Exclusive
20
min

Glenn Grant: Co zrobić, żeby Rosja wywiesiła białą flagę

Dziś trzeba pilnie zreformować ukraińskie prawodawstwo, zlikwidować korupcję i zapewnić żołnierzom porządną pomoc medyczną. To potrzebuje reformy, nie armie - mówi Glenn Grant, emerytowany podpułkownik armii brytyjskiej i ekspert ds. reformy organizacji obronnych i bezpieczeństwa w Europie.

Maryna Stepanenko

Rishi Sunak z Wołodymyrem Zełenskim. Kijów, 12 stycznia 2024 r. Zdjęcie: Kancelaria Prezydenta Ukrainy

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Wielka Brytania, po Stanach Zjednoczonych i Niemczech, jest trzecim największym darczyńcą pomocy dla Kijowa. Ponad 15 miliardów euro to kwota, jaką Londyn wydał na pomoc wojskową, finansową i humanitarną. Czy Brytyjczycy będą w stanie zrobić więcej, jeśli wsparcie USA się zmniejszy i czego potrzebuje Ukraina, aby stać się bardziej skuteczna na polu bitwy?

Glen Grant, emerytowany podpułkownik armii brytyjskiej. Zdjęcie: Ukraiński Instytut Przyszłości

Maryna Stepanenko: Emmanuel Macron oświadczył, że w przyszłości nie należy wykluczać rozmieszczenia zachodnich wojsk lądowych na Ukrainie, by dać odpór rosyjskiej agresji. Pomysł ten poparły Finlandia, Czechy i kraje bałtyckie. Jednak NATO i Wielka Brytania wykluczyły taką możliwość. Co Pana zdaniem zyskałaby Ukraina na obecności zagranicznego kontyngentu? I jak możemy zmienić zdanie naszych sojuszników w tej kwestii?

Glenn Grant: Po pierwsze, nie jestem wcale pewien, czy to, co mówią ludzie ma znaczenie, nawet jeśli jest to Macron. Wszystkie ambasady w Ukrainie są chronione przez żołnierzy, więc można powiedzieć, ze wojska sojusznicze są już u nas. I to jest normalne - i wszyscy o tym wiedzą.

Po co nam zachodnie wojska? Po pierwsze, mogą nam pomóc w szkoleniach, po drugie w pracy z ludźmi

Ale to tylko wtedy, gdy ukraińskie wojsko zaakceptuje tę pomoc. Macron ma rację, gdy mówi o możliwości wysłania zachodnich wojsk do Ukrainę. Ale ja oferuję pomoc od 10 lat. Nikt jednak do mnie nie dzwoni i nie mówi: "Glenn, czy możesz przyjechać i pomóc z czymś dla wojska?". Inne organizacje cały czas się do mnie zwracają, ale wojsko jest zbyt dumne, by prosić o pomoc w postaci ludzi, szkoleń itp. Ja i kilku moich przyjaciół zaoferowaliśmy, że przyjdziemy.

Ale nas nie chcą. Nie wiem, czy to biurokracja, czy brak moralnej odwagi, czy po prostu przywódcy nie chcą tego robić - nie wiem.

Macron nie wykluczył obecności wojsk NATO na Ukrainie. fot: Shutterstock

W rzeczywistości ta pomoc jest bardzo potrzebna do szkolenia na poligonach. Sztab generalny również potrzebuje dużej pomocy.

Myślę, że jeśli Francja zdecyduje się wysłać swoich żołnierzy, inne kraje szybko pójdą w jej ślady.

MS: Brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron zaproponował Niemcom wymianę rakiet Taurus na brytyjskie rakiety Storm Shadow, aby zapewnić Ukrainie broń dalekiego zasięgu. Jak ocenia Pan ten pomysł?

GG: Jeśli to jest to, czego potrzeba, aby zmienić stanowisko Niemiec, to współczuję Berlinowi, ponieważ nie rozumieją, co się dzieje na świecie. Zwlekają z decyzją, która powinna zostać podjęta sześć miesięcy, rok temu.

MS: Ale w rzeczywistości Niemcy nadal nie chcą tego zrobić.

GG: Tak, oczywiście, że nie chcą. Śmiertelnie boją się Rosji.

MS: Wielka Brytania jest jednym z najbardziej lojalnych sojuszników Ukrainy w wojnie z Rosją od 2022 roku. Dlaczego to wsparcie dla Kijowa jest tak silne? Jakie są obecnie główne wyzwania dla brytyjskiej pomocy dla Ukrainy?

GG: Jest kilka powodów. Po pierwsze, Wielka Brytania zawsze wspiera najsłabszych. Po drugie, robienie takich rzeczy leży w naszej naturze. Kiedy widzimy, że ktoś jest bity, w naszych genach jest walka. Pamiętamy też lekcje historii, pierwszą i drugą wojnę światową, i nie chcemy, by było jeszcze gorzej. Nie chcemy też, by wojna rozprzestrzeniła się na nasze ziemie. Jakie wyzwania stoją przed nami? Nie mamy już nic. Daliśmy wszystko, co mogliśmy dać. Teraz mamy tylko pieniądze. Pieniądze i entuzjazm

Możemy więc oczekiwać, że Wielka Brytania spróbuje kupić inne rzeczy, nie tylko pociski dalekiego zasięgu z Niemiec.

Wielka Brytania jest na trzecim miejscu pod względem pomocy dla Ukrainy. Zdjęcie: Kancelaria Prezydenta Ukrainy

MS: Czy Wielka Brytania jest w stanie zwiększyć swoją pomoc dla Ukrainy, jeśli Amerykanie przestaną jej udzielać?

GG: Nie. Daliśmy prawie wszystko, co mogliśmy dać. Teraz mamy tylko pieniądze, za które możemy kupić coś, czego Ukraina potrzebuje.

MS: A jak myślisz, co się stanie na linii frontu, jeśli USA nie zagłosują za udzieleniem Ukrainie pomocy?

GG: Wielu ludzi zginie. Nie sądzę jednak, żeby linia frontu nagle się zmieniła, bo Ukraińcy szybko się nie poddadzą. Jednak brak amerykańskiej pomocy może mieć jedną zaletę - może sprawić, że ukraińskie dowództwo zastanowi się nad tym, jak walczyć inaczej niż metodami z czasów ZSRR. Ale nie wiem wystarczająco dużo o nowych generałach, aby powiedzieć, czy są w stanie myśleć nowocześniej.

Marszałek Izby Reprezentantów Mike Johnson proponuje pożyczyć Ukrainie broń. Zdjęcie: Shutterstock

MS: Ukrainie brakuje amunicji, a Rosja produkuje jej trzy razy więcej niż Europa i USA. Jak można zmienić tę sytuację na korzyść Ukrainy?

GG: Po pierwsze, nie jestem w 100% pewien, czy Rosja produkuje tyle, ile Pani mówi. Dużo się o tym mówi, ale nie widziałem na to żadnych dowodów. Czasami te liczby mogą być podawane przez samą Rosję, aby przestraszyć Ukrainę i Zachód, i zmusić do rozmów pokojowych. Nie ma więc pewności, że tak jest, ale jest pewność, że Kreml otrzymuje dużo amunicji od Korei Północnej. Wiemy też, że wiele z nich jest stara i detonuje wcześniej niż powinna.

Ukraina będzie musiała wymyślić, jak samodzielnie produkować więcej amunicji. A niestety nie inwestuje się w to wystarczająco dużo wysiłku

To bardzo poważny problem. A jeśli Ukraina nie może produkować amunicji do ciężkiej artylerii, to musi wyprodukować więcej dronów i opracować inne sposoby walki, które wykraczają poza użycie artylerii.

MS: Jak Pan myśli, czemu należy poświęcić więcej uwagi: produkcji dronów czy artylerii i co jest bardziej opłacalne w produkcji?

GG: To ważne pytanie, ponieważ amunicja występuje w różnych kształtach i rozmiarach, z różnymi zapalnikami i różnie kosztuje. Podobnie jest z dronami.

Wiemy, że duże drony, te, które latają przez 24 godziny, kosztują fortunę. Ale mniejsze, te, które Ukraina zamawia z Chin lub sama produkuje, nie są tak drogie i można je porównać do amunicji artyleryjskiej. Ale to nie są pociski artyleryjskie. O to właśnie chodzi.

Amunicja artyleryjska ma zupełnie inny profil wybuchowy w porównaniu z dronami. Są one również wykorzystywane do innych celów. Artyleria jest zabójcza. Zamienia duże obszary w piekło. Potrzebujesz obu

MS: Spędził Pan dużo czasu pracując nad reformą obronności, szczególnie w Europie Wschodniej. Jakich zmian w sektorze obronnym najbardziej potrzebuje Ukraina?

GG: Reformy legislacyjnej, czyli ustaw. Potrzebuje także zmian w polityce podatkowej, w polityce eksportowo-importowej i w zarządzaniu całym systemem, personelem, rekrutacją. To teraz potrzebuje reformy, a nie samo wojsko. Bo jeśli nie zmienisz ważnych rzeczy na górze, to nie będzie miało większego znaczenia, co zrobisz z armią. Więc teraz jest to problem polityczny. Obrona Ukrainy jest problemem politycznym, a politycy nie radzą sobie z nim dobrze.

MS: Minął prawie miesiąc, odkąd Wołodymyr Zełenski mianował Ołeksandra Syrskiego na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy. Jakie zmiany zachodzą lub już zaszły w ukraińskiej armii?

GG: Nie słyszałem od żadnego z moich przyjaciół zaangażowanych w armię i obronę, że nagle siły zbrojne są lepsze w wydawaniu rozkazów, że jest większa jasność co do tego, co ludzie powinni robić, że jest większa motywacja, że jest lepsze planowanie lub że są lepsze sposoby robienia rzeczy. Nie oznacza to, że nie ma żadnych zmian.

MS: Wołodymyr Zełenski zatwierdził kandydaturę Walerija Załużnego na ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii. Jak ta nominacja wpłynie na dalszą współpracę między Kijowem a Londynem, w tym na wsparcie wojskowe?

GG: Mam nadzieję, że współpraca między Ukrainą a Wielką Brytanią poprawi się. Choć nie da się poprawić czegoś, co już działa bardzo dobrze. Załużny to dobry człowiek. Ludzie w Wielkiej Brytanii go polubią, jestem tego pewien. Ale jego praca tutaj nie będzie łatwa. Wielka Brytania przechodzi okres politycznych zawirowań. W tym czasie bardzo łatwo jest odłożyć ambasadorów na dalszy plan i nie zwracać na nich uwagi, ponieważ polityka wewnętrzna pochłania czas i energię. Załużny stoi więc przed prawdziwym wyzwaniem. I mam nadzieję, że będzie na tyle mądry, aby znaleźć dobry zespół, który pomoże mu sobie z tym poradzić.

Praca w Wielkiej Brytanii da Załużnemu po pierwsze, szanse wykorzystania swoich umiejętności i doświadczenia dla dobra Ukrainy, po drugie - nauki. Bo to polityczny tygiel, miejsce, w którym wiele się dzieje i myślę, że będzie wielu ludzi, którzy będą chcieli się z nim spotkać, porozmawiać i pomóc w utrzymywaniu kontaktów między Ukrainą a Wielką Brytanią.

MS: Wielka Brytania była pierwszym krajem G7, który podpisał dwustronną umowę o bezpieczeństwie z Ukrainą. Następnie 6 innych krajów (Niemcy, Francja, Dania, Kanada, Włochy i Holandia) podpisało podobne umowy z naszym krajem. Co takie umowy mogą przynieść Ukrainie w dłuższej perspektywie?

12 stycznia 2024 r. Sunak i Zełenski podpisali w Kijowie umowę o bezpieczeństwie. Zdjęcie: Kancelaria Prezydenta Ukrainy

GG: To naprawdę dobre pytanie. Myślę, że są dwie rzeczy, które są najważniejsze dla każdej umowy: zaufanie i łatwość wypełniania zobowiązań. Zaufanie jest oczywiste. Jeśli masz umowę i ufasz drugiemu krajowi, możesz robić rzeczy znacznie szybciej. Możesz współpracować w dziedzinie uzbrojenia, ćwiczeń, szkoleń. Możesz robić interesy obronne, tworzyć coś razem, być może opracowywać nową broń lub nowe samoloty lub cokolwiek innego, ponieważ ufasz, że ten kraj będzie traktował cię uczciwie w procesie współpracy. Nie oszuka cię. Zaufanie jest więc bardzo ważne.

Wielka Brytania mówi, że będzie wspierać Ukrainę przez długi czas, co jest naprawdę ważne, ponieważ ta wojna może trwać długo

Myślę, że w Londynie panuje zakłopotanie, ponieważ już raz narozrabialiśmy (odnosząc się do niewypełnienia postanowień Memorandum Budapesztańskiego - red.), a nie będzie dobrze, jeśli znowu narobimy bałaganu lub stracimy reputację uczciwego kraju.

MS: Szwecja oficjalnie stała się członkiem NATO. Jeśli chodzi o perspektywy Ukrainy, Jens Stoltenberg powiedział, że jest to kwestia "kiedy", a nie "czy". Twoim zdaniem, o jakich ramach czasowych mówimy i jakie są warunki wstępne przystąpienia Ukrainy do NATO?

Ceremonia podniesienia szwedzkiej flagi w siedzibie Sojuszu Północnoatlantyckiego. 11 marca 2024 r., Bruksela. Zdjęcie: NATO

‍GG: To bardzo skomplikowane pytanie. Warunki są dość proste. Ukraina musi zmienić swój system wartości i pojęć. To jest pierwsza rzecz. A wartości, moim zdaniem, są kluczowym czynnikiem. Przede wszystkim muszą się pozbyć się tego wyższościowego sowieckiego podejścia. Widzimy, co dzieje się z Węgrami (mówimy o reformie systemu sądownictwa i zapewnieniu ochrony praw podstawowych na Węgrzech - red.). Jeśli nie masz odpowiednich prawnych mechanizmów kontroli i równowagi dla prezydenta, ryzykujesz, że kraj nie będzie miał takiego samego stylu myślenia i przywództwa jak reszta NATO. To pierwsza rzecz.

Po drugie, korupcja musi zostać zlikwidowana. Należy usprawnić prawodawstwo, aby uniemożliwić pranie brudnych pieniędzy, oszustwa podatkowe i tym podobne rzeczy. To ważne dla NATO.

I ostatnią rzeczą jest to, że musi istnieć odpowiedni system medyczny dla żołnierzy. Jak ludzie mogą oczekiwać, że przyjdą walczyć u twojego boku, jeśli nie potrafisz odpowiednio zadbać o swoje wojsko i zapewnić im wszystkiego, czego potrzebują?

Kiedy to się powinno stać? Najlepiej kilka lat po zakończeniu wojny, kiedy będzie jasne, że nie wybuchnie ponownie

MC: Czyli, Pana zdaniem, Ukraina nie ma szans na dołączenie do Sojuszu, dopóki rosyjskie wojska nie opuszczą wszystkich naszych terytoriów?

GG: Nie, nie sądzę, że byłoby to do zaakceptowania przez którekolwiek z państw członkowskich. Uważam, że wojska rosyjskie powinny zostać całkowicie usunięte z waszych terytoriów. Dodam, że przystąpienie do NATO jest decyzją polityczną. I nie mogę z góry ocenić, co politycy powiedzą jutro. Wiem, co myślą dzisiaj, ale nie wiem, co stanie się jutro. I nikt tego nie wie. Tak jak nie wiedzieliśmy, kiedy na przykład Bułgaria zostanie przyjęta do NATO. Wszystkie kraje bałtyckie i większość ludzi w Europie myślała, że to się nigdy nie stanie. A potem, bum, stało się. Poczekajmy więc i zobaczmy. Myślę jednak, że dopóki Rosja będzie grać w gry, w które gra teraz, nie ma szans na przystąpienie Ukrainy do NATO.

MS: I moje ostatnie pytanie dotyczy niedawnego oświadczenia papieża, że "Ukraina musi mieć odwagę wywiesić białą flagę", co w rzeczywistości oznacza poddanie się. Ale na jakich warunkach Rosjanie byliby zmuszeni do wywieszenia białej flagi?

GG: To niezwykle interesujące pytanie, ponieważ zmusza nas do zastanowienia się nad tym, jak może wyglądać koniec wojny. Jeśli Rosja straci Krym, a jej wojska zostaną zepchnięte pod granice, będzie to osobista porażka Putina. I istnieje możliwość, że pojawi się nowy przywódca, który powie: "Dość tego! To wszystko są gierki Putina, chcemy wrócić do normalnego życia, znieść sankcje i stać się normalnym krajem". Cóż, jeśli chodzi o "normalność"... Rosja nigdy nie była normalnym krajem.

Myślę, że musi wydarzyć się coś dramatycznego, aby Rosja wywiesiła białą flagę

Tak jak powiedziałem, jeśli Rosja zaatakuje kraj NATO, to zmieni paradygmat, a wtedy może dojść do sytuacji, w której będą chcieli się zatrzymać i zwrócić się ku zdrowemu rozsądkowi.

MS: Czy śmierć Putina może zmusić Rosję do zakończenia wojny?

GG: To trudne pytanie. Nie wiemy wystarczająco dużo o relacjach między oligarchami wewnątrz kraju. Ale myślę, że bardziej prawdopodobne jest, że Putin zostanie zastąpiony przez jednego ze swoich zwolenników, ponieważ wyeliminował innych kandydatów. Ale wiesz, dziwniejsze rzeczy zdarzały się w przeszłości. Jeśli Moskwie zabraknie pieniędzy, jeśli sankcje się zaostrzą i nagle okaże się, że jeden dolar jest wart milion rubli... Pamiętasz przykład Włoch pod koniec II wojny światowej? Ludzie wozili swoje pensje na taczkach, ponieważ było tak wiele banknotów, a ich wartość była minimalna. Jeśli rubel podąży tą drogą, coś może się zmienić w Rosji. Ale tak się jeszcze nie stało i nie wygląda na to, by miało się stać.

Musimy robić coraz więcej, by Rosja wywiesiła białą flagę. Staram się być realistą, ale nie mam też wątpliwości, że wygramy. Ale będzie to wymagało dużo więcej wysiłku.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

„Putin chce całego Donbasu” — oświadcza Trump w rozmowie z Zełenskim po zakończeniu szczytu w Anchorage. Jednocześnie gospodarz Białego Domu faktycznie ogłosił zmianę kursu dyplomatycznego — nie ma już mowy o zasadzie „najpierw zawieszenie broni, a potem negocjacje”. Zamiast tego Trump poparł koncepcję „porozumienia pokojowego", która pokrywa się ze stanowiskiem Kremla i pozwala Rosji narzucić format: negocjacje w warunkach trwających działań wojennych. Według słów Trumpa, Ukraina powinna zgodzić się na porozumienie pokojowe, ponieważ Rosja jest „bardzo dużym państwem, a Ukraina nie”.

Kto wygrał na szczycie na Alasce, jakie są możliwe dalsze scenariusze i zagrożenia rozwoju wydarzeń oraz jak Europa może obronić swoje interesy w świecie dyplomacji Trumpa i Putina — zebraliśmy opinie ekspertów.

Benefis Kremla

Spotkanie w Anchorage wygląda jak zwycięstwo Putina — ocenia ukraiński dyplomata, były ambasador Ukrainy w USA (2005–2010) i we Francji (2014–2020) Ołeh Szamszur. Jego zdaniem, rosyjski przywódca osiągnął na szczycie wiele: udało mu się sprzedać swoją nową „wygraną” rosyjskiej opinii publicznej i międzynarodowej scenie — zarówno przyjaciołom, jak i wrogom. Przede wszystkim wyszedł z dyplomatycznej izolacji i po raz kolejny uzyskał odroczenie wdrożenia ostrzejszych sankcji — bezpośrednich i wtórnych. Sama postawa Putina, podkreśla Szamszur, nie zmieniła się ani na jotę:

— W swoich wystąpieniach był cyniczny i obłudny, a zarazem pozostał wierny dotychczasowej narracji: usprawiedliwianiu wojny i deklaracjom o zamiarze kontynuowania agresji.

Szczyt nie przeszkodził mu też w przeprowadzeniu kolejnych ataków na ukraińskie obiekty cywilne i kontynuowania letniej ofensywy.

„Putin dostał czerwony dywan od Trumpa, Trump nie dostał nic” — napisał na X niemiecki dyplomata Wolfgang Ischinger, który do 2022 roku kierował Monachijską Konferencją Bezpieczeństwa. — „Wynik 1:0 na korzyść Putina: brak nowych sankcji. Dla Ukraińców: nic. Dla Europy: całkowite rozczarowanie”.

Z wywiadu dla Fox News wynika, że podczas rozmowy z rosyjskim przywódcą poruszano kwestie ustępstw terytorialnych i gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Publicznie Trump stwierdził, że razem z Putinem „ogólnie uzgodnili warunki zakończenia wojny”: — „Myślę, że jesteśmy blisko finału”.

O Ukrainie i Europie bez Ukrainy i Europy

Mimo że Putin nie spełnił żadnego z wcześniejszych warunków Trumpa dotyczących zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie, otrzymał spotkanie, podczas którego bezpieczeństwo Ukrainy i Europy omawiano bez udziału Ukraińców i Europejczyków — zauważa Jana Kobzova, współdyrektorka programu bezpieczeństwa europejskiego w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych (ECFR).

To kolejny korzystny wynik dla Kremla, wpisujący się w putinowską wizję świata, w której wielkie mocarstwa decydują o losie mniejszych — i która jest całkowitym zaprzeczeniem europejskiego sposobu myślenia:

— „Większość Europejczyków, a zwłaszcza Ukraińców, ma pełne prawo być zaniepokojona takim rozwojem wydarzeń. Gorączkowa aktywność dyplomatyczna, telefony i spotkania online w ostatnich dniach pokazują, że w Europie w pełni zdają sobie sprawę z wysokiej stawki i ryzyka, jakie niósł ten szczyt”.

Ale mimo szybkich bonusów, które Putin otrzymał jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, jest zbyt wcześnie, by porównywać sytuację z Monachium czy Jałtą.

Na Kremlu prawdopodobnie wychodzą z założenia, że mają przewagę na polu bitwy i jeśli nie uda się uzyskać ustępstw drogą dyplomatyczną, będą kontynuować ofensywę w Ukrainie — podkreśla ekspertka:

— „Ale Putin będzie musiał działać ostrożnie i w jakiś sposób reagować na ambicję Trumpa, żeby zostać rozjemcą między Ukrainą a Rosją. Jeśli nie okaże żadnej elastyczności, może to skłonić prezydenta USA do spełnienia jego gróźb w sprawie nowych sankcji wobec Moskwy i jej sojuszników”.

Gwarancje bezpieczeństwa i reakcja Europy

Źródła CNN twierdzą, że Amerykanie oferują gwarancje bezpieczeństwa w formule artykułu 5 NATO, ale bez udziału samego NATO. Tę propozycję Trump miał najpierw przedstawić Zełenskiemu, a następnie powtórzy w rozmowie z europejskimi przywódcami.

Prezydent Francji z zadowoleniem przyjął gotowość Stanów Zjednoczonych do wniesienia swojego wkładu w gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy:
„Będziemy pracować z nimi oraz ze wszystkimi naszymi partnerami w »koalicji chętnych«, z którymi ponownie się spotkamy, aby osiągnąć konkretne postępy” — oświadczył Emmanuel Macron.

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapewnił, że Ukraina nadal może liczyć na pełne wsparcie Niemiec.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła, że silne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy i Europy są nieodłącznym elementem każdej umowy pokojowej. Szefowa europejskiej dyplomacji Kaja Kallas jest przekonana, że Rosja nie zamierza w najbliższym czasie zakończyć wojny w Ukrainie, ale Stany Zjednoczone mają siłę, by zmusić Moskwę do poważnych negocjacji.

„Gra o przyszłość Ukrainy, bezpieczeństwo Polski i całej Europy weszła w decydującą fazę. Dziś jeszcze wyraźniej widać, że Rosja szanuje tylko silnych, a Putin po raz kolejny pokazał się jako przebiegły i bezwzględny gracz. Dlatego utrzymanie jedności całego Zachodu ma kluczowe znaczenie” — ocenił premier Polski Donald Tusk.

Według brytyjskiego premiera Keira Starmera, Trump jak nigdy wcześniej zbliżył wszystkich do zakończenia wojny. Kolejnym krokiem mają być dalsze rozmowy z udziałem Zełenskiego.

W Waszyngtonie rozważane są trójstronne negocjacje: Trump–Zełenski–Putin. Na Kremlu twierdzą, że taki format nie był bezpośrednio omawiany na Alasce — jednak na zakończenie spotkania w Anchorage Putin publicznie zaproponował Trumpowi kolejne spotkanie w Moskwie.

Wołodymyra Zełenskiego już dziś, 18 sierpnia, oczekują w Waszyngtonie i – jak podają źródła portalu Axios – już 22 sierpnia Trump chciałby spotkania we trójkę.

Delegacja europejskich polityków zdecydowała się również wyjechać do Stanów Zjednoczonych w dniu 18.08, aby wesprzeć Władimira Zełenskiego. Na zdjęciu: Emmanuel Macron, Ursula von der Leyen, Mark Rutte, Siger Isiba, Friedrich Mertz, Scott Bescent, Mark Carney i Vladimir Zelensky podczas szczytu Grupy Siedmiu (G7), Kanada, 17 czerwca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/Eastern News

Rosyjskie gry w przedłużające się negocjacje

Cele wojny Rosji nie zmieniły się od momentu jej inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Na szczycie Putin jasno dał do zrozumienia, że chce najpierw omawiać tak zwane „pierwotne przyczyny” wojny, które Kreml definiuje jako rozszerzenie NATO oraz pojawienie się w Ukrainie władzy sprzeciwiającej się rosyjskiemu wpływowi — analizuje Neil Melvin, dyrektor ds. bezpieczeństwa międzynarodowego w brytyjskim Królewskim Zjednoczonym Instytucie Studiów Obronnych (RUSI).

„Wielka umowa pokojowa” Putina w rzeczywistości oznaczałaby podporządkowanie Ukrainy.

Teraz uwaga przesuwa się na walkę o kolejne kroki. Wiele zależeć będzie od działań Trumpa. Putin wyraźnie dąży do wciągnięcia USA w długotrwałe negocjacje, a Trump bez wątpienia nadal jest zainteresowany pośrednictwem w „umowie pokojowej” –  nie tylko dlatego, że to najprostsza droga do Pokojowej Nagrody Nobla – kontynuuje Neil Melvin:

— Jednak pod koniec szczytu Trump zdawał się dawać do zrozumienia, że teraz to Ukraina i Europejczycy powinni prowadzić proces dalej.

Jeśli Putinowi nie uda się wciągnąć Trumpa w kolejny cykl dwustronnych strategicznych szczytów, zadowoli się już tym, że Trump po prostu się zmęczy i de facto wycofa.

Pojawia się pytanie: jaką rolę mogą w rzeczywistości odegrać Europejczycy? Współdyrektorka programu bezpieczeństwa europejskiego Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) Jana Kobzova odwołuje się do niedawnej analityki ECFR, która wskazuje: niezależnie od tego, jak zakończy się wojna, UE ucierpi znacznie bardziej niż USA.

Dla Europy kluczowe znaczenie ma to, czy Ukraina za kilka lat stanie się państwem stabilnym i prosperującym — nawet jeśli nie będzie kontrolować całego swojego terytorium — czy też zła ugoda uczyni ją krajem słabym, niestabilnym i podatnym na hybrydowe lub bezpośrednie ataki Rosji:

— Sam fakt, że Trump i Putin mogą samodzielnie decydować o przyszłości Ukrainy, a w istocie także o bezpieczeństwie Europy, już zmobilizował przywódców UE do zwiększenia wydatków na obronność, wzmocnienia pomocy wojskowej dla Ukrainy i bardziej aktywnej współpracy z Trumpem i jego zespołem, aby przekazać swoje stanowisko i wyznaczyć czerwone linie. Ostatnie rozmowy telefoniczne z Trumpem pokazują, że zasadniczo im się to udało — przynajmniej w krótkiej perspektywie.

Zelensky w Waszyngtonie: kolejne kroki

Według doniesień Reutersa, wśród żądań Putina przedstawionych podczas szczytu z Trumpem znalazły się następujące: Ukraina miałaby całkowicie wycofać wojska z obwodów donieckiego i ługańskiego w zamian za zamrożenie linii frontu w obwodach chersońskim i zaporoskim. Rosja rzekomo gotowa byłaby zwrócić okupowane tereny na północy obwodu sumskiego i w północno-wschodniej części obwodu charkowskiego.

Moskwa domaga się również formalnego uznania rosyjskiego suwerenitetu nad Krymem. Reuters podkreśla jednak, że nie wiadomo, czy chodzi o uznanie przez sam rząd USA, czy też przez wszystkie państwa Zachodu wraz z Ukrainą.

Putin chce także zniesienia przynajmniej części sankcji wobec Rosji, a Ukraina miałaby zrezygnować z członkostwa w NATO — w zamian za gwarancje bezpieczeństwa poza strukturami Sojuszu. Wśród żądań znalazły się także: oficjalny status języka rosyjskiego w Ukrainie oraz swoboda działania Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.

Stanowisko Kijowa w sprawie Donbasu jest niezmienne: Siły Zbrojne Ukrainy nie opuszczą Donbasu — wielokrotnie podkreślał to Zełenski. Równie nie do przyjęcia są inne warunki przedstawione przez Putina.

Jednocześnie, zdaniem dyrektora ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Rusi Neila Melvina, z perspektywy Kijowa szczyt pozwolił uniknąć najgorszego scenariusza — umowy zawartej za plecami Ukrainy między Trumpem a Putinem. Teraz kluczowym wyzwaniem dla Zełenskiego jest nie dopuścić, by Putin wciągnął Trumpa w serię rozmów o szerokiej agendzie gospodarczo-politycznej, w której wojna w Ukrainie zostałaby stopniowo zdegradowana do kwestii drugorzędnej w relacjach amerykańsko-rosyjskich:

— Zełenski uda się do Waszyngtonu, by przeciwstawić się temu scenariuszowi. Jego główne zadania podczas poniedziałkowego spotkania w Gabinecie Owalnym to: wzmocnić determinację Trumpa do dalszego zaangażowania oraz przekonać go do zwiększenia presji na Putina — zarówno poprzez kolejne sankcje, jak i poprzez rozszerzenie wsparcia wojskowego dla Ukrainy.

20
хв

Posmak Alaski: czy to naprawdę zwycięstwo Rosji i jakie nowe pułapki pojawiły się dla Ukrainy i Europy

Kateryna Tryfonenko

Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.

Według najnowszego raportu „Badanie opinii na tematy związane z wojną na Ukrainie”, przygotowanego dla Defence24 i Fundacji „Stand with Ukraine”, tylko co czwarty respondent uważa, że Rosja nie zaatakuje Polski, a aż 12% uważa taki atak za bardzo prawdopodobny. Ponad połowa respondentów (53%) podejrzewa obecność rosyjskich wpływów – w tym dezinformacji i propagandy – w polskich mediach. Z jednej strony 57% Polaków ufa, że USA pomogłyby Polsce w razie rosyjskiej agresji, z drugiej – 61% uważa, że polska armia nie jest wystarczająco liczna, a połowa obywateli deklaruje, że wydatki na obronność powinny zostać zwiększone.

42% Polaków popiera powrót obowiązkowej służby wojskowej, ale tylko 23% zadeklarowało gotowość do osobistego zgłoszenia się do obrony kraju; za to 69% popiera obowiązkowe szkolenia wojskowe w szkołach.

To dane, które każą zadać pytania nie tyle o nasze poglądy, co o naszą gotowość – praktyczną, emocjonalną i społeczną. I właśnie dlatego czas zacząć mówić o bezpieczeństwie militarnym nie jako o zadaniu wyłącznie dla wojska, ale jako o wyzwaniu dla całego państwa – od szczytów władzy po osiedlową świetlicę.

Polska strategia obronna – „nie czekamy, działamy” opiera się na czterech filarach: samodzielnej obronie w pierwszej fazie zagrożenia, odstraszaniu potencjalnego agresora, współpracy z NATO, ale bez roli biernego oczekującego, oraz budowie odporności społecznej – tzw. odporności totalnej.

W praktyce oznacza to, że nie będzie podziału na „naszych” i „waszych”. W momencie zagrożenia znikają różnice – kulturowe, językowe, historyczne. Wszyscy żyjący w Polsce – Polacy, Ukraińcy, migranci, rezydenci – staną do obrony kraju, w którym żyją, pracują i wychowują dzieci. I to właśnie Ukraińcy – ci, którzy przeszli przez piekło inwazji – mogą być tymi, którzy zareagują jako pierwsi. Szybciej rozpoznają niebezpieczeństwo, szybciej wiedzą, co trzeba zrobić, szybciej pomagają innym – bo mają doświadczenie, którego nikt nie chce zdobywać na własnej skórze. Ich obecność to nie ciężar dla Polski – to potencjał, który trzeba włączyć do wspólnej strategii.

Jak często zadajemy sobie pytanie: czym tak naprawdę jest bezpieczeństwo militarne Polski? I co o nim wiemy – poza świadomością, że „mamy armię”, „należymy do NATO” i „jesteśmy bezpieczni”?

Bezpieczeństwo militarne to znacznie więcej niż posiadanie sprzętu wojskowego. To zdolność państwa do ochrony swojego terytorium, obywateli i instytucji przed agresją zbrojną – zarówno samodzielnie, jak i we współpracy z sojusznikami

Polska, jako członek NATO, korzysta z tzw. gwarancji kolektywnej obrony (art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego). Ale gwarancja to nie automatyzm. To proces polityczny, wymagający decyzji, konsensusu, gotowości. Dlatego nasza narodowa strategia bezpieczeństwa zakłada, że w razie zagrożenia Polska broni się natychmiast – własnymi siłami, na własnym terytorium, bez czekania na sygnał z Brukseli czy Waszyngtonu. Mówiąc wprost: nie wystarczy mieć silne wojsko, jeśli społeczeństwo nie jest gotowe na sytuacje skrajne. A gotowość nie rodzi się z deklaracji – tylko z praktyki, edukacji, organizacji i wspólnego działania.

26.03.2025 Warszawa Spotkanie premiera Donalda Tuska z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte. Zdjęcie: Andrzej Iwanczuk/REPORTER N/z: Mark Rutte, Donald Tusk

Miękkie bezpieczeństwo militarne – czyli jak społeczeństwo powinno przygotować grunt pod realną obronę.

Nie wszyscy muszą służyć w armii, ale wszyscy jesteśmy częścią systemu bezpieczeństwa. W dobie zagrożeń hybrydowych, ataków dezinformacyjnych, sabotażu i prowokacji – pierwszymi, którzy reagują, są obywatele, nie generałowie. To od ludzi zależy, czy zachowają spokój, rozpoznają zagrożenie, pomogą sąsiadowi, zgłoszą incydent, czy po prostu – nie dadzą się zmanipulować.

Właśnie dlatego w Polsce powstała Ustawa o ochronie ludności, która w 2025 roku zacznie być realnie wdrażana na poziomie każdego województwa. W ramach specjalnych budżetów lokalnych prowadzone będą:

  • szkolenia z ewakuacji i pierwszej pomocy,
  • ćwiczenia sytuacyjne z udziałem służb i WOT,
  • warsztaty przeciwdziałania dezinformacji,
  • szkolenia z komunikacji kryzysowej i samoorganizacji społecznej.

To konkretne działania, które mają nauczyć społeczeństwo, jak działać, zanim przyjadą czołgi. I co ważne – te programy powinny być dostępne także dla migrantów, w tym dla uchodźców z Ukrainy. Ich doświadczenie w organizowaniu pomocy, komunikacji w warunkach wojny i radzeniu sobie z kryzysem – to wartość, z której Polska powinna świadomie korzystać.

Ukraińcy w Polsce – niewidzialna armia oporu

Jednym z najbardziej wymownych przykładów miękkiego bezpieczeństwa militarnego są działania ukraińskiej diaspory w Polsce. Od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji Rosji setki tysięcy osób uciekających przed wojną znalazły tu schronienie – ale także pole do działania. Uchodźcy wojenni stali się nie tylko beneficjentami pomocy, ale jej współorganizatorami.

Organizują zbiórki dla wojska, pakują apteczki, kupują drony, prowadzą kampanie informacyjne, walczą z rosyjską propagandą, edukują Polaków i zachodnią opinię publiczną. Ich działalność to realne wsparcie dla ukraińskiej armii i państwa. Bez karabinu, ale z ogromnym wpływem na morale, logistykę i świadomość społeczną.

W tym sensie działania ukraińskich uchodźców w Polsce to element wojennego wysiłku – nie mniej ważny niż działania na froncie. Można powiedzieć: bez munduru, ale na pierwszej linii.

Co to znaczy być bezpiecznym jako uchodźca wojenny?

Bezpieczeństwo to nie tylko brak fizycznego zagrożenia. Dla uchodźcy wojennego oznacza ono także dostęp do informacji, szansę na integrację, stabilność prawno-ekonomiczną i poczucie wspólnoty. Oznacza prawo do głosu – i możliwość działania.

Polska stanęła przed ogromnym wyzwaniem przyjęcia i wsparcia milionów obywateli Ukrainy. Od decyzji rządu, przez działania samorządów, po oddolne inicjatywy obywatelskie – udało się zbudować unikalny system pomocy, który dziś można uznać za część szerszej polityki bezpieczeństwa narodowego.

Państwo, które daje uchodźcom nie tylko dach nad głową, ale i narzędzia do działania, zwiększa swoją odporność. Społeczeństwo, które potrafi przyjąć i włączyć w życie publiczne osoby dotknięte wojną, staje się silniejsze.

Polska jest nowym motorem bezpieczeństwa NATO i każdy, kto w niej mieszka, powinien chociaż trochę orientować się, jaką pozycję zajmuje kraj w tym sojuszu.

Zgodnie z oficjalnymi danymi opublikowanymi w NATO Press Release „Defence Expenditure of NATO Countries (2014-2024)” (www.nato.int), w 2024 roku Polska osiągnęła coś, co jeszcze dekadę temu wydawało się nierealne: poziom wydatków obronnych sięgnął 4,12% PKB, czyniąc ją niekwestionowanym liderem NATO, jeśli chodzi o relatywne zaangażowanie w bezpieczeństwo. To ponad dwa razy więcej niż minimalny próg sojuszu (2%) i niemal dwa razy więcej niż wynosi średnia dla państw NATO w Europie i Kanadzie (2,02%).

Ale to nie tylko procenty w excelowych tabelach – to zasadnicza zmiana roli Polski w strukturze bezpieczeństwa zbiorowego. Z państwa „na dorobku”, często traktowanego z rezerwą, staliśmy się poważnym graczem, który nie tylko bierze, ale realnie daje bezpieczeństwo – i to nie tylko sobie, ale całemu regionowi.

Nie na kredyt, ale na twardo!

Wydatki obronne Polski w 2024 roku (według danych NATO w cenach stałych z 2015 roku) wyniosły 26,8 miliarda dolarów, co oznacza wzrost o ponad 213% względem 2014 roku – drugi najwyższy w całym sojuszu. Dla porównania: Niemcy zwiększyły swoje wydatki „tylko” o 95%, Francja o 25%, a Wielka Brytania o 22%.

Jeszcze ważniejsze niż wzrost kwoty jest to, jak te pieniądze są wydawane. Ponad 51% polskich wydatków obronnych to środki przeznaczone na sprzęt i badania nad nowym uzbrojeniem. To rekordowy wynik w NATO – wyższy nawet niż w Stanach Zjednoczonych (29,88%) czy w Turcji (34,18%). W praktyce oznacza to: Polska nie tylko „pompuje” armię, ale modernizuje ją w tempie, które budzi respekt nawet w Pentagonie.

Jednocześnie zmniejszył się udział wydatków osobowych – z 51% w 2014 roku do zaledwie 29,5% w 2024 roku. Oznacza to świadomą zmianę: mniej pieniędzy na emerytury i administrację, więcej na zdolności ofensywne, interoperacyjność i odstraszanie.

16.06.2024 Centralny Poligon Sil Powietrznych w Ustce. Miedzynarodowe manewry morskie Baltops 2024, ktore naleza do najwiekszych i najwazniejszych cwiczen NATO na Baltyku. W operacji desantowej na usteckim poligonie udzial wzielo kilkuset zolnierzy z USA, Hiszpanii, Bulgarii i Polski. N/z Desant morski US Marines na usteckiej plazy. Zdjęcie: Gerard/REPORTER

Wojsko jako polityka

Za tymi liczbami kryje się decyzja polityczna. Polska inwestuje w obronność nie dlatego, że „trzeba” – ale dlatego, że widzi zagrożenie, którego Zachód jeszcze do końca nie uznaje. Wojna Rosji z Ukrainą obudziła w Polsce instynkt przetrwania – i zdrowy pragmatyzm. Wiemy, że nie da się ochronić infrastruktury krytycznej, granic ani własnego stylu życia, jeśli nie ma się armii, która budzi respekt.

W 2022 roku Polska miała 176 tys. żołnierzy zawodowych i terytorialnych. W 2024 – już ponad 216 tys. To więcej niż armie Francji czy Wielkiej Brytanii. Przy czym nie chodzi o liczby same w sobie, ale o wojsko „gotowe”, a nie „na papierze”. Gotowość do działania, zdolność do szybkiego rozwinięcia sił i szeroka rezerwa są dziś walutą bezpieczeństwa.

Cena jest wysoka – ale alternatywa droższa

Nie można ignorować kosztów tej strategii. Polska wydaje dziś więcej na obronność niż na szkolnictwo wyższe i niemal tyle samo, co na cała służba zdrowia. Dla wielu obywateli – szczególnie w okresie inflacji i spowolnienia gospodarczego – może to być trudne do przełknięcia. W dyskursie publicznym pojawia się pytanie: czy nie przesadzamy?

Odpowiedź zależy od tego, jak zdefiniujemy bezpieczeństwo. Czy jako fizyczne przetrwanie i odporność w czasie wojny? Czy jako równowagę między bezpieczeństwem militarnym a społecznym? Dziś, w obliczu rosyjskiego imperializmu, nie mamy luksusu wyboru. Bezpieczeństwo społeczne nie przetrwa bez bezpieczeństwa militarnego.

Nowy ciężar, nowa odpowiedzialność

Rosnąca siła militarna Polski to nie tylko powód do dumy – to także nowe obowiązki. Sojusznicy będą oczekiwać, że Polska nie tylko zbroi się dla siebie, ale również dla wspólnej sprawy. To oznacza większy udział w misjach NATO, większe ryzyko polityczne i konieczność zachowania spójności strategicznej z resztą sojuszu – nawet wtedy, gdy interesy nie zawsze się pokrywają.

Ale może to właśnie Polska – nie Niemcy, nie Francja – stanie się nowym stabilizatorem flanki wschodniej. Nie z obowiązku, ale z wyboru. I może właśnie to zdecyduje o przyszłości bezpieczeństwa w Europie.

Bo w XXI wieku nie przetrwa ten, kto najwięcej obiecuje – ale ten, kto najwięcej inwestuje w gotowość. Polska już inwestuje. I robi to na poważnie

Dlatego teraz – to nasz moment.

W czasie względnego spokoju, ale narastającego zagrożenia, trzeba zbudować most między społeczeństwem a systemem obronnym. Wspólne szkolenia, edukacja, praca lokalna – to nie są działania drugiego rzędu. To przyszła pierwsza linia obrony. Niech uchodźcy i migranci będą częścią tego systemu. Bo NATO zareaguje – ale zanim to się stanie, Polska musi być gotowa bronić się sama. A gotowość zaczyna się od ludzi.

Dziś linia frontu nie przebiega na Wschodzie – przebiega przez naszą codzienność. Przez to, czy jesteśmy gotowi pomagać, rozumieć i działać razem. To właśnie jest nowoczesna obrona terytorialna społeczeństwa, która zaczyna się od wspólnoty. I nikt nie jest z niej wyłączony. Nie pytajmy, czy państwo nas obroni. Zapytajmy, czy my jesteśmy gotowi być jego obroną, gdy przyjdzie czas próby.

Bez munduru – ale z gotowością. Taki dziś jest nowoczesny patriotyzm. I takie powinno być codzienne bezpieczeństwo Polski.

20
хв

Bez munduru, ale na pierwszej linii

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Szczyt NATO w Hadze: Sojusz chce płacić, ale czy jest gotów walczyć?

Ексклюзив
20
хв

Bez Ukrainy NATO nie będzie już bezpieczne

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress