Exclusive
20
min

Żeby przyjaciele nie ginęli w drodze do galerii handlowej

Niezwykła, przejmująca wystawa w Warszawie. Frej, Titow, Damięcka i inni przeciw wojnie

Julia Ladnova

Plakat dokumentuje rzeczywistość, w której żyjemy. Zdjęcie autorki

No items found.

„Trzeciego dnia wojny na wielką skalę namalowałem swój pierwszy plakat na serwetce w kolejce po paliwo na stacji benzynowej. Była to butelka z koktajlem Mołotowa z kozackimi wąsami” - wspomina ukraiński artysta Dmytro Dziuba (@dimkarts). W 2020 roku wspólna praca Dmitrija i studia „Aztec Animation” znalazła się w pierwszej dziesiątce najlepszych plakatów z okazji 75. rocznicy ONZ w Nowym Jorku. A od 2022 roku artysta tworzy plakaty wspierające Siły Zbrojne Ukrainy i wystawia je w Ukrainie, i świecie.

Autor — Dmytro Dzyuba (@dimkarts)

„Sztuka przeciw wojnie” to wspólny projekt Ukraińców i Polaków. Organizatorami są Związek Badaczy Sztuki Współczesnej, Projekt Sztuki Współczesnej Biruchiy oraz Centrum Mieroszewskiego przy wsparciu polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

„To świetny przykład współpracy Polaków i Ukraińców w dziedzinie kultury. I potężna broń przeciwko rosyjskiej propagandzie, manifest solidarności z ofiarami rosyjskiego ludobójstwa - wyjaśnia współorganizator wystawy ze strony ukraińskiej Giennadij Kozub. - Prezentujemy głównie prace Nikity Titowa i Aleksandra Grekhova, które znajdują się w książce „Plakaty wojenne”. Prace te odwiedziły już międzynarodowe wystawy i zyskały uznanie na całym świecie. Wszystkie prezentowane tutaj prace są  wyraziste, pełne emocji i głębokiego znaczenia.

Polską część ekspozycji reprezentują rzeźby, plakaty, instalacje takich autorów jak Andrzej Milewski, Matylda Damięcka, Marta Frej itp. To nie tylko reakcja na rosyjskie zbrodnie, ale także dowód empatii wobec Ukraińców. Dziś chcemy przypomnieć całemu światu, że krwawa wojna w Ukrainie trwa, giną wojskowi i cywile. A teraz nawet bardziej niż na początku wojny potrzebujemy wsparcia świata”.

Kurator projektu ze strony polskiej Bartłomiej Kiełbowicz jest przekonany, że w drugą rocznicę inwazji na pełną skalę nie możemy pozostać obojętni, musimy jeszcze bardziej mobilizować się i wspierać tych, którzy znajdują się w niezwykle trudnej sytuacji.

„Mam teraz na sobie koszulkę przyjaciółki, która zginęła w Krematorsku dwa lata temu” - mówi Bartłomiej Kiełbowicz. „Szła do galerii handlowej kupić telefon i zginęła od rosyjskiego pocisku. Koszulkę, którą mam dziś na sobie dostałem właśnie od niej. Tutaj, w galerii, znajduje się praca, której nie ma na liście. Mała rakieta jest wklejona w górnej części okna. Trudno to dostrzec, ale istnieje i przypomina nam tutaj, że wojna jest blisko. A jeśli nie chcemy, aby nasi przyjaciele i bliscy umierali w drodze do sklepu, musimy coś robić”.

Bartłomiej Kiełbowicz i Giennadij Kozub. Zdjęcie autorki

Do galerii przybyli również ambasador Ukrainy w Polsce Wasilij Zwarycz, zastępczyni Sekretarza Ministerstwa Kultury w Polsce Marta Cienkowska, aby wyrazić wdzięczność artystom i wesprzeć Ukraińców w przeddzień rocznicy wojny.

„Te prace są fantastyczne. Jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie, a potem przyprowadzi tutaj swoich przyjaciół lub członków rodziny. Dziękuję wszystkim, którzy pracowali nad tym projektem” - mówiła Cienkowska.

Poprzez sztukę i kulturę można dotrzeć do wszystkich krajów wolnego świata, aby wzmocnić poparcie dla Ukrainy, która dziś walczy o interesy tego świata. W szczególności w interesie Polski. A to, co wy, artyści, robicie na tym „polu bitwy”, jest niesamowite. Jestem Wam za to bardzo wdzięczny. Jestem pewien, że wygramy, jeśli będziemy wszyscy razem” - powiedział Wasilij Zwarycz.

„Ręcznik Borodyansky” Katya Lisova

Na pracy „Borodyansky Towel” Katyi Lesovej z serii dzieł „Moc pamięci” poeta Taras Szewczenko patrzy w szczeliny zniszczonego budynku. Każde zdjęcie Katyi Lisovej opowiada o tragediach różnych miast i wsi: Mariupola, Irpinia, Borodianki, Charkowa, Odessy, Kijowa, Czernihowa, Skovorodinówki. Wszystkie prace składają się z fragmentów zdjęć dokumentalnych i starych zdjęć Ukraińców. Wszystkie te fragmenty są „zszyte” obrazami ornamentu ręcznika. I to nie jest przypadkowe, ponieważ w kulturze ukraińskiej jest to ręcznik, który towarzyszy człowiekowi od urodzenia do śmierci, a każdy region ma swój własny styl ręczników. Dekoracja ręcznika ma związek zarówno z historią osobistą, jak i pamięcią kulturową.

Zastępczyni sekretarza Ministerstwa Kultury RP Marta Cienkowska, współorganizatorzy wystawy Bartłomiej Kiełbowicz, Giennadij Kozub iambasador Ukrainy w Polsce Wasilij Zwarycz. Zdjęcie autoraki
Autor — Martha Frey

Ukraińska część ekspozycji obejmuje prace Nikołaja Gonczarowa, Zakentija Gorobiowa, Aleksandra Grekhova, Olega Hryszczenki, Artema Guseva, Dmitrija Dziuby, Andrija Jermolenko, Katya Lisova, Antona Logova, Maksyma Palenko, Dasha Podoltseva, Aleksieja Reviki, Aleksieja Saya, Dmitrija Simonowa, Michaiła Skopa, Nikity Titova, Nikita Shilimov, Albina Yalozy i uczestnicy projektu grupowego „Sztuka przeciwko wojnie” (Ekaterina Buchatskaya, Misha Zavalny, Nikita Kravtsov). Prace te zawarte są w książce „Plakaty wojenne”, opublikowanej we współpracy z Departamentem Kultury i Turystyki Rady Miejskiej Zaporoże przy wsparciu Ukraińskiej Fundacji Kultury.

Autor — Andriy Yermolenko

Polską część wystawy reprezentują rzeźby, plakaty, instalacje i transperanty. Są to dzieła m.in. Andrzeja Milewskiego, Matyldy Damięckiej, Jakuba Jezierskiego, Pawła Jońcy, Idy Karkoszkiej, Bartłomieja Kiełbowicza, Tomasza Kopcewicza, Aleksandra Małachowskiego, Agaty Nowickiej, Marty Frej.

Aleksander Małachowski

Plakaty były już wystawiane w Ukrainie na 19 wystawach plenerowych, a także w galeriach w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

W Warszawie wystawa do 29 lutego od 11:00 do 17:00 w galerii „Okno na Kulturę” przy ul. Krakowskie Przedmieście, 17. Wstęp wolny.

No items found.

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Chrystyna Beniuk

Na festiwalu muzyki klasycznej w Mielcu, na którym dwoje wybitnych ukraińskich pianistów miało uczestniczyć w koncercie charytatywnym, Chrystyna Beniuk musiała zagrać Schumanna sama. Bo Witalij Dworowyj, jej partner fortepianowy, nie mógł opuścić kraju.

Polacy przyjęli mnie ciepło, z empatią

– Kilka dni przed naszym wrześniowym koncertem zmienił się minister kultury Ukrainy. Nie mieliśmy już czasu na ponowne przygotowanie wniosków o pozwolenie na wyjazd za granicę – mówi Chrystyna Beniuk. – Wydzwanialiśmy, gdzie się dało, wyjaśniając, że musimy wziąć udział w ważnym festiwalu. Ale nasze dokumenty zaginęły w biurach ministerstwa.

To był szok. Za każdym razem, gdy wyjeżdżamy na występy za granicę, mentalnie przygotowujemy się na niespodzianki. Ale tym razem z jakiegoś powodu byliśmy spokojni. Świadomość, że będę musiała sama zagrać utwór skomponowany dla dwóch pianistów, dotarła do mnie dopiero w przeddzień koncertu.

Zdałam sobie sprawę, że muszę naprędce zmienić program występu. Byłam bardzo zestresowana, bo to miał być koncert poświęcony Robertowi Schumannowi: Witalij miał zagrać jego „Etiudy Symfoniczne”, a ja „Kreislerianę”. Mieliśmy też wykonać razem Brahmsowskie „Wariacje na temat Schumana” – utwór na cztery ręce. W jeden wieczór musiałam ułożyć program solowego koncertu, który trwałby co najmniej godzinę. Ostatecznie zagrałam tylko swój program, do którego dodałam Haydna i ukraińskiego kompozytora Walentyna Silwestrowa.

Na szczęście polska publiczność przyjęła mój występ niesamowicie ciepło i z empatią. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam w Polsce czegoś takiego.

Chrystyna Beniuk podczas festiwalu w Mielcu, wrzesień 2024 r.
W każdym z naszych występów za granicą uwzględniamy utwory ukraińskich kompozytorów, od Łysenki do Skoryka

Rok temu na festiwalu Beskidy bez Granic zagraliśmy sonatę Wiktora Kosenki – i wygraliśmy. Później z muzyką Kosenki zdobyliśmy drugą nagrodę na konkursie pianistycznym w Rzymie. Ludziom to się podoba.

Poprzez muzykę Witalij i ja staramy się pokazać dramat wojny w Ukrainie. Chcemy, by świat to usłyszał i poczuł. Teraz gramy dużo ukraińskiej muzyki za granicą. Między koncertami publiczność pyta: „Gracie z takim tragizmem, bo słyszeliście wybuchy? Bo jesteście na wojnie?”. Z jednej strony chciałabym odpowiedzieć, że tak, wojna mnie dotknęła. Ale z drugiej – że przecież taka jest nasza ukraińska muzyka.

Kiedy gramy, wyobrażamy sobie Buczę, Mariupol

Dla polskiej publiczności graliśmy już Kosenkę, Barwińskiego i Silwestrowa. Wiktor Kosenko był romantycznym ukraińskim kompozytorem i pianistą, który spędził dzieciństwo w Warszawie, a większość życia w Żytomierzu. Żył w czasach kiedy najlepszym sposobem na rozwinięcie własnego talentu była przeprowadzka do Moskwy [Moskwa ściągała wtedy do siebie utalentowanych ludzi z Ukrainy, a ich dzieła przedstawiała potem jako rosyjskie. Kiedy powstała Moskiewska Akademia Muzyczna, Rosjanie wywieźli z Ukrainy najbardziej utalentowanych muzyków i zrobili z nich nauczycieli. Dlatego to w ukraińskiej szkole kształciły się kolejne pokolenia muzyków – red.]. Wiktor Kosenko skomponował sonaty, które muzycznie są podobne do dzieł Rachmaninowa. Ale to nie jest Rachmaninow, to współczesna muzyka ukraińska.

Z kolei Wasyl Barwiński studiował i pracował w Pradze, lecz wrócił do Ukrainy i tu rozwijał swą muzykę – dopóki w 1948 roku nie został aresztowany przez władze radzieckie. Zniszczono wszystkie rękopisy jego utworów. Kiedy wrócił z 10-letniego zesłania, resztę życia poświęcił na odtworzenie tych utworów z pamięci.

Jego muzyka jest nowoczesna, chłodna. To galicyjska secesja, początek moderny. We Lwowie gra się ją od dawna, w Kijowie – dopiero się zaczyna.

Zagrałam też, w Polsce po raz pierwszy, Walentina Silwestrowa. Bardzo chciałam to zrobić, ponieważ niewiele osób za granicą go zna. Oczywiście mogę grać dla Polaków Chopina, ale myślę, że ważniejsze jest zapoznanie publiczności z kulturą i muzyką, której nie słyszeli. Muzyką, która kiedyś była uważana za gorszą.

Chrystyna Beniuk i Witalij Dworowyj

Witalij i ja planujemy również zagrać w Europie III Symfonię Borysa Latoszynskiego. Została napisana pod wpływem doświadczeń kompozytora z czasów II wojny światowej. Opatrzył ją mottem: „Pokój zwycięży wojnę”, chcąc zaznaczyć, że przekazuje doświadczenie wojny jako tragedii jednostki i ludzkości.

Symfonia składa się z 4 części: pierwsza to niemiecka ofensywa, druga – bombardowanie Warszawy, trzecia – bitwy, a czwarta to zwycięstwo. Kiedy gramy tę muzykę teraz, wyobrażamy sobie Ukrainę, Buczę, Mariupol...

Gdy wybuchła obecna wojna, kompozytor Hlib Faryniuk uznał, że musi posłuchać tej symfonii i napisać partie dla czterech pianistów na dwa fortepiany. Znalazłam jeszcze dwóch pianistów i rozpoczęliśmy próby. 5 października 2022 roku daliśmy światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu „Kontrasty” we Lwowie. Potem, w rocznicę inwazji, zagraliśmy ten utwór w Filharmonii Narodowej Ukrainy w Kijowie. To był ważny moment w historii muzyki ukraińskiej, bo dzięki temu koncertowi pianiści w Austrii zainteresowali się symfonią. Wysłaliśmy im nuty – i też ją wykonali.

Za granicą chcę spać, nie słysząc alarmów

Jaryna Matwijiw: Czy trudno dawać koncerty w Europie po tym, co Pani przeszła w Ukrainie?

Chrystyna Beniuk: Pierwszą rzeczą, o której myślę, kiedy wyjeżdżam za granicę, jest to, że będę mogła spać spokojnie, nie słysząc syren alarmów. Że to będzie dla mnie taka mała oaza równowagi psychicznej. Wtedy nawet to, że pociąg w Niemczech spóźnia się pięć godzin, przez co sypią się terminy moich koncertów – staje się błahostką. Bo to nic w porównaniu z tym, czego mogę doświadczyć we Lwowie.

Z drugiej strony, za granicą moje reakcje na wiadomości docierające z Ukrainy są coraz gorsze. Bo nie będąc w centrum wydarzeń, martwię się o innych.

Po zmasowanym ostrzale bardzo trudno się pozbierać. Wiesz, że to ruletka, że po prostu miałaś dziś szczęście

I musisz jeszcze bardziej skoncentrować się na jakiejś pracy, żeby to się wreszcie skończyło.

Witalij Dworowyj mieszka w pobliżu głównego dworca kolejowego. Ten rejon Lwowa jest uważany za niebezpieczny. Dlatego podczas alarmów zawsze schodzi do schronu. Czasami alarm rozlega się w nocy. Patrzymy wtedy, co leci, a jeśli to MIG, to jeszcze przez chwilę śpimy, a potem budzimy się i idziemy do schronu. W nocy tuż przed zmasowanym atakiem na Lwów Witalijowi śniło się, że matka czeka na niego pod drzwiami. Poczuł, że musi natychmiast wstać i iść do schronu. Jakieś 15 minut później usłyszał potężną eksplozję i wszystko w piwnicy się zatrzęsło. Mieszka po prawej stronie stacji, a rakieta uderzyła z lewej. Matka go ostrzegła.

Jak żyje artystyczny Lwów podczas nalotów?

Podczas alarmów przeciwlotniczych w Operze Lwowskiej koncerty są przerywane i wszyscy schodzą do schronu. Jeśli alarm trwa krócej niż 40 minut, spektakl jest wznawiany. Jeśli dłużej, możesz dostać bilet na inny dzień. W filharmonii i sali organowej [Lwowska Filharmonia Obwodowa i Lwowska Sala Muzyki Organowej – red.] koncerty nie odbywają się tak często. Podczas nalotów ludzie wychodzą z sal koncertowych i czekają na korytarzach.

W Polsce po koncertach często rozmawiam z publicznością po polsku. Czasami ludzie pytają mnie, dlaczego jeszcze nie wyjechałem z Ukrainy. A ja im odpowiadam, że Lwów jest wspaniały i gdy tylko wojna się skończy, a lotnisko zacznie działać, będziemy do siebie latać i się odwiedzać. Zawsze będę wracała do Lwowa, bo to magnetyczne miasto. Nie da się go opuścić na długo.

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

20
хв

Nasza muzyka pokazuje światu dramat wojny

Jaryna Matwijiw

Festiwal od dawna już wydarzeniem, na które mieszkańcy Lublina czekają z niecierpliwością. Organizatorem od początku jest Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza. Program zmienia się co roku – Ukraina przechodzi przecież gwałtowne przemiany, odpowiada na coraz to nowe wyzwania i walczy o swą niepodległość. Wszystko to ma wpływ na życie kulturalne kraju, które warto zaprezentować w Polsce.

W 2023 roku do współorganizatorów imprezy dołączyła ukraińska organizacja pozarządowa „Efekt Dziecka”. Nowe pola zainteresowań obejmują urbanistykę i architekturę oraz dyplomację kulturalną dzieci.

Program tegorocznego festiwalu jest bardzo bogaty

Program XVII festiwalu jest bogaty i pełen nowości. Tradycyjnie w jego pierwszych dniach odbędzie się konkurs wiedzy o Ukrainie „Ukraina terra(in)cognita”, który narodził się 15 lat temu z inicjatywy Iwony Kryczki (nauczycielki geografii w 29. Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie) i Nadii Gergało (wykładowczyni Centrum Europy Wschodniej UMCS), by wspierać zainteresowanie nauką języka i poznawanie kultury ukraińskiej przez dzieci w Polsce. Do konkursu przystępują zarówno Polacy, jak Ukraińcy z całej Lubelszczyzny, którzy chcą poznać Ukrainę, jej historię, przeszłość i teraźniejszość. Szczególną uwagę zwraca się na ważne aspekty współpracy polsko-ukraińskiej. W tym roku uczestnicy wydarzenia, uczniowie szkół i liceów z całej Lubelszczyzny, będą nie tylko rywalizować o mistrzostwo w ukrainoznawstwie, ale także podczas specjalnie przygotowanej lekcji mistrzowskiej zdobędą dodatkową wiedzę na temat historii ukraińskiej architektury.

9 października goście festiwalu zobaczą wernisaż prac uczestników konkursu fotograficznego „Miasto-DOM”. Format powstał w 2023 roku jako odpowiedź na destrukcyjne działania rosyjskich najeźdźców w ukraińskich miastach – niszczenie infrastruktury i domów Ukraińców. Dla organizatorów ważne jest również podkreślenie roli Lublina jako miasta, które w czasie wojny stało się tymczasowym domem dla dziesiątek tysięcy Ukraińców. Podczas konkursu fotograficznego uczestnicy proszeni są o poszukiwanie miejsc w Lublinie, które mogą przypominać im o ich rodzinnych zakątkach.

Ukraińscy uczniowie biorą udział w każdym kolejnym festiwalu

10 października można nazwać dniem miejskim festiwalu. Odbędą się wtedy warsztaty dla lubelskich uczniów, prowadzone przez Margaritę Didiczenko, architektkę i kierowniczkę projektu w sekcji „Edukacja i budowanie potencjału” koalicji miejskiej Ro3kvit, oraz Annę Łodyginę, dziennikarkę, badaczkę i autorkę projektu „Back to the roots”, poświęconego kulturze ukraińskiej. Organizatorzy wydarzenia zapraszają również do udziału w panelu dyskusyjnym pt. „Na czasie: miasta UA”, który w tym roku poświęcony będzie rozwojowi kultury miejskiej w Ukrainie, a także wyzwaniom stojącym przed mieszkańcami w czasie wojny.

11 października organizatorzy zapraszają na specjalny wieczór muzyczny „VIBEUA: dźwięki Ukrainy”, podczas którego będzie można usłyszeć utwory wybitnych ukraińskich kompozytorów. Na bandurze zagra Zoriana Bilowus, a śpiewać będzie wokalistka Łesia BoIko. Bo muzyka to kolejny sposób na lepsze zrozumienie ukraińskiej kultury i mentalności. Nie trzeba znać języka, by poczuć ukraińskie emocje i nastrój.

12 października festiwal powita długo oczekiwanego gościa. W ramach trasy charytatywnej żołnierz, dziennikarz i poeta Pawło Wyszebaba da w Lublinie koncert muzyczno-poetycki. Wiersze Pawła zostały przetłumaczone na polski. Podczas koncertu będzie je recytował w języku ukraińskim, a polskie tłumaczenie będzie dostępne na ekranie.

Więcej szczegółowych informacji na temat każdego wydarzenia można znaleźć tutaj.

Zdjęcia pochodzą organizatorów festiwalu

Materiał partnerski przygotowany przez Annę Olchową i Oksanę Basarab

20
хв

Ukraina w sercu Lublina: miasto szykuje się na festiwal

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nasza muzyka pokazuje światu dramat wojny

Ексклюзив
20
хв

„Wszystko ma żyć”: o mocarnej Annie z gołębim sercem

Ексклюзив
20
хв

Natalia Ponomarczuk: Rosyjskie przekazy kulturowe przestały być kulturą. Teraz są polityką i bronią

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress