Exclusive
20
min

Zobaczyłam Ukrainę, która mówi: Nie możesz mi tego zrobić

Jesteś idiotką! Nie wiedziałaś? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałaś? Cóż, idź umyć twarz, a potem posprzątaj krew ze szpitalnej podłogi i zrób, co możesz. Od teraz to jedyny sposób - wspomina Majdan dla sestry.eu wybitna ukraińska pisarka i reżyserka filmowa

Iryna Cilyk

Iryna Cilyk na początku protestów w centrum Kijowa w 2013 r. Zdjęcie z archiwum Iryny Cilyk

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

To największa trauma i najważniejszy punkt zwrotny w moim życiu. Złote skrzyżowanie przeszłości z teraźniejszością, które są tak ściśle powiązane w nieliniowym poszukiwaniu własnej tożsamości. Kim byłam przed Rewolucją Godności? Kim stałam się po niej? Kiedy myślę o tamtej zimie, zawsze wydaje mi się, że moja droga do niej była dość długa. W końcu wszystko zaczęło się nie w listopadzie 2013 roku, ale dużo wcześniej. Prawdopodobnie jeszcze wtedy, gdy nie miałam pojęcia, co oznacza słowo "godność".

Zmiana ustawień fabrycznych

Fabuła tej historii była prosta i znana wielu ludziom z mojego pokolenia: w Kijowie była zwykła radziecka dziewczyna, która napisała w swoim zeszycie pięknym pismem "Chwała krajowi Sowietów!". Otoczona miłością rodziny, w gimnazjum niewiele myślała o otaczającym ją świecie ze wszystkimi jego niebezpieczeństwami i niesprawiedliwością. Jej ukochana babcia, która kochała dziewczynkę najbardziej i utrzymywała przy życiu bezchmurną czułość jej dzieciństwa, nie spieszyła się z zapoznaniem wnuczki ze szkieletami w domowych szafach. Skąd więc dziewczynka mogła wiedzieć, że na przykład chwalebny kraj Sowietów złamał kiedyś życie jej pradziadkom: zostali zesłani na Sołowki w latach trzydziestych XX wieku. Gdzieś w odległej przeszłości były też inne mroczne historie jej rodziny, ale o tym wszystkim nasza bohaterka dowiedziała się później. Do pewnego momentu w jej życiu wszystko było dość proste, a ona szczerze cieszyła się z nowej odznaki z wizerunkiem kędzierzawego Włodzimierza Lenina na szkolnym mundurku.    

Dziś patrzę tej dziewczynie w oczy z zainteresowaniem. Kiedyś byłam inna. A ile różnych odkryć było przede mną...

Bardzo dobrze pamiętam, jak czułam, że coś jest nie tak z krajem, w którym żyjemy, skoro moja kochana babcia tak bardzo chciała zobaczyć, jak się rozpada. Pewnego lata w daczy zauważyłam, że przez całą noc słuchała radia: położyłam się spać, a babcia siedziała obok, obudziłam się, a ona wciąż tam była. Podekscytowana, szczęśliwa, babcia mówiła o punkcie zwrotnym i końcu Związku Radzieckiego. To było lato 1991 roku. Odnotowałam te dni dla siebie, ale tak naprawdę ich nie rozumiałam. Dla mnie osobiście czasy wielkich realizacji były jeszcze przed nami, ale mechanizm poszukiwania odpowiedzi na złożone pytania został już uruchomiony.

Ludzie opłakują zmarłych na Majdanie w Kijowie. Zima 2014. Zdjęcie: Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

Wszystko zaczęło się od małego. Od podsłuchanych rozmów między dorosłymi. Od uczestniczenia w spotkaniach Związku Ukraińskich Kobiet w Kijowie na początku lat 90. z moją babcią i bycia szczerze zaskoczoną, że wszyscy tam mówili tak egzotycznym dla mnie językiem ukraińskim. Od pierwszej tradycyjnej ukraińskiej pisanki, którą ręcznie malowałam woskiem. Z cienkiej książeczki z wierszami Liny Kostenko, którą dostałam w prezencie, gdy miałam 9 lat. Ze wszystkich innych książek, zwłaszcza tych autorstwa młodych współczesnych ukraińskich poetów, na które natknęłam się w wieku 15 lat i które poruszyły mnie do głębi. Od świadomej decyzji - ja też chcę mówić i pisać w tym języku - i ostatecznego przejścia na nowy poziom zabawy, kiedy dużo później dowiedziałam się, że zostanę matką. Nagle okazało się, że niezwykle ważna jest dla mnie zmiana ustawień fabrycznych i przerwanie łańcucha rusyfikacji w kolejnym pokoleniu mojej rodziny. Sztuczka zadziałała: była radziecka rosyjskojęzyczna dziewczyna ma syna, który od początku mówi po ukraińsku.  

Wszystko zaczęło się od małej rzeczy, choć być może całkiem dużej. Od nabytej umiejętności obserwacji i porównywania. Od samodzielnie podejmowanych decyzji. Od świadomego uzupełniania luk w wiedzy o historii własnego kraju. Z palącego wstydu i szoku - jak to się stało, że ludzie tak niegodni i dalecy od moich wartości rządzą naszym krajem? A potem - od stopniowej akceptacji idei, że tektoniczne przesunięcia są niemożliwe bez rewolucyjnych zmian.  

Punkt bez powrotu

Pomarańczowa Rewolucja nie mogła mnie ominąć. Miałam wtedy 22 lata - pełna energii, gorącej krwi, aktywnie poszukująca siebie i gotowa do walki o to, co moje. A jednak dla mnie osobiście istniał silny element zabawy i karnawalizacji akcji: ja i moi przyjaciele byliśmy ubrani bardzo na pomarańczowo, bardzo cierpieliśmy za prawdę, marzliśmy, wykrzykiwaliśmy radosne hasła razem z tłumem podobnie myślących ludzi i w ogóle nie odczuwaliśmy potencjalnego zagrożenia. Moja pamięć zatarła wiele szczegółów, ale z pewnym zażenowaniem pamiętam to, co najważniejsze: świetnie się bawiłam. Pamiętam też jednak coś innego, znacznie ważniejszego: po raz pierwszy zobaczyłam z bliska swoich ludzi. Wielu różnych ludzi, bardzo młodych i bardzo starych, takich i takich, o różnym statusie społecznym, zawodach i tak dalej. Byłam pod ogromnym wrażeniem kontaktu łokieć w łokieć z nieznajomymi i siły tego elementu. Proces uczenia się tego nowego doświadczenia wydawał się ważniejszy niż rezultat. I chociaż wynik wydawał się natychmiastowy, a my broniliśmy inteligentnego proukraińskiego prezydenta przed zastraszonym więźniem z dwoma wyrokami i bliskimi powiązaniami z Rosją, wkrótce stało się jasne, że sprawy nie były takie, jak się wydawały, w rzeczywistości dopiero się zaczynały.

Po 9 latach burzliwej rzeczywistości, po wzlotach i upadkach chwiejnego życia politycznego Ukrainy, grubym rozczarowaniu i ciągłej frustracji, wróciłam na Majdan bez jasnego zrozumienia własnego celu. Szczerze mówiąc, w pierwszym odruchu złapania parasola i termosu, i wyjścia w listopadową zgniłą nocną mżawkę na centralny plac było niewiele świadomości. Raczej wszyscy pobiegli - i ja pobiegłam. Cóż, dokładniej, nie wszyscy, ale głównie ci bystrzy, świadomi ludzie, z którymi chciałam być, relatywnie rzecz biorąc, w tej samej drużynie i wspólnie zmierzać ku świetlanej europejskiej przyszłości. Tak więc mój mąż i ja również przyszliśmy na Majdan. Znajoma atmosfera natychmiast przypomniała mi o sobie w retrospekcjach: piękni, ale wściekli ludzie, piosenki, wiersze, wesołe śpiewy, słodka herbata, zimne, zgrabiałe dłonie i gorące serca.  

Gorące jedzenie od ludzi o gorących sercach na Majdanie w grudniu 2013 r. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

Wszystko wydawało się tak bezpieczne, że w pierwszym tygodniu Euromajdanu zabraliśmy ze sobą nawet naszego trzyletniego syna. W pewnym momencie wydarzyło się coś dziwnego - Andrij znalazł się na głównej scenie z mikrofonem w rękach. To wzruszające wideo jest nadal dostępne gdzieś w Internecie: zabawny mały dzieciak w kombinezonie i czapce z uszami, początkowo wahający się. "Andrij, chciałeś coś powiedzieć?" - zachęca go jeden z dorosłych. "Chciałem powiedzieć... Chciałem powiedzieć... Chwała Ukrainie!". Wielotysięczny tłum odpowiada zadowolonym rykiem: "Chwała bohaterom!". Moje dziecko przeżywa szczęśliwy szok i nie może spać przez długi czas tego wieczoru - tak jest podekscytowane.

To był dla nas pierwszy tydzień Euromajdanu. Potem nasz entuzjazm nieco osłabł: ostatniego dnia listopada 2013 r. powiedzieliśmy sobie, że chyba mamy już dość. Byliśmy zmęczeni codziennym chodzeniem na Majdan. Wróciliśmy do domu nieco zdruzgotani i poszliśmy spać. Kto mógł sobie wyobrazić, że w ciągu kilku godzin władze pokryją plac krwią nieuzbrojonych demonstrantów i w ten sposób obudzą w Ukraińcach siłę, która była uśpiona przez lata uporczywego podporządkowania.

Ludzie przeciwko siłom bezpieczeństwa. Ulica Hruszewskiego w Kijowie 24 stycznia 2014 r. Zdjęcie: Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

Wciąż pamiętam to uczucie strasznej, mrocznej wściekłości. Nie możemy być tak traktowani! Nic takiego o sobie nie wiedziałam. Cóż, dziewczyno, masz przed sobą wiele odkryć. Oto pierwszy punkt z serii punktów bez powrotu. Oto jak twoje własne poczucie godności, o którym wcześniej nawet nie myślałaś, wypełza spod twojej skóry. A potem około miliona z nas wyszło na centralne ulice Kijowa. Byli to Kijowianie i ludzie z innych ukraińskich miast, którzy przybyli z całego świata, aby dołączyć do potężnej rzeki, która już przelała swoje brzegi z całą mocą nieokiełznanego żywiołu.

Czasami zadaję sobie pytanie, czy okoliczności byłyby inne, gdyby protestujący zostali zastrzeleni od razu. Czy zbiorowe zrozumienie naszej własnej siły i szacunku do samych siebie, które nie zostało jeszcze w pełni ukształtowane, mogłoby zostać złamane? Jednak historia, jak wiemy, nie zna trybu łączącego. Patrząc wstecz, mamy tylko to, co mamy: wszyscy mieliśmy pewną ścieżkę, na której stawka rosła z każdym krokiem, a akceptacja szoku nowych okrucieństw ze strony struktur prorządowych była stopniowa.

Tak, to była lawina różnych wydarzeń i silnych emocji, a jednak stopniowo nas zasypywała. Obóz Majdanu rósł, na naszych oczach rodzili się żołnierze i potężny ruch ochotniczy, brutalne ataki Berkutu stawały się coraz częstsze, gniew protestujących narastał, demontowano chodniki, palono opony, nieudolnie przygotowywano pierwsze koktajle Mołotowa. Moja kochana babcia przynosiła na Majdan kanapki ze słoniną..

Ukraińcy na barykadach. Grudzień 2013 r. w centrum Kijowa. Fot. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

Pierwsze ofiary śmiertelne na Majdanie wstrząsnęły nami wszystkimi do głębi, ale osobiście nadal uważałam je za tragiczny wypadek. Zbyt trudno było pogodzić się z myślą, że zostaniemy zabici - wszyscy bez wyjątku - za nasze prawo do powiedzenia "nie". Aktywiści byli już torturowani w tajemnicy, zabierani do lasów, brutalnie rozstrzeliwani, a ja wciąż nie wiedziałam, nie wierzyłam, nie mogłam zrozumieć. Epifania była szybka i bolesna: musiałam zobaczyć na własne oczy dziesiątki rannych, zakrwawionych ludzi - ludzi takich jak ja - aby w końcu zdać sobie sprawę: Jesteś idiotką! Nie wiedziałaś? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałaś? Cóż, idź umyć twarz, a potem posprzątaj krew ze szpitalnej podłogi i zrób, co możesz. Od teraz to jedyny sposób.

18, 19, 20 lutego 2014 roku na zawsze pozostaną we mnie wielką otwartą raną. Nie chcę w ogóle skupiać się na tamtych dniach, ale moja pamięć zachowała je z niezwykłą wyrazistością. Te nerwowe telefony do męża, który jest gdzieś indziej. Te trzy dni nieprzerwanej pracy na szpitalnym oddziale urazowym, gdzie ranni byli przywożeni niekończącym się strumieniem. Ta pielęgniarka z kulą snajpera w szyi tuż przede mną - szybkie nosze, bandana nasączona ciemną krwią, poplamiony kaptur lekkiej kurtki, plecak dziewczyny, który ktoś ostrożnie położył obok jej nóg. Ci wyczerpani, połamani ludzie na łóżkach, nawet na korytarzu, i niekończący się strumień smakołyków i jedzenia dla nich od mieszkańców Kijowa - puszki ciepłego rosołu, domowe kotlety, wzruszające notatki - otrzymałem je jednego z tych dni. To straszna świadomość, że nie wszyscy ranni zostaną uratowani, a wielu z nich zostało już zabitych na Majdanie. To druzgocący powrót do domu, gdzie czeka na ciebie twoje własne dziecko i radośnie wita cię na korytarzu: "Mamo, narysowałem to dla ciebie, spójrz! To jest Majdan, to jest czołg, to jest jeep przywożący słodycze, a to jest leżący człowiek". "Gdzie widziałeś leżącego człowieka?". "W telewizji!" "Idź, dziewczyno, weź cichą kąpiel w łazience, już dobrze, nikt cię tam nie zobaczy...

Wydarzenia na Majdanie, namalowane przez syna Iryny Cilyk w 2014 roku. Zdjęcie z archiwum autora

Wszystko zaczyna się od małych i jednocześnie wielkich rzeczy. Tamta zima, a zwłaszcza te trzy dni, tak wiele nas nauczyły. Gdzieś na Majdanie wzrosło poczucie naszej zbiorowej odpowiedzialności za siebie, ale jednocześnie zrozumieliśmy, że znowu zostaniemy za to zabici. Ukraińcy zawsze byli za to zabijani. Tym razem byli zabijani przez dziesięć lat i najwyraźniej będzie to trwało dalej. Rosjanie na pewno wrócą, jeśli będą mieli okazję.

Moja babcia nie żyje już od kilku lat. W ostatnich latach życia była aktywną wolontariuszką, niestrudzenie tkającą siatki maskujące na front, ciężko przyjmując wiadomości o wszystkich stratach. Często dręczą mnie wspomnienia jej ostatnich miesięcy życia, a zwłaszcza jedno zdanie, które moja babcia wypowiedziała z nieskończoną goryczą, gdy odchodziła: "Tak bardzo marzyłam o zobaczeniu spokojnej, szczęśliwej Ukrainy. Chyba mi się to nie uda". Rzeczywiście, nie udało jej się.

Odziedziczywszy po niej tak wiele ważnych rzeczy, niestety odziedziczyłem też jej strach. Marzę też o tym, by za jakiś czas zobaczyć spokojną, szczęśliwą Ukrainę. Nie mamy pojęcia, co stanie się z nami w przyszłości. Wiem jednak jedno. Widziałam już Ukrainę, która wyraźnie mówi "nie możecie mi tego zrobić! Ten kraj nauczył mnie wielu rzeczy, w tym znaczenia słowa "godność". Jeśli będę miała szczęście zostać kiedyś babcią, będę miała o czym rozmawiać z moimi wnukami.

Титульне фото: Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska reżyserka filmowa i pisarka. Jest reżyserką filmu dokumentalnego "Ziemia jest niebieska jak pomarańcza", który zdobył nagrodę za najlepszą reżyserię na festiwalu Sundance w 2020 r. oraz Narodową Nagrodę Ukrainy im. Tarasa Szewczenki w 2023 r. Wyreżyserowała film "Ja i Felix", oparty na powieści "Kim jestem?" autorstwa Artema Czecha, ukraińskiego pisarza i męża Iryny. Jest autorką 8 książek (poezja, proza, książki dla dzieci), w tym Depth of Field i Red on Black Traces. Jej książki zostały przetłumaczone na angielski, niemiecki, francuski, polski, czeski, grecki, włoski, turecki i inne języki. Podczas rosyjskiej wojny w Ukrainie zaczęła pisać felietony i eseje dla międzynarodowych mediów, w tym Frankfurter Allgemeine Zeitung, Sonntags Zeitung (Niemcy), Weekendavisen (Dania), Dwutygodnik (Polska) i innych. Jej eseje znalazły się w zbiorze Ukraine 22, opublikowanym w Wielkiej Brytanii (Penguin Random House, 2023). Esej Iryny "Inne życie" stał się częścią projektu we współpracy z amerykańskim fotografem Jimem Goldbergiem (Stanley/Barker, 2022). Inny esej, "The Way of the Ouroboros", został włączony do książki o szwajcarskiej artystce Miriam Kahn, opublikowanej w Paryżu (2023).

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Jest tylko dzisiaj i jutro. O żołnierzu, który stracił wzrok, ale nie stracił radości życia

Ексклюзив
20
хв

Im więcej kobiet w armii, tym większe ich prawa

Ексклюзив
20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress