Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Kupując mieszkanie na rynku pierwotnym, sprawdź wiarygodność dewelopera i dostępność wszystkich niezbędnych dokumentów. Z reguły w dużych miastach zakup mieszkania wiąże się z zakupem miejsca postojowego. Co z wpłatą środków na konto dewelopera? Adwokatka Regina Guseinova-Chekurda omawia te i inne aspekty zakupu mieszkania na rynku pierwotnym w Polsce:
Prawniczka, członek Rady Adwokatów regionu Kijowa. Partnerka zarządzająca Towarzystwa Prawnego „G&D”. Specjalizuje się w prawodawstwie antykorupcyjnym. Wykwalifikowany mediator. Jest twórczynią kursów z zakresu prawa medialnego i interakcji prawnych między władzami państwowymi a mediami. Posiada szereg publikacji naukowych na temat prawodawstwa antykorupcyjnego, deklaracji elektronicznej, wolności słowa, ochrony danych osobowych, dostępu do informacji.
Zostań naszym Patronem
Nic nie przetrwa bez słów. Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.
Табличка «Zakaz fotografowania» має бути розміщена на фасаді будівлі, огорожі чи видному місці об'єкту таким чином, що не побачити її неможливо. Близько 25 000 таких знаків буде розміщено в Польщі на різних об'єктах. Це стратегічно важливі локації для безпеки та оборони держави. За поясненнями Міністерства оборони Польщі, формальна заборона на фотографування цих об'єктів існує з 2022 року. Однак досі не було єдиного механізму, що регулював би порушення та притягував до відповідальності. Не було і процедури отримання дозволів на зйомку таких об'єктів.
З моменту набрання чинності Закону «Про захист батьківщини» в 2022 році з'явилася правова основа для заборони фотографування об'єктів, що мають значення для безпеки й оборони держави. Проте не було ні знака про заборону фотозйомки, ні правил її розміщення. Тож на практиці дотримання заборони було проблематичним, і багато випадків можна було легко оскаржити в суді саме через відсутність належного маркування, формальних процедур та документів (наприклад, шаблону дозволу).
Як виглядає знак і на яких локаціях його встановлюють?
Це квадратна табличка/знак розміром 60x60 см з червоним написом ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA (заборонено фотографувати). На ній зображено закреслену піктограму фотоапарата, відеокамери й телефону. Основний текст перекладено англійською, німецькою, російською та арабською мовами.
Виготовлення і розміщення табличок обійшлося польському бюджету в 1 мільйон злотих. Розмістять знаки на таких поверхнях:
• обʼєктах інфраструктури, що належить Міністерству національної оборони; • об'єктах, що особливо важливі для безпеки та обороноздатності країни; • об'єктах критичної інфраструктури.
Що загрожує за порушення та в яких випадках зйомка можлива?
Порушнику загрожує штраф від 5 до 20 тисяч злотих, арешт до 30 діб та конфіскація обладнання, незалежно від того, належить воно безпосередньо порушнику чи ні. Також не можна знімати людей та рухоме майно, які знаходяться на території цих об'єктів.
Але зйомка можлива, якщо це:
• технічні фотографії об'єкта нерухомості, зроблені адміністраторами/менеджерами для документальних цілей; • публічні заходи та фотографії іноземних делегацій, які підписують важливі угоди; • висвітлення у ЗМІ конференцій чи інтерв'ю, що анонсовані та дозволені компетентним органом; • геодезичні та будівельні роботи на замовлення уповноважених органів; • діяльність служб: поліції, рятувальників, судових органів; • різні публічні заходи, які проводяться уповноваженими органами.
Як отримати дозвіл на зйомку?
Для цього треба написати заяву на імʼя керівника обʼєкта, де планується зйомка, і чекати на відповідь протягом 14 днів.
• заява подається у паперовому або електронному вигляді з підписом; • заявка повинна містити персональні дані та обґрунтування; • треба вказати дані фотографа, адресу об'єкта, дату та кількість осіб, що будуть присутні на зйомці.
Współczesny świat jest przesycony informacjami i rzeczami. Wiosenne rytuały oczyszczające są sposobem na powrót do prostoty, która przywraca wewnętrzny spokój. I dają nam poczucie kontroli. Kiedy sprzątamy dom przed nadejściem wiosny, podświadomie „oczyszczamy” nasz wewnętrzny świat. Gdy ktoś pozbywa się starych rzeczy, uwalnia się od starych trosk. To proces terapeutyczny, dający efekt podobny do pracy z psychologiem.
Jak to robią Szwedzi, a jak Japończycy
W Szwecji coraz większą popularnością cieszy się tzw. döstädning. To sprzątanie dla przyszłych pokoleń – „tak, jakby nie było jutra”. Chodzi o pozbywanie się swoich niepotrzebnych rzeczy, by nie obciążać nimi rodziny po swojej ewentualnej śmierci. I jeśli się nad tym zastanowić, ma to sens. W końcu gdy ktoś umiera, jego krewni muszą przebić się przez góry niepotrzebnych rzeczy, które po sobie pozostawił. Czasami znajdują wtedy pamiętniki, prywatne notatki, zdjęcia czy inne sekrety, których woleliby nie oglądać.
„Które z moich rzeczy mogą stać się ciężarem dla mojej rodziny, jeśli umrę?” – to zasada stojąca za szwedzkim zwyczajem sprzątania domu lub mieszkania. Co ciekawe, ten zwyczaj jest praktykowany nie tylko wśród osób starszych, ale także wśród młodych. Przypomina japońską metodę: „wyrzuć, czego nie potrzebujesz ”.
Japonka Marie Kondo to znana na świecie „guru porządkowania domu”. Jej główna zasada głosi, że warto trzymać tylko te rzeczy (w tym te w szafie), których używasz często i które sprawiają, że jesteś szczęśliwa. Precz z półkami wypełnionymi niczym niewyróżniającymi się szmatami i bibelotami! To pomaga między innymi oczyścić dom z energetycznego brudu.
Jeśli jakaś rzecz nie przynosi Ci radości, musisz jej podziękować i pozwolić jej odejść – twierdzi Japonka
Marie Kondo. Zdjęcie: konmari.com
Nawiasem mówiąc, takich rzeczy nie musisz wyrzucać – możesz je przekazać na cele charytatywne albo wymienić. Wrzuć rzeczy do kontenera, oddaj książki do biblioteki, a niepotrzebnych mebli i sprzętu AGD pozbądź się za pośrednictwem ogłoszenia online.
W dzisiejszym świecie gromadzimy nie tylko odpady materialne, ale także cyfrowe. Psychologowie zalecają więc cyfrowy detoks, czyli usuwanie niepotrzebnych plików, zdjęć i zrezygnowanie z subskrybowania toksycznych mediów. A także emocjonalny „upgrade”: sporządź listę tego, co odpuścisz sobie tej wiosny (urazów, lęków, starych nawyków itp.).
Wiosenne rytuały sprzątania w Ukrainie
W Ukrainie od dawna istnieje zwyczaj „wypędzania zimy” poprzez wielkie sprzątanie. Tu ludzie wierzą, że wszystkie złe rzeczy można usunąć z życia wraz ze śmieciami.
Wielki Czwartek to dzień wiosennych porządków. Dawniej już przed świtem chłopi sprzątali swoje stajnie, stodoły, podwórza i domy. W ogrodzie grabiło się zeszłoroczne liście na stos i podpalało je, „by oczyścić ziemię z mrozu, zimy, śmierci i złych duchów”.
Istnieje tu też przekonanie, że w Wielki Czwartek, zanim wzejdzie słońce, wrona zabiera swoje pisklętami z gniazda, by wykąpały się w rzece. Ktokolwiek więc wykąpie się przed nimi, będzie zdrowy przez cały rok
Zgodnie z wierzeniami chrześcijańskimi, wieczorem tego dnia Judasz zdradził Chrystusa. To dlatego wierzący chodzą w Wielki Czwartek do łaźni i saun. Chcą się oczyścić.
W kulturze ukraińskiej, podobnie jak w wielu innych, wiosenne porządki to nie tylko obowiązek domowy, ale także praktyka duchowa. Ma nie tylko znaczenie higieniczne, lecz także sakralne: chodzi o przygotowanie miejsca na nowe życie pełne nowej nadziei.
Nawiasem mówiąc, eko-akcje w rodzaju „Sprzątanie świata”, które są szeroko rozpowszechnione w Ukrainie i wielu europejskich miastach, polegające na zbieraniu na wiosnę śmieci w lasach i w pobliżu zbiorników wodnych, to jeden ze współczesnych przejawów starego zwyczaju wiosennego oczyszczania.
Tradycje przedświątecznych porządków w Polsce
Polska ma bogatą paletę wiosennych obrzędów oczyszczających, które łączą wierzenia przedchrześcijańskie z praktykami zakorzenionymi w katolicyzmie.
Na przykład topienie Marzanny to rytualne unicestwianie kukły przedstawiającej słowiańską boginię zimy i śmierci. I sposób odreagowania zimowej depresji.
Ludzie symbolicznie niszczą wszystko, co kojarzy im się z zimnem i ciemnością, by przygotować się psychicznie na nowy cykl
Wielkanocne porządki w Wielki Czwartek obejmują mycie okien, aby „światło mogło swobodnie wchodzić do domu”, wyrzucanie lub oddawanie starych ubrań (zwłaszcza tych, które od dawna nie były noszone), sprzątanie stodół, balkonów i pomieszczeń znajdujących się po stronie północnej. Bo jeśli w domu panuje bałagan, w duszy będzie chaos.
Rytuał lanego poniedziałku (śmigus-dyngus) to oczyszczenie wodą. W pierwszy poniedziałek po Wielkanocy chłopcy oblewają wodą dziewczęta na ulicach i placach. Woda w tym rytuale jest symbolem witalności. W starożytności wierzono, że dziewczyna oblana wodą będzie zdrowa i piękna. Dziś to już tylko zabawa, ale podczas niej śmiech i ruch wyzwalają życiodajne endorfiny.
Tradycyjny śmigus-dyngus. Zdjęcie: Muzeum Wsi Kieleckiej
Dlaczego po sprzątaniu czujemy się lepiej
Sprzątanie to dobry sposób na odzyskanie kontroli nad swoją przestrzenią. Niektóre okoliczności w życiu pozostają poza naszą kontrolą, co sprawia, że jesteśmy niespokojni. Mamy jednak moc, by uczynić przestrzeń wokół nas czystszą, zorganizować ją zgodnie z naszymi potrzebami – i pięknie.
Ponadto sprzątanie wymaga zastanowienia się, gdzie umieścić tę czy inną rzecz, jak zorganizować cały proces i przestrzeń wokół siebie. Sprzątanie to klasyczny przykład „wpływu tego, co na zewnątrz – na nasze wnętrze ”. Kiedy ktoś sprząta, czuje, że ma kontrolę nad swoim życiem, a to szczególnie ważne podczas wojny, kryzysu – i po ciężkiej zimie.
– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.
Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.
Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.
Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?
NATO i priorytety Trumpa
Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.
Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:
— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.
Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne
Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:
— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.
Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.
Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:
— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.
Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News
Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.
Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.
– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.
Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.
Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.
Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO
Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.
Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].
Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:
– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.
Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane
Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.
„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.
Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU
Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:
– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.
Alternatywne sojusze i sojusznicy
W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:
– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.
Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji
Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.
Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.
Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:
– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.
Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News
Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:
– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.
Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:
– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.
Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki
Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:
– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
W listach, które zaczęli otrzymywać ukraińscy mężczyźni przebywający w Polsce, stwierdza się, że przedstawiciele ukraińskich władz przyjdą do miejsca zamieszkania odbiorcy, by zabrać go do punktu mobilizacyjnego. Tym, którzy nie stawią się dobrowolnie, ma grozić „ekstradycja do Ukrainy”.
Takie listy przychodzą do Ukraińców w Polsce. Zdjęcie: Urząd Spraw Cudzoziemców RP
Urząd do Spraw Cudzoziemców oficjalnie oświadczył, że to fałszywki, które nie mają nic wspólnego z polskimi władzami.
Sprawę skomentowała również Ambasada Ukrainy w Polsce: „Pragniemy poinformować, że na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej do obywateli Ukrainy nie są wysyłane wezwania do stawienia się do poboru lub powiadomienia o poborze osobom podlegającym obowiązkowi służby wojskowej i rezerwistom”.
Obywatele Ukrainy za granicą mogą wstąpić do Legionu Ukraińskiego tylko dobrowolnie.
Polskie służby sprawdzają, kto i dlaczego wysyła takie listy, a Urząd do Spraw Cudzoziemców apeluje do Ukraińców o ostrożność. Polskie władze zalecają natychmiastowe zgłaszanie tych listów na policję. Eksperci prawni wyjaśniają, że tego typu groźby nie mają podstaw prawnych, a deportacja lub ekstradycja z Polski za uchylanie się od mobilizacji jest niemożliwa.
Ukraiński prawnik Wasyl Ilnycky wyjaśnia w swojej grupie na Facebooku „Konsultacje i legalizacja”, że w najbliższej przyszłości „wezwania” mogą być nadal wysyłane pocztą zarówno do mężczyzn, jak do kobiet. Ten, kto otrzyma takie wezwanie, powinien je zachować, ale zignorować.
Jako „nadawca” fałszywego wezwania w listach wskazywany jest Urząd do Spraw Cudzoziemców, czyli centralny organ odpowiedzialny za realizację polityki migracyjnej państwa w Polsce. Tyle że instytucja ta nie ma nic wspólnego ze sprawami wojskowymi.
Instytucją zajmującą się wojskiem, osobami chcącymi zostać żołnierzami, walidacją dokumentów itp. w Polsce jest Wojskowe Centrum Rekrutacji (WCR). Nie prowadzi ono jakichkolwiek działań w stosunku do cudzoziemców, co oznacza, że:
nie współpracuje z Ukrainą i nie może z nią współpracować nawet teoretycznie, ponieważ rekrutacja cudzoziemców jest w Polsce zabroniona;
w praktyce nie może wysyłać żadnych dokumentów czy pism do cudzoziemców przebywających na terenie Polski, ponieważ w polskiej armii mogą służyć tylko obywatele polscy.
Wiadomo, że u nas wszystko się spieprzyło, wszystko stracone, wszystko zgodnie z planem. Po 10 latach wojny nerwy ludzi są już poszarpane – a niedługo miną trzy lata tej dużej, powszechnej wojny (jeszcze i to). Oczywiście już w pierwszym roku horyzont planowania przesunął się do jednego miesiąca, a potem pojawiło się zastrzeżenie: „jeśli dożyjemy”.
Teraz zastanawiam się, czy wymieniać kran w moim mieszkaniu, bo jeśli to zrobię, to może szahid rozpieprzy dom z nowym kranem
Facebook kpi ze mnie jeszcze bardziej niż kiedyś, proponując mi trencze na przyszłą wiosnę. „Hej, ty elektroniczny głupku, jak myślisz, komu to oferujesz?” On pisze do mnie po angielsku: „Co będziesz nosić następnej wiosny?” A ja na to: „Posłuchaj mnie, ty elektroniczne gówno, na wiosnę mogę mieć opcje: kaftan bezpieczeństwa, fajną trumnę albo kombinezon przeciwchemiczny, i to w najlepszym przypadku. O czym szepczesz? O jakiej wiośnie? Chciałabym tu dożyć do soboty – i najlepiej nie w domu wariatów”.
Niedawno byłam w Niemczech i pewna Niemka powiedziała do mnie: „Za dwa lata pojedziemy na wakacje... Za trzy lata się przeprowadzimy...”. Spojrzałam na nią, jak na kosmitkę. Nie pamiętam już czasów, kiedy planowałam coś z rocznym wyprzedzeniem. W Ukrainie nawet w najlepszych czasach to był szalony luksus. „Ta rodzina posiada ten zamek od trzech wieków” – mówi przewodnik. Śmieję się w duchu, odziedziczyłam po babci tylko radzieckie prześcieradła, które w 2015 roku poszły na siatki maskujące.
Swoim dzieciom prawdopodobnie nie zostawię nic poza traumą psychiczną i książkami, które udało mi się napisać w jeszcze stosunkowo spokojnych czasach
Na rozmowie kwalifikacyjnej w zagranicznej firmie zapytali moją przyjaciółkę, kim chciałaby być za pięć lat. Przez chwilę się zastanawiała, po czym powiedziała: „Cóż, jeśli do tego czasu nie umrę od atomówki albo szahida, to chciałabym być zdrową psychicznie osobą ze wszystkimi kończynami”. Nie przyjęli jej. Jej uczucia były zbyt pesymistyczne i fatalistyczne.
Teraz, ze względu na wybory w USA i nastroje polityczne w Europie, pytają mnie, co z nami będzie. Ja też mocno się nad tym zastanawiam. Nie, nie prognozuję ani nie obliczam prawdopodobieństwa, ogólnie nie jestem dobra z matematyki. Po prostu znajduję właściwą odpowiedź, coś w stylu: „Zgodnie z teorią Brizmana-Spielhausa (właśnie ją wymyśliłam), mamy prawdopodobieństwo przeżycia około 50 procent – albo nie przeżycia, z takim samym procentem”. To będzie najdokładniejsza prognoza naszej przyszłości. Ale to nie ja taka jestem. To życie jest takie, rozumiecie?!
I nie chodzi tylko o mnie. Rano budzę się, piję czarną kawę, która wygląda i smakuje jak asfalt, i wyglądam przez okno. Na zewnątrz gołe drzewa, szara rzeczywistość, szare domy.
I myślę sobie: no cóż, miałam szczęście, że tej nocy ani rakieta, ani szahid nie zakłóciły tej szarej rzeczywistości za oknem. Poszczęściło mi się
Kiedy planuję podróż za granicę, zwlekam z rezerwacją hotelu do ostatniej chwili. Bo jeszcze zarezerwuję, zapłacę, a tu nagle bęc! – i po sprawie, nigdzie nie pojadę. Szkoda pieniędzy.
Chociaż, oczywiście, jeśli o to chodzi, to nie dbam już o pieniądze.
„Dlaczego jesteś taka spokojna?” – pyta przyjaciółka. Mówię, że napisałam testament. Zgodnie z nim każdy, kto przeżyje mnie i dożyje do tego czasu, musi wybrać moje najbardziej gówniane zdjęcia i udekorować nimi salę pożegnalną. A ta przyjaciółka powinna przyjść z biczem, by wybatożyć każdego, kto zechce powiedzieć, że byłam prorokinią. Oczywiście, jestem prorokinią, ale to brzmi krindżowo, przyznajmy.
„Zamierzasz umrzeć?” – pyta. A ja całkiem szczerze odpowiadam, że już umarłam, tyle że po prostu wciąż żyję. Patrzę więc na wszystko wokół i w zasadzie nic mnie już nie przeraża
I w tym wszystkim jakoś paradoksalnie, desperacko i szaleńczo cieszę się życiem.
Spotykam się z przyjaciółmi przy pierwszej nadarzającej się okazji, czasem potrafię przystanąć na środku chodnika i długo wpatrywać się w chmurę, bo jest piękna. Zgadzam się na każde „zróbmy to...”, bo fajnie jest coś zrobić, mieć na coś czas.
Z Monachium przywiozłam w kieszeni kasztana, który spadł mi na głowę i sprawił, że byłam szczęśliwa. Nadal go noszę w kieszeni kurtki. Czasami natrafiam na wiersz, który jest tak piękny, że uczę się go na pamięć – jak w szkole, dla zabawy. Już przestałam się bać. Jedyne, na czym mi zależy, to mieć czas. Bo nadal przed moim ostatnim dniem chcę zabić jak najwięcej wrogów, bezpośrednio lub pośrednio. Po to to wszystko. Tylko po to.