Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.
W swoich reportażach zawartych w książce Tom Mutch opowiada o najsłynniejszych bitwach rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie, takich jak walka o Kijów i oblężenie Mariupola. A także o historiach, o których prawie nikt jeszcze nie słyszał – o obronie 1. brygady pancernej w Czernihowie i walce cywilnej armii partyzanckiej w Sumach. Tom był w Chersoniu po wysadzeniu elektrowni wodnej w Kachowce, w Iziomie, Buczy, Czernihowie, Sumach, w miastach „na zero”. Wszystkie zdjęcia w książce są jego autorstwa. Wszystkie historie są wynikiem rozmów z setkami Ukraińców.
Tom zagłębia się w wydarzenia, próbując odpowiedzieć na ważne pytania:
czy rosyjski plan zajęcia Kijowa mógł się powieść?
Czy Ukraina popełniła błąd, tak długo broniąc Bachmutu?
I czy Ukraina mogłaby już wygrać tę wojnę, gdyby miała większe wsparcie Zachodu?

„Ta wojna to chyba najważniejsze wydarzenie XXI wieku”
Moja książka nosi tytuł The Dogs of Mariupol (Psy Mariupola) — i nie jest to przypadek — opowiada Sestrom Tom Mutch. — Mniej więcej tydzień przed inwazją byłem w Mariupolu. Pojechałem tam celowo. Światowe media pisały, że wojna może wybuchnąć lada moment. Chciałem sprawdzić, jak postrzegają to mieszkańcy. Rozmawiałem z ludźmi, pytałem: „Czy przygotowujecie się na wojnę?”. Odpowiadali: „Nie, bo nic się nie wydarzy”.
Chodziłem do szpitali, interesowałem się, czy w razie czego są gotowi przyjmować rannych, czy mają odpowiednie leki i materiały. Tam też słyszałem: „Nie, bo nic się nie wydarzy”. Wydawało się, że ludzie nie czytają wiadomości. Nie przygotowywali się do wojny, nie wierzyli w nią i nie czuli, że nadchodzi.
Ale byli tacy, którzy czuli. Psy! Szczekały bez przerwy, stawały się coraz bardziej agresywne, jakby oszalały. One wiedziały, że zbliża się coś strasznego. I to straszne wydarzenie rzeczywiście nadeszło.
W ogóle byłem w Ukrainie już kilka razy. Po raz pierwszy w 2017 roku jako turysta, dwa lata później — zawodowo — pojechałem do Torećka. To był mój pierwszy wyjazd na Donbas jako dziennikarza. W 2022 roku postanowiłem znów przyjechać do Ukrainy, by zobaczyć, jak żyje w tym napiętym czasie. I kiedy zaczęła się inwazja, byłem w Kijowie.
Obudził mnie rano huk eksplozji. Najpierw pomyślałem, że to jakiś żart, ale gdy wziąłem telefon i przeczytałem wiadomości — zaczęło mną trząść.
Okna mojego mieszkania wychodziły na Chreszczatyk. Nie było tam żywej duszy. Miasto wyglądało jak wymarłe. Jak po apokalipsie. Wiele osób wyjeżdżało wtedy z miasta, więc centrum opustoszało.

Z wybuchem wojny pojechałem do Lwowa. Na granicy z Polską zbierałem historie tych, którzy uciekali. I właśnie tam zrozumiałem, że nie chcę opuszczać Ukrainy. Postanowiłem zostać.
Po pierwsze — jako dziennikarz czułem potrzebę opowiadania światu o wojnie w Ukrainie. Bo to, najprawdopodobniej, najważniejsze wydarzenie XXI wieku. Nie mogłem z tego zrezygnować. To nie była moja pierwsza wojna — byłem w Górskim Karabachu, w Afganistanie. Ale to nie to samo. Wojna w Ukrainie jest prawdziwa.
Po drugie — nie mogłem wyjechać, bo czułbym się jak zdrajca. Moi ukraińscy przyjaciele — jedni poszli walczyć, inni zostali, by dalej pracować w kraju. Dlatego krótko po pobycie we Lwowie wróciłem do Kijowa. I mieszkam tam do dziś.
Najstraszniejsze były pierwsze dni. Teraz już się przyzwyczaiłem — często nawet nie słyszę syren, nie schodzę do schronu. Miasto niby się nie zmieniło — wszystko działa. Ale nastrój ludzi jest zupełnie inny. Ludzie się zmienili — to się wyczuwa. Prawie każdy ma kogoś, kto służy, jest w okupacji albo zginął. Każdy ma swoją straszną historię.
Ludzie są zmęczeni i przygnębieni. Ale niezłomni. Ukraińcy to bardzo silny naród.

Najważniejsze w mojej książce są historie ludzi.
Przed pełnoskalową inwazją poznałem kobietę, która z początkiem wojny zaczęła działać jako wolontariuszka. Po półtora roku spotkaliśmy się ponownie — w Bachmucie. Tam poznała chłopaka — operatora dronów. Zaręczyli się. Wkrótce potem zginął w Kursku. Opisałem jej historię.
Albo inna scena — z kliniki we Lwowie, gdzie trafiają osoby po amputacjach. Poznałem tam chłopaka, któremu na froncie oderwało obie nogi. Nie ma prawie połowy ciała. A mimo to ćwiczy — robi pompki, podciąga się, trenuje mięśnie brzucha. Za każdym razem, gdy nie chce mi się iść na siłownię, przypominam sobie jego. Jak ja mogę narzekać na brak motywacji albo cokolwiek innego, skoro on nie narzeka?
Mam wiele takich historii. Starałem się rozmawiać z moimi bohaterami co najmniej dwa razy — na początku wojny i po jakimś czasie. Pytałem, jak zmieniło się ich życie, jak zmieniła ich wojna, jak zmienił się ich światopogląd. Niektórzy z nich, niestety, już nie żyją.
Bywały momenty, kiedy nie wiedziałem, jak dalej pracować nad książką. Budziłem się rano i nie miałem pojęcia, co robić. A potem spotykałem nowych ludzi — i to oni mnie inspirowali. Żołnierze, cywile, lekarze, kolejarze…

Chciałbym, żeby tę książkę przeczytali ludzie, którzy nie mają bezpośredniego związku z wojną w Ukrainie. Żeby poznali prawdziwą historię Ukrainy i zrozumieli, jak wojna wpływa na cały świat — na geopolitykę, na stosunki międzynarodowe, na wszystko.
Chcę, by świat pojął, że ta wojna to wojna całego świata. I że wpłynie — prędzej czy później — na każdego z nas.
Już teraz widzę, że moja praca nie poszła na marne. Kiedyś byłem u ortodonty w Wilnie. Powiedział: „Zamówiłem pana książkę. Śledzę pana w sieci”. Myślę też, że moja książka może stać się dobrym podręcznikiem do nauki historii. Bo jest w niej prawda.
Na pytanie, czy książka ukaże się po ukraińsku, Tom odpowiedział:
Oczywiście. I to już wkrótce.
Zdjęcia: Tom Mutch
Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.
Zostań naszym Patronem
Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.