Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich piosenek lutego według Marii Burmaki

Kto mnie poruszył swoją muzyką?

Maria Burmaka

Maria Burmaka, ukraińska piosenkarka i prezenterka telewizyjna

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Luty to szczególny miesiąc dla Ukraińców. Początek inwazji na pełną skalę podzielił życie każdego z nas na przed i po. Ktoś poszedł bronić Ukrainy z bronią w rękach, ktoś zapisał się do metra, wiele kobiet, ratując swoje dzieci, wyjechało w bezpieczniejsze miejsca. A ławki Niebiańskiej Setki stają się coraz dłuższe. — Bohaterowie nie umierają — mówimy. Ale giną, broniąc swojej ojczyzny. Nasze życie nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.

W dniu rozpoczęcia inwazji na pełną skalę ukraińscy artyści zaprezentowali kilka kultowych premier.

1. Ocean Elzy, Odpowiedź

Od początku wojny Ocean Elzy, podobnie jak wielu innych wykonawców, daje koncerty charytatywne. Światosław Vakarchuk wielokrotnie odwiedzał z gitarą żołnierzy na froncie. Żołnierze oczekiwali od niego nowych piosenek, ponieważ niewielu jest artystów, których słowo jest tak ważne i znaczące. Piosenka "Odpowiedź" OE jest właśnie taka. I te słowa rezonowały w sercach wielu ludzi.

Moja odpowiedź jest utkana

Zmarszczkami na moim czole,

Warta tysiąca słów.

Jest wyhaftowana w pamięci

Białymi malwami,

Wykutymi z matczynych łez.

2. Donczenko, Przejdziemy to wszystko razem z Tobą

24 lutego Julia Donchenko, pseudonim Maxima, zaprezentowała swoją nową piosenkę. Julia rozpoczęła karierę muzyczną we Lwowie jako gitarzystka i wokalistka żeńskiego zespołu rockowego Lady. Następnie przeniosła się do legendarnych „Braci Hadyukin”. Wraz z gitarzystą Andrijem Partyką założyli zespół Gitary hawajskie”.

Jej muzyka jest trudna do gatunkowego zdefiniowania. Jej piosenki są mieszanką rock and rolla, bluesa, country i współczesnej muzyki pop-rockowej. Jedno można powiedzieć na pewno: nowoczesne ukraińskie piosenki tej piosenkarki są wyjątkowe, niepodobne do innych, trudno je zapomnieć. Ciągle do nich wracam.

W 2023 roku Julia Donchenko wydała kilka singli — „Soldier”, „Little Wine”. Jej solowy koncert we Lwowie był zatytułowany „Vorozhka” od nazwy pieśni ludowej, która stała się jedną z wizytówek Julii.

A teraz mamy premierową piosenkę „Słuchaj, przejdziemy przez to wszystko razem z Tobą...”

— Słowa piosenki napisał człowiek, który zgłosił się na ochotnika do wojska. Jest to bardzo utalentowany pianista jazzowy, poeta, szalony twórca i psychoanalityk Maksym Lan ze Lwowa. Chcę pomóc nam wszystkim zachować wiarę, że najmniejsza ilość światła pokonuje ciemność, że jesteśmy po jasnej stronie - i że wzajemne wspieranie się pomoże nam pokonać wszystkie wyzwania - mówi Julia.

3. Yurkesh, Tylko nie dzisiaj

Yurkesh zaprezentował piosenkę „Just Not Today”. Z tej okazji muzyk napisał: „ "Ostatnia, najbardziej dramatyczna faza wojny wyzwoleńczej narodu ukraińskiego o jego Niepodległość i wreszcie, jak teraz jest jasne, o triumf wartości definiujących Ludzkość. Wielu Ukraińców od dawna walczy zamiast wykonywać swoje zwykłe cywilne zawody. Każdy na swój sposób, niektórzy na prawdziwej linii frontu, niektórzy jako wolontariusze, niektórzy dostosowując swoje umiejętności zawodowe do osiągnięcia wspólnego celu. Jednocześnie wszyscy są świadomi nie tylko pragnienia wolności i zwycięstwa, ale także wartości każdego ludzkiego życia. Każdego dnia tracimy nasze najcenniejsze życia i losy w tej zaciekłej walce".

Na początku inwazji na pełną skalę Yuriy Yurchenko (Jurkesh) zgłosił się na ochotnika do 49. oddzielnego batalionu strzeleckiego "Karpacka Sicz" imienia Olega Kutsyna, który działa w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy od 2014 roku. Nie rezygnując ze swojej działalności artystycznej skierował ją na osiągnięcie wspólnego celu - Yura często przebywa na linii frontu, gdzie swoją muzyką podnosi na duchu swoich towarzyszy, a także angażuje się w działalność wolontariacką, zbierając datki i dostarczając niezbędne zaopatrzenie do swojej jednostki. W rzeczywistości nie jest to rzadkością w dzisiejszych czasach, wielu ukraińskich artystów jest również zaangażowanych w takie procesy.

Nowa piosenka "Tylko nie dzisiaj" opowiada o tych dwóch latach, mówi piosenkarz:

- Opowiada o emocjach i doświadczeniach, które gromadziły się we mnie podczas wojny na pełną skalę. Jesteś "mężczyzną", ojcem, wojownikiem - i powinieneś być silny. Ale utrata towarzyszy broni, którzy stali ci się bliżsi niż własna rodzina, jest ciężarem nie do zniesienia. Ale nie możesz nic z tym zrobić... To wojna. I musisz wykonywać swoją pracę. Potem błagasz Boga, aby ich ocalił i zapewnił im bezpieczeństwo.

4. KOLA, Milimetr

KOLA jest jedną z najpopularniejszych ukraińskich piosenkarek współczesnych. Jej najbardziej znane utwory to "By the Heart", "Or Together", "Porichka" (duet z muzykiem YakTak). Piosenkarka jest obecna na dużej scenie zaledwie od kilku lat, ale jej piosenki już podbiły serca milionów słuchaczy swoją szczerością. Jej twórczość inspiruje i wspiera wielu Ukraińców.

Wiele osób pamięta Nastię Prudius z jej udziału w programie The Voice. Tysiące widzów oglądało ją podczas programu i nadal doceniają fakt, że szczerość, którą widzieli, nie zniknęła.

Pierwszą premierą w 2024 roku była wzruszająca piosenka "Milimetr". To opowieść o silnej miłości. "Nie oddalaj się ode mnie nawet na milimetr" - w naszych realiach niemal każda kobieta ma w głowie to zdanie. Jest ono skierowane do ukochanej osoby. To pragnienie - by nieustannie czuć obok siebie drugą osobę - wypływa z serca. Aby każdy słuchacz zobaczył w piosence swoją własną historię.

W okresie szalonej miłości wydaje się, że bez ukochanej osoby u boku brakuje Ci powietrza i czujesz się zagubiony. To właśnie te szczere i silne uczucia są opisane w nowej piosence KOLA:

- Czekanie na ukochaną osobę nawet w ciągu dnia może wydawać się uczuciem nie do zniesienia, a jeśli to czekanie jest wymuszone, ponieważ ukochana osoba nie może być tam z powodu okoliczności, każda kobieta czuje się bezradna. I wszystko, co może zrobić, to czekać.

5 Yaktak, Była niższa ode mnie

Jedną z najpopularniejszych piosenek 2023 roku była piosenka „Porichka”, nagrana przez KOLA wraz z młodym artystą YakTak. Ma on na swoim koncie wiele piosenek, które już stały się bardzo popularne. Sama byłam na koncercie pół roku temu i słyszałam, jak cała sala śpiewa "W nocy", "Porichka" i "Złapię ostatni wóz". To bardzo duże osiągnięcie jak na artystę, który rozpoczął karierę muzyczną dopiero na początku 2022 roku.

Dwa lata temu Yaroslav Karpuk wymyślił pseudonim, nagrał kilka piosenek, opublikował je na Youtube i znalazł swoją publiczność. Prawie każda z jego piosenek stała się hitem. W rzeczywistości są to utwory, które pojawiły się na jego debiutanckim albumie, który został wydany niedawno. Jakiś czas temu zapytałam Yaroslava, gdzie znajduje czas i jak udaje mu się pisać nowe utwory. YakTak był wtedy w trasie i miał za sobą 60 koncertów.

- Wszędzie - odpowiedział. - Najczęściej na tylnym siedzeniu samochodu, między koncertami.

Piosenka "Dance" nie wzbudziła takiego entuzjazmu wśród słuchaczy. Może spodoba się na koncertach. Nowy album jest właśnie programem koncertowym, z którym artysta występuje. I sukcesywnie dodawane są do niego nowe utwory. Ostatnia piosenka - "Była niższa ode mnie" - jest jedną z nich.

6. Antitila, Jesteś jedyną

„Antitila” po dość długiej przerwie powróciły z premierowym „Jesteś jedyną". To, według Tarasa Topolya, jest to apel zarówno do ukochanej kobiety, jak i ojczyzny. W rzeczywistości jest bardzo ukochana.

Piosenka została napisana rok temu i długo czekała na swój moment.

— Maxim Sivolap dawno temu wpadł na pomysł piosenki. Rok temu wróciliśmy do niej — i zacząłem tworzyć melodię i teksty — mówi Taras Topola.  — Wszystko to wydarzyło się w trudnym okresie życia. Zespół „Antitila” opuścił linię frontu - i nadal prowadziliśmy naszą działalność jako wolontariusze i muzycy, robiąc wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać. Jednocześnie byliśmy daleko od naszych rodzin, dzieci i bliskich, których tęskniliśmy, dlatego te słowa, harmonia i melodia okazały się tak dramatyczne.

W komunikacie prasowym zespół dorzucił trochę filozofii:

— Opowiadamy o tym, jak mały człowiek w bezmiarze zimnej przestrzeni i wszechświata jest w stanie rozpalić ogień swoją miłością i dać ciepło miliardom innych.

Chcę wierzyć, że miłość naprawdę wygrywa.

7. O.Torvald, Chervoni kolgotki

Następna jest również premiera, ale nieoczekiwana. Legendarna piosenka „Chervoni kolgotki” zespołu „Skryabin” i Kuźma, która stała się ścieżką dźwiękową do filmu „Ja, pobieda i Berlin”, została ponownie zaśpiewana przez Jewgienija Galicha i zespołu O.Torvald. Producenci filmu „Ja, pobieda i Berlin" postanowili zaangażować wykonawców, którzy osobiście znali Skryabina i podziwiali jego pracę od lat 90., aby nagrać ścieżkę dźwiękową filmu. Wybór padł na zespół O.Torvald.

Muzycy mają już trzy covery piosenki Kuźmy, w szczególności „Chervoni kolgotki”.

„Ja, pobieda i Berlin” to film oparty na autobiograficznej książce Andrija Kuźmenki. To historia zwykłego faceta, początkującego muzyka. Trzy dni przed zaplanowanym koncertem jedzie ze swoim przyjacielem Bardem (w życiu — Witaliy Bardetsky) do Berlina starym samochodem pobieda. Chłopaki usłyszeli, że gdzieś w Niemczech jest kolekcjoner gotowy wymienić żółtą „bestię” na mercedesa 600. Kuźma obiecuje swojej dziewczynie Barbarze, że wróci do domu nowym samochodem, a chłopakom z zespołu, że zdążą na koncert. Od pierwszych minut podróży oczywiście wszystko idzie nie tak. Niemniej jednak jedno jest pewne: przygoda pomoże bohaterom znaleźć ich prawdziwe miejsce w życiu.

Premiera film jest 9 marca i nie mogę się go doczekać. Książka jest już dostępna od dłuższego czasu i zdecydowanie radzę Ci ją przeczytać! I oczywiście posłuchajcie ścieżki dźwiękowej „Chervoni kolgotki”.

8. Gelya Zozuly, Zabawna piosenka

Nowy utwór prezentuje rudowłosa piękność Gelya Zozulya. Wydaje piosenkę za piosenką - i, co ciekawe, piosenkarce udaje się uniknąć powtarzania się. Chcesz słuchać tej muzyki i śpiewać razem z nią, zwłaszcza jeśli jesteś kobietą. "Lubisz uciekać, a ja lubię się do ciebie skradać". Teraz stanie się to viralem.

Utwór nosi tytuł "Zabawna piosenka". Ale, jak mówi Gelya, "piosenka jest zabawna, ale nie każdemu się spodoba, ponieważ jest to satyryczna opowieść o dziewczynie biorącej sytuację w swoje ręce. Historia rozwija się bardzo nieoczekiwanie, ponieważ w życiu wszystko się zdarza".

Wraz z piosenką dostaliśmy teledysk. Główną rolę zagrał w nim popularny bloger Taras Nesterenko. Zdjęcia do teledysku odbyły się w samym centrum Kijowa. Gelya Zozulya ma nadzieję, że humorystyczny utwór i teledysk odwrócą uwagę słuchaczy od trudnej codzienności i sprawi, że się uśmiechną.

Gelya napisała piosenkę w nocy, podobnie jak wszystkie swoje poprzednie utwory:

- Od dzieciństwa, zamiast kłaść się spać, komponowałam wiersze i piosenki lub głośno grałam improwizacje na pianinie przed zaśnięciem. Od tego czasu wiele utworów narodziło się w nocy.

Oto jak sama przedstawiła piosenkę: "Ta piosenka opowiada satyryczną historię dziewczyny, która w pewnym momencie chciała przejąć kontrolę nad wszystkim i zrobiła to na swój sposób".

Widzowie teledysku na YouTube są zachwyceni: "Wreszcie utwór, w którym kobieta pokazuje swoją miękką siłę. Nie płacze, nie jest ofiarą. Pewna siebie, kobieca, odurzająca....". Przy okazji, artystka zapowiada swój pierwszy solowy koncert w Imagination Creative Centre w Kijowie.

9. Klavdia Petrivna, Okłamałam cię

Premiera nowej piosenki zbiegła się w czasie z aferą wokół piosenkarki, która ukrywa swoją tożsamość. Gdy inna artystka Masza Kondratenko przyszła odebrać nagrodę w kategorii "Debiut roku" magazynu Lirum, ktoś rzucił podejrzenie, że skoro głosy Maszy i Klavdii są łudząco podobne, to pewnie to jedna i ta sama osoba.

Na początku wszyscy w to uwierzyli, ale potem, mimo że głosy artystek są naprawdę podobne, przestali wierzyć. Tak więc zagadka pozostaje.  

Piosenka "Okłamałam cię" pokazuje Klavdię Petrivną jako silną i niezależną kobietę.

10 Jamala, Mój brat

Jamala zaprezentowała nową piosenkę „Mój brat”, którą zadedykowała przyjacielowi, który zginął na wojnie. Artystka przyznała, że w piosence zawarła swoje miłe wspomnienia o nim, dedykując ją jednocześnie wszystkim poległym obrońcom Ukrainy.

— Czy autor może płakać nad tym, co stworzył, siedząc przed klawiaturą i komputerem, jeśli to czuje? Tak, może! Mnie się to znowu przytrafiło. Rok temu, w styczniu, straciłam bardzo bliskiego przyjaciela, mojego brata, ale wspomnienia o nim były tak jasne, że jakoś nie mogłem płakać, dopóki nie napisałem tej piosenki - powiedziała piosenkarka.

- To, co możemy zrobić dla ludzi, których kochaliśmy, którzy nas chronili i których straciliśmy, to pamiętać, wspominać, nie bać się ich kochać, kochać wspomnienia o nich, przypominać sobie ich żarty, ich gusta muzyczne, cytować ich. Mnie to pomogło. Może tobie też pomoże? Napisz do nich list - dodała Jamala.

Nową piosenkę zaśpiewała w finale krajowych eliminacji do Eurowizji. I wszyscy widzieli, że Jamala była w ciąży. Spodziewa się trzeciego dziecka. I to było takie wzruszające. Zobaczyć, że życie wygrywa. Posłuchaj piosenki Jamali "Mój brat". Oby wszyscy bracia, ojcowie, synowie i siostry wrócili żywi z tej wojny.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Piosenkarka, Artystka Ludowa Ukrainy, odznaczona Orderem Księżnej Olgi III stopnia, doktor nauk filologicznych, profesorka. Była autorką i prowadzącą licznych programów telewizyjnych na różnych kanałach telewizyjnych. Napisała ponad 150 piosenek, z których wiele stało się ścieżkami dźwiękowymi wydarzeń historycznych w historii Ukrainy. Była aktywną uczestniczką wielu ważnych wydarzeń w najnowszej historii Ukrainy, od festiwalu "Czerwona ruta" (1989) i "Rewolucji na granicie" (1990) po Pomarańczową Rewolucję (2004) i Rewolucję Godności (2013-2014). W 2021 roku pracowała nad projektem "Ulubione klasyki", który obejmował 15 kompozycji opartych na wierszach ukraińskich poetów.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

To właśnie od tego – od piękna, które trwa, od kobiecości, która nie znika nawet pod ostrzałem, i od wewnętrznej siły, która pachnie perfumami – rozpoczęła się nasza rozmowa.

Rymma Ziubina w Warszawie. Zdjęcie: Sestry

Teraz wszyscy jesteśmy tacy prawdziwi

Diana Balynska: – Co dzisiaj oznacza dla Pani być piękną?

Rymma Ziubina: – Być prawdziwą. Cieszę się, że standardy typu: „90-60-90” nie dominują już tak bardzo. Na początku wojny często mówiono mi: „Wszyscy jesteście teraz tacy prawdziwi”. I to prawda. Łzy w kadrze, kiedy są prawdziwe, widać od razu. Nie da się ich pomylić ze sztucznymi. I właśnie w tej szczerości tkwi prawdziwe piękno.

Czy dbanie o siebie, ta „czerwona szminka”, pomaga nam, kobietom, w sytuacjach kryzysowych?

Oczywiście! Dbanie o siebie, higiena – to pierwsze, o czym mówili psychologowie od początku inwazji. Jeśli nie brałaś prysznica od trzech dni, to jest to niepokojący sygnał. I to nie dlatego, że nie masz dostępu do wody, ale dlatego, że leżysz i nie możesz nic zrobić – a to objaw depresji. Dbanie o siebie to forma samoorganizacji. Oznacza, że przynajmniej coś kontrolujesz. To działanie, a działanie to życie.

Poza tym w każdej sytuacji pozostajesz kobietą. Pamiętam, jak byłam już w szlafroku, gdy rozległ się alarm. Zamierzałam założyć piżamę, ale zdecydowałam: nie, potrzebuję czegoś, w czym w razie czego będę mogła wybiegnąć. I najładniejszej bielizny – tak na wszelki wypadek... Zajrzałam do koszyka i zaczęłam przeglądać: „To? Nie. O! To już lepiej”.

Na Majdanie, gdy było strasznie, miałam tę samą zasadę: tylko najlepsza bielizna, żeby nikt nie śmiał powiedzieć, że na Majdanie są same bezdomne i „ubogie” kobiety – jak pisały rosyjskie media. To taka cienka granica między śmiesznym a strasznym

Jest jakaś rzecz czy rytuał, bez których nie wychodzi Pani z domu?

Perfumy. Bardzo kocham perfumy. Nawet w walizce ewakuacyjnej miałam dokumenty, maski z czasów pandemii, szminkę nie zawsze – ale i perfumy, które były tam obowiązkowo. Wciąż je zmieniam. Kocham nowe zapachy, eksperymenty.

Skoro mówimy o pięknie w czasach wojny: co dla Pani oznacza wygląd zewnętrzny i wewnętrzna siła?

Piękno to działanie. Nie wygląd zewnętrzny, nie piękne słowa, ale czyny. Tak jak miłość – nie jest rzeczownikiem, ale czasownikiem. Działanie i słowo. Kochać to działać. Tak samo jest z pięknem – to autentyczność i siła ducha.

Wspieram ukraińskich producentów, którzy dbają o naszą zewnętrzną urodę, ponieważ to, jak obecnie działa produkcja w warunkach wojny, również świadczy o niezłomności. Na przykład bardzo lubię i wspieram firmę Wiosna, która produkuje kosmetyki na bazie naszych ukraińskich ziół. Wszystko jest wytwarzane w Ukrainie, w warunkach zatrzymania produkcji podczas przerw w dostawach prądu i alarmów powietrznych. Po nieprzespanych nocach, po ostrzałach i bombardowaniach dziewczyny przychodzą rano do pracy i pracują. Właścicielka Wiosny, Inna Skarżyńska, jest mamą czworga dzieci; podczas wojny adoptowała jeszcze jednego chłopca. Jej sklepik i zakład w Buczy zostały doszczętnie zniszczone przez rosyjskich żołnierzy. A ona wszystko odbudowała, tyle że już we Lwowie.

To jest właśnie piękno.

Piękno ludzi, którzy szyją, pieką chleb, robią najsmaczniejszą pizzę we Lwowie – kiedy mężczyźni są na froncie lub właśnie z niego wrócili

Ostatnie wzruszające pokazy Ukrainian Fashion Week w Kijowie, kiedy na wybieg wyszli chłopcy po amputacjach i z protezami, były o tym samym. To nasi bohaterowie, którzy za cenę własnego zdrowia dają nam spokojne życie. Musimy brać pod uwagę wasze potrzeby – w modzie, architekturze, życiu codziennym.

Niedawno do naszego Lwowa, do Teatru Narodowego im. Marii Zańkowieckiej, przyjechali chłopcy, którzy przechodzą rehabilitację w centrum SuperHumans. Przygotowywaliśmy się do ich wizyty, przegadaliśmy szczegóły – czy jest podjazd, gdzie będzie im wygodniej siedzieć, gdzie ustawić wózki inwalidzkie.

Z weteranami z SuperHumans. Zdjęcie: archiwum prywatne

Już w 1995 roku, na festiwalu teatralnym w Edynburgu, widziałam, jak pierwsi w sali pojawili się ludzie na wózkach inwalidzkich. Przygotowano dla nich specjalne miejsca, i to nie z boku, skąd kiepsko widać, ale w środku pierwszego rzędu. Na świecie to działa od dawna, nie trzeba niczego wymyślać. Tyle że trzeba to zrobić pilnie.

Twarz bez zbędnych manipulacji

Czy rozumienie piękna się zmieniło? Obecnie często kojarzy się piękno z ingerencją – botoksem, wypełniaczami, plastyką...

Mamy tu dobre światło, możesz mnie sobie obejrzeć [śmiech]! Jest nawet anegdota wśród filmowców: „Słyszałem, że się ożeniłeś. Żona jest ładna?” – „To zależy, jak ustawić światło”.

Sama nie uciekam się do manipulacji estetycznych – trzymam się do ostatniej kropli krwi. Nie obiecuję, że tak będzie przez całe życie, ale na razie nie czuję takiej potrzeby.

Nawiasem mówiąc, na stronach castingowych, gdzie poszukuje się aktorek, coraz częściej pojawia się fraza: „Twarz bez zbędnych manipulacji”. To oczywiście kwestia indywidualnego wyboru kobiety. Ale jest też strona finansowa. Jeśli kobieta dokonuje darowizn, to mimowolnie sobie przelicza [koszty takich zabiegów]: jeden „zastrzyk” to trzy-pięć tysięcy hrywien. A potem znowu. Teraz jest to więc również kwestia priorytetów.

Jak postrzega Pani swój wiek? Czy Pani nastawienie do siebie zmienia się z upływem lat? Spotkała się Pani z przejawami ageizmu w swojej profesji?

W wieku 36 lat miałam już na koncie trzy role babci [śmiech]. Potrzebne do nich były twarze medialne, a wtedy takich twarzy nie było zbyt wiele. Ale ogólnie podchodzę do swojego wieku zupełnie spokojnie. Nie próbuję wskoczyć do ostatniego wagonu i sztucznie zatrzymać czas. Moje podejście do życia zmienia się, podobnie jak moje pragnienia.

Kiedy miałam 25 lat, wydawało mi się, że można zmienić świat – nawet poprzez zawód aktora. Dzisiaj już wiem, że nie

Chociaż... Dzisiaj podeszła do mnie kobieta i powiedziała: „Dwa lata temu, po rozwodzie, byłam całkowicie załamana. Spotkanie z panią tak mnie zainspirowało, że ponownie wyszłam za mąż”. Takie chwile są bardzo wzruszające.

Jeśli chodzi o ageizm – oczywiście, że istnieje. Obecnie mam niewiele ról filmowych, ponieważ nie gram młodych kobiet, a ról dla kobiet w moim wieku w kinie jest niewiele – nie tylko w Ukrainie, ale i na całym świecie. Jeśli Sharon Stone mówi, że w Hollywood po 45. roku życia nie piszą już dla ciebie scenariuszy i nie kręcą cię, to co ja mogę powiedzieć? Na szczęście jest teatr, w którym jestem potrzebna.

W garderobie. Zdjęcie: Disy Garby

Wiele starszych Ukrainek, które wyjechały do Polski, również spotyka się z ageizmem. Co by Pani poradziła takim kobietom, które po przeprowadzce, utracie kariery, części swojej tożsamości nie mogą odnaleźć siebie?

Nie mam już zbyt wielu rad. Trudno doradzać, kiedy się nie doświadczyło czegoś samemu. Ale widzę, że nawet w Ukrainie niektóre firmy zaczynają doceniać pracowników w starszym wieku. Tłumaczą swój wybór na korzyść pań po pięćdziesiątce tym, że oprócz doświadczenia zawodowego w tym wieku kobieta koncentruje się już na pracy, podczas gdy młodą dziewczynę czeka jeszcze małżeństwo, narodziny dzieci – co dla pracodawcy oznacza urlopy macierzyńskie, zwolnienia lekarskie, nieobecności w pracy.

Pamiętam siebie jako młodą pracującą mamę: dziecko ma gorączkę, a ja całuję je, ale biegnę do teatru. Biegnę i płaczę, bo rozumiem, że żadne przedstawienie nie jest tego warte. Ale idę, bo czuję się zobowiązana. Bo nie mogę jeszcze stawiać warunków i odwoływać przedstawień.

Jestem przekonana, że 50 lat to wspaniały czas, by przypomnieć sobie o sobie, o swoich niespełnionych marzeniach. Jeśli twój zawód pokrywa się z hobby, tak jak u mnie, to jest to dar

Jednak wiele kobiet całe życie poświęca tylko pracy i dlatego zapomniały, czego kiedyś chciały. A warto sobie przypomnieć: „Marzyłam, by nauczyć się włoskiego” albo: „Kiedyś chciałam tańczyć”. I warto to zrobić. Nawiasem mówiąc, serial „Lusia stażystka”, w którym zagrałam, jest hymnem kobiet po 50. Pod koniec 2021 roku otrzymałam nawet nagrodę za ten projekt, która nosi nazwę „Precz ze stereotypami roku”.

Wojna to nie tylko czołgi i zgliszcza

Często bywa Pani za granicą. Czy można tam jakoś rozpoznać Ukrainkę na ulicy wśród innych kobiet?

Wie pani, podczas podróży ze mną jest jak ze sportowcami, którzy widzą tylko lotniska, hotele i halę sportową. Ja mam tak samo, tylko zamiast hali sportowej jest sala kinowa albo teatralna [śmiech]. Ale przypomniało mi się, jak nasz ukraiński kierowca we Włoszech, gdzie kręciliśmy „Gniazdo gołębicy”, a w kadrze było może z dziesięć ukraińskich dziewczyn, podszedł pod koniec zdjęć: „Pani Rymmo, ja pani nie rozpoznałem! Jest pani dokładnie taka, jak te dziewczyny, które co tydzień tu wożę – tak samo ubrana, z taką samą torebką”. To był komplement – że jestem prawdziwa, jak ta emigrantka zarobkowa, którą gram w filmie. I nie chodzi nawet o ubranie. W filmie, w tych scenach z pierwszego okresu bohaterki we Włoszech, mam nawet inne oczy.

Oczy nas zdradzają. Spojrzenie. Smutek. Przerażenie. Niepewność. Nie chcę nikogo obrazić. Chcę tylko, żeby oczy Ukrainki błyszczały ze szczęścia.

Podczas wystąpienia publicznego. Zdjęcie: Ołeksandr Senko

A gdyby dzisiaj musiała Pani zagrać migrantkę zarobkową, to jak wyglądałaby ta postać?

Bardzo podobnie. Już wtedy pytano mnie: „Przeżyła pani coś takiego?”. A ja odpowiadałam: „Tak, częściowo”. Samotność, zwątpienie, nieporozumienia w rodzinie, poczucie, że nikt nie potrzebuje twojego zawodu... To wszystko było w moim życiu. Teraz ten obraz stał się tylko bardziej bolesny.

Po „Gnieździe gołębicy” były propozycje, by grać emigrantki zarobkowe, ale odmawiałam, bo to powielanie roli. A dla mnie ważne jest odkrywanie czegoś nowego w sobie i dla widza.

Zaproponowano mi też zagranie współczesnej historii: kobiety, która na własne oczy widziała rozstrzelanie dziecka, przeżyła traumę psychiczną... Odmówiłam, ponieważ moim zdaniem przed taką rolą trzeba przejść pewne przygotowania – porozmawiać z psychologami, pobyć w klinice, wczuć się. A zdjęcia miały rozpocząć się tydzień po przeczytaniu przeze mnie scenariusza.

Czy filmy o emigracji są teraz na czasie?

Absolutnie. Ale trzeba zrozumieć, że są różne takie filmy, tak jak filmy o wojnie. Wojna to nie tylko czołgi, lotnictwo, ruiny. To także kobieta w obcym kraju – bez języka i pracy. I dziecko, które widziało wojnę. Najgłębsze dzieła sztuki zawsze opowiadają o małym człowieku na tle wielkiej tragedii.

Jakiego kina potrzebują dziś widzowie?

Ukraińskiego. Widz naprawdę chce oglądać nasze historie, naszych aktorów, słyszeć nasz język. Jako członkini akademii filmowej obejrzałam wszystkie filmy, które powstały w ostatnich latach, by móc wybrać laureatów nagrody „Złoty Bączek”. Obecnie jest bardzo mało pełnometrażowych filmów fabularnych. Ale nawet te, które są, różnią się gatunkowo – są i dramaty, i komedie.

Mamy potężne kino dokumentalne, które prezentujemy na światowych festiwalach filmowych. Jednak współczesnych ukraińskich filmów fabularnych, które warto byłoby pokazać światu, jest na razie tylko kilka

A jak zmienił się teatr w czasie inwazji?

Teraz działa już zupełnie inaczej. Wpływa na to wszystko: odległość od linii frontu, alarmy powietrzne, godziny policyjne. Na przykład w Użhorodzie, gdzie ani przez jeden dzień nie było godziny policyjnej, spektakle zaczynają się o 19:00, jak wcześniej. Natomiast w Kijowie Teatr im. Iwana Franki gra już o 15:00 lub 17:00.

W Charkowie, Sumach i Chersoniu sytuacja jest krytyczna: przedstawienia odbywają się tylko w schronach. W Charkowie teatry dosłownie walczą o przetrwanie. Same opłacają wynajem pomieszczeń w schronach, a ludzie otrzymują 25% stawki, czyli mniej niż 100 dolarów miesięcznie.

Nie zawsze możemy zaplanować repertuar. Jeśli aktor jest w rezerwie, to gra. Jeśli przychodzi wezwanie, to dziś jest jeszcze na scenie, a jutro już nie.

Zdjęcie: Jurij Mechitow

Podczas alarmów powietrznych przerywamy przedstawienie, czekamy w schronie, a potem zaczynamy grać od tej minuty, w której przerwaliśmy. Nie zawsze jednak jest możliwość, by po zakończeniu alarmu dokończyć przedstawienie tego samego wieczoru. W końcu przez ostatnie dwa tygodnie w Ukrainie alarmy powietrzne trwały po 8 godzin. I to jest to, czego można się spodziewać po Rosjanach nie tylko w nocy.

Jeśli widzimy, że ludzie nie zdążą wrócić do domu przed godziną policyjną, przenosimy przedstawienia na inny dzień. A wyjazdy na tournee to w tej chwili dla teatru ogromne ryzyko finansowe.

We Lwowie, w naszym Teatrze im. Marii Zańkowieckiej, przed rozpoczęciem spektaklu puszczaliśmy komunikat z prośbą o wyłączenie telefonów komórkowych. Teraz taki komunikat zaczyna się słowami: „Chwała Ukrainie!”, a sala odpowiada: „Chwała bohaterom!” A potem informujemy: „W przypadku alarmu powietrznego zatrzymamy przedstawienie, a administratorzy pomogą wam zejść do schronu”. Dopiero wtedy zaczyna się przedstawienie. I niezależnie od tego, o czym ono jest, po spektaklu wychodzimy, by się ukłonić, i mówimy: „Nasze ciepłe spotkania są możliwe tylko dzięki Siłom Zbrojnym Ukrainy”. Bo w sali i na scenie znajdują się ludzie, których bliscy są na froncie: synowie, córki, mężowie, bracia, siostry, rodzice. Po każdym spektaklu w Teatrze imienia Zańkowieckiej ogłaszamy ze sceny zbiórkę datków.

W czym dziś odnajduje Pani wewnętrzne oparcie?

– W ludziach, i to nie tylko w znajomych. Mogę spotkać kogoś na ulicy, a ta osoba powie mi, że ją wsparłam – filmem, występem, słowem. Takie spotkania zdarzają mi się w chwilach zwątpienia. I to właśnie one dodają mi otuchy.

20
хв

Chcę, by oczy Ukrainki błyszczały ze szczęścia

Diana Balynska

Grzegorz Janikowski (PAP): – Próby do „Kaluguli” Camusa rozpoczęli Państwo w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franki w Kijowie przed inwazją Rosji na Ukrainę. Przerwaliście na prawie trzy miesiące. Ostatecznie premiera przedstawienia odbyła się w lipcu 2022 r. Jak teraz ten spektakl jest odbierany w Kijowie? W zeszłym roku prezentowali Państwo „Kaligulę” na festiwalu w Awinionie. Jak tam został przyjęty?

Iwan Urywskij: – Pokazaliśmy „Kaligulę” nie tylko w Awinionie, ale i na kilku innych festiwalach, np. w Sarajewie. Rzecz jasna, gramy – jednak przede wszystkim w Kijowie, gdzie publiczność pokochała ten spektakl. Pokazaliśmy go już ponad sto razy.

Długo zastanawiałem się, na czym polega fenomen recepcji tego przedstawienia. Po wizytach na festiwalach i rozmowach z wieloma ludźmi doszedłem do wniosku, że temat tyranii, despotyzmu dotyczy całego świata. Oczywiście, ten problem najbardziej porusza Ukraińców, bo sytuacja wojny czyni go namacalnym. Nasze przedstawienie spotkało się również z gorącym odbiorem i zrozumieniem we Francji, mimo że Francuzów sytuacja konfliktu zbrojnego bezpośrednio nie dotyczy. Bardzo ciekawe były ich komentarze i rozmowy w Awinionie. Bo temat „Kaliguli” jest uniwersalny i nie może być obojętny dla całego świata. Widzimy, co dzieje się w różnych zakątkach globu. Konflikty zbrojne, junty, armie najemników, terroryzm. Dlatego temat dyktatury jest gorący w rożnych państwach świata. Jedni znajdują się w oku cyklonu, inni pozornie są bezpieczni i daleko im do tej problematyki. Myślę, że nie znamy dnia ani minuty, bo Kaligula może pojawić się nagle w każdej części świata.

Co oznacza dla Pana robienie teatru w kraju objętym wojną? W 2024 r. wystawił pan „Marię Stuart” Schillera, w tym roku wyreżyserował „Makbeta”. Jak to się udaje?

Przyznam, że wystawiam teraz więcej sztuk, niż robiłem to przed inwazją Rosjan. Gdy wybuchła wojna, prawie trzy miesiące nie pracowaliśmy. Przygotowywaliśmy różne koncerty i wieczory poetyckie dla naszych żołnierzy.

Czuliśmy się, jak we mgle, i nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedykolwiek będziemy robić teatr

Czy on jest potrzebny? gdy wreszcie wystawiliśmy „Kaligulę”, okazało się, że widzowie bardzo potrzebują teatru. Chcą żyć w miarę normalnie, oderwać się od koszmaru wojny. Dlatego zacząłem eksperymentować z rozmaitymi gatunkami teatralnymi. Zacząłem np. reżyserować komedie, których nigdy wcześniej nie robiłem. Prawda jest taka, że przede wszystkim musieliśmy jako zespół zrozumieć siebie i swoją sytuację. Potem zaczęliśmy pytać widzów, jakiego teatru potrzebują i czym dziś ma być teatr w Ukrainie.

Wystawia Pan głównie klasykę ukraińską i światową, jak „Tramwaj zwany pożądaniem” Williamsa, „Peer Gynta” Ibsena, wspomnianą „Marię Stuart”. Na swoim koncie ma Pan także realizacje m.in. Strindberga, Gozziego i Gogola. Krąży opinia, że biorąc na warsztat sztuki klasyczne, za każdym razem Pan je dekonstruuje lub redefiniuje. Na czym polega Pańska strategia reżyserska?

Za każdym razem gdy wybieram tekst sztuki, staram się ją wystawić tak, jak ja ją rozumiem. Doskonale wiem, że obcuję z klasyką, dlatego nie dokonuję dużych zmian. Po prostu wnikliwie czytam utwór, by zrozumieć go dla siebie. Następnie oglądam lub przypominam sobie realizacje danego tytułu w innych teatrach Europy. Wreszcie przychodzi moment, że zaczynam rozumieć, dlaczego inni reżyserzy wystawili go tak, a ja mam inną wizję. Myślę, że stąd są te opinie o tym, że dekonstruuję klasyków.

„Kaligula” Urywskiego na festiwalu w Polsce. Zdjęcie: Julia Weber

Często skraca Pan tekst, dokonuje przesunięć scen?

Przedstawienie „Kaliguli” trwa godzinę i piętnaście minut. To jest bardzo skrócona wersja. Po prostu nie mogliśmy przeprowadzić tylu prób, ile chcieliśmy. Cały czas wyły syreny przeciwlotnicze, a my nie mieliśmy prawa robić prób, gdy zbliżał się nalot. Dlatego tę wersję spektaklu dopasowaliśmy do realiów wojennych. Przypomnę tylko, że zdarzało się, że musieliśmy przerywać przedstawienie i z widzami schodzić do schronu.

W 2024 r. otrzymał Pan prestiżową Nagrodę Państwową im. Tarasa Szewczenki za spektakl „Czarownice z Konotopu” według Hrihorija Kwitki-Osnowjanenko. Wiem, że w czerwcu jadą Państwo z tym przedstawieniem na tournée do Stanów Zjednoczonych i Kanady. O czym opowiada ten spektakl?

W maju pokazaliśmy to przedstawienie w Polsce, a w czerwcu rzeczywiście wyruszamy za ocean. „Czarownica z Konotopu” to obowiązkowa lektura szkolna. Hrihorij Kwitko-Osnowjanenko pierwszy pisał prozą po ukraińsku. To rodzaj burleskowej satyry. Spektakl opowiada o tym, jak zaczyna się wojna Polski z Rosją, a Kozacy chcą uniknąć poboru, bo nie chcą iść na tę wojnę. Zapraszają wójta Konotopu na tzw. sotnik, czyli spotkanie, i przekonują go, że w mieście są wiedźmy. Żeby je odnaleźć, trzeba przeprowadzić tradycyjną próbę wody, czyli topić kolejne kobiety. Kto nie utonie, ten jest wiedźmą.

To straszna historia, rodzaj horroru, ale napisana jako komedia. Nasz spektakl odwołuje się do ukraińskiego folkloru i ludowości. To rodzaj wyobrażenia, jak to mogło wyglądać. Publiczność pokochała to przedstawienie. Zagraliśmy je już ponad dwieście razy.

Co zamierza Pan wystawić w najbliższym czasie?

W sobotę, 31 maja, w Narodowym Lwowskim Teatrze Opery i Baletu miała miejsce premiera opery „Złoty pierścień” Zachara Berkuta w mojej reżyserii. W kijowskiej Operze Narodowej Ukrainy im. T. Szewczenki przygotuję kolejną operę. Będą to „Bajki” E. T. A. Hoffmana.

Iwan Urywskij (ur. 9 marca 1990 r. w Krzywym Rogu) jest ukraińskim reżyserem teatralnym i operowym. Zrealizował ponad 20 spektakli w większości opartych na ukraińskiej klasyce. Był głównym reżyserem Ukraińskiego Teatru Muzyczno-Dramatycznego im. Wasyla Wasylki w Odessie. Od 2020 r. jest zatrudniony jako reżyser w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franki w Kijowie. Współpracował również z teatrami w Iwano-Frankowsku, we Lwowie, w Kownie i Pradze.

20
хв

Kaligula może pojawić się wszędzie

Polska Agencja Prasowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Gabrielius Landsbergis: – Tylko Ukraina może powstrzymać Rosję

Ексклюзив
20
хв

Ondřej Kolář: – Europejscy przywódcy zdali już sobie sprawę, że za partnera mają klauna. Trump nie wie, co mówi i co robi

Ексклюзив
20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress