Exclusive
20
min

Prof. Sawczenko: Jak zakończyć wojnę? Zakomunikować Putinowi, że za każdy jej dzień miliard dolarów z aktywów Rosji trafi do Ukrainy

Istnieją trzy opcje dotyczące tego, co zrobić z zamrożonymi rosyjskimi aktywami: Amerykanie je skonfiskują, Europejczycy przekażą zyski z aktywów, a Brytyjczycy wykorzystają je jako zabezpieczenie, by zorganizować nieoprocentowane pożyczki dla Ukrainy - mówi ekonomista Ołeksandr Sawczenko

Kateryna Trifonenko

Jak skonfiskować aktywa Kremla na rzecz Ukrainy? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Amerykańscy ustawodawcy przyjęli ustawę dającą prezydentowi USA prawo do konfiskaty zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. Tymczasem Unia Europejska przygotowała plan przekazania Kijowowi zysków z rosyjskich aktywów, które są zablokowane w UE. O tym, o jakie kwoty chodzi, kiedy Ukraina je otrzyma, na co może je wydać i dlaczego podejścia do obsługi rosyjskich funduszy w USA i Europie się różnią się Sestry rozmawiały z Ołeksandrem Sawczenką, ekonomistą.

Kateryna Trifonenko: Obie izby Kongresu USA poparły konfiskatę rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakich aktywach mówimy i jaki jest mechanizm konfiskaty?

Aleksander Sawczenko: Aresztowano część aktywów Banku Centralnego Rosji, w tym jej państwowego funduszu majątkowego o wartości około 300 miliardów dolarów. Mówimy o środkach głównie w trzech walutach: w dolarach amerykańskich – w bankach amerykańskich, w euro – głównie w bankach Unii Europejskiej (chociaż były tu też konta dolarowe, ale to stosunkowo niewielkie kwoty) oraz w dolarach, euro i funtach brytyjskich – w bankach Wielkiej Brytanii.

Decyzja Stanów Zjednoczonych o konfiskacie aktywów może dotyczyć wszystkich aktywów w dolarach, zarówno w bankach amerykańskich, jak europejskich (UE i Wielkiej Brytanii). Według różnych szacunków, kwota suwerennych aktywów dolarowych, w tym suwerennego funduszu majątkowego, wynosi nieco ponad pięć miliardów. To są pieniądze, o których teraz mówimy. Mechanizm konfiskaty w Stanach Zjednoczonych jest bardzo prosty: podejmowana jest decyzja, najprawdopodobniej przez Departament Sprawiedliwości, a środki są pobierane z rachunków bankowych, na których przechowywane są te pięć miliardów, na rzecz rządu USA..

Następnie Departament Sprawiedliwości może przekazać je Ukrainie różnymi kanałami – albo do budżetu, albo do specjalnych funduszy na zakup broni dla Ukrainy

Ostateczna decyzja w sprawie transferu aktywów pozostaje więc w gestii rządu USA. Jeśli Donald Trump powróci do władzy, to czy będzie w stanie odwrócić tę decyzję?

Jeśli Biden poinstruuje Departament Sprawiedliwości i będzie mógł to zrobić, Departament Sprawiedliwości natychmiast nakazuje bankom komercyjnym w Stanach Zjednoczonych odpisanie tych pieniędzy na rzecz budżetu USA. Oznacza to, że Biden podpisał ustawę, nad którą głosowały już dwie izby Kongresu, a już jutro fundusze te mogą zostać skonfiskowane. Wszystko, pociąg odszedł. Ani Trump, ani nikt inny nie będzie w stanie nic zrobić.

Gdzie można skierować te skonfiskowane rosyjskie fundusze?

Są dwie ścieżki. Pierwsza: Stany Zjednoczone mają dwa fundusze, z których finansują zakupy broni dla Ukrainy. Druga: środki mogą zostać przelane na konto Gabinetu Ministrów w Narodowym Banku Ukrainy. W tym przypadku pieniądze zostaną wykorzystane do sfinansowania deficytu budżetowego.

Myślę, że będzie to rozwiązanie łączone. Chociaż byłoby lepiej, gdyby te środki zostały wykorzystane na zakup broni na wniosek Sił Zbrojnych Ukrainy.

Czy Unia Europejska, która zamroziła znacznie więcej rosyjskich aktywów, pójdzie za amerykańskim przykładem?

Unia Europejska wybrała inną strategię, ponieważ sprawa jest dla niej trudniejsza. Stany Zjednoczone mają już precedensy w przejmowaniu pieniędzy od ich właścicieli na rzecz innych odbiorców – stało się tak w przypadku Iraku, Wenezueli, Iranu. W USA istnieje stosowne orzecznictwo, a rząd amerykański nie ma z tym problemu. I nikt, podkreślam, nikt nie będzie w stanie złożyć pozwu o nielegalność takiej decyzji. Nie ma na to absolutnie żadnych szans. Mam na myśli kraj lub firmę, które pozwałyby Stany Zjednoczone, ponieważ rozmowa tam jest bardzo krótka: nowe sankcje lub konfiskata.

Pamięta Pani Łazarenkę [Pawło Łazarenko, premier Ukrainy w latach 1996-1997, za korupcję skazany w 2006 r. na 108 miesięcy więzienia i 10 mln dolarów grzywny – red.], naszego byłego premiera? Cóż, jego konta w amerykańskich bankach zostały obciążone na rzecz budżetu USA. Podobnie było z pieniędzmi Kołomojskiego [Ihor Kołomojski, ukraiński oligarcha, oskarżony o korupcję w czasie piastowania stanowiska gubernatora obwodu dniepropetrowskiego w latach 2014–2015. W 2021 r. rząd USA wprowadził przeciw niemu sankcje – red]. Jego pieniądze zostały skonfiskowane i przekazane do budżetu USA. I proszę mi wierzyć: nikt nie pójdzie do sądu. To jest sprawa amerykańska.

Jeśli chodzi o Unię Europejską, to tam nie było takich precedensów. Ponadto nie jestem pewien, czy unijne prawodawstwo będzie po stronie rządów, które zamroziły te fundusze

Wydaje mi się, że kraje UE albo poprzez swoje parlamenty narodowe, albo poprzez Komisję Europejską i nowe dyrektywy powinny znacznie wzmocnić swoje stanowisko w sprawie tych funduszy. Dlatego Unia przyjęła inne podejście: opodatkowała zyski z lokowania tych zamrożonych aktywów i przekazała je Ukrainie.

Jednak Stany Zjednoczone przygotowują się do wywarcia presji na kraje UE – by poszły dalej i nie tylko znacjonalizowały, a następnie przetransferowały do Ukrainy zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów, ale przeszły do pełnej konfiskaty tych aktywów. Taka presja będzie.

Wyniki tej presji zostaną ostatecznie podsumowane na szczycie G7 w czerwcu. Ale powtarzam: Europejczykom jest znacznie trudniej niż Amerykanom, bo muszą jeszcze przejść przez procedury w parlamentach krajowych i Komisji Europejskiej.

I wreszcie stanowisko Wielkiej Brytanii. Elity finansowe i agencje rządowe tego kraju ogłosiły, że zamrożone aktywa w brytyjskich bankach, które są przechowywane w funtach, euro i dolarach, zostaną wykorzystane jako zabezpieczenie w celu udzielenia pożyczki Ukrainie. Argument jest prosty: prędzej czy później aktywa te znajdą się w rękach Kijowa, więc mogą być wykorzystane jako zabezpieczenie bez żadnych problemów, a Brytyjczycy mogą zacząć przelewać pieniądze już teraz. Chcą nawet otworzyć linię kredytową dla Ukrainy lub wyemitować papiery wartościowe pod te aktywa, a środki zostaną również przekierowane do Ukrainy.

Istnieją więc trzy opcje dotyczące tego, co zrobić z zamrożonymi rosyjskimi aktywami: Amerykanie je skonfiskują, Europejczycy przekażą zyski z aktywów, a Brytyjczycy wykorzystają je jako zabezpieczenie, by zorganizować nieoprocentowane pożyczki dla Ukrainy

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Josep Borrell powiedział, że Unia opracowała już plan wykorzystania dochodów z rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakiej kwocie mówimy i kiedy będziemy mogli ją otrzymać?

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Josep Borrell powiedział, że Unia opracowała już plan wykorzystania dochodów z rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakiej kwocie mówimy i kiedy będziemy mogli ją otrzymać?

To kwota około 200 miliardów dolarów, przechowywana w euro w depozycie Euroclear [belgijska firma świadcząca usługi finansowe, wyspecjalizowana w rozliczaniu i depozycie transakcji papierami wartościowymi, a także obsłudze tych papierów wartościowych – red.]. Nie są to wszystkie środki w euro, ale o tym na razie mówimy. Być może łatwiej jest sobie z nimi poradzić, ponieważ Euroclear to jeden podmiot w Belgii. Aktywa te wygenerowały tylko około trzech miliardów dolarów w ciągu roku. To bardzo niewiele, ponieważ obecnie rentowność obligacji amerykańskich i euroobligacji wynosi około czterech procent. Innymi słowy, teoretycznie powinniśmy byli otrzymać osiem miliardów – tyle że środki te po prostu leżą i nie są oprocentowane. Niektóre z nich znajdują się na rachunkach tranzytowych i dlatego generują niewielki dochód.

Oznacza to, że mówimy o trzech do trzech i pół miliarda z tendencją spadkową, ponieważ inflacja spada, a przychody też spadną w nadchodzących latach, chyba że coś się wydarzy. Pieniądze są zamrożone od dwóch lat i teoretycznie moglibyśmy otrzymać sześć miliardów. Teraz jednak mówimy o przekazaniu  miliarda na początku lata.

Około 200 miliardów dolarów jest przechowywanych w euro w depozycie firmy Euroclear. fot: Shutterstock

Serwis Politico poinformował, że UE nie przekaże Ukrainie 5 mld euro zysków z inwestycji zamrożonych rosyjskich aktywów w latach 2022-2023, bo pieniądze te pozostaną w Brukseli jako ubezpieczenie od rosyjskich pozwów. Ten sam serwis, powołując się na źródła w belgijskim rządzie, pisze, że Rosja złożyła już 94 pozwy przeciwko Euroclear. Jak skuteczne mogą być te pozwy?

Po pierwsze, 5 miliardów zabezpieczenia to za dużo. Po drugie, należy pilnie poprawić ustawodawstwo UE i ustawodawstwa krajów Unii w zakresie transferu zysków. Jeśli chodzi o roszczenia, kraje UE mają tutaj nienaganną pozycję: rosyjskie aktywa wygenerowały zyski, UE nałożyła podatek na te zyski, na przykład 90 procent. I to wszystko – są to już fundusze Unii, które zostały przekazane Ukrainie.

Jednak oczywiście są lobbyści z Rosji pracujący w krajach europejskich. Jest ich wielu wśród analityków, prawników – i oni będą się sądzić

Christine Lagarde, szefowa Europejskiego Banku Centralnego, powiedziała, że konfiskata zamrożonych rosyjskich aktywów naruszyłaby prawo międzynarodowe. Ponadto zachodnie media często wyrażają opinię, że taka konfiskata podważy zaufanie do europejskich instytucji finansowych ze strony innych głównych klientów, takich jak Chiny czy Arabia Saudyjska. A to może wywołać kryzys w strefie euro. Jak poważne są te argumenty?

To główny argument rosyjskich analityków: że trzymanie pieniędzy w euro i dolarach jest obecnie niebezpieczne. Mam pytanie do chińskiego banku centralnego i Saudyjczyków: W jakiej walucie powinniśmy trzymać nasze środki? Mamy następujące waluty rezerwowe: dolar amerykański, euro, jen japoński, funt, frank szwajcarski (możemy jeszcze do tego dodać dolara kanadyjskiego). Około dziesięciu lat temu do walut rezerwowych został dodany chiński juan. Ale lwia część – 80 procent – rezerw banków centralnych na całym świecie to dolary i euro. I jeśli Chiny zrobią coś niewłaściwego, Stany Zjednoczone wykluczą juana z puli walut rezerwowych.

Wtedy globalny system po prostu wypchnie nieuczciwe kraje, które nie zgodzą się na umieszczenie swoich rezerw w dozwolonych walutach.

Po drugie, agencje ratingowe nie będą uznawać rezerw banków centralnych w innych walutach niż rezerwowe, a ich ratingi spadną. To system zamknięty i nie można się z niego wydostać ani nawet go podważyć. Można tylko spalić samego siebie, czego Chiny nie zrobią. Arabia Saudyjska też nie.

Co jest potrzebne?

Oczywiście musimy wzmocnić pozycję krajów UE, aby ich rządy były przekonane, że prawo jest po ich stronie w 100, a nie w 99 procentach. Myślę, że właśnie nad tym pracują teraz prawodawcy i rządy tych krajów
Europejski Bank Centralny twierdzi, że konfiskata zamrożonych rosyjskich aktywów naruszyłaby prawo międzynarodowe. Zdjęcie: Shutterstock

W jakim stopniu zyski z rosyjskich aktywów pomogą Ukrainie?

Jeśli weźmiemy pod uwagę tę mało optymistyczną, choć też nie pesymistyczną, opcję, to w tym roku Ukraina może otrzymać około 10 miliardów dolarów. Wyobraźmy sobie, że wszystkie te pieniądze zostaną wykorzystane na zakup broni. To ogromna suma, to kilka baterii Patriot, to tysiące pocisków ATACMS, które mogą uderzać na odległości 300 kilometrów, to 100 F-16 z pełnym wyposażeniem. Jest to więc dużo pieniędzy i gdyby można je było wykorzystać na zakup broni, której potrzebuje Ukraina, i to broni ofensywnej, mogłoby to odwrócić losy wojny.

Od dawna mam pomysł, jak zakończyć wojnę w piękny sposób. Zaproponowałem konfiskatę tych aktywów – 300 miliardów – i następującą formułę: zakomunikować Putinowi i Kremlowi, że za każdy dzień wojny jeden miliard z aktywów Rosji zostanie przekazany Ukrainie na zakup wybranej przez nią broni. Broń ta mogłaby być używana przez ukraińskie siły zbrojne według ich uznania, a ukraińskie wojsko mogłoby uderzać także na cele wojskowe w Rosji.

Po drugie, za każdą rakietę wystrzeloną na Ukrainę należy również pobrać miliard dolarów. Dziesięć wystrzelonych rakiet – dziesięć miliardów dolarów. W ten sposób moglibyśmy stworzyć u Putina odruch warunkowy, jak u psa Pawłowa. Iwan Pawłow był wybitnym rosyjskim fizjologiem, który nienawidził ówczesnego rosyjskiego rządu komunistycznego, był bardzo krytyczny wobec narodu rosyjskiego w najgłębszym sensie. Przeprowadzał eksperymenty na psach i tworzył u nich odruchy warunkowe.

Myślę, że Putin nie jest głupszy od psa

Teraz Kreml i Rosja mają bezwarunkowy odruch niszczenia Ukrainy. Ale dzięki tej metodzie (dzień wojny – minus miliard, wystrzelona rakieta – minus miliard) w ciągu kilku tygodni możemy wyrobić w Putinie i całej Rosji odruch warunkowy, że wojna jest bardzo zła, boli i będą uderzenia odwetowe.

W ten sposób wojna mogłaby się dość szybko zakończyć.

No items found.
Rosyjska agresja
Pieniądze
USA

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Natalia Riaba: Dlaczego tak bardzo lubi Pan Ukrainę?

Timothy Snyder: Ukraina to miejsce, w którym wielu ludzi dzieli wiele nieporozumień. Wierzę, że mogę pomóc w przypadku niektórych z nich. Nie oznacza to, że Ukraińcy kochają mnie za wszystko, co mówię. Oczywiście były momenty, kiedy mówiłem rzeczy, które niektórym Ukraińcom naprawdę się nie podobały. Ale jeśli chodzi o wojnę, mam pewną wizję historyczną, która obejmuje rozumienie historii wojskowości.

Wojny się wygrywa albo przegrywa – i są pewne obiektywne czynniki, które należy wziąć pod uwagę

My, na Zachodzie, często żyjemy w mentalnym świecie, w którym wszystko zależy od naszych uczuć lub uczuć Putina. Ale to nie jest sposób na wygranie wojny. Wojny wygrywa się poprzez zrozumienie obiektywnych warunków.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego interesuję się Ukrainą: to najciekawszy kraj w Europie. Zaczynałem jako współczesny historyk badający Europę Wschodnią i zdałem sobie sprawę, że wszystkie interesujące mnie kwestie prowadziły mnie do Ukrainy. Im więcej studiuję historię, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak kluczowa jest Ukraina. Wasz kraj dał mi dużo wiedzy i wspaniałych kolegów.

Donald Tusk powiedział, że Europa znajduje się w erze przedwojennej. Na ile prawdopodobna jest konfrontacja militarna między krajami NATO a Rosją?

Wyobraźmy sobie, że w 1938 r. Czechosłowacja toczyłaby wojnę [zgodnie z układem monachijskim Niemcy zaanektowały Sudety, a terytorium Czechosłowacji zostało zmniejszone o 38% - red.], a francuscy i brytyjscy sojusznicy, widząc jej zmagania tego kraju, zaczęliby mu pomagać. W takim świecie żyjemy. Dla mnie to właściwa analogia historyczna, bo Czesi mogli walczyć z Niemcami, ale nie wierzyli, że mogą. Różnica polega na tym, że Ukraina walczy z Rosjanami, a niektórzy sojusznicy zaczęli pomagać, choć bardzo powoli.

To, czy dojdzie do jeszcze większej wojny, zależy od tego, czy Ukraina wygra. Jeśli tak, to nie sądzę, by było więcej wojen tego typu

To zniechęci nie tylko Rosję, ale i Chiny. Ale jeśli Ukraina przegra, będzie to wyglądało na udany sposób prowadzenia polityki zagranicznej. Co jednak najtrudniejsze dla Ukraińców, jeśli Rosja wygra, będzie wykorzystywać ukraińskie zasoby, ziemię, ludzi – zmieniając to, co Rosja może zrobić z resztą Europy Wschodniej.

W połowie czerwca w Szwajcarii odbędzie się Światowy Szczyt Pokojowy. Czego możemy się spodziewać po planie pokojowym?

Światowy Szczyt Pokojowy z udziałem Ukrainy, lecz bez Rosji, odbędzie się w Szwajcarii w dniach 15-16 czerwca. Fot.: Administracja Prezydenta Ukrainy

Plan pokojowy jest inicjatywą ukraińską. Ważna jest nie tyle część dotycząca pokoju, co warunki dla pokoju. Głównym celem planu pokojowego jest przypomnienie wszystkim, że Ukraina jest suwerennym państwem, że ma swoje granice i że istnieją pewne elementarne warunki prawa międzynarodowego. Taka jest idea planu pokojowego. Inną kwestią jest to, że kiedy Rosja przegra, będzie precedens, łańcuch wydarzeń i konferencji, które mogą być kontynuowane. Ale oczywiście plan pokojowy nie zastąpi wygranej wojny.

Czy uważa Pan, że możliwe jest zwrócenie wszystkich naszych terytoriów? Prezydent Zełenski mówi, że musimy powrócić do granic z 1991 roku. Czy to możliwe w obecnych warunkach?

Obecnie to niemożliwe. I to jest oczywiste. Ale jest możliwy taki wynik wojny. Byłoby dziwne, gdyby Ukraińcy walczyli o coś innego. Jest też kwestia strategiczna: aby wygrać tę wojnę, Ukraińcy muszą kontrolować pewne terytoria, w tym Morze Azowskie i Krym. Niezależnie od tego, czy jest to legalne, czy nie, Ukraina musi mieć większą kontrolę na południu, jeśli chce wygrać.

Zełenski mówi, że potrzebujemy coraz więcej broni. Mamy teraz bardzo trudną sytuację w rejonie Charkowa. Jak możemy skłonić kraje zachodnie do jeszcze większej pomocy w obronie Ukrainy?

Wszyscy powinni zrozumieć, że to jest proces długoterminowy. Na początku Zachód myślał, że Ukraina szybko przegra, więc nie ma sensu dostarczać jej ciężkiej broni. Potem, na kolejnym etapie, zdecydowaliśmy się dostarczyć broń, by pokazać, że jesteśmy po właściwej stronie. Trzeba jednak myśleć o tym, jak wygrać długą wojnę, i nie tylko dostarczać, ale także produkować broń.

W 2022 r. popełniliśmy poważny błąd, nie myśląc o tym, że to będzie długa wojna. Już wtedy powinniśmy byli zacząć produkować takie rzeczy, jak pociski artyleryjskie

Ukraińcy muszą mówić Zachodowi, że ta wojna jest punktem zwrotnym w historii i że w końcu wygramy, lecz to będzie długi proces. Musimy zorganizować linie produkcyjne, fabryki, aby dać Ukrainie wszystko, czego potrzebuje. Niedorzeczne jest prowadzenie wojny według harmonogramu. Wrócę do analogii: gdyby Czechosłowacja stawiła opór w 1938 r. i walczyła z nazistami w 1940 r. na własną rękę, to czy powiedzielibyśmy jej: „Dlaczego jeszcze nie wygraliście?”. Nie, powiedzielibyśmy, że zapewnimy jej niezbędne rzeczy. Mamy bardzo krótki horyzont czasowy i nierealistyczne wyobrażenia o tym, jak działają wojny. Musimy wywierać presję na drugą stronę, dopóki coś nie pójdzie nie tak w ich polityce. Tak właśnie powinniśmy myśleć.

Z niecierpliwością czekamy na kolejny szczyt w tym roku, szczyt NATO w Waszyngtonie. Grupa Jermak – Rasmussen wyraziła nadzieję, że Ukraina może otrzymać zaproszenie do przystąpienia do Sojuszu w najbliższej przyszłości*. Na ile realistyczny jest ten scenariusz?

Moja osobista wizja jest taka, że Ukraina powinna być w NATO. Moglibyśmy po prostu aktywować artykuł 5, aby jej pomóc. Byłoby to najprostsze rozwiązanie, ponieważ artykuł 5 nie wymaga, by wojska amerykańskie udały się na Ukrainę. Oznacza on, że wszyscy pomagają. Tak było po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 r. na USA. Artykuł 5 został wtedy uruchomiony, choć nie oznaczało to, że każdy kraj NATO dokonał inwazji na Afganistan. To jest moja osobista opinia. Nie jestem amerykańskim prezydentem.

Bardzo ważne jest, by posłuchać tego, co powiedział w Kijowie Anthony Blinken: że droga Ukrainy prowadzi do NATO. Nie powiedział on jednak, że zostaniecie przyjęci w ciągu dwóch miesięcy

Błędem byłoby oczekiwanie przez Ukraińców czegoś, co się nie wydarzy. Skupiłbym się na tym, co jest możliwe. Stosunki Ukraina – USA są już dość skomplikowane. Gdybym był ukraińskim rządem, nie mówiłbym, że Ukraina przystąpi do NATO w lipcu 2024 roku. To byłby błąd, ponieważ następnym krokiem jest powiedzenie, że Ameryka was zdradziła – a ona was nie zdradzi. Tak, są błędy, Stany Zjednoczone są bardzo powolne, ale was nie zdradzą. Ameryka robi wszystko, co możliwe, na swój własny sposób.

Podczas tegorocznych wyborów w USA rozegra się zacięta walka między Joe Bidenem a Donaldem Trumpem. Co się stanie z demokratycznym światem, jeśli wygra ten drugi? Czego powinna spodziewać się Ukraina?

Donald Trump podczas przemówienia w Dallas. 18 maja 2024. Fot: LM Otero/Associated Press/East News

Najprostsza rzecz: jeśli wygra Trump, Ameryka po prostu zniknie. Zobaczycie nas robiących takie rzeczy jak Tbilisi w Kansas City, Majdan w Austin w Teksasie. Nie będziemy mieli żadnej polityki zagranicznej, przez długi czas będziemy mieli chaos. Aspiracje Trumpa są czymś, czego duża część amerykańskiego społeczeństwa nie będzie tolerować. Jeśli wygra, będzie próbował robić dziwne rzeczy. I w tym przypadku prawie nie ma znaczenia, co myśli o Ukrainie. Znikniemy z ekranów. Europa będzie musiała przejąć inicjatywę. Mówimy o niemieckiej produkcji broni, francuskich żołnierzach – musi istnieć europejski scenariusz. Jeśli nie dla zwycięstwa, to przynajmniej dla wytrzymania przez kolejny rok.

W tym roku spodziewamy się kolejnych wyborów – do Parlamentu Europejskiego. Widzimy, że partie lewicowe nabierają rozpędu. Co stanie się z Europą i Ukrainą, jeśli wygrają? Czy możemy mówić o ograniczeniu pomocy?

Nie sądzę, by Europa przestała pomagać Ukrainie. Od początku wojny minęły ponad 2 lata, a w Europie odbyło się wiele wyborów. Niektóre poszły po myśli Ukrainy, inne nie. Myślę, że opinia elit w Europie staje się coraz bardziej przychylna Ukrainie. I myślę, że opinia publiczna jest dość stała. Nie sądzę, że nadejdzie czas, kiedy cała pomoc zostanie wstrzymana.

Jak widzi Pan scenariusz zwycięstwa Ukrainy? Jakie są obecnie możliwości zakończenia wojny?

Przede wszystkim musimy być cierpliwi. Ukraina nie wygra w tym roku i Rosja nie wygra w tym roku. Nikt nie wygra w tym roku. Po drugie, logistyka. To jest to, w czym Ukraińcy mieli rację: że wojny wygrywa się zasadniczo dzięki logistyce. Dlatego nie może być mostu w Cieśninie Kerczeńskiej. Ukraińcy powinni być w stanie zniszczyć rosyjską logistykę w promieniu 100, 200 kilometrów od własnych granic. I po trzecie, musimy mieć nadzieję, że rosyjski system polityczny się zmieni, że zostanie pokonany – co nie oznacza, że Ukraińcy fizycznie wypędzą każdego rosyjskiego żołnierza.

Chodzi o to, by nie pozwolić Rosji wygrać. To kwestia uniemożliwienia jej zwycięstwa, a następnie zmian wewnątrz niej

Bo kiedy Rosjanie się zmienią, zapomną o tej wojnie. Ta wojna jest egzystencjalna, ale nie jest dla nich konieczna. Jest jak święto. To im się podoba, rozumie Pani? Ale kiedy w Moskwie pojawi się poważny problem polityczny, zapomną o tej wojnie, bo ona nie jest konieczna. Zaczną się martwić o Kreml, a wtedy nie będzie sensu trzymać wojsk w Ukrainie, bo będą potrzebne gdzie indziej, staną się częścią czyjejś walki o władzę. Trzeba trzymać się mocno, nie marnować zbyt wielu ukraińskich istnień na sprawy, które nie mają sensu. Trzeba niszczyć rosyjską logistykę, być cierpliwymi i dotrwać do przyszłego roku.

*Międzynarodowa grupa robocza, na czele której stoją Andrij Jermak, szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy, i Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO.

Natalia Riaba i Timothy Snyder. Zdjęcie autorki
20
хв

Timothy Snyder: Jeśli Trump wygra, Ameryka po prostu zniknie

Natalia Ryaba

Maria Górska: W Rosji powołano nowy rząd, w którym wszyscy ministrowie pozostali na swoich stanowiskach – z wyjątkiem szefa rosyjskiego ministerstwa obrony. W polskim rządzie również doszło do rotacji. Czy te zmiany będą miały wpływ na bezpieczeństwo kraju i relacje z Ukrainą?

Paweł Kowal: Zmiany w Polsce są związane z wyborami europejskimi. Polska prowadzi długi, długi maraton wyborczy. Zaczęło się jesienią od wyborów parlamentarnych, potem dwie tury wyborów lokalnych, a teraz Parlament Europejski. Niektórzy politycy, którzy byli w rządzie, rozpoczęli kampanię w tych wyborach. Premier poprosił ich o rezygnację i skupienie się na kampanii wyborczej. To jest istota zmian.

10 maja w Warszawie odbył się kolejny protest rolników. Ponownie – przeciwko ukraińskim produktom rolnym na rynku europejskim, i to po tak trudnym odblokowaniu granicy. Jak duże jest zagrożenie ponownymi protestami na granicy?

To nie był protest na dużą skalę. Nie widzę powodu, by postrzegać relacje polsko-ukraińskie przez pryzmat tych wydarzeń. Nie wiem, dlaczego, ale modne stało się nagłaśnianie protestów rolników. Polska jest jedynym dużym krajem w UE, który tak wyraźnie i stanowczo mówi o swoim zainteresowaniu przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej. W krajach UE protesty rolników odbywają się niemal co miesiąc, to europejska norma. 25 czerwca rozpoczynają się negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE. I to jest najważniejszy fakt.

Ukraina jest już na bezpośredniej drodze do Unii Europejskiej. Stanie się to podczas prezydencji belgijskiej

To ważne, ponieważ za chwilę przyjdzie kolej na prezydencję Węgier, a nigdy nie wiadomo, co będzie. Później prezydencję obejmie Polska. I mam nadzieję, że wtedy negocjacje z Ukrainą będą się dobrze rozwijać. Krótko mówiąc, za 5-7 lat będziecie w Unii, a wtedy, szczerze mówiąc, w Ukrainie też będą protesty rolników, bo tak się dzieje w całej Wspólnocie. Rynek wewnętrzny jest tutaj mocno regulowany, istnieje wiele różnych zobowiązań, więc rolnicy w UE wytwarzają produkty rolne za wysoką cenę. W Ukrainie również będą produkować towary po wyższej cenie niż za granicą. Dlatego gdy tylko pojawi się jakikolwiek produkt rolny z zewnątrz, natychmiast rozpoczną się protesty. To paradoks, ale jako że chciałbym, aby Ukraina jak najszybciej dołączyła do Unii Europejskiej, w pewnym sensie chciałbym też, aby jak najszybciej doszło do protestów rolników, które są po prostu częścią krajobrazu politycznego UE.

16 maja Wołodymyr Zełenskij rozmawiał o zaostrzającej się sytuacji w obwodzie charkowskim z premierem Donaldem Tuskiem. Prezydent Ukrainy odwołał wszystkie wizyty międzynarodowe z powodu prób przełamania frontu przez rosyjską armię. Czego powinniśmy się spodziewać i co powinny teraz zrobić świat i Polska?

Mamy do czynienia z czymś, co nazwałbym „momentem charkowskim” tej wojny. To sytuacja, która może przesądzić o losach tej wojny i rozstrzygnąć sprawę na długi czas. Albo, nie daj Boże, Putinowi uda się przełamać front bądź de facto otworzyć nowy front gdzieś między Charkowem a Sumami – albo Ukraińcy pokażą, na co ich stać, i obronią ten kolejny kawałek swojej ziemi. To właśnie zobaczymy w najbliższych tygodniach. I to jest istota tego „charkowskiego momentu”. Jeśli Rosjanie przełamią front, wykorzystają to propagandowo przeciwko ukraińskiemu rządowi i społeczeństwu, podkreślając ich słabość. Nadchodzące tygodnie będą oznaczać niepokoje na linii frontu w Charkowie, a także zakrojone na szeroką skalę operacje informacyjne przeciwko Ukrainie i Zachodowi, w których Rosjanie będą próbowali pokazać, że Ukraina nie jest w stanie poradzić sobie z tą wojną.

Rosjanie widzą, że Ukraińcy wykonują świetną robotę, że są linie obrony, że wszystko jest zbudowane – okopy i tak dalej. Ale propaganda nadal będzie próbowała osłabić pozycję Ukrainy

Co możemy i co powinniśmy teraz zrobić?

Najważniejszą rzeczą jest dostarczenie broni. W tej chwili trudno jest oszacować, jak kosztowne było opóźnienie w podjęciu decyzji przez spikera Izby Reprezentantów USA Mike’a Johnsona. Jeśli amunicja zostanie dostarczona na czas, podstawowe rzeczy zostaną zrobione. Ale moim zdaniem ważne jest to, że ludzie nadal wierzą, że sfera informacyjna jest odłączona od sfery wojskowej. Tymczasem Rosja rozpoczyna wielką kanonadę przeciwko Ukrainie, Polsce i Zachodowi.

Rosjanie będą próbowali przykryć dezinformacją swój plan zdobycia Charkowa. Także z tego powodu nadchodzące tygodnie są kluczowym momentem

Podczas swej wizyty w Kijowie sekretarz stanu USA Anthony Blinken podkreślił, że amerykańska broń jest w drodze.

Mam nadzieję, że dotrze na czas.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66433572b9467d0d5363981e_14_05_2024_01_09687.jpg">Pomoc wojskowa USA wkrótce dotrze na Ukrainę - Blinken w Kijowie</span>

14 maja prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska nie przekaże Ukrainie swojego systemu Patriot. Mimo to ukraińscy eksperci polityczni dyskutują o możliwości zamknięcia nieba nad zachodnią Ukrainą polskim systemem obrony powietrznej. Czy to możliwe? Czy takie negocjacje są w toku?

Nie mogę zdradzić szczegółów negocjacji dyplomatycznych, ponieważ nie są one przeznaczone do publicznej dyskusji. Jednak na Zachodzie dużo mówi się o znalezieniu sposobu na przynajmniej częściową ochronę polskiej przestrzeni powietrznej. Lepsza ochrona polskiej przestrzeni powietrznej na wschodzie będzie też oznaczała ochronę pasa kilkudziesięciu kilometrów ukraińskiego nieba. Są to jednak rozwiązania techniczne. Zachód zastanawia się, jak poprawić sytuację.

13 maja pojawiła się informacja, że Estonia rzekomo rozważa wysłanie swoich wojsk do Ukrainy. Po podobnej inicjatywie prezydenta Francji Emmanuela Macrona wygląda to na scenariusz pewnego planu. Co Pan o tym sądzi?

To nie zostało jeszcze sformułowane w konkretny plan. Najważniejsze jest teraz podpisanie kolejnych umów obronnych dla Ukrainy. Umowa z Polską będzie prawdopodobnie następną, ponieważ jest już intensywnie przygotowywana. Kluczowe są również przygotowania do szczytu NATO. Trzeba ocenić, co jeszcze można zrobić w okresie poprzedzającym szczyt, bo obecnie wygląda na to, że oferta dla Ukrainy będzie słaba, mimo starań Polski.

Ważne jest skupienie się na negocjacjach z UE. One będą też czynnikiem bezpieczeństwa dla Ukrainy

Myślę, że to są te obszary, na których należy się teraz skupić. A także to, że amunicja powinna być dostarczona na front natychmiast.

Medycy przewożą do szpitala rannego premiera Słowacji Roberta Ficę. 15 maja. Fot: AFP/East News

15 maja na Słowacji doszło do zamachu na premiera Roberta Ficę. Co to wydarzenie oznacza dla bezpieczeństwa Europy?

Przede wszystkim potępiamy terror – terror polityczny, próby zamachów politycznych, które prowadzą do śmierci i eskalacji nienawiści. Obowiązkiem każdego polityka, niezależnie od tego, kto jest ofiarą, jest potępienie ataku i wyraźne zaznaczenie, że nie akceptujemy takich metod działalności politycznej. Po drugie, próba zamachu na Roberta Ficę jest sygnałem tego, co dzieje się dziś z Europą i Zachodem. Słowacja jest papierkiem lakmusowym tego, co dzieje się w większości zachodnich krajów, począwszy od Stanów Zjednoczonych. To taka polityczna przepaść, że nie można sobie nawet wyobrazić, że ktoś może przejść z jednej strony na drugą. Fico jest politykiem radykalnym, ale chciałbym powiedzieć wprost: musimy się za niego modlić, trzymać kciuki. A terror trzeba potępić.

W Rosji nastąpiły ostatnio zmiany w sektorze obronnym i najbliższym otoczeniu Władimira Putina. Analitycy z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną podkreślili, że powołanie nowego ministra obrony jest przygotowaniem do długiej wojny, z możliwym starciem z krajami NATO. Jak Pan to widzi?

Zmiany na Kremlu oznaczają moim zdaniem przygotowania do dłuższej wojny. Siergiej Szojgu wyraźnie traci wpływy, na jego miejsce przychodzą inni ludzie. To, co jest w tym dobre, to zasada: im więcej na szczytach władzy w Rosji Wielkorusów, nacjonalistów i szowinistów, tym Rosja jest słabsza. Interesujące jest to, że Szojgu, który nie jest etnicznym Rosjaninem, lecz Tuwańczykiem, został zastąpiony przez Rosjanina. Oznacza to, że w Federacji Rosyjskiej umacnia się rosyjski nacjonalizm, po raz kolejny wysyłając sygnał, że wszystkie inne narody są narodami drugiej kategorii.

W podobnej sytuacji jest były wicepremier Rosji Wiaczesław Surkow, który jest pochodzenia czeczeńskiego.

Ta zasada od dawna obowiązuje w rosyjskim imperium.

Im więcej rosyjskiego szowinizmu wśród przywódców, tym Rosja słabsza. Szowinizm to zawsze była oznaka słabości

Oczywiste jest, że Rosjanie są w tej wojnie chronieni, ponieważ nawet struktura poboru ma na celu ochronę etnicznego elementu rosyjskiego i wciśnięcie [do armii – red.] jak największej liczby przedstawicieli innych narodów Federacji Rosyjskiej. Ale to zawsze osłabia Rosję, która ze swej natury jest imperium. Nie wystarczy, że te narody są już w złej sytuacji i na peryferiach – są biedniejsze, nie mają możliwości rozwoju. W przypadku wojny wszyscy ich członkowie są rekrutowani i wysyłani na front. Bez żadnego przeszkolenia, często na pewną śmierć. Oni to widzą i to bardzo osłabia Rosję.

Ale chyba w dłuższej perspektywie, ponieważ nie widzimy jeszcze niczego, co wskazywałoby na możliwość wewnętrznego buntu w najbliższej przyszłości.

Sankcje jednak zadziałały. Putin musi dokonać zmian na szczytach władzy. A przecież jest on coraz słabszy. Słabnie też pozycja tych, którzy byli architektami tej wojny, dotyczy to zwłaszcza Szojgu. Gospodarka wojenna będzie działać jeszcze przez dwa lub trzy lata, nie dłużej. Żadna gospodarka wojenna nigdy nie działała dłużej. Kto wie, może jest więcej negatywnych sygnałów dla Putina, niż się wydaje?

Ten kawałek ciasta może okazać się dla niego za duży.

Może się okazać, że Putin się tym zadławi.

11 maja Donald Tusk ogłosił na Podlasiu, że rozpoczęły się prace nad budową nowoczesnych fortyfikacji wartych około 375 milionów dolarów. Dlaczego to ważne i jak wygląda obecnie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej?

Jest coraz więcej prowokacji. Ta granica jest dziś znacznie mniej bezpieczna. Nie jest tajemnicą, że Łukaszenka jest bardzo blisko Putina. Dla mnie dziś on wygląda jak minister w rządzie Putina, a nie prezydent osobnego kraju. Będzie z nim jeszcze wiele problemów – wystarczy wspomnieć ostatni skandal z byłym sędzią Tomaszem Szmydtem, który okazał się agentem samozwańczego prezydenta Białorusi. Ale głównym narzędziem, którego Łukaszenka używa przeciwko Polsce, jest wojna hybrydowa. Przekazując im fałszywe informacje, próbuje sprowadzać migrantów z różnych części świata i wpychać ich do Polski. Może to stworzyć szereg niebezpieczeństw. Ci ludzie mają wprowadzać zamęt, organizować prowokacje. Mogą też być infiltrowani przez agentów, którzy będą działać przeciwko Warszawie. To wszystko tworzy scenariusz ostrej walki hybrydowej. Ale będziemy się bronić i damy sobie radę.

Przemawiając niedawno w Sejmie Donald Tusk powiedział, że Rosja będzie ingerować w wybory do Parlamentu Europejskiego. Europa ogłosiła utworzenie agencji do walki z dezinformacją, a Polska w tym tygodniu powołała nowego pełnomocnika ds. międzynarodowej dezinformacji. Na co przygotowują się Europa i Polska?

Rozmawialiśmy o tak zwanym momencie charkowskim. W oczekiwaniu na to, co się wydarzy, jak uderzy Putin, czy Ukraińcy dostaną broń na czas, buduje się takie szkodliwe zaplecze informacyjne. Widzę to na konkretnych przykładach. Znam wiele publicznych osób, które są metodycznie atakowane w sieci, co wiąże się z prowokowaniem innych ataków na nie, bo potem to przechodzi do realnego życia. Najpierw jest konsekwentne dyskredytowanie kogoś w sieci, potem przechodzi to do klasycznych mediów, a na końcu często prowadzi do prawdziwej tragedii, kończącej się przemocą. Taki jest plan Putina, który w ten sposób chce przykryć swoją ofensywę.

Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum na konferencji Impact. Poznań, 15 maja 2024 r.

Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum powiedziała w tym tygodniu na konferencji Impact: „Problem ze współczesnym światem polega na tym, że ludzie wyciągają wnioski nie z rzeczywistości, ale z tego, co widzą na ekranach swoich telefonów komórkowych”. Jak z tym walczyć?

To jest właśnie problem: masowa dezinformacja w Internecie, która potem staje się realna i często jest źródłem dodatkowej emocji, agresji itp. W naszej Radzie ds. Współpracy z Ukrainą właśnie tworzymy mały zespół, który będzie monitorował, jak Rosja próbuje wpływać na relacje polsko-ukraińskie poprzez wojnę informacyjną. Nie zawsze są to tylko fabryki trolli. Często są to bardziej złożone projekty, w które paradoksalnie zaangażowanych jest mniej osób.

Ale jest już jasne, że Rosjanie celują w ludzi, środowiska i grupy, które są zaangażowane w budowanie relacji polsko-ukraińskich, obronę tych relacji i przekazywanie prawdy o tych relacjach

To prawda, ale musimy też więcej pracować z naszą młodzieżą – zarówno polską, jak ukraińską – by czerpała informacje z wiarygodnych, rzetelnych źródeł, a nie tylko z mediów społecznościowych.

I uczyć krytycznego myślenia! To jest kluczowe. Gdybym został dziś zapytany, czego ludzie powinni się nauczyć, powiedziałbym, że krytycznego myślenia. By nie wierzyli we wszystko, co widzą na ekranach swoich smartfonów.

Timothy Snyder w swojej książce „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” pisze o najkrótszej drodze do rozwinięcia krytycznego myślenia: czytaniu książek.

Czytanie jest ważne. Zachęcajmy do czytania, a przede wszystkim do krytycznej analizy każdego tekstu, każdego programu, każdego spotkania. Edukacja ma dziś ogromne znaczenie, wpływa na całe społeczeństwa. Świat nigdy nie będzie idealny, bo to bardzo duża grupa ludzi, ale każdego można nauczyć krytycznego myślenia i samodzielnego poszukiwania prawdy.

Kobieta trzyma flagi narodowe Gruzji i UE przed policyjnym kordonem w pobliżu budynku parlamentu. Tbilisi, 14 maja 2024 r. Fot: Zurab Tsertsvadze/AP/East News

W Gruzji jesteśmy świadkami przejścia od demokracji do uścisku Kremla. Czy dyktatorska ustawa „o zagranicznych agentach” może zniszczyć europejską przyszłość Gruzji?

Widzimy rewolucję w Gruzji i to jest wielka rzecz. Zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie. Śledzę to bardzo uważnie. Eiększość czasu poświęcam teraz Ukrainie i relacjom polsko-ukraińskim, ale w Gruzji stawka też jest ogromna, bo chodzi o bezpieczeństwo całej Europy. Gruzja jest zawsze trochę niedoceniana, ponieważ ludzie na Zachodzie myślą, że jest daleko. Ale Gruzja nie jest tak daleko. Mam więc nadzieję, że, po pierwsze, dojdzie do pokojowego rozwiązania, a po drugie, że rząd się wycofa. Na szczęście jest jeszcze prezydent, która prawdopodobnie zawetuje dokument, a ustawa wróci do parlamentu. Radzę gruzińskim władzom, żeby się opamiętały i nie szły za daleko, bo historia Ukrainy wyraźnie pokazuje, co się dzieje, gdy rząd nie może się zatrzymać, gdy idzie wbrew wszelkim ostrzeżeniom. Wtedy zaczyna mieć poważne problemy.

Gruzja, Ukraina i Mołdawia w drodze do Europy!

Ukraina i Mołdawia jako pierwsze rozpoczną negocjacje w czerwcu. Ale Gruzja również ma status kandydata, więc także czeka na moment, w którym zostanie naciśnięty przycisk „start”.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6644a2495d56f4379222d0d8_%D0%97%D0%BE%D0%B1%D1%80%D0%B0%D0%B6%D0%B5%D0%BD%D0%BD%D1%8F%20WhatsApp%2C%20%D0%B4%D0%B0%D1%82%D0%B0_%202024-05-15%20%D0%BE%2013.47.46_f2dd80bf.jpg">„Ustawa o „zagranicznych agentach” to dopiero początek” - gruziński niezależny dziennikarz Temur Kiguradze o uzurpacji władzy w Gruzji</span>

20
хв

Paweł Kowal: „Moment charkowski”: sytuacja w obwodzie charkowskim przesądzi o losach tej wojny

Maria Górska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Timothy Snyder: Jeśli Trump wygra, Ameryka po prostu zniknie

Ексклюзив
20
хв

Cali i zdrowi

Ексклюзив
20
хв

Amerykańska pomoc wojskowa wkrótce w Ukrainie - Blinken już w Kijowie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress