Exclusive
20
min

Bezpieczeństwo w zamian za terytorium: plotki, rzeczywistość i ryzyka dla Ukrainy

Pierwsze dwa tygodnie października upłynęły pod znakiem fali publikacji w renomowanych mediach, które, powołując się na anonimowych rozmówców, pisały, że Zachód i Ukraina rzekomo omawiają różne scenariusze zakończenia działań wojennych. Jednym z najbardziej prawdopodobnych mają być gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy w zamian za okupowane terytoria

Kateryna Tryfonenko

W jakich okolicznościach pokój jest możliwy? Zdjęcie: Abaca/Abaca/East News

No items found.

Koncentracja tych wiadomości była tym większa, im bliżej było do 12 października. W niemieckim Ramstein miało się wówczas odbyć spotkanie na szczycie z udziałem przywódców Stanów Zjednoczonych, Ukrainy, Francji i Niemiec. Jednak z powodu klęski żywiołowej w Ameryce prezydent Biden odwołał swoją podróż do Europy, a spotkanie zostało przełożone.

Ukraiński prezydent wyruszył więc w podróż po Europie, podczas której spotkał się z przywódcami Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec.

Na początku tej podróży przestrzeń medialna była tak nasycona doniesieniami o zakulisowych inicjatywach pokojowych, że sam ukraiński prezydent musiał sprawę skomentować:

– Widziałem, że dzisiaj w niektórych mediach pojawiło się wiele informacji o tym, że rzekomo przyjechałem do sojuszników, by rozmawiać o zawieszeniu broni. Ale nie. To nie tak.

Skąd wzięły się doniesienia o możliwym zawieszeniu działań wojennych? Czy formuła „terytorium za bezpieczeństwo” jest możliwa do realizacji w praktyce? I czy nadszedł już czas na rozmowy pokojowe?

Pokusa pokoju

Jedyną drogą do jakichkolwiek negocjacji jest ta wybrana przez Kijów, ocenia Mathieu Boul?gue, doradca ds. bezpieczeństwa w Chatham House [jeden z ważniejszych na świecie think tanków zajmujących się badaniem stosunków międzynarodowych – red.]. Wszystkie inne dyskusje bez zgody Ukrainy są po prostu bez znaczenia.

– Każdy scenariusz powinien opierać się na warunkach ukraińskich, a nie na warunkach omawianych przez zagraniczną prasę – mówi Boul?gue.

– Co więcej, niewłaściwe jest spekulowanie na tematy takie jak „zamrożenie terytorialne”. To nie są cukierki, którymi można się wymienić

Pierwszy o możliwym scenariuszu „terytorium za bezpieczeństwo” napisał Financial Times. W artykule tej gazety stwierdzono, że takie podejście zyskuje coraz więcej zwolenników wśród zachodnich i ukraińskich dyplomatów. Potencjalne porozumienie wiązałoby się z „cichą akceptacją” faktu, że okupowane terytoria mogłyby zostać w przyszłości zwrócone Ukrainie na drodze dyplomatycznej. Autor artykułu przyznaje jednak, że Ukraińcy takiego scenariusz raczej nie zaakceptują, dlatego cytuje anonimowego zachodniego dyplomatę – stwierdza on, że oddanie części terytorium w zamian za członkostwo w NATO może być jedyną możliwą opcją.

Na początku października ten sam  Financial Times, powołując się na własne źródła zaznajomione z przebiegiem ostatnich rozmów Wołodymyra Zełenskiego z Joe Bidenem, poinformował, że amerykański prezydent zamierzał poruszyć kwestię wniosku Ukrainy o członkostwo w NATO podczas spotkania na spotkaniu w Ramstein 12 października.

Według Wołodymyra Ohryzki, ministra spraw zagranicznych Ukrainy (2007-2009) i dyplomaty, Ukraina nie może wykluczyć, że rozmowy o podobnych scenariuszach zakończenia wojny mogą się odbyć. Kijów nie jest, jak zaznacza, w stanie dyktować nikomu, o czym rozmawiać, jak rozmawiać, z kim itd. Inną sprawą jest to, dlaczego rzecz jest przedstawiana w taki właśnie [niekorzystny dla Ukrainy] sposób.

– Dlaczego w ostatnich tygodniach nastąpił tak szaleńczy atak na Ukrainę? – zastanawia się Ohryzko.

– Myślę, że po to, by można było postawić tezę, że ktoś chce pokoju, a ktoś nie. A tym kimś, kto pokoju nie chce, musi być oczywiście Ukraina

Nie trzeba wiele, żeby dostrzec, kto na tym korzysta. Myślę, że za tymi wszystkimi publikacjami ciągnie się jakiś rosyjski ogon.

Ohryzko zauważa, że na Zachodzie ludzie, którzy z powodu wojny tracą pieniądze, są nią zmęczeni. Prawdopodobnie istnieje więc jakaś presja z dwóch stron:

– Z jednej strony są rosyjskie naciski, by Ukraina się poddała. Z drugiej istnieje presja Zachodu, by w końcu powrócić do business as usual z Rosją. Musimy spojrzeć na to bardzo spokojnie i pragmatycznie: wyjaśnić naszym zachodnim partnerom, że jeśli chcą rozwiązać swoje problemy naszym kosztem, to dziękujemy bardzo, ale nam to nie odpowiada. Mamy własne interesy narodowe, własne terytorium i własną suwerenność.

Gwarancje bezpieczeństwa

Tak intensywny przepływ wiadomości na temat potencjalnych gwarancji bezpieczeństwa w zamian za pewne ustępstwa ze strony Ukrainy wygląda jak sonda mająca sprawdzić, czy podobne kroki byłyby możliwe do zaakceptowania zarówno przez ukraiński rząd, jak przez ukraińskie społeczeństwo – a także przez zachodnich partnerów, ocenia dr Stanisław Żelichowski, ekspert ds. międzynarodowych i główny specjalista Akademii Dyplomatycznej MSZ Ukrainy im. Hennadija Udowenki:

– Widzimy jednak, że takie kombinacje nie są zbyt skuteczne – mówi. – Na przykład jeśli chodzi o perspektywy członkostwa Ukrainy w NATO w jakimkolwiek formacie, widzimy, że pomimo twierdzeń USA o pewnym postępie w tym zakresie wśród członków Sojuszu nie ma ani konsensusu, ani determinacji, by przyjąć nas do NATO.

Nie może być trwałego bezpieczeństwa w Europie bez silnej i niezależnej Ukrainy, a członkowie NATO muszą wypełnić swoją część zobowiązań podjętych wobec Ukrainy na szczycie w Waszyngtonie.

Stwierdził to Mark Rutte w swoim pierwszym przemówieniu w roli sekretarza generalnego NATO, a powtórzył podczas pobytu w Kijowie – swej pierwszej wizyty zagranicznej na nowym stanowisku.

Ukraina jest bliżej NATO niż kiedykolwiek wcześniej, droga do członkostwa jest nieodwracalna, a Rosja nie ma prawa głosu ani weta w tej sprawie
Mark Rutte: „Ukraina jest bliżej NATO niż kiedykolwiek wcześniej” Zdjęcie: NATO

Jeśli chodzi o gwarancje bezpieczeństwa, Ukraina wciąż jest daleko od osiągnięcia takiego ich poziomu, który dotyczy członków NATO. I być może pod tym względem jest nawet w gorszej sytuacji niż dwa lata temu. Tak sprawę widzi Davis Ellison, analityk strategiczny w Haskim Centrum Studiów Strategicznych (HCSS). Ukraina ma umowy z wieloma krajami NATO, ale żadna z tych umów nie zapewnia Ukraińcom jednoznacznej gwarancji bezpieczeństwa. Takie gwarancje mogą pochodzić od Stanów Zjednoczonych, Francji lub być może od kraju takiego jak Polska, ale z pewnością przetestowałoby to europejską wiarę w powstrzymanie kolejnego rosyjskiego ataku, co ostatnim razem nie zadziałało. Potencjalne zamrożenie linii frontu w ramach pewnego rodzaju negocjacji z Ukrainą byłoby realnym ryzykiem, mówi Ellison:

– Rosja, jak to było wcześniej, jest nadal zaangażowana uniemożliwienie przyjęcia Ukrainy do NATO, a taki „rozejm” zbudowałby jej trampolinę do kolejnej próby ataku. To tylko pogorszyłoby sytuację w porównaniu z lutym 2022 roku. Co więcej, taka sytuacja stworzyłaby silnie zmilitaryzowaną „żelazną kurtynę” w całej Ukrainie, jeszcze bardziej zaburzając równowagę krajowej gospodarki i polityki. Rosja mogłaby zaakceptować taki scenariusz, choć prawdopodobnie postrzegałaby go jako tymczasowy. Obecna linia demarkacyjna pozostawiłaby części obwodów donieckiego i ługańskiego poza rosyjską kontrolą.

Dla Putina mógłby to być jednak sposób na ograniczenie strat, ogłoszenie zwycięstwa i zakończenie walk – tyle że znowu dałoby to Moskwie stałą dźwignię do testowania nowej linii frontu

Błyskawiczna podróż

Europejska podróż Zełenskiego, która po odwołaniu spotkania w Ramstein była w rzeczywistości krokiem wymuszonym, rozpoczęła się od szczytu Europy Południowo-Wschodniej 9 października w Chorwacji, a zakończyła 11 października w Berlinie. W ciągu tych 36 godzin ukraiński prezydent odwiedził także Londyn, Paryż i Rzym. Wołodymyr Zełenski przedstawił swoim rozmówcom plan zwycięstwa i wezwał do podjęcia wspólnych wysiłków już teraz, w nadchodzących miesiącach.

Europejska trasa Wołodymyra Zełenskiego. Kolaż: Sestry

Podczas podróży prezydent Ukrainy skierował 5 próśb do europejskich przywódców, o czym napisali dziennikarze Politico.

Według amerykańskiego medium Ukraina ma niewielkie szanse na otrzymanie zaproszenia do NATO. Mizerne są też perspektywy wykorzystania systemów obrony powietrznej sąsiadów Ukrainy, przede wszystkim Polski i Rumunii, do ochrony ukraińskiego terytorium przed rosyjskimi atakami. Politico zwraca uwagę, że zachodni partnerzy obawiają się bezpośredniej konfrontacji z Rosją.

Ukraina prosi również o więcej systemów obrony powietrznej, bo mimo że latem różne stolice złożyły zachęcające obietnice w tej sprawie, dostawy idą powoli. Jest mało prawdopodobne, by partnerzy byli gotowi udzielić Ukrainie zgody na uderzanie w głąb Rosji. W rozmowie ze kanclerzem Olafem Scholzem Zełenski prawdopodobnie poruszył kwestię przekazania Ukrainie rakiet Taurus, lecz stanowisko kanclerza Niemiec pozostaje niezmienione.

Najbardziej obiecujące są według Politico widoki na przyciągnięcie europejskich inwestycji w ukraiński sektor obronny

Wiele krajów, w tym Niemcy, Norwegia, Dania, Szwecja, Litwa i Kanada, już współpracuje z Ukrainą w tej dziedzinie.

– Pakiety obronne zapewniające ochronę, [wsparcie] dla obrony powietrznej, inwestycje w produkcję dronów i innej broni w Ukrainie – takie są wyniki wizyty w Londynie, Paryżu, Rzymie i Berlinie – podsumował Zełenski.

Rozmowy ukraińskiego prezydenta z europejskimi przywódcami miały zmobilizować sojuszników. Najważniejszą rzeczą, której potrzebuje teraz Ukraina, jest pozbawienie rosyjskich terrorystów możliwości kontynuowania wojny, a następnie przejście do dyplomacji, podkreśla Stanisław Żelichowski.

– To były spotkania z przywódcami kluczowych krajów, które pomagają nam najbardziej – twierdzi ekspert. – Jestem pewien, że omawiano szeroki zakres kwestii, od gospodarczych i prawnych po wojskowe. Myślę, że w Niemczech chodziło o zielone światło dla Taurusów od kanclerza Scholza. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, porozumienia te zostaną przekształcone w konkretne decyzje podczas następnego szczytu w Ramstein.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Centra decyzyjne w Kijowie mogą stać się celem, powiedział Putin 28 listopada w Astanie, na spotkaniu CSTO [Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, w skład której wchodzą Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosja i Tadżykistan – red.]. Z kolei Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych porównało Rosję do Korei Północnej – do tej pory bowiem tylko KRLD była krajem, który regularnie groził innym krajom rakietami. Tydzień wcześniej, 21 listopada, Rosja po raz pierwszy użyła rakiety „Oresznik” przeciwko Ukrainie, wystrzeliwując ją na miasto Dniepr.

Jak daleko Rosja może posunąć się w tej eskalacji? Czy jest gotowa do użycia broni jądrowej? I jak Zachód może odpowiedzieć na groźby Kremla? Oto opinie ekspertów.

Kreml eskaluje

Groźby Putina obrócenia ukraińskiej stolicy w popiół wyglądają jak zastraszanie i próba zmuszenia Zachodu do przestrzegania własnych czerwonych linii. To, czy nuklearna eskalacja jest obecnie realna, jest pytaniem do ekspertów, ale politycznie taka retoryka działa, twierdzi Marta Prochwicz-Jazowska, zastępczyni szefa warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR):

– W przeciwieństwie do Ukraińców, którzy byli mniej przestraszeni groźbami Putina, posiadanie przez Rosję broni nuklearnej i deklaracja przywódcy tego kraju o jej użyciu były jednym z głównych czynników determinujących politykę zachodnich rządów wobec wojny w Ukrainie. Za zamkniętymi drzwiami przywódcy zachodnich rządów powiedzieli mi: „Zrobilibyście to samo, gdybyście byli na naszym miejscu”. Chociaż postawa nuklearna Putina nadal ma charakter tylko retoryczny, istnieje ryzyko błędnej kalkulacji.

Z pewnością zmierzamy w kierunku eskalacji nuklearnej na całym świecie, ponieważ inne państwa obserwują reakcje wpływowych krajów na szermierkę nuklearną Putina. Legalność NPT [Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej – red.] jest kwestionowana

Mariana Budjeryn, starsza pracowniczka Harvard's Belfer Centre, zaznacza z kolei, że dopóki istnieje broń jądrowa, jej użycie jest możliwe, a w czasie wojny staje się bardziej prawdopodobne. Putin manipuluje ryzykiem nuklearnym i już używa go jako broni.

– Widzimy dużą asymetrię w tolerancji ryzyka między Rosją a Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami z NATO – mówi Budjeryn. – Wygląda to tak, jakby Rosja była jedynym podmiotem w tym równaniu, który posiada broń nuklearną i przeciwko któremu odstraszanie nuklearne powinno działać. Nic więc dziwnego, że Putin nadal używa swojej retoryki nuklearnej. Zamiast próbować odgadnąć, czy traktuje serio swoje groźby nuklearne, czy też są one tylko szantażem i żartami, Zachód i cała społeczność międzynarodowa powinny raczej zrozumieć negatywne konsekwencji użycia broni jądrowej przez Rosję – i ją od tego odwieść.

Ukraiński żołnierz walczący w obwodzie donieckim. Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

Za każdym razem gdy Ukraina otrzymywała nową broń od swoich partnerów, Rosja groziła i sugerowała apokaliptyczne scenariusze. Ostatnie oświadczenia rosyjskiego przywódcy wpisują się w tę logikę. W zależności od wybranych celów, zachodnia broń może stanowić poważne zagrożenie dla Rosjan, uważa Davis Ellison, analityk strategiczny w Hague Centre for Strategic Studies (HCSS):

– Pociski manewrujące ATACMS mogą latać bardzo daleko i czynić poważne szkody siłom rosyjskim. Jeśli zostaną wsparte przez niemieckie pociski Taurus, które mogą latać jeszcze dalej, ryzyko stanie się jeszcze większe. Nie oznacza to jednak, że byłyby one decydujące i prawdopodobnie nie złagodziłyby obecnej presji na liniach frontu na wschodzie.

Z punktu widzenia polityki Zachodu wobec Ukrainy zezwolenie na użycie ATACAMS jest kolejnym ważnym krokiem w obronie Ukrainy, ocenia Marta Prochwicz-Jazowska. W jej opinii pozwolenie na użycie broni o zwiększonym zasięgu i dokładności ma psychologiczny wpływ zarówno na sojuszników, jak na wrogów Ukrainy. Jest jednak zbyt wcześnie, by mówić o czysto militarnym wpływie na pole bitwy.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/67406d9da131fd9391aa0817_EN_01637802_1015.jpg">Uderz „Rubezh”: jakie zagrożenie niesie nowy rosyjski pocisk</span>

Dwa dni po tym jak USA potwierdziły, że Ukraina może używać swoich rakiet przeciwko rosyjskim celom, Putin podpisał poprawki do rosyjskiej doktryny nuklearnej. Stanowi ona, że Rosja może użyć broni jądrowej w odpowiedzi na agresję na nią lub Białoruś przy użyciu broni konwencjonalnej, a agresja na Rosję ze strony państwa nienuklearnego przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uznawana za ich wspólny atak.

Andreas Umland, analityk ze Sztokholmskiego Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich, uważa, że eskalacja nuklearna nie leży w interesie Rosji. Według niego Putin chce odnieść pewne zwycięstwa, lecz eskalacja nuklearna mu w tym nie pomoże. W nadchodzących tygodniach napięcia wciąż będą jednak poważne, ponieważ Rosjanie chcą jak najlepiej wykorzystać okres przed inauguracją prezydentury Trumpa:

– Rosja chce podbić jak najwięcej ukraińskiego terytorium i wyrządzić jak najwięcej szkód w Ukrainie, ponieważ prawdopodobnie później będzie jej trudniej.

Dopóki Trumpa nie ma w Białym Domu, wszystko jest dla Rosjan przewidywalne. Ale kiedy do niego wróci, wszystko stanie się niejasne, a Kreml nie lubi takich sytuacji

Wywiad wojskowy Ukrainy poinformował, że pocisk, który uderzył w Dniepr, został wystrzelony z rosyjskiego poligonu rakietowego „Kapustin Jar” w obwodzie astrachańskim i był wyposażony w sześć głowic konwencjonalnych, z których każda zawierała sześć pocisków. Ukraiński wywiad mówi o kompleksie „Kedr”. Pentagon sklasyfikował tę broń jako nowy eksperymentalny pocisk średniego zasięgu oparty na międzykontynentalnej rakiecie balistycznej RS-26 „Rubiż”.

Realne groźby czy szantaż

Jednak pomimo demonstracyjnego użycia tej broni i agresywnej retoryki Putina, amerykański wywiad uważa, że pozwolenie Waszyngtonu na wystrzelenie zachodnich rakiet w kierunku Rosji nie zwiększyło ryzyka użycia przez Moskwę broni jądrowej. Poinformował o tym Reuters, powołując się na źródła znające ustalenia wywiadu. Jednocześnie rozmówcy Reutersa zasugerowali, że Rosja rozpocznie kampanię sabotażu przeciwko europejskim celom, by w odwecie za wspieranie Kijowa zwiększyć presję na Zachód.

Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski uważa, że użycie przez Rosję nowej rakiety balistycznej jest z jednej strony eskalacją, ale z drugiej przejawem desperacji, ponieważ Putin nie może wygrać.

Zdaniem Davisa Ellisona trudno jednak stwierdzić, czy agresywna retoryka kremlowskiego przywódcy to tylko groźby:

– Kusi mnie, by myśleć, że to tylko gadanie, jak zwykle. Ale to może też prowadzić do czegoś całkiem poważnego. Inauguracja prezydentury Trumpa mogłoby być idealnym momentem dla Rosji do użycia „bojowej” broni nuklearnej o niskiej wydajności, by spróbować wymusić zakończenie konfliktu na własnych warunkach. Choć oczywiście byłaby to bardzo ryzykowna kalkulacja.

Specjalny wysłannik Trumpa

Na stanowisko specjalnego wysłannika do Ukrainy i Rosji Donald Trump mianował 80-letniego emerytowanego generała Keitha Kellogga. Jego zadaniem jest znalezienie sposobu na zakończenie wojny. Kellogg oświadczył, że jest gotowy do niestrudzonej pracy, by zapewnić pokój siłą, a zarazem bronić interesów Ameryki. To główny ideolog planu rozwiązania wojny w Ukrainie, który sprowadza się do następującego założenia: jeśli Kijów będzie opierał się rozmowom pokojowym, USA zmniejszą swoje wsparcie; jeśli Rosja nie będzie współpracować, USA dostarczą Ukrainie maksymalną ilość broni. Plan zakłada również zamrożenie linii frontu w jej obecnej formie.

Według Davisa Ellisona Kellogg jest „ultrajastrzębiem” i skrajnym zwolennikiem Trumpa, nieszczególnie związanym ze sprawami europejskimi, a przy tym niemającym doświadczenia w dyplomacji. Na plany ekipy Trumpa dotyczące zakończenia wojny w Ukrainie Ellison patrzy ze sceptycyzmem:

– Nie wierzę, że zespół Trumpa będzie bardziej skuteczny. Jest za to prawdopodobne, że zamiast tego nagrodzi Rosję za jej agresję, zmuszając Ukrainę do oddania terytorium, a także zażąda od Ukrainy korzyści ekonomicznych.

Jeden z republikańskich liderów Senatu, Lindsey Graham, już zasugerował, że plan Trumpa będzie obejmował podpisanie przez Kijów umowy o umożliwieniu dostępu do ukraińskich surowców

Trudno przewidzieć, jak będzie pracował zespół Trumpa – ocenia z kolei Andreas Umland. Po pierwsze, nie wiadomo na pewno, kto ostatecznie pozostanie w tym zespole, a po drugie, wiele będzie zależało od tego, kto będzie miał większy dostęp do Trumpa. Niemniej Umland zgadza się co do tego, że niektóre kręgi w Partii Republikańskiej nie są obecnie zbyt przyjazne Ukrainie:

– Na przykład syn Trumpa [Donald Trump Jr. – red.] jest tak antyukraiński, że jeśli będzie miał duży wpływ na swojego ojca w tych sprawach, to będzie to złe dla Ukrainy. Jeśli chodzi o Keitha Kellogga, to jest on raczej dobrym wyborem dla Ukrainy, bo był w tym kraju, odwiedził nawet Charków i Izium. Był też w Kijowie, gdzie spotkał się z Witalijem Kliczką. W ciągu minionych trzech lat powiedział o Ukrainie wiele dobrego. Ale pytanie brzmi, jak duży wpływ będzie miał na politykę i decyzje Trumpa. Bo sam Trump jest nietypową postacią, a w jego skrzydle Partii Republikańskiej, MAGA [od sloganu wyborczego kampanii Trumpa: „Make America Great Again” – red.], jest oczywiście wiele antyukraińskich postaci.

Ukraińska armia stara się powstrzymać rosyjską ofensywę na wschodzie. Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

Nowy prezydent USA będzie pod dużą presją, by zmienić status wojny w Ukrainie. Nowy specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji będzie próbował rozpocząć rozmowy między obu krajami. Jednak to, czy odniesie sukces, będzie zależeć od wielu czynników: sytuacji na polu bitwy, tego, czy Trump poczyni postępy w realizacji innych obietnic z kampanii, a także od roli europejskich sojuszników Ukrainy, mówi Marta Prochwicz-Jazowska:

– Wiara w to, że Trump może przynieść pokój w Ukrainie, jest głęboko błędna. Wymagałoby to zmiany przywództwa w Rosji i zapłaty za zbrodnie wojenne popełnione przeciwko Ukrainie. A to nie są cele Trumpa

Jeśli Europejczycy nie zintensyfikują działań, a Ukraińcy nie będą kontynuować walki, najprawdopodobniej będziemy świadkami rozejmu.

Oleg Szamszur, były ambasador Ukrainy w Stanach Zjednoczonych (2005-2010) i we Francji (2014-2020), uważa, że ten rozejm może być bardzo niekorzystny dla Ukrainy. Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądał ostateczny kształt „planu pokojowego” prezydenta Trumpa, ponieważ unika on konkretów i pozostaje nam polegać na wypowiedziach osób z jego wewnętrznego kręgu:

– Co widzimy w planie Kelloga? Wszyscy zwracają uwagę na tezę: „nasycać Ukrainę bronią, by zmusić Rosję do stołu negocjacyjnego”. Ale po co siadać do realizacji tego absolutnie nieakceptowalnego dla nas planu? Rzekomo chodzi o to, by w jakiś sposób zmusić Rosję do zmiany zachowania. Jednak niewiele osób zwraca uwagę na fakt, że Kellogg zaproponował stopniowe łagodzenie sankcji wobec Rosji.

Ten plan nie wróży więc dla nas nic dobrego. A to, co wiemy o stanowisku nowej administracji, daje nam podstawy do głębokiego pesymizmu

Czynnik Macrona

Ukraina nie ma obecnie silnej pozycji do negocjacji z Putinem. Jednak Donald Trump i NATO mogą wpłynąć na rosyjskiego przywódcę, by rozpoczął z nią rozmowy. Sekretarzy generalny NATO Mark Rutte powiedział, że każde porozumienie między Rosją a Ukrainą powinno uniemożliwić Rosjanom uzyskanie tego, czego chcą.

Z pierwszą wizytą zagraniczną po wygraniu wyborów prezydenckich Donald Trump uda się 7 grudnia do Paryża, gdzie wraz z Emmanuelem Macronem weźmie udział w otwarciu odrestaurowanej po pożarze katedry Notre Dame. Oleg Szamszur zaznacza, że Macron próbował nawiązać szczególne relacje z Trumpem już podczas jego pierwszej prezydentury:

– Macron wierzy, że dzięki swej charyzmie może przekonać każdego do wszystkiego. Podczas pierwszej prezydentury Trumpa wydawało się, że jest w stanie nawiązać z nim kontakt, tyle że Trump nie zrobił nic z tego, o co prosił go Macron, w szczególności wycofał się z paryskiego porozumienia klimatycznego. Teraz będzie próba numer dwa. Jeśli opierać się na wypowiedziach Macrona, które od początku tego roku są dość zdecydowane, można by przypuszczać, że teraz będzie on rzecznikiem interesów Ukrainy. Musimy jednak pamiętać, że choć te oświadczenia są absolutnie właściwe, istnieje znaczne opóźnienie między rzeczywistymi krokami a oświadczeniami.

Szanse na negocjacje

Ukraina na pewno nie zrezygnuje ze swoich terytoriów, co podkreśla Wołodymyr Zełenski. Jednak w wywiadzie dla brytyjskiego kanału telewizyjnego Sky News powiedział, że porozumienie w sprawie zakończenia gorącej fazy wojny jest możliwe nawet bez zwrotu okupowanych terytoriów, o ile Ukraina otrzyma ofertę członkostwa w NATO. Bo Kijów może walczyć o zwrot tych terytoriów środkami dyplomatycznymi.

W ocenie Andreasa Umlanda wygląda na to, że Zełenski jest gotów rozważyć pewne propozycje dotyczące formatu rozmów, które były omawiane od czasu letniego szczytu pokojowego. Jeśli chodzi o gotowość Putina, jest więcej pytań niż odpowiedzi, chociaż ewentualna rosyjska odmowa może otworzyć dyplomatyczne okno dla Ukrainy:

– Jeśli Putin kategorycznie odmówi, to może to być z korzyścią dla Ukrainy. Bo wtedy jest szansa, że Trump dostarczy jej więcej broni. Nie sądzę jednak, by rozmowy doprowadziły teraz do czegokolwiek, a wiele będzie zależeć od tego, jak później zinterpretowany zostanie ewentualny (nie)sukces tych rozmów.

Ukraina musi działać bardzo ostrożnie, aby nie być postrzegana jako strona eskalująca, która nie chce pokoju. To będzie bardzo trudne zadanie dla dyplomatów

Administracja Trumpa będzie naciskać na Ukrainę, by oficjalnie przekazała wszystkie okupowane terytoria pod kontrolę Rosji, i prawdopodobnie zablokuje też jej członkostwo w NATO – sugeruje Davis Ellison:

– Żaden z tych dwóch projektów prawdopodobnie nie zostanie uzgodniony z sojusznikami, a być może nawet z samym Kijowem. Trump nie ma zbyt dużego wpływu na Putina, Białoruś, Iran czy Koreę Północną. W dużej mierze jego apel do własnych zwolenników świadczy o tym, że chce położyć kres amerykańskim zobowiązaniom za granicą.

Zdaniem ekspertów jedną z głównych dźwigni wpływu USA na Rosję i jej sojuszników jest odblokowanie amerykańskiej produkcji surowców energetycznych. Marta Prochwicz-Jazowska uważa jednak, że Stany Zjednoczone mają znacznie więcej możliwości wpływania na Ukrainę:

– Nowa administracja USA będzie chciała doprowadzić przywódców Ukrainy i Rosji do tego samego stołu negocjacyjnego. Chociaż w inwazji Rosji na Ukrainę chodzi o coś znacznie więcej niż terytorium, walutą w negocjacjach będzie terytorium.

Powinniśmy unikać używania słowa „ustępstwo” w odniesieniu do terytorium Ukrainy, ponieważ słowo „concede” w słowniku języka angielskiego oznacza „przyznać lub zgodzić się po początkowym zaprzeczeniu lub oporze, że coś jest prawdą ”. A terytorium Ukrainy nie należy do Rosji

Gwarancje bezpieczeństwa

3 grudnia odbyło się spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw NATO. Szef ukraińskiego MSZ Andrij Sybiha przywiózł do Brukseli oryginał Memorandum budapesztańskiego, nazywając je dowodem na to, że wszelkie długoterminowe rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa Ukrainy są niedopuszczalne.

Przed spotkaniem ukraińskie MSZ oświadczyło, że Kijów z góry odrzuca wszelkie formaty alternatywne dla członkostwa w NATO, ponieważ tylko Sojusz może zagwarantować bezpieczeństwo Ukrainie. To absolutnie słuszna teza, mówi Oleg Szamszur:

– Gwarancją jest artykuł 5 Traktatu północnoatlantyckiego, wszystko inne jest nieistotne. Niestety pozytywną dla nas decyzję o zaproszeniu Ukrainy do NATO dodatkowo komplikują wszystkie plany tak zwanego pokoju dla Ukrainy, ponieważ wiążą się one z faktycznym odrzuceniem Ukrainy przez NATO.

Nie widać woli politycznej w USA, szczególnie że negatywne stanowisko Bidena w tej sprawie jest dobrze znane. A jest oczywiste, że tej kwestii nie da się rozwiązać bez silnego amerykańskiego wsparcia

Szamszur zauważa jednak, że temat ten powinien być nadal podnoszony, a Ukraina winna obstawać przy stanowisku, że nowy europejski system bezpieczeństwa jest niemożliwy bez Ukrainy w NATO:

– Należy też się skupić się na zjednoczeniu wszystkich wysiłków w celu powstrzymania Putina. Potrzebujemy nie tylko zaprzestania działań wojennych, ale też zakończenia wojny na warunkach akceptowalnych dla Ukrainy. W przeciwnym razie będzie to tylko przerwa przed nową agresją Rosji. Jednak takiej wizji u naszych partnerów, przynajmniej na poziomie konkretnych działań, na razie nie widać. Istnieje również złudzenie, że można jakoś zamrozić obecną sytuację, a potem coś wymyślić. To absolutna iluzja. Tutaj potrzeba środków chirurgicznych.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Czerwone linie eskalacji. Czy groźby Kremla przerażają Ukrainę i Zachód?

Kateryna Tryfonenko

W minionym tygodniu Ukraińcy kpili z gróźb nuklearnych Kremla, doświadczając jednak zarazem rekordowych nalotów z użyciem szahidów i pocisków manewrujących.

Listopad był miesiącem obfitującym w precedensy. Po raz pierwszy Siły Zbrojne Ukrainy wystrzeliły zachodnią rakietę dalekiego zasięgu w głąb terytorium Rosji. W odpowiedzi Rosja po raz pierwszy użyła w Ukrainie rakiety balistycznej. Po raz pierwszy od dawna powróciły też dyskusje o broni jądrowej.

Na ile realistyczne są groźby Kremla dotyczące użycia tej broni? Jak, kiedy i na czyich warunkach zakończy się wojna? O odpowiedź na te i wiele innych pytań poprosiliśmy Philipa Ingrama, emerytowanego pułkownika brytyjskiego wywiadu wojskowego.

Długo oczekiwane pozwolenie

Maryna Stepanenko: Niedawno ataków Siły Zbrojne Ukrainy zaatakowały pociskami Storm Shadow/Scalp i ATACMS terytorium Federacji Rosyjskiej. Długo czekaliśmy na to pozwolenie. Jak ta broń wpłynie na kolejną fazę wojny, zwłaszcza na logistykę Rosjan i ich morale?

Philip Ingram: To ma duży wpływ nie tylko na morale rosyjskich żołnierzy, ale także na samego Władimira Putina. Z jego reakcji jasno wynika, że jest bardzo zaniepokojony użyciem tych pocisków. Same w sobie nie będą miały decydującego wpływu na przebieg wojny, ale dają Ukrainie dodatkowe możliwości, które powinna mieć już dawno temu.

Zachodnie rakiety dalekiego zasięgu zepchną Rosjan jeszcze bardziej do tyłu. Będą musieli bardziej uważać na to, gdzie przechowują amunicję, zakładają kwatery główne i koncentrują swoje wojska. W rezultacie dostarczanie posiłków na linię frontu zajmie im więcej czasu, a to daje ukraińskiej armii więcej możliwości szybkiego radzenia sobie z oddziałami wroga, gdy zbliżają się one do linii frontu.

Na sytuację taktyczną użycie tych pocisków będzie więc miało niewielki wpływ – mówimy raczej o wpływie na poziomie operacyjnym. Sam Putin jest zaniepokojony implikacjami strategicznymi, ponieważ rozumie, że Zachód będzie nadal wspierał Ukrainę i się nie wycofa.

Pociski Storm Shadow okazały się skuteczne w uderzaniu w strategicznie ważne rosyjskie cele, w tym centra dowodzenia i węzły logistyczne. Jak Rosja może dostosować swoje strategie obronne w obliczu takich ataków?

Rosja próbuje wymyślić, jak dostosować swoje strategie obronne. Nie sądzę jednak, by wiedziała, jak to zrobić. Spróbuje więc przenieść swoje kwatery główne tak daleko, jak to możliwe. Prawdopodobnie Rosjanie spróbują umieścić je w pobliżu infrastruktury cywilnej, choć jest to sprzeczne z konwencjami genewskimi. A jeśli dojdzie do jakiegokolwiek ukraińskiego ataku, będą twierdzić, że był to atak na infrastrukturę cywilną.

Uważam, że Rosja jest teraz w dość rozpaczliwej sytuacji, ponieważ broń dalekiego zasięgu staje się coraz bardziej dostępna dla Ukrainy. Chodzi nie tylko o Storm Shadow/Scalp-EG czy ATACMS, ale także o rozwój ukraińskich bezzałogowych statków powietrznych dalekiego zasięgu. To między innymi dlatego widzimy Władimira Putina krzyczącego o zdolnościach nuklearnych Rosji i używającego w odpowiedzi rakiet balistycznych średniego zasięgu.

Wszystko, co Putin próbuje zrobić, to grożenie Zachodowi. Nie sądzę, by naprawdę wiedział, co dalej począć

Dlaczego Stany Zjednoczone tak długo zwlekały z udzieleniem pozwolenia na używanie pocisków ATACMS na terytorium Rosji? Dlaczego stało się to dopiero teraz, pod koniec trzeciego roku wojny? A może to ostatni akord Bidena?

Zachód zbyt długo wstrzymywał zgodę na użycie przez Ukrainę broni dalekiego zasięgu. Myślę, że było to częściowo spowodowane polityką wewnętrzną w różnych krajach zachodnich. Rok 2024 był szczególnie trudnym rokiem pod względem politycznym na całym świecie, odbyło się ponad 60 wyborów na różnych szczeblach.

W Stanach Zjednoczonych spiker Izby Reprezentantów wstrzymał pakiet pomocy dla Ukrainy w wysokości 60 miliardów dolarów, ponieważ chciał powiązać go z kwestią zwalczania nielegalnej imigracji. To była wewnętrzna rozgrywka polityczna.

Myślę też, że Joe Biden nie chciał dać Ukrainie pozwolenia na użycie broni dalekiego zasięgu w kontekście kampanii prezydenckiej. Nie chciał robić niczego, co mogłoby przekonać krajowych wyborców do głosowania na Trumpa, a nie na Harris. Po wyborach Biden mógł już podjąć tę decyzję.

Nie wykluczam również, że zespół Trumpa spotkał się z Bidenem i poprosił go o podjęcie tej decyzji teraz, by Trump nie musiał tego robić zaraz po zaprzysiężeniu w styczniu
Ukraiński żołnierz podczas ostrzału rosyjskich pozycji w pobliżu Bachmutu. Fot: Efrem Lukatsky/Associated Press/East News

Trump nie chce być tym przywódcą, który podjął decyzję o zezwoleniu na użycie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu na terytorium Rosji. Zamiast tego chce mieć większe pole manewru, jeśli chodzi o negocjacje, które, jak mówi, zamierza rozpocząć, gdy tylko zostanie prezydentem.

Byłem też rozczarowany podejściem Brytyjczyków i Francuzów do autoryzowania użycia pocisków Storm Shadow i Scalp-EG. To pociski angielsko-francuskie z pewnymi komponentami amerykańskimi, które mają specjalne licencje eksportowe. Dlatego USA zablokowały ich użycie. Jest to jednak kwestia polityczna, którą można dość łatwo rozwiązać.

Na ile prawdopodobne jest, że po inauguracji Trump cofnie te pozwolenia?

Nie sądzę, by je cofnął. Jeśli spojrzeć na to, jak Trump rozwiązuje problemy, zdamy sobie sprawę, że działa jak biznesmen, a nie dyplomata. Dlatego język, którego używa, jest podżegający, grożący.

Myślę, że już pogroził Putinowi. Podobno [po wyborach – red.] odbyła się rozmowa telefoniczna między Trumpem a prezydentem Rosji (Kreml zaprzeczył, by do niej doszło). Zespół Donalda Trumpa powiedział, że prezydent elekt poprosił Putina, by niczego nie eskalował. Tymczasem Rosja przeprowadziła jeden z największych ataków dronów w ostatnich latach na Kijów i inne regiony, a potem w rosyjskiej telewizji pokazano nagie zdjęcia Melanii Trump.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/673653186b05ada596bed5bf_Tamar%20Jacoby.avif">Tamar Jacoby: To może być samotna bitwa o Ukrainę</span>

To skłania mnie do wniosku, że rozmowa telefoniczna między Trumpem a Putinem prawdopodobnie się odbyła, a Putinowi nie spodobały się groźby Trumpa. Rosyjski przywódca nie będzie negocjował, nie ugnie się.

Z drugiej strony mamy Wołodymyra Zełenskiego, który przedstawił Trumpowi i innym światowym przywódcom swój plan zakończenia wojny. Ukraiński prezydent publicznie oświadczył, że jest gotowy do negocjacji. To stawia Donalda Trumpa w bardzo trudnej sytuacji. Może powiedzieć Rosjanom, że jeśli będą współpracować, Ameryka wycofa wszystkie pozwolenia [na użycie amerykańskiej broni przez Ukrainę – red.]. Jeśli to nie zadziała, Trump będzie zmuszony udzielić Kijowowi dodatkowych zezwoleń, by mocno uderzyć we Władimira Putina. W tym celu wykorzysta ukraińskie wojsko.

Rosyjska „Wunderwaffe”

21 listopada Rosja po raz pierwszy przetestowała nowy typ pocisku balistycznego, uderzając w ukraińskie miasto Dniepr. Federacja Rosyjska ogłosiła, że był to jej najnowszy system „Oresznik”. Ukraiński wywiad wojskowy twierdzi natomiast, że był to prawdopodobnie pocisk z systemu rakietowego „Kedr”. Co jego wystrzelenie oznacza dla Ukrainy i świata?

Byliśmy świadkami pewnej eskalacji. Najpierw Amerykanie wydali zgodę na użycie ATACMS, czyli taktycznej rakiety balistycznej krótkiego zasięgu, a potem dowiedzieliśmy się o pozwoleniu na użycie Storm Shadow/Scalp-EG, który jest pociskiem manewrującym.

Między tymi pociskami jest różnica. Pocisk balistyczny wznosi się bardzo wysoko, a następnie opada po trajektorii balistycznej, lecąc z prędkością naddźwiękową. Pociski manewrujące, takie jak Scalp i Storm Shadow, lecą bardzo nisko, jak samolot.

Pociski balistyczne są klasyfikowane według ich zasięgu. Mamy pociski balistyczne krótkiego zasięgu, jak ATACMS, pociski balistyczne średniego zasięgu i międzykontynentalne pociski balistyczne. To, czym odpowiedziała Rosja, to rakieta balistyczna średniego zasięgu, która może przemieszczać się na odległość nie mniejszą niż 3000 i nie większą niż 5500 kilometrów.

Putin potrząsnął nuklearną szabelką, ponieważ takie rakiety mogą przenosić głowice nuklearne. W ten sposób grozi Europie, że może zaatakować każdą jej stolicę. Ale myślę, że była to również gra w stylu: „mój pocisk jest większy niż twój”

Putin jest rozdrażniony. Cierpi na syndrom małego człowieka, który chce udowodnić, że ma większą i potężniejszą broń. Powiedzenie, że to „nowa broń”, według mnie jest częścią tej jego groźnej retoryki.

W swoim arsenale Putin ma wiele pocisków balistycznych średniego zasięgu. Być może otrzymał też dodatkowe pociski od Korei Północnej lub Iranu. Korea Północna od dłuższego czasu rozwija pociski balistyczne średniego zasięgu, prawdopodobnie z pomocą Rosji. Nie zdziwiłbym się, gdyby Putin otrzymał kilka takich pocisków i po prostu je testował.

Eksperci wojskowi poinformowali, że do uderzenia w Dniepr Rosja mogła użyć międzykontynentalnej rakiety balistycznej RS-26 „Rubiż”. Wielu podkreślało, że był to test uderzenia nuklearnego. Jakie zagrożenie stanowi ta rakieta?

RS-26 (lub SS-31 w terminologii NATO) jest międzykontynentalnym pociskiem balistycznym. Ma większy zasięg niż pocisk balistyczny średniego zasięgu, więc może uderzyć nawet w terytorium USA. Powtórzę: Putin jest małym człowieczkiem krzyczącym: „Mój pocisk jest większy od twojego!”. Próbuje grozić.

Putin zawsze podkreśla, że Rosja jest potęgą nuklearną. Ale myślę, że w żadnym wypadku nie użyje broni jądrowej, nawet tej sklasyfikowanej jako taktyczna

Ta broń jest tak nazywana dlatego, że jest monitorowana zgodnie z międzynarodowymi zasadami kontroli zbrojeń. Takie rakiety mogą mieć taktyczny wpływ na pole bitwy, ale w rzeczywistości użycie jakiejkolwiek broni jądrowej będzie miało wpływ strategiczny.

Jeśli Putin zdecyduje się na atak nuklearny, straci milczące poparcie Chin i Indii. Rosja polega na Indiach w eksporcie dużej części swojej ropy naftowej, którą następnie rafinuje i sprzedaje na Zachód w postaci rafinowanej benzyny, oleju napędowego i innych produktów. Jeśli straci ten rynek, straci zdolność generowania kapitału potrzebnego do kontynuowania wojny.

Natomiast Chiny dają Putinowi dostęp do wielu technologii, w zamian za co Rosja tanio sprzedaje Chinom swoje zasoby naturalne. Xi Jinping będzie chciał chronić swoją inwestycję i wywierać presję na Putina, by ten nie użył broni nuklearnej, bo największy rynek Chin wciąż znajduje się na Zachodzie, podobnie zresztą jak największy rynek Indii.

Jeśli Pekin i New Delhi nie zerwałyby stosunków z Moskwą w przypadku przeprowadzenia przez nią ataku nuklearnego, zostałyby objęte tak surowymi sankcjami, że zniszczyłoby to ich gospodarki. A tego bardzo nie chcą.

Putin wie, że nie może kontynuować wojny bez wsparcia Chin, Indii i innych krajów, więc nie będzie ryzykował utraty tego wsparcia. Dlatego nie sądzę, by użył teraz broni nuklearnej.

Stany Zjednoczone zareagowały na atak na Dniepr w dość paniczny sposób, wydając oświadczenie o rozpoczęciu III wojny światowej. A jaka była reakcja w Wielkiej Brytanii? I jak zinterpretowałby Pan groźby Putina dotyczące kontynuowania testów „Oresznika”?

Panika, która powstała na Zachodzie, została wywołana głównie przez media. Ludzie mediów lubią wyolbrzymiać – im więcej „klików” otrzymują ich strony internetowe, tym większe są wpływy z reklam. Tak samo było w Wielkiej Brytanii, gdzie wiele mediów zrobiło z tego sensację.

Zajmowałem się bronią nuklearną w ramach moich studiów akademickich i pracowałem nad wieloma scenariuszami wojskowymi związanymi z jej użyciem lub ochroną przed opadem radioaktywnym. Taktyczna broń jądrowa, biorąc pod uwagę długość linii frontu w Ukrainie, miałaby pewien wpływ na sytuację na froncie. Ale jej użycie dotknęłoby w równym stopniu Rosjan, jak Ukraińców. Dlatego nie widzę w tym żadnej logiki wojskowej.

Droga do pokoju

Do inauguracji Donalda Trumpa pozostało kilka tygodni. Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Brazylii, twierdzi, że kiedy Trump obejmie urząd, może zapaść decyzja o pokoju między Rosją a Ukrainą. Czy to możliwe? Na czyją korzyść działałby taki pokój?

Z międzynarodowego, geopolitycznego punktu widzenia najgorsza jest nieprzewidywalność Donalda Trumpa, która martwi wielu przywódców. Bo on mówi jedno, a robi coś zupełnie innego.

Trump przypadkiem wpada na jakiś pomysł i go promuje. Ta nieprzewidywalność sprawia, że bardzo trudno go zrozumieć. Myślę, że już negocjuje z obiema stronami

Trudno powiedzieć, jak bardzo Trump jest teraz lojalny wobec Rosji. Zełenski przyniósł mu spójny plan zakończenia wojny, więc inicjatywa jest teraz po stronie Ukrainy i nie zależy od tego, co dzieje się na froncie.

Bardzo niebezpieczne jest mierzenie sukcesu konfliktu tylko na podstawie tego, jak zmienia się linia frontu. W Wietnamie Amerykanie wygrali każdą bitwę, którą stoczyli, ale wojnę przegrali.

Dlatego myślę, że wojna w Ukrainie nie zakończy się za sprawą manewrów taktycznych. Co się konkretnie stanie? Nie wiem, ale nie sądzę, że będzie tak źle dla Ukrainy, jak sądzi wielu zachodnich komentatorów i wielu zwolenników Trumpa. Myślę, że to Putin będzie miał ciężko.

Republikański senator Lindsey Graham uważa, że USA powinny nadal wspierać Ukrainę ze względu na posiadane przez nią rzadkie minerały, które mają kluczowe znaczenie dla zaawansowanych technologii, w tym systemów obronnych. Czy powiązanie wsparcia wojskowego z dostępem do zasobów może stanowić precedens dla przyszłych konfliktów międzynarodowych? Jakie są potencjalne zagrożenia związane z takim transakcyjnym podejściem?

Podejście transakcyjne do konfliktów istnieje od wieków. Widzieliśmy to np. podczas II wojny światowej z Lend-Lease: spłata długu zajęła pożyczkobiorcom dziesięciolecia. Myślę, że nie ma znaczenia, czy pożyczki są spłacane pieniędzmi, dostępem do zasobów naturalnych czy czymś innym. Najważniejsze jest to, że kraj, któremu udzielono pomocy, powinien być w stanie spłacić swoje długi.

Kwestia wykorzystania zasobów naturalnych, zwłaszcza tych sklasyfikowanych jako metale ziem rzadkich, jest naprawdę bardzo interesująca, ponieważ wszystkie nasze urządzenia elektroniczne są od nich zależne. Na świecie istnieje bardzo niewiele ekonomicznie opłacalnych złóż, w których można je wydobywać. Zdecydowana większość tych złóż należy do Chin.

Pekin kontroluje również rynek metali ziem rzadkich. Propozycja amerykańskiego senatora jest więc związana z problemami samych Stanów Zjednoczonych. Są one tak bardzo zaniepokojone kontrolą Chin nad tym rynkiem, że Departament Obrony USA finansuje otwieranie nieopłacalnych ekonomicznie kopalń, by tylko uzyskać dostęp do minerałów potrzebnych amerykańskiej technologii obronnej. W przypadku konfliktu Waszyngton chce nadal produkować zaawansowane systemy uzbrojenia i nie być zależnym od nikogo.

Dlatego stanowisko Grahama mnie nie dziwi. To sposób na negocjacje.

Jak Pana zdaniem powinien wyglądać pokój sprawiedliwy dla Ukrainy?

Sprawiedliwy pokój dla Ukrainy powinien być sprawiedliwym pokojem dla całego świata. Precedens, w którym większy kraj – agresor może siłą przejąć terytorium innego kraju, podważa porządek świata, jaki znamy. Dlatego jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem, które można znaleźć, jest przywrócenie uznanych na arenie międzynarodowej granic Ukrainy z gwarancjami bezpieczeństwa. Istnieje wiele rozwiązań, które można zaproponować, a które różne strony mogą uznać za akceptowalne.

Powrót Krymu do Ukrainy jest moim zdaniem obowiązkowy, to się musi stać. Mogłoby jednak dojść do porozumienia, zgodnie z którym Krym zostałby w pełni zdemilitaryzowany i potencjalnie objęty protektoratem ONZ
Budynek uszkodzony przez rosyjski pocisk rakietowy. Region Odessy. Fot: Ukrinform/East News

Istnieje wiele sposobów na przedstawienie Rosjanom kwestii zwrotu ukraińskiego terytorium w sposób. Myślę, że najważniejsze jest to, że Rosja musi wycofać się z uznawanych międzynarodowo terytoriów Ukrainy. To jedyna decyzja, którą moim zdaniem powinien podjąć świat.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/673105acf1b9b5d4d7ed87f7_67310383908def1436b4086f_EN_01563015_2687.avif">Kolejki górskie: czego można się spodziewać po zwycięstwie Trumpa</span>

Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski mówi, że pokój nadejdzie nie wtedy, gdy Ukraina przestanie walczyć, ale gdy zrobi to Rosja. Mówi, że Putin musi dojść do wniosku, że wojna była błędem i nie można jej wygrać za akceptowalną cenę. Kto lub co może sprawić, że rosyjski prezydent zda sobie z tego sprawę?

Myślę, że to jest pytanie za sześć bilionów dolarów. Putin żyje w bańce i myśli, że wszystko idzie dobrze – prawie jak Adolf Hitler w swoim bunkrze w Berlinie pod koniec II wojny światowej.

Hitler nie sądził, że Niemcy przegrają, dopóki nie zdał sobie sprawy, że przegrały – i wtedy popełnił samobójstwo. Myślę, że to samo czeka Putina. Nigdy nie przyzna, że Rosja przegrywa, więc robi wszystko, co w jego mocy, by przeciągnąć wojnę tak długo, jak to możliwe, i spowodować jak największe straty. Ma nadzieję, że Zachód zmęczy się Ukrainą.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, czym jest wojna. To dyplomacja przy użyciu innych środków. A jedynym możliwym zakończeniem wojny jest zakończenie dyplomatyczne, kiedy obie strony siadają do stołu negocjacyjnego i uzgadniają ostateczne rozwiązanie

II wojna światowa zakończyła się bezwarunkową kapitulacją Niemiec. Nie zobaczymy całkowitej kapitulacji Rosji wobec Zachodu, ale będą negocjacje. Władimir Putin lub ktokolwiek, kto go zastąpi, będzie musiał przyznać, że to, co wydarzyło się w Ukrainie, było złe – i wycofać rosyjskie wojska, a następnie podpisać dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa.

Wszystko, co dzieje się teraz na linii frontu, stwarza warunki do negocjacji w sprawie dyplomatycznego rozwiązania. Żadna ze stron nie jest na tyle zadowolona ze swoich osiągnięć, by usiąść teraz do stołu. W tym kontekście bardzo interesujące będzie obserwowanie nacisków Donalda Trumpa. Nie zdziwiłbym się, gdyby zniósł jeszcze więcej ograniczeń w korzystaniu z zachodniej broni przez Ukraińców, zapewnił Kijowowi jeszcze większe pakiety uzbrojenia lub podjął jakąś zasadniczo nową decyzję.

Inną motywacją Trumpa jest to, że na świecie istnieją trzy konflikty na różnych etapach rozwoju. Mamy Europę z Rosją i Ukrainą, mamy Bliski Wschód z Izraelem i Iranem – i mamy sytuację w Azji Południowo-Wschodniej, wokół Tajwanu. Ameryka chce, by Europa przejęła jeden z tych konfliktów i poświęciła mu więcej uwagi. Nie oznacza to, że Waszyngton zaprzestanie jej wspierania. Chce tylko, by kraje europejskie skupiły się na wspieraniu Ukrainy, podczas gdy Ameryka skupi się na Bliskim Wschodzie i Azji Południowo-Wschodniej. Myślę, że kiedy Donald Trump wróci do Białego Domu, powie, że to niesprawiedliwe, by świat oczekiwał, że USA będą odpowiedzialne za trzy konflikty jednocześnie. Dlatego w styczniu zobaczymy prawdziwą presję.

Co na tym tle oznaczają ostatnie apele wysokich rangą zachodnich polityków do Putina? Wspomniał już Pan o rozmowie Trumpa z rosyjskim prezydentem, ale co z rozmowami telefonicznymi kanclerza Scholza?

Te rozmowy mają wpływ i są ważne z różnych perspektyw. Widzieliśmy już, jak prezydent Francji Emmanuel Macron od czasu do czasu kontaktował się z Putinem, lecz nic to nie dało. Pozwoliło natomiast Putinowi myśleć, że wciąż jest globalnym graczem. I myślę, że właśnie to poczuł, gdy ostatnio zadzwonił do niego kanclerz Niemiec. Scholz próbował wpłynąć na Putina. Interesujące jest to, jak stara się on zrównoważyć swoje wsparcie dla Ukrainy z relacjami z Rosją, które odziedziczył po Angeli Merkel. Poprzednia kanclerz Niemiec miała znacznie bliższe relacje z Rosją i Putinem, niż ktokolwiek na Zachodzie był gotów przyznać.

Scholz i jego rząd koalicyjny są w bardzo trudnej sytuacji. Wydaje się być bardzo proukraiński, bo Niemcy mocno wspierają Kijów. Berlin jest jednym z największych dawców pomocy wojskowej, gospodarczej i humanitarnej. Jednocześnie Scholz nie pozwala na podejmowanie kluczowych decyzji na korzyść Ukrainy, szczególnie w kwestii dostarczenia Ukrainie rakiet TAURUS. Oczywiście mogą istnieć ku temu konkretne powody, które nie zostały jeszcze upublicznione.

Ale takie międzynarodowe apele tylko zachęcają Putina, który może podwoić swoje wysiłki w Ukrainie, myśląc, że ma rację. Na tym polega niebezpieczeństwo tych wszystkich telefonów od przywódców zachodnich krajów

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ataku nuklearnego nie będzie. Rosji to się nie opłaca

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Język i zło

Ексклюзив
20
хв

Tu nie wchodźcie, wszędzie są miny

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Ekshumacje to nie wielka polityka, ale kwestia godności

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress