Exclusive
20
min

Oresta Brit, wolontariuszka: Trzeba powstrzymać gangrenę zwaną Rosją

„To od nas zależy zakończenie tej wojny. Nie chcę, by moje dzieci i wnuki przez to przechodziły. Nie chcę żyć w ciągłym oczekiwaniu, że nasz sąsiad znów nas zaatakuje” – Oresta Brit, szefowa Fundacji Charytatywnej BON, o pomocy Siłom Zbrojnym, zmęczeniu wolontariuszy i Ukrainie po zwycięstwie

Natalia Żukowska

Oresta Brit, wolontariuszka i szefowa Fundacji Charytatywnej BON. Zdjęcie: Kateryna Kriuczkowa

No items found.

Oresta Brit jest wolontariuszką z ponaddziesięcioletnim doświadczeniem, szefową Fundacji Charytatywnej BON i byłą doradczynią generała Walerija Załużnego. Do 2014 roku studiowała na Sorbonie i pracowała jako modelka na paryskich wybiegach. Wróciła do Ukrainy na początku Rewolucji Godności. Mówi po angielsku i francusku, więc kiedy tylko może, mówi obcokrajowcom prawdę o krwawej wojnie w Ukrainie. Była zaangażowana w zarządzanie kryzysowe i przyciąganie zagranicznych inwestycji na Ukrainę. Kiedy rozpoczęła się wojna na pełną skalę, odeszła z biznesu i poświęciła się pomocy ukraińskim siłom zbrojnym.  

Natalia Żukowska: Jesteś wolontariuszką od ponad 10 lat. O co najczęściej proszą Cię wojskowi?

Oresta Brit: Od 2014 do 2016 roku skupiałam się wyłącznie na pomocy Siłom Zbrojnym Ukrainy. Później było mniej próśb o wsparcie ze strony wojskowych, ponieważ to państwo zaangażowało się w proces zaopatrywania wojska. Oczywiście braliśmy również pod uwagę potrzeby ludności cywilnej. Ogólnie rzecz biorąc, fundacja charytatywna była dla mnie hobby w wolnym czasie. Od 2014 roku my, wolontariusze, staliśmy się elastyczni wobec zmian i wyzwań, a nawet nauczyliśmy się przewidywać potrzeby. Pracujemy w wielu dziedzinach.

Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby wspierać państwo w tych trudnych czasach. Łatamy dziury i zaspokajamy najpilniejsze potrzeby, dopóki nie zajmą się tym właściwe instytucje państwowe

Jednak ta działalność charytatywna nie powinna osiągnąć punktu, w którym państwo by na niej pasożytowało. W końcu już dawno powinno działać w trybie wojennym. Tym, co je przed tym powstrzymuje, jest korupcja i niezdrowa rywalizacja. Jeśli chodzi o potrzeby, to większość pieniędzy przeznaczana jest na zakup sprzętu do walki elektronicznej i chipów do dronów FPV [drony z podglądem na żywo – red.]. To właśnie ratuje nasze wojsko na linii frontu. Ciągle pojawiają się prośby o pojazdy - są to materiały eksploatacyjne. Trzeba przyznać, że rosyjska armia robi na skalę przemysłową to, co my wytwarzamy w manufakturach. Tu naprawdę przegrywamy.  

Jaki jest cel i misja Twojej fundacji?  

Dziś pomagamy zarówno armii, jak ludności cywilnej. Misją naszej fundacji jest przyspieszenie zwycięstwa Ukrainy oraz rozpoczęcie działalności kulturalnej i edukacyjnej na całym świecie. BON jest jak społeczność, każdy wolontariusz czuje się odpowiedzialny i zna zakres swoich obowiązków.

Oresta z dziećmi poległych żołnierzy. Zdjęcie: archiwum prywatne

Udzielamy wielu wywiadów zagranicznym mediom w języku angielskim i francuskim. Staramy się propagować właściwą narrację na temat Ukrainy za granicą. Pokazujemy, że to ludobójstwo trwa od setek lat, a nie od 11, zaś metodologia eksterminacji narodu ukraińskiego niewiele się zmieniła. Po prostu tym razem mamy to szczęście, że świat się globalizuje i mamy możliwość relacjonowania wszystkiego, także przez Internet.

Wielu wolontariuszy czuje zmęczenie i wypalenie. Czy wam udaje się tego uniknąć?

Zmęczenie fizyczne i moralne, wypalenie – to wszystko istnieje, ale nie mogę sobie pozwolić na zatrzymanie się, ponieważ robię to, co mnie inspiruje i napędza. Działalność charytatywna to najlepsza nisza, jaką można zająć we współczesnej Ukrainie, zwłaszcza w ostatnich latach. Jeśli chodzi o wypalenie fizjologiczne, to może się ono zdarzyć. Dlatego mamy program, w ramach którego wysyłamy wolontariuszy na kontrole stanu zdrowia. Tyle że taka potrzeba istnieje w przypadku cywilów również w spokojnych czasach.

Dopóki mamy adrenalinę, trzymamy się. Gdy tylko faza wzmożenia ustąpi, będzie nam naprawdę ciężko

Często musisz jeździć na front?

Obecnie moje wyjazdy tam wiążą się z rozwiązywaniem sytuacji kryzysowych lub dostarczaniem rzeczy, których poczta nie przyjmuje. Podróżuję sama. Tylko ja wiem, dokąd jadę i kiedy.

W 2022 r. prawie zginęłaś podczas podróży na linię frontu, to było niedaleko Bachmutu. Co się stało?

Jechałam do naszych żołnierzy i akurat wtedy Rosjanie zaczęli przebijać się na tym odcinku frontu. Gdy tylko dotarłam do celu, rozpoczęła się bezpośrednia walka – czołg i broń strzelecka. To cud, że nie zostałam zastrzelona nie tylko przez Rosjan, ale także przez naszych. Widziałam ich strzelających wzdłuż drogi. Zapytałam: „Gdzie powinniśmy wyskoczyć z samochodu?”. A oni krzyknęli: „Jak to wyskoczyć? Po prostu odjedź stąd!”. To byli szturmowcy, działali za strefą przemysłową Bachmutu. Powrót do miasta pod ostrzałem zajął mi 20 minut, kolejne 40 minut spędziłam jadąc pod ostrzałem do Kostantyniwki.

Nie odechciało Ci się po tym jeździć na front?

Wciąż boję się tym myśleć. Pytanie, czy może nie iść na linię frontu, pojawia się za każdym razem. Jeśli nie ma takiej potrzeby, nie jadę.

Podczas jednej z podróży do Donbasu. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jakie historie z frontu najbardziej zapadły Ci w pamięć?  

Szczerze mówiąc, nic mnie już nie zaskakuje ani nie zadziwia. Moje ciało włączyło tryb samoobronny. Straciłam tylu braci i sióstr broni, że cieszę się ze wszystkiego, czym można się cieszyć. Cieszę się każdym spotkaniem, wiedząc, że może być ostatnim.

Moje ciało reaguje tylko na radość i pozytywne emocje. To rodzaj funkcji ochronnej

Jeśli spojrzysz na moje media społecznościowe, zobaczysz, że nie opowiadam tam smutnych historii. Moi wolontariusze jeżdżą na tereny nieokupowane, gdzie nie toczą się intensywne walki. Nie pozwalam im jeździć na linię frontu, ale to oni dostarczają tam pomoc humanitarną.

Jak rodzina reaguje na Twoje wyjazdy na front?

Mam absolutne wsparcie ze strony mojej rodziny. Są cierpliwi i szanują wszystko, co robię. Nie ma żadnego oporu z ich strony. Mój pierwszy wyjazd na front był w lipcu 2014 roku. Mama nie wiedziała, że jadę, a ja sama nie bardzo rozumiałam, dokąd jadę. Moim zadaniem było dostarczenie pomocy humanitarnej do jednostki „Ajdar” i 12. batalionu. Nikt mi nie powiedział, że to wojna. Wszystko zrozumiałam, gdy dotarłam do obwodu ługańskiego. Trochę się bałam, ale było już za późno.  

Kiedyś studiowałaś w Paryżu i planowałaś związać swoje życie z wybiegiem, ale wybrałaś wolontariat. Co wpłynęło na tę decyzję?

Miałam wspaniałą karierę na wybiegu od 14. do 22. roku życia, pracowałam dla bardzo renomowanych agencji w Paryżu. Jednak porzuciłam ją w wieku 22 lat, gdy zdecydowałam się na studia na Sorbonie. Nie da się łączyć pracy modelki ze studiowaniem. Dzięki moim rodzicom nauczyłam się prawidłowo ustalać swoje priorytety.

Jako modelka w Paryżu. Zdjęcie: prywatne archiwum

Co więcej, nigdy nie planowałam zostać Francuzką ani zostać we Francji. Wiesz, wszystko w moim życiu dzieje się we właściwym czasie. Studia za granicą dały mi świetne wykształcenie i kontakty, które są teraz bardzo przydatne. Jestem menedżerką kryzysową. Moją specjalnością jest public relations i mediacja. Teraz z powodzeniem wykorzystuję zdobytą wiedzę do walki z agresorem.

Nigdy nie żałowałam powrotu do Ukrainy. Z biegiem lat zyskałam nowe wspaniałe hobby o nazwie „działalność charytatywna”

Wszyscy zastanawiali się, dlaczego wróciłam, jakby żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, jak piękny jest ten kraj, jak wspaniały jest nasz styl życia, jak kolorowe są regiony Ukrainy. I że można pojechać w góry i nad morze, nie opuszczając Ukrainy.

Często komunikujesz się z obcokrajowcami. Co starasz się im przekazać? Jak reagują na to, co słyszą?

Wciąż przegrywamy wojnę informacyjną. Kiedy komunikuję się z zagranicznymi firmami staram się uświadomić im skalę tragedii, której doświadczamy. Chcę, aby nie tylko wszyscy wiedzieli, jak bohaterska jest Ukraina, ale by także zrozumieli na podstawie naszego doświadczenia, jak uniknąć takiej tragedii na własnej ziemi. Bo gangrena zwana Rosją będzie się rozprzestrzeniać, jeśli nie zostanie powstrzymana teraz.

Wszyscy muszą zrozumieć, że wojna jest blisko, a nie gdzieś tam, daleko. To Ukraińcy chronią dziś świat przed wielkim złem i terrorem

I właśnie takie przesłanie udaje mi się przekazywać z Waszyngtonu do Holandii i Francji. Często jestem zapraszana do różnych francuskich programów, bo Francuzi chcą usłyszeć opinię Ukrainki, która nie należy do żadnej partii politycznej.

Spodziewałaś się takiej wojny w środku Europy? Gdzie Cię zastała?

24 lutego byłam na Litwie i rejestrowałam naszą fundację. Natychmiast kupiłam samochód dla Sił Zbrojnych i pojechałam w kierunku Ukrainy.

Nie wiedzieliśmy dokładnie, kiedy to się zacznie, ale wiedzieliśmy, że coś się wydarzy. I teraz czuję to samo, zdając sobie sprawę z katastrofy, która może wydarzyć się w Europie. Formalnie w Ukrainie nie ma wojny, mamy stan wyjątkowy. I przewiduję taki sam stan dla Europy. Nie chodzi o inwazję, ale o zdalne działania wojenne, w tym ataki rakietowe.

Byłaś doradczynią byłego naczelnego dowódcy Ukrainy, generała Walerija Załużnego. Jak mu pomagałaś, nie będąc wojskową?

Nie znam się na taktyce wojennej, ale przez długi czas byłam w bliskim kontakcie z armią. Przez te wszystkie lata zdobyłam wielkie zaufanie wśród wojskowych, co w dzisiejszych czasach jest na wagę złota. To właśnie międzynarodowe zaplecze administracyjne i zaufanie armii sprawiły, że ówczesny Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych uznał, że prawdopodobnie powinnam zostać u niego doradczynią. W rzeczywistości jednak bardzo rzadko się z nim komunikowałam, ponieważ rozumiałam, jak bardzo jest zapracowany. Ale na początku inwazji na pełną skalę zrobił właściwą rzecz: skontaktował mnie z ludźmi odpowiedzialnymi za różne dziedziny. I to właśnie z nimi przez dwa lata trzymaliśmy rękę na pulsie, synchronizowaliśmy zegarki i rozwiązywaliśmy najpoważniejsze problemy. Informowałem głównodowodzącego o naszych osiągnięciach, wyjazdach na linię frontu, ale też trudnościach. Jeśli jakiś problem, który należało rozwiązać, był poniżej poziomu głównodowodzącego, nie szliśmy do niego z tą sprawą. Ale jeśli potrzebowałam jego pomocy, to oczywiście do niego szłam.

Z generałem Załużnym. Zdjęcie: z sieci społecznościowych Oresty Brit

Utrzymujesz kontakt z Załużnym?

Tak, oczywiście. Przyjaźniłam się z Walerijem Fiodorowiczem, a nie z głównodowodzącym. Znam jego żonę i darzę tę parę wielkim szacunkiem i sympatią. Elena jest bardzo przyzwoitą kobietą z poczuciem godności. Stała ramię w ramię ze swoim mężem przez całą wojnę. Jest prawdziwą żoną generała. Nie życzyłabym nikomu tego, przez co oni przeszli. Nie każdy jest w stanie unieść taką odpowiedzialność, taki stres.

Jak wojna Cię zmieniła?

Nie powiedziałabym, że mnie zmieniła. Może pokazała moją wytrzymałość. Nie mogę powiedzieć, że rozkwitłam przez te dwa lata. Wojna uderzyła w nas wszystkich fizycznie i psychicznie. Współczuję tym, którzy doznali objawienia, którzy pewnego ranka musieli się przełamać. Tym, którzy kiedyś kochali Rosję, a teraz jej nienawidzą. Bo nienawiść to destrukcyjne uczucie. Rosjanie zawsze byli dla mnie zupełnie obcym narodem.

Urodziłam się w 1990 roku, a dorosłe życie spędziłem w niepodległej Ukrainie. Nie jestem gotowa niczego zmieniać

Na co powinniśmy się przygotować? Jak długo potrwa wojna?

Wiesz, mamy skłonność do zapominania. Zaczniemy zapominać o tym, co dzieje się dzisiaj, a na to nie można pozwolić. Dzisiejsze wydarzenia powinny zostać wyryte w pamięci wielu pokoleń. Musimy pisać historię właściwie. Musimy ją śledzić i zapobiegać zawłaszczaniu bohaterstwa przez tych, którzy na to nie zasługują. Musimy zrobić wszystko, aby Rosjanie na poziomie genetycznym rozumieli, że Ukraina jest dla nich terytorium tabu i lepiej jej nie tykać. To od nas zależy zakończenie tej wojny. Nie chcę, aby moje dzieci i wnuki przez to przechodziły.

Nie chcę żyć w ciągłym oczekiwaniu, że nasz sąsiad znów nas zaatakuje. Musimy to zmienić

Planujesz mieszkać za granicą czy w Ukrainie?

Mogę mieszkać gdziekolwiek. Najważniejsze dla mnie jest to, by w Ukrainie był porządek. Dziś nie mogę długo przebywać poza Ukrainą, maksymalnie dwa tygodnie. W zeszłym roku pojechałam nad morze, a po dwóch tygodniach dosłownie biegłam z powrotem. Chcę, żeby moje dzieci zobaczyły świat i wszędzie czuły się, jak w domu. Dlatego myślę, że nie ograniczę się do Ukrainy. Mam dość międzynarodową rodzinę i gdziekolwiek będzie ciepło i miło, tam będę. Ale to wszystko stanie się dopiero po naszym zwycięstwie.

Oresta Brit: Jestem przekonana, że większość Ukraińców wróci do domu, a Ukraina stanie się dobrze prosperującym krajem. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jak Ukrainę chciałabyś widzieć po wojnie?

Z ideą, tożsamością i bez kompleksu niższości. Chciałbym, żeby była ukraińskojęzyczna, z przyzwoitym poziomem edukacji. I by nie było w niej populizmu. To znaczy, jak we wszystkich cywilizowanych krajach, nie powinniśmy mieć pojęcia, kto jest naszym ministrem i gdzie jest na wakacjach. Naprawdę chcę, aby Ukraina stała się cywilizowana i spełniona. Mamy bardzo bogate zasoby i chciałbym, byśmy je wykorzystywali. Jestem przekonana, że większość Ukraińców wróci do domu, a Ukraina stanie się zamożnym, spokojnym krajem. To nastąpi, ale potrzeba czasu. Dziś musimy się zjednoczyć i pomóc krajowi nie tylko przetrwać, ale i wygrać.

No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rosja metodycznie torturuje i zabija ukraińskich jeńców wojennych, porywa cywilów, którzy nie popierają tak zwanego ruskiego miru. Uprowadza też ukraińskie dzieci, próbując je reedukować zgodnie z propagandowymi narracjami, a niektóre oddaje rosyjskim rodzinom, które zmieniają im nawet imiona. Kraj Putina za nic ma prawa człowieka.

Sestry rozmawiają z Dmytro Łubincem, ukraińskim rzecznikiem praw obywatelskich – o deportacjach ukraińskich dzieci do Rosji, szczegółach wymiany więźniów, zbrodniach wroga na ukraińskich jeńcach wojennych i cywilach oraz o braku reakcji społeczności międzynarodowej na rosyjskie zbrodnie.

Logika Rosji? To pytanie retoryczne

Natalia Żukowska: O ilu ukraińskich jeńcach – wojskowych i cywilnych – możemy dziś mówić?

Dmytro Łubinec: Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie możemy ogłosić liczby jeńców wojennych – zarówno ukraińskich żołnierzy pojmanych przez Federację Rosyjską, jak rosyjskich żołnierzy pojmanych w Ukrainie. Bo to kwestia bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o cywilów, to oni nie są jeńcami wojennymi. To nielegalnie przetrzymywani obywatele Ukrainy, których Rosja nie miała prawa pozbawiać wolności. Na dziś wiemy, że w wyniku rosyjskiej agresji zaginęło około 14 000 osób. Natomiast w Rosji nielegalnie przetrzymywanych jest prawie 1700 ukraińskich cywilów. To są liczby, o których możemy mówić.

Dmytro Łubinec: „Pracujemy nad uwolnieniem wszystkich naszych obywateli”. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Jako rzecznik praw obywatelskich wezwał Pan rosyjskie władze do dostarczenia list jeńców wojennych z Ukrainy, których Rosja byłaby gotowa natychmiast uwolnić. Jakie są największe trudności związane z uwalnianiem tych ludzi?

Ogólnie największą trudnością jest to, że Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego i konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. Jednocześnie międzynarodowe prawo humanitarne stanowi, że wymiana jeńców powinna odbywać się po zakończeniu działań wojennych. Wyjątek stanowią ciężko ranni lub ciężko chorzy, którzy podlegają repatriacji nawet podczas konfliktu zbrojnego. Jest to określone w konwencjach genewskich.

Mając to na uwadze, chciałbym skupić się na dwóch kwestiach. Po pierwsze, obecnie prowadzimy wymianę jeńców wojennych podczas konfliktu zbrojnego. Żaden inny kraj na świecie nigdy tego nie zrobił, to pierwszy taki przypadek w historii. Fakt, że do dziś odzyskaliśmy 3767 naszych obywateli i przeprowadziliśmy 58 wymian, jest naprawdę czymś znaczącym.

Po drugie, Rosja powinna bezwarunkowo uwolnić wszystkie ciężko ranne, ciężko chore ukraińskie kobiety. Ale tego nie robi, chociaż jest to przewidziane w konwencjach genewskich.

Pierwsza wymiana kobiet. 17 października 2022 r. Zdjęcie: STR/AFP/East News

Aby przyspieszyć ten proces, Ukraina utworzyła mieszaną komisję medyczną w celu obiektywnego określania stanu zdrowia jeńców wojennych. Umożliwiająca to klauzula konwencji genewskich została wykorzystana tylko dwa razy od połowy XX wieku: podczas wojny w Wietnamie i wojny irańsko-irackiej. Mieszane komisje medyczne składają się z kilku ekspertów. Ich członkowie mają przedstawiać propozycje repatriacji jeńców wojennych, wykluczenia ich z repatriacji lub odroczenia decyzji do czasu dalszych badań. Mamy nadzieję, że będzie to krok w kierunku ustanowienia przez Rosję podobnej komisji mieszanej we własnym kraju. Ale Rosja jeszcze tego nie zrobiła.

Kolejnym problemem jest to, że Kreml gra na emocjach krewnych ukraińskich jeńców wojennych. Agresor celowo dokonuje pewnych manipulacji, by wpłynąć na nastroje w naszym społeczeństwie.

Zatrzymanie procesu wymiany, propaganda w mediach społecznościowych, listy osób, których Ukraina rzekomo nie chce zabrać – to celowe działania Rosji. Rosja po prostu bawi się ludźmi, wykorzystując ich ból

Ostatnia wymiana odbyła się 18 października. Wtedy udało nam się odzyskać żołnierzy, którzy zostali skazani przez Rosję na dożywocie, a także bojowników pułku Azow. Co decyduje o kształcie list naszych wojskowych do wymiany?

Pracujemy nad powrotem wszystkich naszych obywateli, ale jeśli chodzi o jeńców wojennych, pierwszeństwo mają ciężko ranni, ciężko chorzy i kobiety. Przedkładamy stronie rosyjskiej różne propozycje i listy. Wszyscy ukraińscy żołnierze, którzy znajdują się w rejestrach Narodowego Biura Informacyjnego, są automatycznie umieszczani na listach do wymiany niezależnie od ich statusu: czy są zaginieni, czy potwierdzeni przez MKCK [Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża – red.] jako jeńcy wojenni. Ukraina traktuje wszystkich jednakowo i pracuje nad tym, by wszyscy wrócili z niewoli. Zawsze to podkreślam.

Mamy również dane o tym, że około 40% ze wszystkich osób, które powróciły z rosyjskiej niewoli, uznano wcześniej za zaginione. Dlatego ciągłe przekazywanie list do wymiany z nazwiskami wszystkich obrońców jest jednym ze sposobów odnajdywania ludzi. Ukraina szuka różnych sposobów na uwalnianie swoich obywateli. Na przykład gdy muzułmanie na całym świecie świętowali koniec postu Ramadan Bajram, a katolicy obchodzili Wielkanoc, Ukraina zainicjowała wymianę tych jeńców wojennych, którzy wyznają islam, i tych, którzy są katolikami. Jednak Rosja zignorowała wysłane listy. Czy można zrozumieć logikę Rosji? To pytanie retoryczne.

Ukraińscy żołnierze po uwolnieniu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Nakazów aresztowania powinno być więcej

Jaka jest największa trudność z odzyskiwaniem więzionych cywilów?

Cywilów najtrudniej odzyskać, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że Rosja nie ma podstaw prawnych do ich przetrzymywania. Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym powinni zostać natychmiast uwolnieni. Jednak Federacja Rosyjska to prawo ignoruje, uprowadza cywilów, torturuje ich i przetrzymuje w aresztach. Jeśli spojrzymy na trudności związane z ich powrotem, największym problemem jest weryfikacja danych dotyczących cywilów: kiedy i gdzie zostali uprowadzeni, gdzie są teraz. Rosja nie dostarcza żadnych informacji.

Udało nam się ustalić, że obecnie w Rosji przetrzymywanych jest około 1700 cywilów. Uznajemy jednak, że liczba ta jest znacznie wyższa

Rosja systematycznie i celowo popełnia przestępstwa. Moim zdaniem rosyjscy urzędnicy powinni otrzymać nowe nakazy aresztowania od Międzynarodowego Trybunału Karnego za uprowadzanie ludności cywilnej, ponieważ tego rodzaju przestępstwo można zaklasyfikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Według Associated Press do 2026 roku Rosja planuje utworzyć 25 nowych „kolonii poprawczych” i sześć innych cywilnych ośrodków zatrzymania na okupowanych terytoriach Ukrainy. Co wiadomo o warunkach przetrzymywania ukraińskich więźniów? Czy znamy miejsca, w których są przetrzymywani?

Rosja nie udziela żadnych informacji o cywilach. W większości przypadków nie znamy miejsc ich pobytu, ich stanu ani warunków, w jakich są przetrzymywani. Oczywiście są wyjątki, gdy udaje nam się uzyskać informacje o danej osobie za pośrednictwem partnerów międzynarodowych lub w inny sposób. Nie jest to jednak zbyt duży odsetek wszystkich przypadków.

Jeśli chodzi o warunki przetrzymywania cywilów, Rosja stosuje wobec nich najbardziej przerażające tortury. Wszyscy są przetrzymywani w fatalnych warunkach, bez opieki medycznej, odpowiedniej żywności i wody. Mogą być przetrzymywani w komorach tortur i piwnicach przez wiele miesięcy. Znamy historię Ukrainki Ołeny Pech, która została niedawno uwolniona z rosyjskiej niewoli. Musiała wrócić do tymczasowo okupowanego obwodu donieckiego, by opiekować się matką, która doznała udaru mózgu. Po bezprawnym zatrzymaniu była torturowana elektrowstrząsami, duszona workiem, wkręcano jej śruby w kolana i przeprowadzono pozorowaną egzekucję. Została bezprawnie skazana, zapadła na szereg chorób.

To tylko jedna z dziesiątek tysięcy historii o tym, co Federacja Rosyjska robi z naszymi obywatelami. Ponadto od 2014 r. „wymuszone zaginięcia” ludzi na tymczasowo okupowanych terytoriach są powszechne. W każdej okupowanej osadzie Rosja tworzy izby tortur.

Ołena Pech, ofiara rosyjskich tortur. Zdjęcie: ulotka/AFP/East News

W jaki sposób Rosja odpowiada na ukraińskie prośby o informacje na temat miejsca pobytu ukraińskich więźniów? Jak kraje trzecie mogą pomóc w tej sprawie?

Jak już powiedziałem, Rosja bardzo rzadko udziela jakichkolwiek informacji. W większości przypadków wróg ignoruje nasze prośby i ogranicza się do wymówek. Jeśli chodzi o pomoc w uwalnianiu cywilów, mówiliśmy już publicznie o Katarze i Watykanie. Mieliśmy szereg kontaktów z Katarem w sprawie umożliwienia powrotu Ukraińców do domu, a dzięki Watykanowi 28 czerwca udało się skłonić Rosję do odesłania do Ukrainy 10 naszych obywateli.

Na spotkaniach grupy roboczej zajmującej się punktem 4. „formuły pokoju” [dotyczy on wyzwolenia wszystkich jeńców i osób deportowanych – red.], które odbyły się już siedem razy, podnosimy kwestię powrotu do domu wszystkich obywateli bez wyjątku: dzieci, cywilów, jeńców wojennych. Do spotkań grupy regularnie dołącza około 50 krajów i siedem organizacji międzynarodowych: MKCK, Misja Monitorowania Praw Człowieka ONZ na Ukrainie, OBWE, UNICEF, UE, Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka oraz Koordynator Rezydentów ONZ w Ukrainie. Zawsze doceniam wysiłki Kanady i Norwegii, które współprzewodniczą grupie roboczej. Chciałbym również przypomnieć, że stworzyliśmy Międzynarodową Platformę na rzecz Uwolnienia Cywilów Nielegalnie Przetrzymywanych przez Federację Rosyjską. W jej pierwszym spotkaniu wzięły udział 52 kraje i organizacje międzynarodowe.

Nie poprzestajemy jednak na tym, co już osiągnęliśmy. Pod koniec października w Montrealu odbyła się konferencja ministerialna na temat ludzkiego wymiaru „formuły pokoju”, w której uczestniczyłem jako członek ukraińskiej delegacji. Jej uczestnicy przyjęli wspólny komunikat, którego głównym punktem było zatwierdzenie tzw. zobowiązania montrealskiego, które zawiera kluczowe mechanizmy sprowadzania naszych ludzi do domu. Mam nadzieję, że ten komunikat zadziała i zobaczymy realne rezultaty.

Kolejnym rezultatem konferencji będzie utworzenie grupy krajów, które będą ściśle współpracować z Ukrainą w celu gromadzenia i wyszukiwania szczegółowych informacji o ukraińskich jeńcach wojennych, nielegalnie przetrzymywanych cywilach i uprowadzonych dzieciach.

Dmytro Łubinec: „Stworzyliśmy międzynarodową platformę uwalniania nielegalnie zatrzymanych cywilów przez Federację Rosyjską”

Walczymy z podstępnym wrogiem

Rosja zezwoliła rzecznikowi praw obywatelskich Turcji Serefowi Malkocowi na odwiedzenie miejsc, w których przetrzymywani są ukraińscy jeńcy wojenni. Czego Kijów spodziewa się po tej wizycie?

Myślę, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek rezultatach. Przede wszystkim powinniśmy poczekać, aż to się faktycznie wydarzy. Możemy wiele oczekiwać, ale nie zapominajmy, z jak podstępnym wrogiem walczymy.

Doniecka Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie kolejnej zbrodni wojennej popełnionej przez Rosjan. Chodzi o rozstrzelanie sześciu wziętych do niewoli ukraińskich żołnierzy. To niepierwszy taki przypadek. Za każdym razem zwracacie się z takimi informacjami do ONZ i Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Jaka jest ich reakcja? Czy w ogóle reagują?

Niestety nie widzimy odpowiedniej reakcji. ONZ odnotowuje takie egzekucje w swoich raportach i czasami podaje je do wiadomości publicznej, ale to nie wystarczy. Potrzebujemy konkretnych kroków, by powstrzymać takie zbrodnie okupantów.

Moim zdaniem Czerwony Krzyż powinien również publicznie ogłosić naruszenie przez Rosję konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. W końcu egzekucje ukraińskich jeńców wojennych są celową polityką Federacji Rosyjskiej

Takie zbrodnie wojenne są tolerowane przez najwyższe kierownictwo Rosji. Jednocześnie nie widzimy żadnej reakcji społeczności międzynarodowej na nie. Nadal nie ma nakazów aresztowania zbrodniarzy wojennych za egzekucje jeńców. Dlatego po każdym przypadku egzekucji, o którym wiem, wysyłam listy do ONZ i MKCK, by odnotować te zbrodnie. To, co możemy dziś zrobić, to przynajmniej nadal otwierać oczy światowych organizacji na zbrodnie Rosji.

Prokuratura Generalna Ukrainy wszczęła ponad 450 postępowań karnych w sprawie złego traktowania i torturowania jeńców wojennych oraz ponad 2100 w sprawie torturowania cywilów. O jakich torturach mówimy? W jaki sposób są one rejestrowane i czy mogą być uznane w przyszłości przez sąd międzynarodowy za dowód zbrodni wojennych popełnionych przez Federację Rosyjską?

Według ONZ ponad 95% ukraińskich jeńców wojennych było w Rosji torturowanych. Mówimy tu o biciu i rażeniu prądem. Ale Rosjanie stosują nie tylko przemoc fizyczną. Nie tylko biją, torturują, zmuszają więźniów do stania na mrozie i szczują ich psami. Wywierają też presję psychiczną: mówią im, że nikt nie czeka na nich w domu, i zmuszają do nauki i śpiewania rosyjskiego hymnu narodowego każdego ranka. Nieodpowiednie warunki przetrzymywania też są torturą. Proszę spróbować sobie wyobrazić, jak to jest być karmionym łyżką owsianki każdego dnia – prawie bez wody. Albo że trzymają ludzi w ciasnych celach, zmuszają ich do stania i nie pozwalają usiąść. Ci, którzy wrócili z niewoli, opowiadają takie historie, że włosy się jeżą.

Inwazja kremlowskich porywaczy dzieci

Rosja uprowadziła prawie 20 000 ukraińskich dzieci, ale to tylko przybliżona liczba. O ilu naprawdę możemy mówić?

Według różnych źródeł sama Rosja potwierdza, że zabrała ponad 700 000 ukraińskich dzieci, lecz nie podaje ich list. Nie znamy więc prawdziwej liczby uprowadzonych dzieci, choć na pewno jest ich znacznie więcej niż 20 000.

Gdyby każdego dnia zwracano jedno dziecko z tych 20 000, odzyskanie wszystkich zajęłoby Ukrainie ponad 55 lat

Powrót Ukraińców do domu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Ukrainie udało się już odzyskać 1001 dzieci z terytoriów okupowanych i z Federacji Rosyjskiej. Gdzie były przetrzymywane? Jaki jest mechanizm ich uwalniania?

Staramy się zbierać informacje o tym, dokąd są deportowane. Jak dotąd, według dostępnych danych, są wywożone do Włodzimierza, Omska, Rostowa, Czelabińska, Saratowa, Moskwy, obwodu leningradzkiego, terytorium Krasnodaru i na wyspę Sachalin – czyli do nawet najbardziej odległych regionów. Zarazem wiemy, że dzieci są również umieszczane na tymczasowo okupowanych terytoriach. Rosjanie nie udzielają informacji na ich temat – przeciwnie: ukrywają je tak bardzo, jak to tylko możliwe. Często przenoszą je do różnych miejsc i regionów, co ma na celu utrudnienie nam ich odszukania i odzyskania.

Jak powszechne jest zjawisko militaryzacji i indoktrynacji uprowadzonych ukraińskich dzieci? Jak Rosja to robi? Jaki jest cel?

Konkretny: zniszczyć ich tożsamość. To zjawisko na bardzo dużą skalę, ponieważ każde dziecko jest poddawane reedukacji.

Od 2014 roku Federacja Rosyjska prowadzi politykę militaryzacji dzieci: angażuje je w ruch „Junarmii” [organizacja młodzieżowa o charakterze paramilitarnym, wspierana i finansowana przez Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej – red.] i posyła do szkół kadetów. Rosja propaguje też toksyczne narracje, że ich rodzima Ukraina jest wrogiem, z którym należy walczyć z bronią w ręku.

Rosjanie zmieniają postrzeganie historii i wojny przez ukraińskie dzieci. Robią to nie tylko po to, by zmienić ich tożsamość. Dla Rosji nasze dzieci są nowym pokoleniem żołnierzy. Znamy wiele przypadków, że nawet nieletnie dzieci otrzymały wezwania do rosyjskiej armii

Systemową rosyjską politykę niszczenia ukraińskiej tożsamości dzieci można znaleźć w raporcie specjalnym „Przekwitłe”. To drugi raport specjalny Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Pierwszy był zatytułowany „Nierozkwitłe”. Dotyczył deportacji i indoktrynacji ukraińskich dzieci. Przedstawiciele Federacji Rosyjskiej nadal wysyłają je „na leczenie”. Tzw. Centrum Humanitarne partii Jedna Rosja poinformowało, że od momentu swego powstania w kwietniu 2022 r. do kwietnia 2024 r. wysłało 1500 dzieci z okupowanego terytorium Ukrainy i obwodu biełgorodzkiego Federacji Rosyjskiej do klinik federalnych na „leczenie” i nie planuje zaprzestania tej „pomocy”.

Poza tym Rosjanie uprowadzone ukraińskie dzieci adoptują, śledzenie ich losów jest często niemal niemożliwe. W kwietniu 2024 r. odnotowano kolejny taki przypadek. Rosjanka przejęła opiekę nad chłopcem, który został uprowadzony z okupowanego terytorium obwodu donieckiego wraz z bratem i siostrą, a potem umieszczony w szkole z internatem w regionie moskiewskim. Ta „matka zastępcza” odmówiła przyjęcia brata i siostry chłopca. W rezultacie został adoptowany, a jego dane osobowe – imię, nazwisko, patronimik i miejsce urodzenia – zmienione. Mimo oporu dziecka.

Odzyskiwanie dzieci uprowadzonych przez Rosję jest najtrudniejsze. Zdjęcie: SIERGIEJ CHUZAVKOV/AFP/Eastern News

W okresie od 2021 r. do czerwca 2024 r. reżim Alaksandra Łukaszenki przeniósł co najmniej 2219 ukraińskich dzieci z terytoriów okupowanych na Białoruś. Dane te zostały opublikowane w raporcie ukraińskich i białoruskich obrońców praw człowieka. Znane są nazwiska konkretnych urzędników zaangażowanych w deportację młodych Ukraińców. Dlaczego nadal nie ma nakazu aresztowania Łukaszenki i jego zwolenników, tak jak stało się to w przypadku Putina i Lwowej-Biełowej [Marija Lwowa-Biełowa jest pełnomocniczką przy prezydencie Federacji Rosyjskiej do spraw Praw Dziecka – red.]?

To pytanie można zadać w wielu przypadkach. Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za porwania cywilów? Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za torturowanie i egzekucje jeńców wojennych?

Jakie sankcje grożą porywaczom ukraińskich dzieci?

Przede wszystkim dyplomatyczne. Jednym z rezultatów konferencji ministerialnej w Montrealu jest to, że Kanada przygotowuje nowy pakiet sankcji wobec Rosji za deportacje ukraińskich dzieci i innych cywilów. Moim zdaniem nałożenie sankcji jest jedną z metod wywierania presji na Rosję. I ta metoda jest naprawdę skuteczna.

Ukraina rozszerzyła grupę negocjacyjną, która przygotowuje wymianę jeńców wojennych. Jak to wpływa na skuteczność wymiany?

To przede wszystkim sprawa Sztabu ds. Koordynacji Postępowania z Jeńcami Wojennymi. Ze swojej strony mogę mówić tylko o moich kontaktach, czyli interakcji między rzecznikami praw obywatelskich Ukrainy i Rosji.

Podczas spotkania z Komisarzem Praw Człowieka w Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich

Nawiasem mówiąc, niedawno spotkałem się z rosyjską rzeczniczką praw obywatelskich Tatianą Moskalkową. Spotkanie odbyło się na granicy z Białorusią – z udziałem przedstawicieli MKCK. Uzgodniliśmy repatriację ciał poległych, wymianę list jeńców wojennych odwiedzanych przez obie strony oraz wymianę listów. Uruchomiliśmy też nowy format: przekazaliśmy listy od krewnych do ukraińskich jeńców wojennych w Rosji.

Czasami ludzie pytają mnie, jak komunikować się z przedstawicielem Federacji Rosyjskiej. Robię wszystko, co w mojej mocy, by chronić interesy Ukraińców i sprowadzić ich do domu z rosyjskiej niewoli.

20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Natalia Żukowska

Po podpisaniu umów pierwsza grupa ochotników udała się na poligon Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, by przejść podstawowe szkolenie wojskowe, które potrwa 35 dni.

Następnie, jak stwierdził podpułkownik Petro Gorkusza, przedstawiciel dowództwa Legionu Ukraińskiego, żołnierze będą mogli kontynuować szkolenie w wybranych przez siebie specjalnościach wojskowych w bazach NATO w Europie.

– Do tej pory centrum rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego zarejestrowało prawie 700 wniosków od obywateli Ukrainy mieszkających w Polsce, Czechach, Niemczech, Irlandii i innych krajach – powiedział Petro Goruszka. – Po przejściu badań w wojskowej komisji lekarskiej i podpisaniu umów oni również wstąpią w szeregi Legionu.

– To ważny krok, który pokazuje determinację Ukraińców mieszkających za granicą, gotowych bronić swojej ojczyzny. Nasz konsulat wraz z ambasadą i wszystkimi ukraińskimi placówkami dyplomatycznymi na świecie wspiera Legion Ukraiński i zapewnia kompleksowe wsparcie wszystkim, którzy chcą wstąpić w jego szeregi – stwierdził z kolei Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Ołeh Kuts.

Centrum Rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego w Lublinie nadal przyjmuje zgłoszenia od obywateli Ukrainy. Wnioski można składać za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej Legionu Ukraińskiego lub w ukraińskich konsulatach i ambasadach w Europie.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/670064b9371ecfa3749d7347_8f98b1a7b04779a144640363f279fdba2fe1e982.avif">Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację wolontariuszy</span>

Wszystkie zdjęcia: Ministerstwo Obrony Ukrainy

20
хв

Pierwsi ochotnicy Legionu Ukraińskiego podpisali kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Tu nie wchodźcie, wszędzie są miny

Ексклюзив
20
хв

Do armii przez Tindera. Historia zwiadowczyni „Ady”

Ексклюзив
20
хв

Syn chce wrócić do Ukrainy i walczyć. To mnie przeraża

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress