Exclusive
20
min

Wymiana sygnałów

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami paradoksalnej sytuacji: wojna rosyjsko-ukraińska, największa konfrontacja militarna współczesnego świata, jest przedmiotem imponującej aktywności dyplomatycznej. To ilustracja nowego porządku świata, który wyłania się na naszych oczach wraz z dojściem do władzy w Stanach Zjednoczonych Donalda Trumpa

Jewhen Magda

Wiec w obronie Ukrainy przed Ambasadą USA w Warszawie, 28.02.2025 r. Zdjęcie: Wojciech Olkusnik/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jak w horrorze. Geopolityka

By być uczciwym, należy przyznać, że wiele działań podjętych w ciągu ostatnich 8 tygodni zostało zapowiedzianych przez Donalda Trumpa już podczas kampanii wyborczej i okresu przejściowego, poprzedzającego jego inaugurację. 47. prezydent Stanów Zjednoczonych zasługuje na różne oceny, ale jego kurs jest jasny: z powodów psychologicznych i politycznych potrzebuje globalnego sukcesu w ciągu pierwszych 100 dni swojej prezydentury.

Trump jest otoczony przez ludzi, którzy w pełni podzielają jego plany i nie mają wątpliwości co do możliwości ich realizacji. Wcześniejsze dokonania tych osób mają minimalne znaczenie, a ich obecne osobiste zaangażowanie nie budzi wątpliwości.

W rezultacie Stany Zjednoczone w krótkim czasie zmieniły się ze strategicznego sojusznika Ukrainy (podczas kadencji Trumpa jako 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych sekretarz stanu USA Mike Pompeo i ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin odbyli spotkanie w ramach Komisji Partnerstwa Strategicznego w listopadzie 2018 r.) – w mediatora. I pośrednika, który żąda zapłaty za swoje usługi, uciekając się do jawnego szantażu. Ten zwrot ma dla Ukrainy dramatyczne konsekwencje i raczej nie ograniczy się do gorącej dyskusji, która odbyła się w Gabinecie Owalnym 28 lutego.

W Waszyngtonie Ukraina jest postrzegana jako słabe ogniwo globalnej polityki i nie jest to tylko osobisty ogląd Donalda Trumpa. To także systematyczne podejście do budowania relacji. Jednak, przyznajmy uczciwie, wypowiedzi prezydenta USA pokazują nie tylko zachowanie człowieka, który jest przyzwyczajony do opisywania wszystkiego w najwyższych tonach. Trump najwyraźniej nie zapomniał o tym, że przed laty próbował wydobyć od Wołodymyra Zełenskiego brudy na temat Huntera Bidena. Sytuacja ta, jak wiemy, doprowadziła do rozpoczęcia wobec Trumpa procedury impeachmentu.

Ukraina nie jest jedynym celem ataków administracji Trumpa, ale jest jedynym krajem, który opiera się rosyjskiej agresji mimo utraty 20% swojego terytorium. Dlatego sygnały o zakulisowych porozumieniach między Moskwą a Waszyngtonem, które doprowadziły do sukcesu rosyjskich wojsk w Kursku i odmowy USA udziału w międzynarodowych działaniach prawnych przeciwko Kremlowi, wyglądają niestety logicznie. Putin stawia Trumpowi warunki wstępne, a Trump je akceptuje i spełnia z entuzjazmem.

Ani fakt bezprecedensowej agresji w XXI wieku, ani wielkie cierpienia innych nie są argumentami dla Trumpa, który z łatwością żongluje liczbami ofiar wojny rosyjsko-ukraińskiej, czerpiąc je raczej z własnej wyobraźni niż z doniesień wywiadu

Musimy to przyznać: 47. prezydent Stanów Zjednoczonych stał się obiektem kontroli Kremla. Stany Zjednoczone konsekwentnie odmawiały stosowania elementów presji prawnej na Kreml, co jest całkowicie zgodne z poglądami Trumpa na stosunki międzynarodowe. Jest on zainteresowany porozumieniem, głośnym porozumieniem, które miałoby przekonać świat o jego geniuszu i talentach dyplomatycznych. Bo jak wiadomo, to „stabilny geniusz”.

Donald Trump podczas kampanii wyborczej w 2024 r. Zdjęcie: Evan Vucci/Associated Press/Eastern News

Biada tym, którzy stawiają opór

Ukraina ma do czynienia nie tylko ze zmianą globalnego klimatu politycznego (słowo „globalny” w Waszyngtonie może być używane tylko w odniesieniu do wielkości Trumpa). Wczorajszy strategiczny partner nie tylko domaga się „mineralnej” umowy, ale także zawiesza/wznawia dostarczanie pomocy wojskowej przydzielonej przez Joe Bidena,  a także wymianę informacji wywiadowczych. I jest bardzo selektywny w swoim politycznym wsparciu.

Doszło do tego, że raporty ambasady USA na temat ostrzału ukraińskich miast nie wspominają już o Rosji, tak jakby rakiety i drony były wystrzeliwane przez Obcych

Warto przypomnieć, że Lloyd Austin, sekretarz obrony w administracji Bidena, swego czasu wyraził oburzenie z powodu ukraińskiego ostrzału rosyjskich rafinerii. I że to właśnie pod rządami 46. prezydenta USA proces ponownego mianowania Putina na prezydenta Rosji w marcu 2024 r., uzurpującego sobie władztwo nad okupowanymi terytoriami ukraińskimi, spowodował jedynie milczenie G-7. Stany Zjednoczone były liderem koalicji wspierającej Ukrainę, ale nie dostarczyły ani jednego F-16 ofierze agresji. Pokazuje to systematyczne dążenie Waszyngtonu do określenia stopnia zaangażowania USA w działania wojenne bez względu na imperatywy moralne.

Niestety Wołodymyr Zełenski nie zdołał dostosować polityki państwa do nowych wyzwań. „Plan zwycięstwa” i „plan odporności” okazały się jedynie deklaracjami i nie ma podstaw do organizowania nowego szczytu pokojowego. Poleganie na wąskim kręgu pełnomocników nadal dominuje w jego modus operandi, który został uzupełniony wprowadzeniem sankcji na dużą skalę przeciwko Petrowi Poroszence. Pomimo formalnego istnienia monowiększości, Rada Najwyższa Ukrainy nie przekształciła się w decyzyjną taśmę dla większości konstytucyjnej, a Gabinet Ministrów pozostaje „rządem nieuków”. Ukraiński rząd dostarcza zbyt wielu argumentów tym, którzy chcą nazywać nasz kraj państwem upadłym.

Chociaż dążenie USA do zapewnienia jak najszybszego przeprowadzenia wyborów w Ukrainie nie jest w kraju ideą popularną, większość graczy politycznych rozpoczęła przygotowania w tym kierunku. Bo zatrzymanie tego procesu jest prawie niemożliwe – ograniczymy się do przypomnienia, że dla społeczności międzynarodowej wybory to nie tylko określona liczba kart do głosowania w urnie, ale także międzynarodowe uznanie procesu wyrażania woli.

Kreml to rozumie, dlatego umiejętnie zaraził Biały Dom „głębokim zaniepokojeniem” stanem ukraińskiej demokracji. Faworytem Putina w tym nadchodzącym wyścigu wyborczym jest ogólny chaos, który rosyjskie służby wywiadowcze są gotowe zorganizować już teraz

Cel Kremla jest oczywisty: pokazać na przykładzie Ukrainy, że żaden kraj z wyimaginowanej strefy wpływów Rosji nie powinien stawiać oporu. To nie Monachium 1938 czy Jałta 1945 – to kwintesencja kremlowskiego myślenia i chęci dyktowania innym swojej woli. Nie załamując się pod pierwszymi uderzeniami rosyjskiej armii w lutym 2022 roku, Ukraina udowodniła swoją podmiotowość, lecz nie zdołała zmienić nastawienia wielu globalnych aktorów politycznych. Silna Ukraina nie jest potrzebna nikomu poza jej obywatelami i należy to sobie uświadomić. Inni globalni aktorzy muszą nabrać przekonania o potrzebie istnienia niezależnej i silnej Ukrainy.

Europejski dylemat

Przemówienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa było nie tylko mrocznym sygnałem. USA zademonstrowały nim swoją gotowość do radykalnej zmiany polityki wobec Starego Świata. Europejczycy poczuli się jeszcze bardziej osamotnieni po lutowym sporze w formacie Trump i Vance vs Zełenski, który ma wszelkie szanse trafić do podręczników dyplomacji.

Z jednej strony UE i USA pozostają konkurentami gospodarczymi, co podkreślał Donald Trump. Z drugiej – bez europejskiego komponentu NATO w dużej mierze traci na znaczeniu, co dobrze rozumieją ci, którzy doradzali 47. prezydentowi USA, by podkreślał potrzebę zwiększenia wydatków wojskowych przez kraje Starego Świata.

Tyle że między uświadomieniem sobie tej potrzeby (poprzez podpisanie przez przywódców UE komunikatu popierającego plan ReArm Europe) a znaczącym zwiększeniem wydatków na obronność musi upłynąć trochę czasu. Czas ten będzie rozciągany nie tylko przez zwolenników porozumienia z Kremlem, ale także przez przedstawicieli państw europejskich, które liczą się z Waszyngtonem. To będzie naprawdę trudne.

Nie powinniśmy jednak pomijać kilku interesujących faktów. Widzimy ostentacyjną determinację Emmanuela Macrona, gotowość Kiera Starmera do pełnienia roli moderatora „koalicji zdeterminowanych” oraz aktywność krajów skandynawskich w pomaganiu Ukrainie. Można tu przywołać słowa sekretarza generalnego NATO Marka Rutte: „Europa nie jest już w stanie pokoju, Europa nie jest jeszcze w stanie wojny”. Wybór paradygmatu zależy od samych Europejczyków.

Sekretarz generalny NATO Mark Rutte i prezydent USA Donald Trump w Gabinecie Owalnym, 13 marca 2025 r. Zdjęcie: MANDEL NGAN/AFP/Eastern News

Pokusa Kremla

Wiele mówi się o tym, że Kreml wręcz dławi się teraz szampanem, ponieważ przebieg wydarzeń potwierdza długoletnią hipotezę Putina, że „każda zachodnia potęga może zostać pokonana”. Przekonanie to opiera się na jakościowym badaniu zachodnich procedur politycznych przez rosyjskie służby wywiadowcze, które nie zawahały się przeprowadzić już „praktycznych ćwiczeń” w zachodnich kampaniach wyborczych.

Rosja przestudiowała mechanizmy polityczne Zachodu znacznie lepiej niż jej przeciwnicy przestudiowali jej istotę

Władimir Putin nie tylko chce powrócić do klubu przywódców czołowych państw świata (będącego reprezentowanym przez format Rosja-USA-Chiny). Jego celem jest jak największa dezorganizacja Zachodu, osłabienie NATO i zwiększenie napięć między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W ten sposób Kreml próbuje zwiększyć swoje globalne wpływy i ograniczyć sankcje.

Putin osiągnął już dość poważny sukces: dzięki stanowisku USA największa wojna we współczesnym świecie zostanie zawieszona bez ukarania agresora i jego neutralizacji. Dlatego wznowienie działań wojennych w Europie jest tylko kwestią czasu

W końcu ani logika postępowania Putina (lub jego ewentualnego następcy), ani argumenty jego transatlantyckich wrogów nie zmienią się radykalnie w najbliższej przyszłości. Polityka Trumpa tworzy niezwykle niepewną tymczasową równowagę w Europie, rodzaj „niechlujnego świata”, utrwalanego przez psychologiczne cechy Trumpa.

Jak odczytywać sygnały?

  • Przede wszystkim musimy zrozumieć, że administracja Trumpa nie dba zbytnio o ograniczenia moralne i jest gotowa działać zgodnie z prawami dżungli;
  • Pamiętajmy, że Władimir Putin i Xi Jinping nie są uzależnieni od wyników wyborów, w przeciwieństwie do polityków europejskich i amerykańskich;
  • Uświadommy sobie, że zespół Trumpa często kieruje się myśleniem życzeniowym, nie zwracając uwagi na jego skutki;
  • Wiedzmy, że proces podejmowania decyzji politycznych w Europie znacznie różni się od podobnych działań w USA, Rosji czy Chinach;
  • Trzeźwo oceniajmy zdolność Rosji do wprowadzania fałszywych i dezinformujących wiadomości do globalnej przestrzeni informacyjnej;
  • Szukajmy oznak polegania na wartościach, a nie na wartości aktywów, niezależnie od stopnia ich globalizacji;
  • Zrozummy, że biorąc pod uwagę charakter tej wojny negocjacje w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej nie mogą być błyskawiczne.
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress