Exclusive
20
min

Plan Trumpa: iluzja niemożliwego

Po upublicznieniu tak zwanego planu byłych doradców Donalda Trumpa większość ukraińskich obserwatorów zaczęła komentować go wyłącznie z punktu widzenia nacisków na stronę ukraińską. Jego autorzy proponują bowiem ograniczenie lub wstrzymanie pomocy dla Ukrainy, jeśli przywódcy naszego kraju odmówią negocjacji z Federacją Rosyjską

Witalij Portnikow

Marionetki przedstawiające Donalda Trumpa, Władimira Putina, Xi Jinpinga i Kim Dzong Una.

Fot: INA FASSBENDER/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Twórcy planu nie wyjaśniają jednak, w jaki sposób zmuszą prezydenta Rosji Władimira Putina do udziału w takich negocjacjach i co zaoferują mu w zamian za zakończenie wojny – zwłaszcza w sytuacji nieuznawania przez Ukrainę rosyjskiego statusu okupowanych terytoriów naszego kraju i dalszego uzbrajania się Ukrainy po zawieszeniu broni.

Ukraińcy również nie myślą o tym zbyt dużo, ponieważ nie mamy w zwyczaju poważnie zastanawiać się nad tym, czego naprawdę chce przywódca Kremla.

Z powodów, które są dla mnie całkowicie niejasne, wierzymy, że gdy tylko zaproponujemy prezydentowi Rosji negocjacje lub po prostu się na nie zgodzimy, Putin natychmiast przybiegnie na te rozmowy.

A ukraińskie władze, wyjaśniając, że Rosja celowo nie została zaproszona na pierwszy szczyt pokojowy w Szwajcarii, ale zostanie zaproszona na drugi „w celu ogłoszenia warunków”, tylko podsycają tę iluzję.

Ale ukraińskie oczekiwania są zrozumiałe: jesteśmy przyzwyczajeni do życia w świecie, w którym nie ma zwyczaju myśleć o intencjach i możliwościach przeciwnika lub wroga, i a priori zakłada się, że ten wróg będzie zachowywał się tak, jak chcemy. Nie jest jasne, jakie są oczekiwania doradców Trumpa. Bo nie 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych, który już dawno wyemigrował do własnej głowy i nie zamierza opuszczać swojego dziwacznego świata.

Trump zgromadził wokół siebie ludzi, którzy nie tylko myślą w stylu swojego klienta, ale też podzielają jego system wartości.

Donald Trump na wiecu wyborczym 22 czerwca 2024 r. Fot: Chris Szagola/AssociatedPress/East News

Warto w tym miejscu przypomnieć walkę między doradcami byłego szefa sztabu Białego Domu w okresie jego prezydentury, gdy głowa państwa zdecydowała się na zawarcie porozumienia z północnokoreańskim dyktatorem Kim Dzong Unem. Stosunkowo trzeźwo myślący doradcy amerykańskiego prezydenta, tacy jak John Bolton, próbowali uświadomić Trumpowi, że nie będzie w stanie osiągnąć porozumienia z Kimem. Tyle że on i ci, którzy się z nim zgadzali, byli przekonani, że przywódcę KRLD można przekupić i zmusić do porzucenia programu nuklearnego.

Jak wiadomo, wysiłki Trumpa zakończyły się niepowodzeniem

A sam Kim osiągnął swój cel: z prowincjonalnego przywódcy kontrolowanej przez komunistów części Półwyspu Koreańskiego stał się głową państwa, która spotyka się z samym prezydentem Stanów Zjednoczonych (jeśli przypomnimy sobie, że dziadek przywódcy KRLD musiał udać się do Moskwy i Pekinu, aby się tam pokłonić, zrozumiemy znaczenie tego zwrotu wydarzeń).

Czy Kim Dzong Un potrzebował pieniędzy od Trumpa? Cóż, na pewno nie za rezygnację z bomby, ponieważ „samowystarczalność” Korei Północnej w zakresie polityki i bezpieczeństwa jest podstawą jej ideologii dżucze. Według władz tego kraju zdecydowanie warto dla tej ideologii poświęcić standard życia ludności, zwłaszcza że ta ludność nie wybiera Kima – jest mu posłuszna.

I to jest główna różnica między światopoglądami Trumpa i Kima, Trumpa i Putina. 45. prezydent Stanów Zjednoczonych i jego doradcy żyją w świecie pieniędzy – także w wyborczym świecie pieniędzy. Trump, który chce zostać ponownie wybrany, zna wartość pieniędzy i bogactwa.

Kim i Putin żyją w świecie idei, choć są to idee schizofreniczne.
Dwaj przywódcy w jednym samochodzie. fото: 朝鮮通信社/Associated Press/East News

Dla kremlowskiego przywódcy idea przywrócenia Związku Radzieckiego jest ważniejsza niż wszystkie amerykańskie propozycje zniesienia sankcji – jeśli ich przyjęcie oznaczałoby rezygnację z inwazji na Ukrainę. Trump może wpłynąć na Zełenskiego, ale nie na Putina, ponieważ nie może zaoferować mu alternatywy dla imperialnej idei.

Jedyne, co zrobi kremlowski dyktator, to „zagra” z Trumpem, by wykorzystać jego polityczne iluzje do wzmocnienia własnej pozycji. A ta gra może kosztować Ukrainę utratę nowych terytoriów i kolejnych istnień ludzkich

Czy można więc zmusić rosyjskiego prezydenta nawet już nie do negocjacji, ale choćby do zawieszenia wojny? Oczywiście: poprzez stopniowe i uporczywe uszczuplanie zasobów Rosji, nasilanie uderzeń na jej terytorium, eliminowanie jej potencjału militarnego i gospodarczego – przy jednoczesnej współpracy z Pekinem w celu powstrzymania Putina przed uderzeniem nuklearnym na Ukrainę i zmniejszenia chińskiej pomocy dla Rosji. Przywódca Kremla (lub jego następca) może być zainteresowany zakończeniem wojny tylko wtedy, gdy jej kontynuacja wpłynie na stabilność i trwałość dyktatury czekistowskiej w Rosji.

W takim przypadku może pojawić się światełko w tunelu. Nie wykluczam jednak, że jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, stanie się to dopiero po ostatecznym opuszczeniu przez niego Białego Domu.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraiński publicysta, pisarz i znany dziennikarz, który od ponad 30 lat pracuje w demokratycznych mediach Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem setek artykułów analitycznych w mediach ukraińskich, białoruskich, polskich, rosyjskich, izraelskich i bałtyckich. Jest prezenterem na kanale Espresso TV, ma własny kanał na YouTube i współpracuje z ukraińskimi i rosyjskimi serwisami Radia Wolna Europa. Prowadzi program "Drogi do wolności", poświęcony Ukrainie po Majdanie i przestrzeni poradzieckiej. Jest ona obecnie nadawana ze Lwowa jako wspólny projekt Radia Wolna Europa, "Nastojaszczeje Wriemia" i kanału Espresso TV.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Jako kobiety musimy polegać na sobie i bliskich osobach, którym naprawdę możemy zaufać. Rozdzierająca serce historia 25-letniej Lizy, brutalnie zgwałconej i zamordowanej w Warszawie, przypomniała nam, kobietom, że nasze krzyki i zwykłe mówienie „nie” nigdy nie zostaną przez mężczyzn w pełni zrozumiane.
Czytanie newsów i doświadczanie świata jako kobieta skłoniło mnie więc do poszukiwania sposobów, w jakie mogę się chronić.

Zajęcia z samoobrony, gaz pieprzowy, taksówki – to wszystko jest skuteczne. Ale bardzo frustruje mnie to, że „bezpieczeństwo” oznacza, że muszę wydawać więcej pieniędzy, a przede wszystkim dawać te pieniądze firmom należącym do mężczyzn.
Postanowiłam więc sprawdzić, w jaki sposób mogłabym przynajmniej finansować pomysły kobiet.

I tak natknęłam się na aplikację Aplikacja SafeMe, stworzoną i monitorowaną przez młode kobiety, które, jak ja, szukały rozwiązań pomagających się chronić. Ku mojemu zaskoczeniu komentarze pod reklamą aplikacji były przerażające, a wielu mężczyzn wyśmiewało kobiety za to, że chcą czuć się bezpieczniej, albo szerzyło rasizm. To skłoniło mnie do bliższego zbadania aplikacji.

Aplikacja ma dwa tryby: „Zamów obserwację” i„Wezwij pomoc”. Jeśli wybierzesz: „Zamów obserwację”, „Asystent Bezpieczeństwa SafeMe będzie nadzorować Twój przejazd, sprawdzając, czy przemieszczasz się wyznaczoną trasą, a w razie zagrożenia powiadomi odpowiednie służby porządkowe. Wystarczy, że określisz środek transportu i wybierzesz punkt docelowy w aplikacji, a my będziemy czuwali nad Twoim bezpieczeństwem”.

Z kolei w trybie „Wezwij pomoc” czytamy: „W sytuacjach zagrożenia lub poczucia uzasadnionego niebezpieczeństwa skorzystaj z aplikacji i wezwij pomoc.
Za pomocą jednego przycisku zawiadomisz Asystenta Bezpieczeństwa SafeMe, który skieruje odpowiednie służby do Twojej lokalizacji.”

Dzięki temu nie musisz dzwonić na policję i podawać swojej lokalizacji czy wyjaśniać, w jakiej jesteś sytuacji – bo aplikacja już to śledzi. Zdecydowałam się na jej zainstalowanie i od tamtej pory z niej korzystam (miesięczny abonament wynosi 12,49 zł).
Na rynku dostępne są również inne aplikacje, takie jak HomeGirl, Uber Women czy Bolt Women, z których często korzystam, wracając do domu.

Wiem, że aplikacja nie jest rozwiązaniem w przypadku braku poczucia bezpieczeństwa, którego doświadczamy my, kobiety.

Krzepiąca jest jednak świadomość, że istnieje społeczność kobiet, które troszczą się o siebie nawzajem, by stworzyć przestrzenie (nawet w Internecie), gdzie możemy czuć się bezpiecznie.
20
хв

Jak się chronię w Polsce

Melania Krych

Można ją umownie nazwać „listą Nawrockiego”. Prawdą jest, że Polska to republika parlamentarno-prezydencka, w której formalne kompetencje głowy państwa nie są obszerne. Jednak wypowiedzi Karola Nawrockiego podczas wyścigu prezydenckiego wymagają od Ukrainy radykalnych zmian w podejściu do dialogu z Warszawą. Obecny prezydent-elekt jest katalizatorem potrzebnych zmian w stosunkach Polski i Ukrainy, dlatego „listę Nawrockiego” należy tworzyć już teraz.

  1. Nowy traktat o przyjaźni i współpracy. Warto przypomnieć, że Traktat o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy między Ukrainą a Rzecząpospolitą Polską został podpisany i ratyfikowany jeszcze w 1992 roku. Jest to logiczne, biorąc pod uwagę pierwszeństwo Polski w kwestii uznania niepodległości Ukrainy, jednak dziś przyjęcie nowej wersji Traktatu jest krokiem aktualnym. Warszawa i Kijów rozpoczęły odpowiednie konsultacje u szczytu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy, a zakończenie tego procesu pozwoliłoby przerzucić logiczny pomost między jedną a drugą prezydenturą.

  2. Decyzja o kontynuacji ekshumacji ofiar Wołynia. Decyzja o przeprowadzeniu ekshumacji w Pużnikach (obwód tarnopolski) pozwoliła zneutralizować negatywny efekt kolejnego aktu wandalizmu na mogile żołnierzy UPA na górze Monastyr. Jednak kontynuacja ekshumacji jest logiczna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Nawrocki przed wyborem na prezydenta RP był prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Krok ten pozwoli zminimalizować negatywne skutki oczekiwanego udziału Karola Nawrockiego w lipcowych wydarzeniach związanych z agresywnym upamiętnianiem ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

  3. Zaangażowanie Polski jako mediatora w proces negocjacyjny z FR. Warszawę charakteryzują niebezpodstawne ambicje dyplomatyczne. Choć prezydent Polski, w odróżnieniu od swojego ukraińskiego odpowiednika, nie nominuje ministrów obrony i spraw zagranicznych, będzie starał się wpływać na politykę zagraniczną i obronną. Dlatego aktywniejsze pośrednictwo Polski w dialogu rosyjsko-ukraińskim może być korzystne zarówno dla Kijowa, jak i dla Warszawy.

  4. Udział w obchodach piątej rocznicy utworzenia Trójkąta Lubelskiego. W tym roku ta geopolityczna konstrukcja w regionie bałtycko-czarnomorskim obchodzi swoje pięciolecie, jednak w ostatnich miesiącach w polskiej retoryce polityki zagranicznej bardziej widoczny jest Trójkąt Weimarski (Niemcy – Polska – Francja). Niemniej jednak zarówno Trójkąt Lubelski, jak i utworzona dziesięć lat temu w tym mieście Polsko-Litewsko-Ukraińska Brygada im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, mogą służyć wzmocnieniu bezpieczeństwa regionalnego. Warto to „sprzedać” Karolowi Nawrockiemu i członkom jego zespołu.

  5. Aktywizacja udziału Ukrainy w projekcie Trójmorza. Zainicjowany przez prezydentów Polski i Chorwacji projekt rozwoju krajów między Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym powinien politycznie przetrwać swoich założycieli – Andrzeja Dudę i Kolindę Grabar-Kitarović. Dla Karola Nawrockiego może to być element własnej aktywności w polityce zagranicznej, a dla Ukrainy – szansa na zwiększenie podmiotowości na arenie międzynarodowej. Ponadto Ukraina posiada rozbudowany system przesyłu gazu, który należy wykorzystywać do tranzytu gazu ziemnego.

  6. Wznowienie dialogu na temat udziału Polski w procesie odbudowy Ukrainy. Przedstawiciele polskiego biznesu od ponad dwóch lat próbują uzyskać od Ukrainy odpowiedź na pytanie dotyczące ich udziału w procesie odbudowy Ukrainy. Słusznie przypuszczają, że przedstawiciele różnych korporacji transnarodowych mogą ich odsunąć dosłownie w ostatniej chwili. Warto tu przypomnieć obietnicę Nawrockiego z debaty telewizyjnej o „wysyłaniu na Ukrainę nie polskich żołnierzy, a polskich biznesmenów” i podchwycić ją.

  7. Promowanie „nowego prometeizmu”. Opierając się na publicznym wizerunku nowo wybranego prezydenta Polski, Ukraina mogłaby zaproponować mu „nowy prometeizm” – koncepcję przeciwdziałania Rosji i jej wpływom w regionie bałtycko-czarnomorskim. Twórczo reinterpretując dziedzictwo Józefa Piłsudskiego, ukraińskie kierownictwo mogłoby spróbować stworzyć atmosferę zaufania w stosunkach z Warszawą.

Zamiast posłowia. Ukraina ma dwa miesiące na sformułowanie polityki wobec Nawrockiego i Polski, na czele której stanie on w sierpniu. Piłka jest po stronie ukraińskiej, i szanse na porozumienie z politykiem będącym nową postacią w polityce są wysokie.

20
хв

Po wyborach w Polsce: "Lista Nawrockiego" jako szansa dla Kijowa 

Jewhen Magda

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska – „drugi pilot” nuklearnych sił USA i Brytanii

Ексклюзив
20
хв

Krymski precedens: legalizacja okupacji a bezpieczeństwo i prawo międzynarodowe

Ексклюзив
20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress