Exclusive
20
min

Chcę być psem

Potężny ryk wypełnia przestrzeń. Sonia leci z zawrotną prędkością na czymś metalowym. Przedziera się przez powietrze, wiatr szarpie jej włosy. Pochyla się i obejmuje błyszczący kadłub. Leci w przestworzach, siedząc okrakiem na pocisku manewrującym

Hanna Hnatenko-Szabaldina

Ukraińskie uchodźczynie w UE zmagają się z samotnością i depresją. Zdjęcie z archiwum autorki

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Oto scenariusz krótkometrażowego filmu, który otrzymaliśmy od Hanny Hnatenko-Szabaldiny,  reżyserki, uchodźczyni z Kijowa, tymczasowo mieszkającej ze swym dzieckiem w Warszawie. Scenariusz jest oparty na osobistych doświadczeniach autorki. Być może zawarta w nim przejmująca i refleksyjna historia przywoła podobne uczucia u innych kobiet, które żyją teraz z dala od swoich domów. Zapraszamy nasze Czytelniczki do podzielenia się swoimi przemyśleniami.

*****

W ciemnym pokoju, ze szczelnie zasłoniętymi oknami i pomarańczowymi promieniami słońca wpadającymi do środka, słychać dźwięk wibrującego telefonu, szum wentylatora i ćwierkanie ptaków. Przykryta cienkim prześcieradłem Sonia leży na łóżku, naga i spocona. Wpatruje się w biały sufit i żyrandol, jej oczy są uważne i skupione, jakby na suficie wyświetlali jakiś ciekawy film. Telefon znów wibruje. Sonia odwraca głowę, na ekranie informacja o 17 nieodebranych połączeniach od Lery i kilka innych wiadomości, na które nie chce odpowiadać. Właściwie nie ma nawet siły, by je przeczytać.

Co ja tu robię, kim jestem, po co żyję, jakie są moje cele, jakie są szanse na to, że będę miała coś, czego będę mogła się uczepić i wyrwać z tej czarnej otchłani samozagłady?

Płyta z myślami po raz kolejny odtwarza się w jej głowie. Sonia obraca się na bok i zamyka oczy. Od dawna już nie śni i nie czuje smaków. Jakimś dziwnym trafem jej radary i czujniki odpowiedzialne za poczucie szczęścia zaczynają wyć.

Na myśl o szczęściu otwiera oczy.

„Ha-ha-ha, szczęście. Szczęście? Czym do cholery jest szczęście? NIE CZUJĘ GO, NIE PAMIĘTAM!” – upał pogrąża ją w lenistwie, senności i zapomnieniu, jej oczy znów się zamykają i nic już nie przeszkadza jej w kołysaniu się na falach tysiąca pytań do samej siebie.

Z dala od domu, w samotności, uchodźczynie często doświadczają PTSD. Zdjęcie autorki

– Kochana, obudź się, jest wieczór, spałaś przez trzy dni – mówi z telefonu głos Lery.

Sonia odsłuchuje wiadomość dwa razy, zsuwa się z łóżka, idzie do łazienki i bierze prysznic. Strużki wody spływają po jej ciele, chłodząc ją i rozbudzając. Odrzuca głowę do tyłu i przesuwa dłońmi po brzuchu, biodrach i piersiach. Sprawdza, czy wszystko jest na swoim miejscu.

Brzęczenie telefonu raz po raz przywraca ją do rzeczywistości. Sonia odrzuca połączenie od Lery, robi sobie zdjęcie, dołącza je do wiadomości i podpisuje: „Wstałam”.

*****

– Dlaczego spotykamy się w centrum? – Sonia obraca w palcach papierową słomkę, którą wyjęła ze szklanki z lemoniadą.

– Żebyś zobaczyła, że ludzie istnieją, żyją swoim życiem, chodzą, spotykają się – odpowiada z ożywieniem Lera, popijając aperol.

– „Żyć życiem”, mówisz? Ja po prostu istnieję i nienawidzę tego, że żyją sobie spokojnie, nie myśląc o niczym. A to, że tu siedzimy, też mnie wkurza.

To bezpieczeństwo może zniknąć w jednej chwili

Sonia cedzi te słowa cicho, przez zęby. Wyciąga ze szklanki kostkę lodu i pociera nią o tył głowy.

– Tak czy inaczej, jest mi gorąco. Chcę do domu.

Lera marszczy nos, zakłada okulary przeciwsłoneczne i chwyta Sonię za rękę. W milczeniu obserwują tłumy turystów: leniwie rozglądają się po centralnym placu starego miasta, jedząc lody, pijąc piwo, robiąc zdjęcia i rozmawiając we wszystkich językach świata. Nagle odzywa się dzwonek telefonu Soni. Para turystów ze wschodu, być może z Chin, siedzących przy sąsiednim stoliku, kieruje na nią swoje spojrzenia. Sonia szybko wycisza telefon i wchodzi na Telegram, by przeczytać wiadomość.

– Dlaczego tego nie wyłączysz? Jaki jest sens takiego wyciszania się? – Lera puszcza rękę Soni i również sięga po telefon.

– Doskonale to rozumiesz. Wszyscy są tam, a ja jestem tutaj.

– A ty co, na pogrzeb tu czekasz w strachu, żeby przypadkiem nie zapomnieć? – mamrocze Lera, nie odrywając wzroku od swojego telefonu.

– Na nic nie czekam. Chcę tylko wiedzieć, co się dzieje w domu. Zapraszają mnie do Odessy na odpoczynek, ale ja ciągle myślę o rakietach. Tam w ogóle nie ma gdzie odpocząć. A oni piszą do mnie z Odessy: „Nie jest gorzej niż w Kijowie, przyjeżdżaj”.

Sonia kieruje wzrok na Lerę, patrzą sobie w oczy.

Przyjaciółki Hanna Hnatenko (Kijów – Warszawa) i Alina Kostiukowa (Kijów – Berlin). Zdjęcie autorki

– Wychodzę na tchórza – Sonia odkłada telefon i znowu patrzy na tłum.

– Popierdoliło cię? Śmiało, nasraj na siebie i na mnie za to, że jesteśmy za granicą – Lera przykłada zimną szklankę do czoła. – Jaka Odessa, jedźmy do Hiszpanii, Portugalii, skoro tak bardzo chcesz nad morze.

Sonia zakrywa oczy dłońmi, chce jej się płakać.

„Słabeuszko, marudzisz tutaj, ludzie w okopach nie marudzą, nie marudzą, choć nie mają światła, sadzą ziemniaki pod ostrzałem, a ty marudzisz” – autodestrukcyjne myśli trochę przywracają ją do równowagi.

– Przyniesiesz mi też aperol? A może lepiej butelkę prosecco. Nie mam siły rozmawiać z nikim poza tobą – Sonia bierze kieliszek Lery i upija łyk.

Lera wstaje w milczeniu i schodzi z letniego tarasu w kierunku wejścia do restauracji. Sonia odchyla głowę i zamyka oczy, jakby rozpuszczając się w dochodzących zewsząd głosach i dźwiękach. Z tego zanurzenia wyrywa ją pies, który trąca jej nogę mokrym nosem. Sonia pochyla się i głaszcze go za uszami. Pies liże jej rękę i odchodzi.

Chcę być psem.

Dla psa wszystko jest proste: kochać właściciela, myśleć o nim przez 90% swego życia, a przez pozostałe 10% o jedzeniu, spaniu i chodzeniu. Portugalia, tam jest pięknie i jest ocean, a w ogrodzie mojego taty dojrzewają truskawki

Sonia patrzy rozmarzona przed siebie, wyjmuje telefon, pisze wiadomość, wstaje, zanurza się w tłum, znika.

*****

Potężny ryk wypełnia przestrzeń. Siedząc na czymś metalowym, Sonia leci z zawrotną prędkością. Przedziera się przez powietrze, wiatr szarpie jej włosy. Pochyla się i obejmuje błyszczący kadłub.

– Jaka dziwna przejażdżka, dlaczego nigdy wcześniej tego nie próbowałam, to jak wycieczka krajoznawcza, możesz zobaczyć wszystko z takiej wysokości! – krzyczy rozradowana.

Leci w przestworzach, siedząc okrakiem na pocisku manewrującym.

– O, Kreml, ale ona chyba tam nie leci? Trzeba ją jakoś nakierować – Sonia jeszcze mocniej przywiera do rakiety, kierując ją na kremlowską wieżę zegarową. Na chwilę przed uderzeniem spadochron pociąga ją w górę. Z zachwytem patrzy na fajerwerki eksplozji.

*****

– Proszę się obudzić, za godzinę Kijów. Kawa czy herbata? – pyta konduktor.

Sonia ma na twarzy makijaż i uśmiecha się szeroko. Ciepło rozchodzi się po jej żołądku, na stoliku wibruje telefon, koła pociągu miarowo postukują.

– Poproszę o dżin – odpowiada, ziewając i przeciągając się.

W drodze do domu. Zdjęcie autorki

Konduktor opuszcza przedział, a Sonia wpatruje się przez okno w drzewa i pola, odtwarzając w głowie sen. Leniwie podnosi telefon. Tylko jedna wiadomość. Od Lery.

„Wszystko w porządku?”

Konduktor stawia na stoliku filiżankę z kawą, obok kładzie cukier i łyżeczkę.

– Smacznego.

Sonia zaczyna filmować: okno, krajobraz, swoje stopy, filiżankę kawy. Wszystko to składa się na nastrojowy obraz. Wysyła filmik do Lery.

Ruchome schody powoli dowożą Sonię do wyjścia z dworca. Masywny żyrandol, ramy wykrywaczy metalu, żołnierze mundurach, grupy dzieci odprowadzanych przez rodziców na letnie obozy. Wszystko to jest żywe i dźwięczne. Sonia rozgląda się, łapie chaust powietrza.

– Może taksówka? Ceny normalne.

Sonia w milczeniu mija taksówkarza, przechodzi przez wysokie drzwi, uśmiech rozkwita na jej twarzy, serce wali. Rozlega się alarm. Sonia spogląda na czyste, błękitne niebo, jej telefon brzęczy od wiadomości. Jedna od Lery.

Autorka bloga na dworcu kolejowym w Kijowie. Zdjęcie z prywatnego archiwum

„Głupia, myślałaś, że cię zostawię? I nie rób sobie nadziei, Odessa Odessą, ale najpierw napijemy się kawy na Podolu” – głos Lery rozbrzmiewa w głowie Soni.

W odpowiedzi wysyła serduszko, bierze walizkę i idzie w stronę metra. Gdzieś za nią rozlega się huk eksplozji, potem kolejny.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska reżyserka filmowa i scenarzystka. Produkcją filmową zajmuje się od2004 r. W 2019 r. napisała scenariusz do filmu krótkometrażowego „Mam”, opowiadającego o kobiecie, która doświadcza depresji poporodowej.Film powstał dwa lata później. Przy wsparciu UCF Annanapisała też scenariusz doswojego pełnometrażowego debiutu filmowego „Alia”. Na początku inwazji przeniosła się do Warszawy, gdzie nadal mieszka.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi kolorowych? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Najważniejszą kobietą w politycznym otoczeniu Donalda Trumpa jest Susan Wiles, 68-letnia szefowa personelu Białego Domu, która kontroluje dostęp do prezydenta. To ona nie dopuściła, by Elon Musk urządził tam swój gabinet.

Pracę w politycznym PR Wiles rozpoczęła w 1979 roku. Jej pierwszym szefem był Jack Kemp, republikański polityk, a także gwiazda futbolu amerykańskiego z drużyny New York Giants, w której grał też ojciec Susan.

Susan Wiles jest z Trumpem od wielu lat. Zdjęcie: Anna Moneymaker/Getty Images/AFP/East News

Ta praca stała się dla młodej specjalistki trampoliną do świata wielkiej polityki: w 1980 roku dołączyła do kampanii prezydenckiej nowej republikańskiej gwiazdy – Ronalda Reagana. To właśnie pod wpływem Wiles Trump zaczął na każdym kroku cytować prezydenta, który wygrał wyścig zbrojeń, i ogrzewać się jego autorytetem.

Po pracy nad kampaniami prezydenckimi George’a W. Busha i Mitta Romneya Wiles postanowiła zająć się zarabianiem poważnych pieniędzy. Otworzyła firmy konsultingowe i lobbingowe, dzięki którym stała się bogata. W najlepszych latach wśród jej kilkudziesięciu klientów byli giganci tytoniowi, firma SpaceX Elona Muska, amerykański monopolista telekomunikacyjny AT&T, a nawet całe państwa, jak Katar i Nigeria.

Gdy w 2015 r. Donald Trump wpadł na pomysł, by powalczyć o prezydenturę USA, zatrudnił Wiles – znaną już ze swych sukcesów lobbystkę i stratega politycznego. Dziś prezydent USA nazywa ją „Ice baby”, a media ochrzciły ją mianem „Królowej lodu”

Współpracownicy za mocne strony Wiles jako stratega politycznego uznają to, że zaprowadziła porządek w kampanii prezydenckiej, kontrolowała jej narrację (na tyle, na ile jest to możliwe w przypadku Trumpa) i skutecznie potrafiła wykorzystać w niej swoje wybitne umiejętności organizacyjne.

Nie dziwi więc, że jest najdłużej urzędującym doradcą Trumpa – uczestniczyła we wszystkich jego kluczowych spotkaniach. Otoczenie prezydenta USA twierdzi, że często włącza ją do rozmów telefonicznych dotyczących kwestii politycznych.

O jej stylu zarządzania sporo mówi wywiad, którego udzieliła serwisowi Axios. Stwierdziła tam m.in.: „Nie cenię ludzi, którzy chcą pracować solo lub być gwiazdami. Mój zespół i ja nie będziemy tolerować wbijania noża w plecy, niewłaściwych spekulacji czy intryg”.

Podczas ostatniej kampanii wyborczej gubernator Florydy Ron DeSantis rzucił wyzwanie Trumpowi, a następnie zażądał zwolnienia przez niego Wiles. Kiedy w styczniu 2024 roku DeSantis odpadł z prezydenckiego wyścigu, Wiles pożegnała go w mediach społecznościowych słowami: „Bye, bye”.

Kampania wyborcza w 2024 r., którą Wiles prowadziła razem z weteranem doradztwa politycznego Chrisem LaSevitą, była udana i przebiegła bez większych skandali. Trump słuchał jej rad, był spokojny i mniej niż zwykle korzystał z mediów społecznościowych. Jednocześnie zwrócił się o wsparcie do młodych podcasterów, co pomogło w przyciągnięciu do niego nowych wyborców.

To Susan Wiles jest osobą, z którą należy się skontaktować, jeśli chcesz liczysz na dostęp do ucha prezydenta USA. To ona kontroluje też wszystkie ruchy przyjaciół i znajomych Trumpa wokół Białego Domu.

Charyzmatyczna Paula White ma na Trumpa spory wpływ. Zdjęcie: Brynn Anderson/Associated Press/Eastern News

Drugą najważniejszą polityczką w otoczeniu Donalda Trumpa jest charyzmatyczna chrześcijańska kaznodziejka Paula White. Niedawno stanęła na czele nowo utworzonego Biura Wiary Białego Domu (Office of Faith-Based Services), mającego, jak napisała na platformie X, „zwalczać dyskryminację chrześcijan w instytucjach federalnych i zapewnić przestrzeganie wolności religijnej w całym kraju”.

White zna rodzinę Trumpów od 2001 roku. Jest gwiazdą chrześcijańskich telewizji, a publiczność na jej występach zapełnia po brzegi sale koncertowe i stadiony.

Na Trumpie szczególne wrażenie zrobiła nie tylko jej teoria dobrobytu, zgodnie z którą sukces materialny ma być oznaką Bożej łaski, ale także styl jej występów. Prezydent USA wyraźnie naśladuje jej sposób mówienia i gestykulację.

Podczas pierwszej kampanii Trumpa White była przewodniczącą działającej przy nim ewangelickiej rady konsultacyjnej. 20 stycznia 2017 roku, podczas inauguracji pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, White wygłosiła uroczystą inwokację – jako pierwsza duchowna w historii USA.

W wyścigach prezydenckich w 2020 i 2024 r. też poparła Trumpa, przysparzając mu wielu głosów chrześcijańskich wyborców. Z uwagi na to, że wielokrotnie publicznie popierała Izrael, zaliczono ją do grona „50 najlepszych chrześcijańskich sojuszników Izraela”

Jest też przychylna Ukraińcom. Od początku rosyjskiej inwazji organizowała pomoc charytatywną dla ukraińskich uchodźców w Europie, o czym regularnie informowała na swojej stronie internetowej.

Pam Bondi jest częścią najbliższego kręgu Trumpa. Zdjęcie: Ben Curtis/Associated Press/Eastern News

Na nowym stanowisku Paula White będzie intensywnie współpracować z Pam Bondi, nową prokuratorką generalną USA, która została też mianowana szefową grupy zadaniowej do „wykorzenienia antychrześcijańskich uprzedzeń”. Rolą Bondi będzie powstrzymywać „wszelkie formy antychrześcijańskich ataków i dyskryminacji w rządzie federalnym”.

Ta 59-letnia była prokuratorka generalna stanu Floryda obiecuje zachować niezależność Departamentu Sprawiedliwości i nie mieszać go w politykę. To odpowiedź na powszechne w amerykańskim środowisku politycznym obawy, że Trump dąży do przejęcia kontroli nad departamentem, by zemścić się na tych, którzy prowadzili przeciw niemu śledztwo w związku ze szturmem na Kapitol w 2021 roku.

Co ciekawe, Bondi nie była pierwszym wyborem prezydenta na stanowisko prokuratora generalnego. Początkowo Trump chciał powierzyć je Mattowi Gaetzowi. Jednak Komisja Etyki Kongresu USA ustaliła, że Gaetz uprawiał seks z nieletnią, a w latach 2017-2020 regularnie płacił za seks 12 kobietom i wielokrotnie zażywał narkotyki.

Jak na ironię, podczas pierwszej kadencji Trumpa Pam Bondi była przewodniczącą Komisji ds. Nadużywania Substancji i Opioidów. Ostatnio doradzała America First Policy Institute, organizacji, która ma duży wpływ na program prezydenta elekta.

Już pierwszego dnia na stanowisku prokuratorki generalnej USA Pam Bondi postanowiła zlikwidować specjalną jednostkę odpowiedzialną za konfiskowanie aktywów rosyjskich oligarchów. Zamiast nich wzięła na cel innego wroga – kartele narkotykowe.

Nie oznacza to jednak, że rosyjscy oligarchowie szybko odzyskają swoje jachty, ponieważ Bondi nie zapowiedziała anulowania postępowań toczonych przez grupę KleptoCapture, powołaną w 2022 r. dla egzekwowania sankcji wobec Rosjan. Prawdopodobnie będą one kontynuowane, choć nie będzie już osobnego działu zajmującego się działalnością rosyjskich bogaczy.

Najprawdopodobniej nie będzie też śledztwa w głośnej sprawie czatu na komunikatorze Signal, podczas którego sekretarz obrony Pete Hegseth omawiał plany amerykańskiego nalotu na cele w Jemenie.

Bondi uznała takie postępowanie za „mało prawdopodobne”, dowodząc tym samym swojej bezwarunkowej lojalności wobec Trumpa

Pani prokurator generalna nie ukrywa bowiem, że swojemu szefowi chce zapewnić ochronę prawną, chroniąc go też go przed licznymi sprawami z przeszłości. Podobnie jak Susan Wiles i Paula White, należy do najściślejszego wewnętrznego kręgu Trumpa i na pewno pozostanie z nim do końca kadencji.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Walkirie Trumpa

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

John Handen: - Po pierwsze: nie pytaj weterana, co się działo na froncie

Ексклюзив
20
хв

„Nie chcę żyć. Co to za życie bez taty?”. Historie ukraińskich dzieci w wojennych pamiętnikach

Ексклюзив
20
хв

Nie mów, że wszystko będzie dobrze

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress