, że sąsiad, który napisał w mediach społecznościowych "wracaj do Kijowa, nie był ostrzeliwany od miesięcy, więc jest tu bezpiecznie!", ewakuuje twoją rodzinę przy pierwszym zagrożeniu - ma własną. A ten, który radził wszystkim "po prostu opuścić" strefę frontu, raczej nie pomoże przesiedleńcom wewnętrznym osiedlić się w nowym miejscu. To, co wszyscy mogą zrobić na pewno, to trzymać się z dala od życia innych ludzi ze swoimi ocenami i niechcianymi radami. Mamy zbyt wielu zewnętrznych wrogów, by atakować się nawzajem.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, pisarka, ekspertka medialna, redaktorka do spraw Ukrainy w Tortoise media.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress