Exclusive
20
min

Wybory w USA zdecydują o tym, jak będzie wyglądał Zachód w ciągu najbliższych 10 lat

"Sowy nie są tym, czym się wydają" - ten cytat z kultowego serialu Twin Peaks wciąż pozostaje w pamięci wielu osób. Jeśli spojrzysz na amerykański krajobraz polityczny, nie wydaje się on tak zagmatwany: są Demokraci i Republikanie, Biden i Trump. Wszystko wygląda jak nowa runda tego, co zawsze działo się w amerykańskiej polityce. W rzeczywistości może być nie mniej ekscytująco niż w "Twin Peaks"

Paweł Klimkin

Kto wygra wybory i jaka będzie polityka wobec Ukrainy? fot: ANDREW CABALLERO-REYNOLDS/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Po pierwsze, polityka w Stanach Zjednoczonych jest dziś bardziej spolaryzowana niż kiedykolwiek. Amerykański model zawsze był zbudowany na rywalizacji, ale wiązał się również z wzajemnym szacunkiem, umiejętnością słuchania się i współpracy - szczególnie, gdy dotyczy najważniejszych interesów USA. Obecnie główne obozy Demokratów i Republikanów coraz częściej wyglądają jak dwa różne światy, a nie jeden z konstruktywną walką o lepszy model amerykańskiego snu.

Zwolennicy Trumpa uważają, że demokratyczny establishment "zawłaszczył" państwo i trzeba je wyzwolić, podczas gdy zwolennicy Bidena uważają, że zwycięstwo Trumpa będzie oznaczać koniec amerykańskiego modelu demokracji. Zasada "kto jest kim" zmienia się na "albo my, albo oni" - a to sięga znacznie głębiej niż tylko opozycja Biden-Trump. Jeśli jeden z nich wygra, będzie to tylko jedna kadencja, ze względu na ich wiek. Ale te cztery lata zdeterminują rozwój Stanów Zjednoczonych na co najmniej następne dziesięć lat, jeśli nie więcej. I to nie tylko Stanów.

Co więcej, zarówno Demokraci, jak i Republikanie są coraz bardziej świadomi konieczności dostosowania amerykańskiego modelu demokracji do realiów XXI wieku, ale ich wizja dalszej drogi jest diametralnie różna

Jednocześnie w USA coraz częściej dyskutuje się o potrzebie skupienia się na Azji, w szczególności na rywalizacji z Chinami, i całą reszta jeśli nie jest drugorzędna, to na pewno nie jest priorytetem. Wykorzystanie amerykańskich zasobów w innych obszarach staje się mniej popularne i mniej wspierane, ponieważ Chiny są postrzegane jako dość oszczędne w wydatkowaniu swoich. W dodatku w Stanach rośnie poczucie, że duży dług publiczny USA wymaga koncentracji na amerykańskiej gospodarce.

Chiny są jedynym trwałym elementem dwupartyjnego konsensusu w polityce zagranicznej USA. Konsensus w sprawie Ukrainy uległ zmianie, co jest bardzo widoczne w debacie kongresowej na temat pomocy wojskowej i gospodarczej. Pozostało tylko pragnienie, by Kijów nie przegrał z rosyjskim reżimem.

Ale jak to zrobić dzieli polityków. Dotyczy to również pomocy dla Izraela i sytuacji w Strefie Gazy

W każdych wyborach chodzi o znaczenia i obietnice, ale przede wszystkim o emocje i zaufanie. Nikt lub prawie nikt, nie głosuje racjonalnie i z dystansem. Dla wielu wyborców wiek Bidena, podczas gdy wiek Trumpa jest już godny szacunku, jest problemem. Rządzenie Stanami Zjednoczonymi w ogóle, a w tych burzliwych czasach w szczególności, nie jest łatwe - wyborcy nie rozumieją całej mechaniki państwa, ale zdecydowanie czują tę prostą prawdę. Trump ma przed sobą wiele procesów sądowych. Nikt w tym momencie nie jest w stanie przewidzieć, jak się zakończą. Jest niekwestionowanym liderem sympatii wśród Republikanów. Ale jest też wśród nich grupa, która mówi, że nie zagłosuje na niego pod żadnym pozorem. Nie wykluczam, że na karcie do głosowania zobaczymy kogoś innego niż Biden-Trump, ponieważ do wyborów jest jeszcze dużo czasu i można postawić na kogoś innego.

Ale nawet Biden 2.0 i Trump 2.0 będą się różnić od swoich pierwszych kadencji i najprawdopodobniej dość znacząco

W obrębie Demokratów i Republikanów linie podziału również się pogłębiają. Wśród tych pierwszych coraz bardziej aktywna staje się tak zwana "lewica" - wolą nazywać siebie "postępowcami", którzy mają odmienne stanowisko od demokratycznego głównego nurtu w wielu kwestiach polityki zagranicznej, w tym wsparcia dla Ukrainy i Izraela. Wśród tych "lewicowców", a są oni dość zróżnicowani, pojawia się coraz więcej krytyki administracji USA za jej bezwarunkowe poparcie dla Izraela.

Nie mniej skomplikowany jest rozkład sił wśród Republikanów, gdzie są "trumpiści", "prawicowcy", którzy częściowo się z nimi pokrywają, "klasyczni" Republikanie i różne kręgi skupione na wielkim biznesie. Znalezienie konsensusu w ramach partii staje się coraz trudniejsze, a zajmowanie radykalnych stanowisk coraz bardziej konieczne, bo ułatwia reelekcję, gdyż wyborcy nie akceptują płynnych stanowisk.

"Trump 2.0 będzie znacząco różnił się od Trumpa 1.0", twierdzi Klimkin. fot: Wilfredo Lee/Associated Press/East News

Na to nakłada się trudna sytuacja w wyborach do Kongresu, bo kontrola nad Senatem może przejść w ręce Republikanów, a okręgi w Ohio i Montanie dają Demokratom sporo powodów do zmartwień. Teoretycznie może dojść do sytuacji, w której Republikanie będą kontrolować prezydenturę, Senat i Kongres, a pośrednio także Sąd Najwyższy USA, gdyż większość sędziów została tam powołana za rządów Republikanów. Nie wiadomo, co to będzie oznaczać dla przyszłości amerykańskiej demokracji.

Wiele kwestii, które są przedmiotem złożonych i zaciekłych debat, takich jak prawa aborcyjne czy prawa mniejszości, może stać się egzystencjalnymi dla jedności narodu amerykańskiego, a tym samym odwrócić uwagę od wszystkiego innego, w tym od polityki zagranicznej

Trump już "przestraszył" Europę swoimi uwagami, że nie będzie jej bronił, jeśli nie będzie wystarczająco dużo wpłacać pieniędzy do NATO. Stworzyło to zachętę do dyskusji na temat tego, czy nadszedł czas, aby Europa zaczęła myśleć o tym, jak być odpowiedzialną za własne bezpieczeństwo bez polegania na USA jako środku odstraszającym. Oznacza to, że Europa musi być w stanie bronić Ukrainy jako integralnej części Europy sama, jeśli nie teraz, to przynajmniej w przyszłości.

Sytuacja w Stanach Zjednoczonych nie inspiruje zarówno sojuszników, jak i wrogów, jeśli chodzi o spójność i przewidywalność amerykańskiej polityki zagranicznej. To musi się zmienić, w przeciwnym razie będą podejmowane próby budowania modeli bez zaangażowania USA. W pewnym sensie uwagi Trumpa zmuszają Europę do poważniejszego i, co najważniejsze, szybszego myślenia o perspektywach jej bezpieczeństwa, ale niepewność jest słabą podstawą do długoterminowego planowania oraz wspólnych i solidarnych programów bezpieczeństwa i odstraszania.

"Zwolennicy Bidena wierzą, że zwycięstwo Trumpa będzie oznaczać koniec amerykańskiego modelu demokracji" - pisze Klimkin. fot: Jacquelyn Martin/Associated Press/East News

Rosyjski przywódca Putin niemal bezpośrednio sugeruje, że USA powinny zacząć rozmawiać o "strategicznej stabilności" poprzez głowę Ukrainy, ale także Europy. Przynajmniej po listopadowych wyborach każda administracja USA będzie starała się rozmawiać z Kremlem o strategicznej i nowej kontroli broni konwencjonalnej, a także o regulacji sztucznej inteligencji.

Bardzo ważne jest, aby ta rozmowa była skoordynowana na całym Zachodzie, a nie prowadzona na warunkach Rosji. I oczywiście z udziałem Ukrainy

Przed nami bezprecedensowe amerykańskie wybory, które raczej nie będą przewidywalne. Możliwe, że zapewnią one kilka scenariuszy dla hollywoodzkich filmów, które będą bardziej imponujące niż Twin Peaks. Dla Ukrainy ważne jest, aby mieć wiarygodne kontakty ze wszystkimi czołowymi amerykańskimi politykami i ruchami, ponieważ jesteśmy zależni od wsparcia USA. I jesteśmy od niego uzależnieni. Naszym zadaniem jest przekonanie ich o znaczeniu Ukrainy jako sojusznika, którego siła będzie siłą Ameryki i którego słabość będzie jej słabością.

Bardzo łatwo jest stracić sojusznika, a także zaufanie. Kwestia Ukrainy musi wrócić do poziomu kwestii jednoczącej, a nie dyskusyjnej - to nasz strategiczny interes. Nie powinniśmy marudzić, że USA się zmieniają. To naturalne, musimy znaleźć argumenty, które pokażą Amerykanom, że Ukraina zasługuje na wsparcie jako egzystencjalna część Zachodu, w oparciu o logikę, że "pozwolenie na upadek jednej demokracji oznacza pokonanie demokracji jako takiej".

Francis Fukuyama marzył kiedyś o świecie zdominowanym przez liberalną demokrację. Teraz pojedyncza porażka demokratycznego kraju może doprowadzić do świata zdominowanego przez autokracje i demokracje walczące o swoje istnienie.

Stany Zjednoczone, Europa i demokracje azjatyckie muszą być równorzędnymi liderami Zachodu. Potrzebujemy Stanów Zjednoczonych, które są wyborczo zdolne do przywództwa i chętne do przewodzenia
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy (2014-2019), mąż stanu, dyplomata. Pełnił następujące stanowiska: Doradca-Wysłannik Ambasady Ukrainy w Wielkiej Brytanii (2004-2008), Dyrektor Departamentu Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy (2008-2010), Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Republice Federalnej Niemiec (2012-2014).

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ursula von der Leyen to polityczka pochodząca z Niemiec – kraju, którego politykę za czasów kanclerza Gerharda Schroedera Rosja zdołała od wewnątrz zmanipulować. Najsilniejszy przemysłowo kraj Europy popełnił katastrofalny błąd w polityce energetycznej, wpadając w objęcia Putina – kilka kolejnych niemieckich rządów oddawało krok po kroku bezpieczeństwo energetyczne Niemiec w ręce wielkich przemysłowców. Nie liczyło się nic poza szybkimi zyskami i obniżeniem kosztów produkcji, dlatego kraj uzależnił się od taniego gazu i znacznych rabatów udzielanych przez Kreml. Rosyjski gaz w Niemczech stał się tak tani, że zaczęto go wykorzystywać nie tylko do ogrzewania domów i produkcji chemicznej, ale także do wytwarzania energii elektrycznej. Spowodowało to jeszcze większą zależność, na którą niemieccy politycy patrzyli przychylnie. Gaz był przez nich uważany za tanią i bardziej ekologiczną alternatywę dla węgla i ropy.

Dlatego Kreml nabrał przekonania, że Niemcy, będąc w znacznym stopniu uzależnione od jego nośników energii, nie kiwną palcem, gdy najpierw upadnie Ukraina, a potem kraje bałtyckie i Polska
UE zagroziła zablokowaniem Nord Stream 2, jeśli Kreml nie zgodzi się na rozejm. Zdjęcie: ANDREW MEDICHINI/AFP/East News

Pewności Rosjanom dodawał ambitny projekt, nad którym Putin i jego niemieccy lobbyści pracowali przez dekady – gazociągiem Nord Stream 2, będącym inwestycją za ponad 9,5 mld dolarów i zacieśniającym niemiecko-rosyjskie partnerstwo energetyczne. O to, by ten gazociąg zaczął działać, Niemcy toczyły ciężkie boje z Trumpem podczas jego pierwszej kadencji i z Joe Bidenem.

Jednak wystąpienie Ursuli von der Leyen w Parlamencie Europejskim na początku maja daje do zrozumienia, że Niemcy i Europa w końcu odpokutują za wieloletnie angażowanie się w niebezpieczny projekt Putina.

– Era rosyjskich paliw kopalnych w Europie dobiega końca – oświadczyła polityczka

Właśnie rezygnację z rosyjskich paliw kopalnych von der Leyen uznała za jeden z trzech kluczowych warunków osiągnięcia trwałego pokoju w Ukrainie. Od połowy pierwszej dekady XXI wieku Rosja intensywnie promowała w Berlinie, Brukseli i Paryżu tezę, że Ukraina jest bardzo niepewnym tranzytowym dostawcą gazu dla Europy, a w kwestii technologii gazowych Ukraińcy są zacofani. W rzeczywistości było na odwrót: to właśnie w Kijowie zaprojektowano główne radzieckie gazociągi, które potem przyniosły Putinowi i jego otoczeniu miliardy dolarów.

Przywództwo Ursuli von der Leyen w Unii przypadło na trudne czasy – wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi i pogorszenie się stosunków Europejczyków z prezydentem Donaldem Trumpem. Chcąc go skłonić do konstruktywnych rozmów z Europą, Niemka wezwała na pomoc premierkę Włoch Giorgię Meloni. Dziś razem szukają sposobów na ratowanie Europy.

Giorgia Meloni i Ursula von der Leyen. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Von der Leyen ma jasny plan, jak stopniowo uwalniać Europę od roli potencjalnego bezwolnego trofeum Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Liderka Unii Europejskiej proponuje rezygnację z nowych umów na dostawy rosyjskiego gazu, w tym gazu przesyłanego rurociągami i skroplonego gazu ziemnego (LNG). Ma go zastąpić gaz amerykański i to właśnie osobiste kontakty Meloni z Trumpem mają pomóc w ustaleniu, jaki będzie jego udział. Najlepiej, by to nie był monopol.

Plan von der Leyen przewiduje korzystanie przez Europę z alternatywnych źródeł energii. Zgodnie z nim UE zwiększa wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii i import gazu z innych krajów. Proponuje się też nowe zasady monitorowania i przejrzystości dostaw gazu, by można było uniknąć ukrytych zakupów rosyjskiego paliwa.

Osobno pojawia się propozycja stopniowego ograniczenia roli rosyjskiego sektora jądrowego: UE planuje też stopniowe ograniczenie importu wzbogaconego uranu i innych materiałów jądrowych z Rosji.

To atut, który od lat pozwala Rosji straszyć atakiem nuklearnym i szantażem wymuszać na Europie ustępstwa

Przewodnicząca Komisji Europejskiej jest jednym z pierwszych polityków, którzy zaczęli mówić o dostosowaniu europejskiego przemysłu obronnego do wyzwań nowych czasów: „Czas iluzji minął. Teraz Europa musi wziąć na siebie większą odpowiedzialność za własną obronę. Nie w odległej przyszłości, ale już dziś, nie stopniowymi krokami, ale z odwagą, której wymaga sytuacja”.

Oczekuje się, że w czerwcu 2025 r. zostanie przedstawiony pakiet zmian dla europejskiego przemysłu obronnego, który uprości certyfikację, testowanie i systemy zakupów uzbrojenia. Wszystko to stanowi właściwą odpowiedź na kryzys, w który pogrążyła Europę bierność wobec manipulacji i szantażu ze strony Rosji. Według von der Leyen przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę kraje UE płaciły Rosji za nośniki energii 12 mld euro miesięcznie. Obecnie kwota ta spadła do 1,8 mld. Udział rosyjskiego gazu w unijnym imporcie zmniejszył się z 45% do 13%, a import ropy zmalał dziesięciokrotnie.

Chociaż Węgry i Słowacja, których rządy są lojalne wobec Kremla, bardzo chcą ponownie odkręcić kurek z rosyjską ropą i gazem, przywódczyni Unii Europejskiej dała do zrozumienia, że nic takiego się nie stanie. Viktor Orbán i Robert Fico będą więc musieli pogodzić się z rzeczywistością i zmienić kurs, na przykład poprzez rozwijanie alternatywnych sposobów produkcji energii elektrycznej, tak jak od kilku lat robi to Polska.

Ursula von der Leyen i Donald Tusk. Zdjęcie: JONAS ROOSENS/HOLLANDSE HOOGTE/East News

„Rosja wielokrotnie wykazała swoją niewiarygodność jako dostawca. Putin wstrzymywał dostawy gazu do Europy w 2006, 2009, 2014 i 2021 roku, a także podczas wojny. Ile jeszcze trzeba, żebyśmy to zrozumieli? Uzależnienie od Rosji szkodzi nie tylko naszemu bezpieczeństwu, ale także gospodarce. Nasze ceny energii nie mogą zależeć od wrogiego sąsiada” – stwierdziła niemiecka polityczka.

Ursula von der Leyen zmieniła zasady gry, których przestrzegali tolerancyjni wobec Rosji europejscy dżentelmeni

W epoce wielkich wstrząsów ta zdecydowana kobieta w Brukseli stała się zbawieniem dla wszystkich. Europa nie jest już bowiem rozdarta między wątpliwościami a kompromisami. Architektką tego procesu jest właśnie von der Leyen.

Latem 2024 r. gazeta ekonomiczna „Handelsblatt” opublikowała obszerny artykuł o tym, jak była kanclerz Niemiec i szefowa CDU/CSU Angela Merkel ukrywała informacje na temat taktyki szantażu Putina i skali uzależnienia niemieckiego biznesu od rosyjskich surowców energetycznych. Miało to potem wpływ na decyzje polityczne podejmowane w Brukseli i Waszyngtonie.

Ursula von der Leyen jest wieloletnią gwiazdą CDU – partii, która odniosła zwycięstwo w ostatnich wyborach w Niemczech. Prowadzona przez nią polityka zdaje się świadczyć o tym, że przywódczyni UE naprawia błędy historii i odpokutowuje za dawne grzechy swoich politycznych kolegów.

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Pierwsza w Europie. Jak Ursula von der Leyen ratuje Zachód spod gilotyny rosyjskiego gazu

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Kiedy wyjechał, odetchnęłam z ulgą – niech lepiej będzie daleko, ale bezpiecznie.

W pierwszych dniach marca 2022 roku zostawiłam mojego 15-letniego syna Daniła w samochodzie ledwo znanych mi ludzi, którzy jechali w kierunku polskiej granicy. 

Był mroźny, suchy i, jak mi się wydaje, nawet nieco słoneczny dzień w napiętym, prawie pustym Kijowie. Transport publiczny nie działał, taksówka kosztowała tyle co bilet lotniczy, a przejazd nią był nieprzewidywalny z powodu blokad. Z rodzinnej Obołoni [dzielnica Kijowa] do miejsca odjazdu Daniła przywiozła moja przyjaciółka. Kilka dni później wstąpiła do wojska i do dziś tam służy. 

Daniło miał ze sobą tylko plecak z kilkoma koszulkami i spodniami – każde miejsce w środkach transportu z Ukrainy było na wagę złota, więc nie było mowy o walizkach. Jak i ile czasu Daniło jechał z Kijowa do Lwowa przez ogromne korki – to osobna historia. Ale w końcu dotarł do Polski, a 11 marca wyleciał z Warszawy do Kanady. 

Daniło był już tam z drużyną hokejową, więc miał ważną wizę kanadyjską. Ja nigdy nie byłam w Kanadzie i wiedziałam o tym kraju tylko, że jest tam zimno, ale ludzie są przyjaźni. No i że pod Vancouver mieszkają nasi znajomi z drużyny, którzy wyjechali z Doniecka jeszcze w 2014 roku. Prawdopodobnie dlatego od razu zgodzili się przyjąć syna. Jak wtedy myśleliśmy, na kilka tygodni. 

Następnym razem zobaczyłam go dokładnie rok później – przyjechał do Ukrainy i spędził z nami lato. Szczerze mówiąc, nie było to szczęśliwe lato. Co innego, gdy ostrzeliwują ciebie, a co innego, gdy ostrzeliwują twoje dziecko. Nie zawsze zwracam uwagę na alarmy powietrzne i ani razu nie schroniłam się w schronie, ale kiedy Daniło był w pobliżu, nie mogłam znaleźć sobie miejsca podczas gdy wyły syreny.. 

Kiedy wyjechał, odetchnęłam z ulgą – niech lepiej będzie daleko, ale bezpiecznie. 

W zeszłym roku, w 2024 roku, również go zobaczyłam – na jego kanadyjskiej maturze. Z powodu wojny nie pożegnał się z ukraińską szkołą. Pierwszego lata po inwazji po prostu odebrałam jego świadectwo ze złotym medalem w sekretariacie szkoły, nie powstrzymując łez goryczy za niego i wszystkie nasze dzieci. Kiedy stało się jasne, że będzie kontynuował naukę w kanadyjskiej szkole, postanowiłam, że muszę być obecna na zakończeniu roku szkolnego, nawet jeśli droga z Kijowa do Vancouver będzie kosztować tyle, ile dwa miesiące życia w Ukrainie. 

Daniło Bereza na zakończeniu roku szkolnego w Kanadzie, 2024 r.

To nie jest historia o największym bólu. Ta historia jest o bólu, którego w ogóle nie powinno być.

W marcu tego roku minęły trzy lata, odkąd mieszkamy w odległości 8640 kilometrów od siebie. Jak minęły? Myślę, że łatwiej, niż gdyby Danio był młodszy lub starszy w momencie inwazji. Przyjechał do Kanady w wieku 15 lat, przez dwa i pół roku uczył się w lokalnej szkole, dostał się do drużyny hokejowej, uzyskał prawo jazdy, znalazł dodatkową pracę, poznał dziewczynę. Pierwszy rok w Kanadzie nie był łatwy, ale ogólnie integracja przebiegła pomyślnie.


Być może pomogło też to, że Kanada jest krajem imigrantów z silną diasporą ukraińską. 

Jeśli można tak powiedzieć w tej sytuacji, to ja miałam „szczęście”, że Putin i jego ołowiani żołnierze najechali Ukrainę, kiedy Daniło był już nastolatkiem. Dzięki temu mógł sam wyjechać do obcego kraju, a ja zostałam i kontynuowałam pracę w swoim zawodzie. Setki tysięcy naszych kobiet, których dzieci były młodsze w momencie inwazji, zostały zmuszone do wyjazdu wraz z nimi do obcych krajów, nie znając języka, nie mając możliwości znalezienia godziwej pracy i wsparcia rodziny. 
Jednocześnie matki takie jak ja mają swoje trudności. Jedną z nich jest systematyczne opuszczanie najważniejszych wydarzeń w życiu dziecka i często dowiadywanie się o nich po fakcie. Dla mamy, która zawsze była głęboko zaangażowana w życie syna, jest to bolesne doświadczenie. 

Tak, Daniło zapisał się do nowej szkoły nie ze mną, ale z mamą z rodziny, która go przyjęła.
Przygotowywał się i wstąpił na uniwersytet nie ze mną, ale z kuratorką szkolną.
Święta Bożego Narodzenia spędził nie z własną rodziną, ale z rodziną swojej dziewczyny.
Nowy Rok nie spędził ze mną i babcią, ale sam w samochodzie na parkingu, ponieważ w Kanadzie to święto nie ma takiego znaczenia jak u nas.
Nawet datę operacji po urazie barku wybrał bez mnie... 

Część tych trudności wynika z odległości i różnicy czasu. Ale wojna maksymalnie komplikuje sytuację. Na przykład wkrótce czeka go poważna operacja, która wymaga długiej rekonwalescencji. Normalnie przywieźlibyśmy go do domu, otoczyli troską. Ale syn ma już 18 lat i nie może swobodnie wyjechać z Ukrainy. Więc przejdzie przez to sam, a jego rodzina będzie w tym czasie na innym kontynencie. 

Oczywiście to zupełnie inne doświadczenie niż wtedy, gdy twój syn dorasta w kraju, który codziennie jest ostrzeliwany. Albo gdy przez trzy lata nie może zobaczyć ojca. Albo gdy poszedł walczyć. Albo... albo... albo...

Ale ta historia nie jest o największym bólu. Ta historia jest o bólu, którego w ogóle nie powinno być.

Tak jak nie powinno być państwa-terroysty, które dzieli rodziny na lata i kilometry, a niektóre nawet na zawsze. 

Data publikacji: 1.5.2025

20
хв

Niech już lepiej będzie daleko

Anastasija Bereza

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Ексклюзив
20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Ексклюзив
20
хв

Artyści i odrodzenie narodu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress