Exclusive
20
min

10 miejsc w Warszawie, które warto odwiedzić z dziećmi

Oto, co można robić z dziećmi w Warszawie i okolicach za darmo lub za symboliczną opłatę

Julia Ladnova

Park rozrywki w Warszawie. Zdjęcie. Przemek Wierzchowski/Reporter

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Odkrywanie świata wspólnie z dzieckiem może być interesujące, a w Polsce panuje prawdziwy kult rozrywki dla dzieci. Różnorodne parki, muzea i warsztaty - Polacy wiedzą, jak zainteresować dziecko w taki sposób, by poznawanie świata było ekscytujące i pożyteczne. A więc do dzieła!

Zanurz się w fontannie parku Bajka

27 kilometrów od Warszawy, w miejscowości Błonie znajduje się ogromny park z basenami, fontannami, instrumentami muzycznymi i wieloma placami zabaw. To raj dla dzieci, w którym możesz spędzić cały dzień od rana do wieczora. Park podzielony jest na strefę spokojnego relaksu i aktywnej rozrywki. Znajdziesz tu największy w Polsce obszar fontann deptakowych, gdzie możesz lać wodę i ścigać się między strumieniami. W pobliżu znajdują się płytkie baseny dla dzieci oraz strefa wypoczynkowa z ławkami i krzesłami dla rodziców. Plac zabaw w parku zachwyci dzieci wieloma zjeżdżalniami, huśtawkami i konstrukcjami wspinaczkowymi, ale najbardziej żywe wrażenie pozostawi sektor instrumentów muzycznych. Dzieci mogą tam zagrać na ksylofonie, cymbałach, perkusji lub udawać słynnego trębacza. A kiedy będą miały dość, mogą robić śmieszne miny w sekcji krzywych luster.

Park Baika. Zdjęcie: Łukasz Szczepanski/Reporter

Bajka Parkowa

ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego 10, 05-870 Błonie

Spacer wśród koron drzew

Nowe doświadczenia czekają na dorosłych i dzieci we wsi Pomiechówek, niedaleko Lotniska Warszawa/Modlin. Ścieżka podwieszana wśród koron drzew to niezwykle piękny i ciekawy sposób na poznanie różnych gatunków ptaków i drzew w tej części województwa mazowieckiego. Ścieżka znajduje się na podwieszanych platformach w głębi lasu, a każda z nich zawiera informacje o lokalnych ptakach i drzewach. Ponadto w miejscowości znajdują się dwa znane rezerwaty przyrody: część objęta programem Natura 2000 oraz obszar wchodzący w skład Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu.Przy okazji możesz odwiedzić Park Doliny Wkry, leśny kompleks rozrywkowy z karuzelami, wieżą widokową i siłownią w samym środku lasu.

Przy okazji możesz odwiedzić Park Doliny Wkry w leśnym kompleksie rozrywkowym z karuzelami, wieżą widokową i siłownią w samym środku lasu.

Dystans w koronowym drzewie

ul. Nasielska 1B, 05-180 Pomiechówek

Poznaj życie starożytnej wioski

Zrekonstruowana wioska z XIX-XX wieku znajduje się w parku etnograficznym w Maurzycach niedaleko miasta Łowicz. Małe domki w kolorze nieba z białymi wzorami, łąki kwiatowe, ogrody, dekoracje z malowanego papieru na ścianach, piecach i sufitach - idealistyczny obraz życia województwa łódzkiego uzupełniają dobrze utrzymane budynki gospodarcze z tamtych czasów. W skansenie często odbywają się warsztaty wyplatania wianków, pieczenia chleba, haftu, garncarstwa, a latem festyny plenerowe, można więc zwiedzić stodołę, młyn, kuźnię i wejść do każdego domu.

Muzeum w Łowiczu

5/7 Stary Rynek

99-400 Łowicz

Skansen w Maurzycach

Maurzyce, 99-440 Zduny

Naturalny inhalator w Konstancin-Jeziorna

Położona zaledwie 10 kilometrów od Warszawy, malownicza miejscowość Konstancin-Jeziorna otoczona jest sosnowymi lasami i zielenią. Przepełniona atmosferą komfortu i ciepła miejscowość z pewnością pozostanie w pamięci każdego, kto kiedykolwiek ją odwiedził. W ciepłym sezonie regularnie odbywają się tu pokazy filmowe, a w Parku Zdrojowym znajduje się wiele platform dla dzieci i platform widokowych, piękne wille z XIX-XX wieku, XVIII-wieczny budynek papierni, ale co najważniejsze, mieści się tu solna wieża chłodnicza o wysokości 6 metrów i średnicy 40 metrów. Opary roztworu solnego są nasycone jodem, bromem i różnymi mikroelementami, więc przyjemny spacer tutaj można połączyć z poprawą zdrowia.

Miejsce, w którym można oddychać solą. Zdjęcie: Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza

Tężnia Solankowa

ul. Henryk Sienkiewicz

05-510 Konstancin-Jeziorna

Największy ogród różany

Ogród Botaniczny i Park Kultury w Powiślu to obowiązkowy punkt dla każdego mieszkańca Warszawy. Dojazd z Wilanowa jest bardzo wygodny, a dla dzieci przygotowano mnóstwo rozrywek. W Parku Kultury znajdują się place zabaw i pola golfowe, a także bezpłatne miejsca z grillami. Zjeżdżalnie, mosty, konstrukcje wspinaczkowe, wieże znajdują się na leśnej polanie, tunele przypominają tu zwalone pnie, a piaskownice ptasie gniazda. Dla starszych dzieci przygotowano park linowy. W ogrodzie botanicznym znajduje się ogród skalny i największy w Polsce ogród różany, szklarnie, strefy roślin egzotycznych i ogrodowych oraz sad jabłoniowy z 500 gatunkami drzew. Dzieci nie przejdą obojętnie obok owadożernych roślin drapieżnych.

Ogród botaniczny. Zdjęcie: Adama Stępień/Agencja Wyborcza

Ogród Botaniczny w Powsinie

ul. Prawdziwka 2, 02-973 Warszawa

Park Kultury w Powsinie

ul. Maślaków 1, 02-973 Warszawa

Przejażdżka zabytkowym pociągiem

Muzeum Kolei Wąskotorowej znajduje się 55 kilometrów od Warszawy, w miejscowości Sochaczew, na terenie dawnej stacji kolejowej wybudowanej w 1922 roku. W jego zbiorach znajduje się ponad 150 eksponatów, w tym stare parowozy, wózki, wagony, platformy wojskowe, samochody przystosowane do jazdy po torach, a także bryczka Piłsudskiego - zaprzęg konny, który poruszał się po szynach. W sali wystawowej można uruchomić makietę kolejową wrzucając monetę. W weekendy od kwietnia do października możesz wybrać się do Puszczy Kampinoskiej pociągiem retro.

Ponadto w Sochaczewie znajduje się Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Bitwy nad Bzurą z ogromną kolekcją broni, sprzętu, mundurów i innych pamiątek z kampanii wrześniowej 1939 r. i bitwy nad Bzurą, największej bitwy ofensywnej sił alianckich na początku II wojny światowej. Pozostałości Zamku Mazowieckiego zachowały się na niewielkim wzgórzu w pobliżu muzeum.

Podróżowanie pociągiem może być niezwykłe. Zdjęcie: Tomasz Niesłuchowski/Agencja Wyborcza

Muzeum Kolegium Wąskotorowej w Sochaczewie

ul. Licealna 18, 96-500 Sochaczew

Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pole Bitwy nad Bzurą w Sochaczewie

Plac Tadeusza Kościuszki 12, 96-500 Sochaczew

Dinozaury na Ursynowie

Trafić do Parku Jurajskiego nie jest trudno, ale wrażeń na pewno nie zabraknie. Park Jurajski na Ursynowie z Muzeum Ziemi wprowadzi młodych badaczy w czasy prehistoryczne, opowie o pierwszych grzybach i owadach, dinozaurach, które zamieszkiwały ówczesną planetę. Rodzinny park rozrywki posiada ścieżkę edukacyjną oraz strefę rozrywki z przejażdżkami. Tutaj możesz poczuć się jak archeolog lub po prostu wspiąć się na rzeźbę dinozaura.

Plac zabaw w Parku Jurajskim. Zdjęcie: materiały prasowe

Park Jurajski na Ursynowie

ul. Puszczyka 18, 02-781 Warszawa

Muzeum Ziemi PAN

20/26 Aleja Na Skarpie, 27

00-488 Warszawa

Jazda na łyżwach z całą rodziną

Jeśli naprawdę jesteś gotowy na taki scenariusz, nie ma lepszego miejsca niż Park Zbigniewa Herberta w Bielanach! Na trzyhektarowym terenie znajdują się trasy dla początkujących i zaawansowanych miłośników deskorolki, hulajnogi oraz rolkarzy, z rampami, podjazdami i płaskimi odcinkami toru. Dla tych, którzy wolą spokojny wypoczynek, przygotowano stoliki szachowe i przytulne miejsca do siedzenia z książką.

Park im. Zbigniewa Herberta

ul. Zbigniewa Romaszewskiego, 00-001 Warszawa

"Żywa" Paleontologia

Jeśli akurat szukasz wejścia do zachwalanego muzeum domków dla lalek, możesz przypadkiem trafić na wejście do Muzeum Ewolucji. Znajduje się ono w Pałacu Kultury i Nauki w centrum Warszawy i trudno wyobrazić sobie dziecko, które nie byłoby pod wrażeniem jego eksponatów. Wyewoluowane modele ryb, modele starożytnych zwierząt, naturalnej wielkości prehistoryczny człowiek i inne naukowe artefakty z pewnością zaskoczą młodego badacza.

Siedzenie pod dinozaurem w pełnym wzroście to osobne doświadczenie. Zdjęcie: Adam Stępień/Agencja Wyborcza

Muzeum Paleobiologii Ewolucji Instytutu PAN

Pałac Kultury i Nauki

Plac Defilad 1, 00-110 Warszawa

(wejście: od ul. Świętokrzyskiej )

Potrzymać 12,5 kilograma złota w dłoniach

Co wiemy o pieniądzach, obcując z nimi na co dzień? Na przykład banknoty euro przedstawiają mosty, okna i bramy, które nie istnieją w rzeczywistości. Symbolizują one po prostu otwartość i współpracę między krajami europejskimi. Centrum Pieniądza Narodowego Banku Polskiego, czyli Muzeum Pieniądza w Warszawie, to najnowocześniejsze centrum wystawienniczo-edukacyjne w UE. Możesz tu zobaczyć unikatową kolekcję monet, obejrzeć milion złotych w magazynie, potrzymać 12,5-kilogramową sztabkę złota, zobaczyć pierwszy polski banknot wykonany z polimeru, a także poznać cały proces projektowania i produkcji pieniądza. Ponadto, będzie to przydatne dla młodego pokolenia, aby dowiedzieć się o wartości zasobów i interakcji z pieniędzmi.

I trochę złota w dotyku. Zdjęcie: Marek i Zofia Bazak/East News

Centrum Pieniądza NBP im. Sławomira S. Skrzypka

ul. Świętokrzyska 11/21, 00-919 Warszawa

Więcej informacji o wydarzeniach w Warszawie można znaleźć TUTAJ.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Magia ukraińskiego Bożego Narodzenia

Ексклюзив
20
хв

W której restauracji świętować Nowy Rok 2025 w Warszawie? 10 propozycji i ceny

Ексклюзив
20
хв

Widzę, jak ciężko jest mojemu synowi mieć ojca, który istnieje tylko w telefonie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress