Exclusive
20
min

Syndrom winy ocalałego: czy można być szczęśliwym, gdy inni mają problemy?

Znani psychologowie i psychiatrzy mówią, jak sobie z tym poradzić

Oksana Szczyrba

Wierzymy w Ukrainę i robimy co możemy, by wygrać - to nasze marzenie, fot: East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Wojna podzieliła życie każdego z nas na przed i po. Zniszczone miasta i wsie, okaleczone losy, rozdarte dusze. Ukraińcy, którzy znaleźli się w bezpiecznym miejscu mają poczucie winy

"Wstydziłem się, że jestem bezpieczny. Pomagałem innym, ale czułem, że nie robię wystarczająco dużo"

Jesteśmy naprawdę zmęczeni wojną, niestabilnością i niepewnością. Wielu Ukraińców zostało zmuszonych do wyjazdu do innych krajów. Według badania przeprowadzonego przez Ukraiński Instytut Przyszłości, 8,6 miliona Ukraińców wyjechało i nigdy nie wróciło od początku pełnej inwazji Rosji na Ukrainę. Wielu z nich miało poczucie winy

Oto kilka takich historii:

Olena, nauczycielka, 38 lat.

Wyjechała z Kijowa do Warszawy pierwszego dnia inwazji na pełną skalę. W Polsce udało jej się dostać pracę na uniwersytecie. Po raz pierwszy poczuła się winna w czerwcu ubiegłego roku, kiedy dowiedziała się, że rakieta uderzyła w dom obok jej rodziców w Siewierodoniecku. Później jej rodzice przeprowadzili się do mieszkania Oleny w Kijowie, ponieważ ich dom został całkowicie zniszczony przez Rosjan podczas jednego z ataków. Olena przyznała, że często czuła się winna, że tak naprawdę nie wiedziała, jak źle było jej rodzicom, przez co musieli przejść. Olena sama poradziła sobie z tym syndromem: po prostu zaczęła bardzo ciężko pracować.

Iryna, 42 lata, nauczycielka.

Irynie i jej siedmioletniej córce cudem udało się wydostać z rodzinnej Buczy, wyjeżdżając pod ostrzałem. Do końca nie chciała wyjeżdżać, ale mąż ją zmusił, bo tak było lepiej dla dziecka. Najpierw pojechali do krewnych na zachodniej Ukrainie, potem do Krakowa, gdzie przygarnęli ich obcy ludzie. Mąż Iryny zginął na froncie wiosną 2022 roku. Kobieta czuła się strasznie winna za jego śmierć, za to, że go zostawiła i udała się w bezpieczne miejsce. Poczucie winy przerodziło się w depresję i apatię

"Przestałam czuć smak życia, prawie nie spałam i nie jadłam. Czas się zatrzymał. Wszystko wokół mnie było czarne. Wydawało się, że będzie to trwać wiecznie, gdyby moja córka nie powiedziała: "Mamo, jeśli nie chcesz się uśmiechać, ja też nie będę"" - mówi Iryna, ledwo powstrzymując łzy

Córka przywróciła ją do życia.

Katia, studentka, 19 lat.

Ze łzami w oczach opuściła rodzinny Charków. W mieście pozostali tylko jej dziadkowie, ale odmówili wyjazdu ze względu na wiek i stan zdrowia. Katia pojechała ze swoim kotem do matki we Włoszech. Dowiedziała się, że jej charkowskie mieszkanie zostało zniszczone. Na szczęście jej krewni przeżyli. Mówi, że ogarnęło ją poczucie winy: dlaczego nie została tam z rodziną? Albo dlaczego nie przekonała ich do wyjazdu?

"Wstydziłam się, że jestem bezpieczna. Pomagałam innym, ale zawsze czułam, że nie robię wystarczająco dużo. Musiałam robić więcej, lepiej" - mówi Katia.

Uczucia te prześladowały dziewczynę przez ponad 3 miesiące. Matka zmusiła ją do wizyty u psychoterapeuty

Віра, журналістка, 28 років

Viera opuściła Kijów dopiero w maju, kiedy zdała sobie sprawę, że jej psychika nie wytrzymuje ciągłych dźwięków ostrzeżeń o nalotach i eksplozjach. Zaczęła mieć ataki paniki. Pojechała do Irlandii do przyjaciół. Poczucie winy po raz pierwszy pojawiło się po rozmowie z przyjaciółkami z Ukrainy, które zarzucały jej, że ona czuje się dobrze i nie wie, jak  źle czują się one. Viera nieustannie kłóciła się z dziewczynami, które jej nie rozumiały. Czuła się winna. Często myślała, że na Ukrainie mogłaby zgłosić się na ochotnika i zrobić więcej, aby wygrać, niż tutaj w Irlandii, pracując w sklepie. Mówi, że musiała przestać komunikować się z niektórymi przyjaciółmi z Ukrainy, po czym poczuła się lepiej. Kilka miesięcy temu Katia wróciła na Ukrainę.

Nie ma jednego wytłumaczenia, dlaczego niektórzy ludzie rozwijają w sobie poczucie winy ocalałego w podobnych okolicznościach, a inni nie. Według psycholożki i psychoterapeutki Anny Pawlik ważne jest połączenie cech charakteru i temperamentu, a także światopoglądu. Na przykład, jeśli dziecko zostało wychowane ze zwiększonym poczuciem winy za zachowanie niezgodne z ustalonymi normami i zwykle czuło się winne, to w obecnej sytuacji poczucie winy może być znacznie nasilone.

Anna Pawlik - psycholożka

"Człowiekiem może kierować strach przed potępieniem przez innych, którzy pozostali w krytycznej sytuacji, podczas gdy on sam nie podzielił ich losu. Dokładnie to widzimy u rodaków, którzy mogą otwarcie oskarżać ewakuowanych i tymczasowo przesiedlonych o brak patriotyzmu i zdradę. Takie narracje z pewnością pogłębiają syndrom ocalonego wśród przymusowych migrantów" - mówi Anna Pawlik.

Osoby z PTSD rzadko szukają pomocy u psychoterapeutów. W praktyce Anny Pawlik syndrom ten był wykrywany u klientów dopiero podczas pracy z uczuciem ciągłej tęsknoty, bólem w klatce piersiowej, bezsennością, płaczliwością i apatią. Dopiero chęć poprawy samopoczucia uświadamiała ludziom, że u podstaw leży wstyd, na przykład z powodu ewakuacji za granicę.

Czym jest poczucie winy ocalałego i dlaczego się pojawia

Zespół winy ocalałego to psychologiczna reakcja na traumatyczną sytuację, która może wystąpić u żołnierzy, ofiar przemocy lub osób, które przeżyły klęski żywiołowe. Ukraińcy przeżywający wojnę na własnej ziemi mogą również doświadczyć tego syndromu po przeżyciu niebezpiecznych sytuacji lub utracie bliskich.

Olena Sedelnikowa, psychiatrka, psychoterapeutka psychoanalityczna, trenerka i superwizorka Ukraińskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Psychoanalitycznej (UAPP) oraz sekretarz UAPP, ma doświadczenie jako wolontariuszka i psychoterapeutka w Warszawie. Wyjaśnia, że syndrom ocalałego jest częścią zespołu stresu pourazowego.

"Jest to poczucie winy i wstydu jako reakcja na traumatyczne wydarzenia, których dana osoba doświadczyła i zdołała przetrwać oraz znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Na przykład, gdy osoba w strefie walk jest świadkiem śmierci swoich towarzyszy broni. Jest to bardzo traumatyczne doświadczenie, które może wpłynąć na resztę życia. Trzeba się z tym jakoś uporać, ale nie da się o tym zapomnieć. Kiedy mówimy o uchodźcach, którzy uciekli z niebezpiecznych regionów, poczucie winy może być silniejsze, jeśli zostawili swoją rodzinę i przyjaciół w niebezpieczeństwie. Może pojawić się poczucie winy, że w tej strasznej sytuacji mają się znacznie lepiej niż inni: dobrze śpią, mają mieszkanie i wsparcie finansowe. Jeśli mamy łatwiejsze, lepsze życie podczas wojny, może to powodować poczucie winy ocalałego i poczucie wstydu".

Olena Sedelnikowa

Co ciekawe, psychologowie również borykają się z tym syndromem. Julia Onukowa, terapeutka Gestalt, członkini Związku Psychologów i Psychoterapeutów Ukrainy, wolontariuszka, trenerka, nie planowała opuszczać Ukrainy, ale opiekowała się swoją przykutą do łóżka babcią, która złamała biodro i przeprowadziła się do Kijowa trzy lata temu. Kiedy pojawiły się ostrzeżenia o nalotach, starsza pani wstawała z łóżka i natychmiast upadała - to była jej reakcja na stres. Julia i jej babcia przeprowadziły się do Lwowa. Następnie dziennikarze z niemieckiego kanału telewizyjnego przeprowadzili z nią wywiad. Niemiecki lekarz obejrzał wywiad i zaprosił babcię Julii na operację do Hamburga. Siódmego dnia wojny Julia i jej babcia wyjechały do Niemiec. Aby nie czuć się winną, że ocalała, Julia robi wszystko, co w jej mocy: pracuje z ukraińskimi dziećmi w szkole i założyła klub dla kobiet.

"Mogę dowiedzieć się, co czuje moje ciało, moje emocje i myśli oraz co mogę z tym zrobić. To prosta zasada który bardzo pomaga - nie tylko w sytuacji poczucia winy za to, że się wyjechało" - mówi Julia Onukova.

Jakie są objawy syndromu winy ocalałego

Stopień nasilenia objawów zależy od ogólnego stanu psychicznego danej osoby, rodzaju układu nerwowego i okoliczności, w jakich się znajduje

Alesia Biwalkiewicz, psychoterapeutka, mówi, że ważne jest, by podzielić objawy na fizyczne i psychiczne: "Objawy fizyczne obejmują bóle głowy, które przekształcają się w przewlekłe, utratę apetytu (ciało odmawia jedzenia), nudności, bezsenność i kołatanie serca. Objawy psychologiczne: ciągłe myśli i wspomnienia traumatycznej sytuacji, osoba ogląda ją raz po raz jak film; ciągła drażliwość, wahania nastroju, apatia, utrata motywacji, gdy osoba nie rozumie, dlaczego powinna żyć, budzić się, iść do pracy. Poczucie bezradności (nie wiem, co z tym zrobić, nie wiem, jak wpłynąć na sytuację, czuję się zagubiony). Gdy syndrom się przedłuża, mogą pojawić się myśli samobójcze.

Алєся Бивалькевіч

Te same objawy pojawiają się, gdy osoba przenosi się do bezpiecznego miasta, przechodzi przez traumatyczną sytuację: wszyscy zginęli, ale ona przeżyła. I nie mają wyjaśnienia, dlaczego ona przeżyła, a inni nie. Objawy występują również u osób, które obserwują określoną sytuację. Ludzie obwiniają się za to, że nie byli w stanie powstrzymać wojny, wpłynąć na jakieś procesy. Wśród moich pacjentów jest wiele takich osób.

Niektórzy ludzie mogą poradzić sobie z syndromem winy ocalałego samodzielnie, podczas gdy inni muszą szukać profesjonalnej pomocy. Nie należy zrzucać odpowiedzialności za swój stan psychiczny na przyjaciół lub rodzinę.

Według Oleny Sedelnikowej, silne poczucie winy i obsesyjne pragnienie powrotu do domu wyróżniają się na tle wszystkich tych objawów. Takich ludzi prześladują myśli, że powinni byli zostać i walczyć do końca, a nawet umrzeć. Co więcej, ludzie mogą zadawać sobie pytanie, czy mają prawo żyć bezpiecznie, czy w ogóle mają prawo dalej żyć, skoro inni zginęli na wojnie.

"Z własnego doświadczenia znam wiele kobiet, których mężowie bronią Ukrainy na froncie. Czują się dumne ze swoich mężów, ale też mają wiele obaw o swoje życie. Te kobiety mogą popaść w apatię, żyć bez radości, nie chcą nic robić. Nawet jeśli idą do pracy, działają mechanicznie. Dzieci bardzo na tym cierpią: obciążamy je naszymi nieuwolnionymi bolesnymi uczuciami. A to może prowadzić do jeszcze większego poczucia winy u matki. Dzieci będą próbowały "ożywić" taką matkę. Inna sytuacja ma miejsce, gdy dana osoba jest przepełniona gniewem. Czasami jest to lepsze niż poczucie winy. Normalne jest na przykład odczuwanie nienawiści do wroga. Jednak agresja może być później skierowana na krewnych, przyjaciół lub na samego siebie" - wyjaśnia Sedelnikova.

Jak niebezpieczny może być ten syndrom

Poczucie winy ocalałego może mieć negatywny wpływ na zdrowie, ponieważ często towarzyszy mu zespół stresu pourazowego, lęk, depresja, niska samoocena i poczucie winy za przeżycie. Osoba może czuć się niegodna dobrego samopoczucia.

Andrij Gerasimenko, psychoterapeuta i psychiatra zapewnia, że alarm powinien zostać podniesiony, gdy objawy są opóźnione: "Jeśli doświadczasz negatywnych emocji i wspomnień w ciągu dnia, jasne jest, że nie jest to normalne. Jeśli trwa to dwa tygodnie lub dłużej, należy udać się do lekarza. Jeśli są to pojedyncze epizody po przeczytaniu postu w mediach społecznościowych, wiadomości lub obejrzeniu filmu, to minie".

To, czy rozwiną się u ciebie objawy zespołu ocalałego, zależy od twoich przeszłych doświadczeń - nieprzepracowanych traum z dzieciństwa

Czy to normalne, że nie doświadcza się syndromu ocalałego

Istnieje opinia, że poczucie winy czyni z nas prawdziwych Ukraińców. Nie możemy siedzieć cicho, gdy ktoś inny walczy na froncie, tka sieci, organizuje pomoc humanitarną. Jeśli więc nie czujemy się winni, to nie jesteśmy patriotami. W rzeczywistości poczucie winy nie ma nic wspólnego z patriotyzmem. Brak poczucia winy jest całkiem normalny.

Julia Onukowa: Każdy reaguje inaczej na traumy

Julia Onukowa podkreśla: "W dzisiejszych czasach wszystkie reakcje, które mogą wydawać się nienormalne, są całkiem normalne, każdy ma swoją własną reakcję na traumatyczne wydarzenia. Być może osoba, która nie odczuwa wstydu, już coś robi, świadomie lub podświadomie. Osoba mogła też zbudować jakiś rodzaj obrony i w ten sposób straciła wrażliwość na wszystkie wydarzenia. Może się jej wydawać, że w ogóle nic nie czuje".

Co zrobić, gdy zauważysz objawy zespołu ocalałego u swoich bliskich

Ważne jest, aby wspierać bliskich, którzy doświadczają syndromu winy. Wysłuchaj ich, pozwól im się otworzyć i wyrazić swoje myśli i uczucia. Nie oceniaj ani nie próbuj zmieniać ich uczuć

Alesia Biwalkiewicz ostrzega: "Bardzo często widzimy w ludziach to, co tak naprawdę jest w nas. Ważne jest, aby porozmawiać z daną osobą. Jeśli nie je lub nie śpi dobrze, należy zalecić jej wizytę u specjalisty. Możesz pomóc słowami, czynami lub umawiając się na konsultację".

Спробуйте допомогти рідним знайти позитив, зосередитися на приємних аспектах життя і нагадайте, що вони мають право на щастя і благополуччя. Підтримуйте їх у пошуку нових цілей та інтересів, які допоможуть знайти новий сенс життя.

Jak sobie pomóc, gdy czujesz się winny

Według psychologów i psychiatrów, w pierwszych miesiącach wojny było wiele przypadków syndromu ocalałego. Obecnie liczba przypadków zmniejszyła się, a większość ludzi zdołała się przystosować. Każdy może pomóc sobie w stresujących sytuacjach, stosując się do zaleceń psychiatrów i psychoterapeutów. Oto najważniejsze z nich:

Julia Onukowa, terapeutka Gestalt, członkini Związku Psychologów i Psychoterapeutów Ukrainy: "Ważne jest, aby wykonywać pracę z ciałem. Wydychamy więcej niż wdychamy. Wyobraź sobie, że musisz zgasić świeczkę na torcie i dmuchać przez długi czas. To właśnie powinieneś robić, gdy czujesz niepokój. Musisz także poprawić swoją rutynę, pracować ze swoimi myślami (pamiętaj, dlaczego powstały, wyjaśnij sobie, dlaczego żyjesz, stwórz własne znaczenia i określ swoją misję). Pracować ze swoimi emocjami. Jeśli czujesz się smutny i chcesz płakać, powinieneś to zrobić. Rób to, co jest przydatne. Przydatne nie tylko dla ciebie, ale i dla innych".

Андрій Герасименко

Andrij Gerasimenko, psychoterapeuta, psychiatra: "Słuchaj rad psychoterapeuty i stosuj się do wszystkich zaleceń. Ustal harmonogram dnia i snu.

Znajdź kontakt z ludźmi w podobnej sytuacji. Dużo rozmawiaj. Społeczność daje pewność siebie

Nie czytaj wiadomości, które nasilają negatywne emocje. Tak, trzeba oglądać i czytać wiadomości, ale w sposób dozowany i najlepiej rano. Przed pójściem spać, 3-4 godziny wcześniej, radzę nie czytać żadnych negatywnych informacji

Przydatna jest zróżnicowana aktywność fizyczna. Napięcie mięśni zawsze wyraża stopień niepokoju. Ćwiczenia pomagają rozluźnić mięśnie i zmniejszyć napięcie emocjonalne

Musisz zadbać o wszystkie trzy obszary: myśli, emocje i ciało. Nad każdym elementem należy pracować, aby mniej energii pozostawało na bezproduktywne działania. Są to filmy, kontakty, wspólne wędrówki z przyjaznymi emocjonalnie ludźmi, czytanie. Rozwijaj się intelektualnie. Wykonuj ćwiczenia pamięciowe, zadania matematyczne, ćwiczenia logiczne. Nie działaj w stanie emocjonalnym, nie kieruj się wnioskami wyciągniętymi na podstawie emocji. Gdy emocje są chłodne i stonowane, wtedy wnioski są zdrowe

Dobrym ćwiczeniem jest usiąść i napisać listę rzeczy, których się nie robi: nie przekazuję pieniędzy na siły zbrojne, nie wyplatam sieci, nie idę na linię frontu. I pisz aż do absurdu - na przykład napisz tysiąc razy "Nie modlę się za siły zbrojne".

Musimy zrozumieć, że wojna jest procesem globalnym, na który nie mamy wpływu.

Anna Pawlik, psycholożka, psychoterapeutka: "Przede wszystkim trzeba zgodzić się z samym sobą, że nie będzie łatwo i dać sobie czas, żeby ten syndrom minął. Powiedzmy tydzień, miesiąc lub sześć miesięcy. Pomoże to psychice dostosować się do powolnego, ale nieuniknionego leczenia. Przez cały ten czas wykonuj ze sobą pracę umysłową:

  1. Gdy poczucie winy jest przytłaczające, pamiętaj o prawdziwych przyczynach traumatycznej sytuacji. Przeniesienie uwagi na czynnik zewnętrzny osłabia fałszywe poczucie winy
  2. Pozwól sobie na wyrażanie pojawiających się emocji: bądź smutny lub szczęśliwy. Tłumione emocje pogarszają stan psychiczny
  3. Znajdowanie podobnie myślących osób, komunikowanie się z ludźmi, którzy mieli podobne doświadczenia
  4. Zrób coś dla innych. Zrekompensuj poczucie niezasłużonej winy własną użytecznością: zostań wolontariuszem, wyjaśnij sytuację w mediach społecznościowych, przekaż darowiznę na potrzeby ofiar
  5. Przenieś uwagę z siebie na swoich bliskich: dzieci, rodziców, sąsiadów i życie lokalnej społeczności. Zainteresuj się ich samopoczuciem i popraw relacje. Jeśli wyznaczysz sobie cel, aby stać się przyjacielem, lepszą matką, pokazać swoje umiejętności innym (rysowanie, śpiewanie, robótki ręczne, bieganie w maratonach, jazda na rowerze), twoja samoocena wzrośnie.
Psychologowie radzą: bądź kreatywny, to pomaga w stresie. Zdjęcie: Pexsels

Bardzo przydatne jest angażowanie się w kreatywne i fizyczne działania: sadzenie ogrodu, sprzątanie domu, tworzenie domów dla bezpańskich zwierząt itp. Wszystko to pomoże przywrócić wewnętrzną równowagę i odnaleźć wewnętrzną siłę.

Olena Sedelnikowa, psychiatrka, psychoterapeutka psychoanalityczna: "Najważniejszą rzeczą jest rozróżnienie między tym, co straciłeś, a tym, co ci pozostało. Zobaczysz, że zostało coś, czego nikt nie może odebrać: talenty, umiejętności. Jeśli masz krewnych, którzy zostali na Ukrainie, możesz się uspokoić: dostanę pracę, a jeśli sytuacja się pogorszy, moja rodzina będzie mogła do mnie przyjść. Stanę się dla nich wsparciem. Jeśli w rodzinie jest dziecko, moja matka zawsze zadba o jego stabilny stan psychiczny.

Ważne jest również szukanie nowych kontaktów i znajomości. Radzę też chodzić do muzeów, teatrów i odwiedzać nowe ciekawe miejsca

Pogodzić się z tym, zaakceptować cały ten horror. Nie chodzi o zaprzeczanie, czy wypieranie strat, bo to też ma poważne konsekwencje. Trzeba rozmawiać z przyjaciółmi i znajomymi o stratach, rozpaczy, strachu o przyszłość, i o życie bliskich.

Czas trwania syndromu zależy od dostępności osób chętnych do pomocy. Bardzo dziękuję Polakom za przyjście z pomocą Ukraińcom. My, Ukraińcy, musimy zrozumieć, że nie możemy wrócić do poprzedniego życia. Nawet po zwycięstwie wszystko będzie inne. Ale Ukraina będzie istnieć. Bardzo ważne jest, aby nie tracić nadziei.

Alesia Biwalkiewicz, psychoterapeutka: "Pierwszą rzeczą, którą wszyscy Ukraińcy muszą zrozumieć, jest to, że nigdy nie będziemy tacy sami jak wcześniej. Wojna zmieniła wszystkich i każdy z nas nauczy się czegoś z tych traumatycznych wydarzeń. Jeśli masz narzędzia do samopomocy, używaj ich każdego dnia. Jeśli czujesz się dobrze, to świetnie. Możesz jednak poprawić swój stan, powracając do kilku podstawowych punktów.

1. Strach o życie i strach przed utratą ukochanych osób to podstawowe ludzkie reakcje, które zapewniają przetrwanie. Nie można ich w pełni kontrolować, ponieważ jest to poziom biologiczny. To normalne, że się boimy

2. Ratowanie siebie i swojej rodziny jest słuszne. Ukraina i ważni dla ciebie ludzie tego potrzebują. Potrzebują cię żywego

3. Możemy zacząć działać zgodnie z zasadą koła w naszym życiu. Zobowiązujemy się pomagać ludziom słowem lub filiżanką herbaty - do wyboru. Zawsze zaczynamy od naszego wewnętrznego kręgu, a następnie przechodzimy do następnego, do naszych przyjaciół. Można nawet po prostu do siebie pisać - to daje bardzo silne wsparcie. Potem jest krąg sąsiadów, znajomych, kolegów z pracy. Następnie można udać się do centrów wolontariatu. Pomaganie innym podnosi naszą wartość i nadaje życiu sens

4. Zwracaj uwagę na proste radości. Nie zapominaj o życiu, jakie prowadziłeś przed wojną. Tak, wojna zmieniła wszystko, ale nie odebrała ci możliwości uprawiania sportu, znalezienia dobrej pracy, wychodzenia z przyjaciółmi, rozmawiania z rodziną. Wojna zmieniła wszystko, ale nie odebrała możliwości odczuwania radości życia.

5. Wybierz dzień i zdecyduj, że będzie dobry. Poszukaj sposobów, aby tak było.

Życie toczy się dalej i ma ogromne znaczenie

Chociaż poczucie winy ocalałego może być trudne, ważne jest, aby zrozumieć, że życie toczy się dalej i ma wielkie znaczenie. Ważne jest, aby rozwijać samoświadomość i samoakceptację, aby zrozumieć, że poczucie winy ocalałego jest niesprawiedliwe i niepotrzebne. Ważne jest, aby nauczyć się akceptować siebie jako ocalałego i znaleźć pozytywny sens we własnym życiu, być wdzięcznym za każdy dzień i czcić pamięć tych, którzy zginęli

Rezygnacja z odpoczynku i radosnych chwil nie pomoże nam wygrać wojny, a wyczerpanie psychiczne może sprawić, że ją przegramy. Aby pomóc Ukrainie i jej mieszkańcom, trzeba najpierw pomóc sobie. To nie wy rozpoczęliście wojnę, to nie wy niszczycie miasta i zabijacie ludzi. Wszyscy musimy pozostać przy swoich zasobach i pracować w swoich miejscach.

Ważne jest, aby być razem. Kochać, marzyć, snuć plany, cieszyć się każdą minutą życia, które zostało nam dane. Potrzebujemy radości, troski o siebie nawzajem, umiejętności uwolnienia emocji i pójścia dalej.

Jest to ważny fundament naszego zwycięstwa i dalszego życia w zdrowym społeczeństwie

Zdjęcia z prywatnych archiwów ekspertek i ekspertów

Przydatne linki

  1. Centrum Edukacji i Rozwoju, ul. Towarowa 25A, Warszawa
  2. Pomoc dla uchodźców z niepełnosprawnościami Stowarzyszenie Mudita, ul. Na Zakolu Wisły 12A, 30-729 Kraków
  3. Polskie Forum Mig racyjne - Fundacja Polskie Forum Migracyjne, ul. Górczewska 137, III piętro, 01-109 Warszawa; infolinia: +48222552202
  4. Projekt wsparcia psychologicznego Ministerstwa Edukacji i Nauki Ukrainy RAZEM.
  5. Bezpłatne konsultacje z psychologami i psychoterapeutami.
  6. Bezpłatne porady psychologiczne dla rodziców i dzieci "La Strada-Ukraina" (https://www.facebook.com/childhotline.ukraine).
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, gospodyni programów telewizyjnych i radiowych. Dyrektorka organizacji pozarządowej „Zdrowie piersi kobiet”. Pracowała jako redaktor w wielu czasopismach, gazetach i wydawnictwach. Od 2020 roku zajmuje się profilaktyką raka piersi w Ukrainie. Pisze książki i promuje literaturę ukraińską. Członkini Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy i Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Autorka książek „Ścieżka w dłoniach”, „Iluzje dużego miasta”, „Upadanie”, „Kijów-30”, trzytomowej „Ukraina 30”. Motto życia: Tylko naprzód, ale z przystankami na szczęście.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

O tym, że wojna zmienia wszystkich, psycholog wojskowy Andrij Kozinczuk – weteran ATO, a obecnie zastępca dowódcy roty inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia moralno-psychologicznego w 67 brygadzie zmechanizowanej – wie lepiej niż ktokolwiek inny. O tym, czego naprawdę potrzebują żołnierze, o strachu, traumach, szaleństwie i skutkach przemęczenia opowiedział w rozmowie z serwisem Sestry.

Andrij Kozinczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Saper może bać się min, dowódca – odpowiedzialności

Natalia Żukowska: – Po co na wojnie psycholog? Jakie są Pana obowiązki?

Andrij Kozinczuk: – Psycholog pracuje tam, gdzie są ludzie. Jednym z naszych zadań jest diagnozowanie stanu moralno-psychicznego żołnierzy. Ważne jest również ustalenie, czy między żołnierzami panuje zgoda – zwłaszcza między tymi, którzy mają wyruszyć na misję bojową. Bo dwie osoby mogą być w doskonałym stanie moralno-psychicznym, ale nienawidzą siebie nawzajem i nie będą w stanie normalnie razem służyć. Może między nimi być konflikt pokoleniowy, konflikt interesów, mogą się kłócić na tematy polityczne.

Naszym zadaniem jest zapobieganie załamaniom. W takich przypadkach idziemy do dowódcy i mówimy: „Prognoza jest taka, że oni tego zadania nawet nie zaczną wykonywać. Nie tylko go nie wykonają – możemy ponieść straty”. Zazwyczaj w takich przypadkach, jeśli to możliwe, dokonujemy zmian w składzie grupy bojowej.

Pracujemy również z ludźmi, którzy niedawno doświadczyli silnego stresu. Na przykład ktoś był pod ostrzałem, doznał wstrząsu, zginął któryś z jego bliskich. No i nasze ulubione: upił się, pokłócił się z żoną, ona go zostawiła, więc on myśli o ucieczce...

Jako psycholog pracuje Pan na wojnie od 2014 roku. Jak zmieniły się w tym czasie problemy, z którymi najczęściej borykają się żołnierze?

Po pierwsze, wtedy nie było takiej intensywności walk. Wojna stała się znacznie bardziej dynamiczna i nagła. Do 2022 roku istniało pojęcie rotacji. Urlop wynosił 30 dni, a nie 15. Jeszcze w 2022 roku bardzo wielu żołnierzy wysłało swoje żony i dzieci za granicę. A po roku niektóre kobiety mówiły swoim mężom: „To wspaniale, że jesteś bohaterem wojennym, ale znalazłam sobie normalnego mężczyznę. Nie mogę tak dalej żyć”.

Po drugie – nas, psychologów, jest już znacznie więcej. Tyle że stosunek wyższego dowództwa do nas przez te wszystkie lata się nie zmienił. Nikt nie traktuje nas poważnie, a to nas irytuje.

Za to zmieniło się nastawienie żołnierzy do wojny. Są tacy, którzy traktują ją już jak pracę, sposób na życie. Człowiek przyzwyczaja się do systemu. Nieważne, jak bardzo jesteś introwertyczny – tutaj nie będziesz sam. Zawsze znajdziesz wsparcie.

Tu jesteś potrzebny, nawet jeśli nie umiesz walczyć. Żaden z nas nie urodził się komandosem, ale każdy może być na wojnie przydatny

Mamy u siebie kucharza, który był szefem kuchni w restauracji. Nie walczy na froncie, ale gotuje bosko. Dla 200 osób. Jest też informatyk, projektant, modelarz, sołtys... Wszyscy tutaj robią coś pożytecznego.

„Są tacy, którzy traktują już wojnę jak pracę, sposób na życie”

Niewielu zwraca się o pomoc samodzielnie. Zazwyczaj problemy pojawiają się podczas zwykłej rozmowy. Można je podzielić na bojowe i niebojowe.

Problemy bojowe to strach, niepewność, niepokój. Jednym z najtrudniejszych traumatycznych wydarzeń jest dla żołnierzy niewola. Bo tam tracisz prawo do wszystkiego, nawet do powietrza, o które musisz walczyć, gdy do pomieszczenia o powierzchni 50 metrów kwadratowych wpędzają 100 i więcej osób.

Problemy niebojowe to problemy życiowe, związane z kobietami i rodziną. Jednak nikt nie przyszedł do mnie z pytaniem o czwarty rok wojny, o to, kiedy w końcu wróci do domu na stałe. Są tacy, którzy mówią: „Dość, już nie wytrzymam”. Wtedy często odpowiadamy: „OK, bracie, to może przeniesiesz się do innego, spokojniejszego miejsca?”.

W jakich momentach nawiązuje Pan kontakt z żołnierzami?

Służę, jestem blisko nich. Możemy rozmawiać podczas wykonywania wspólnych zadań, odwiedzamy ich w miejscach stacjonowania i na pozycjach. Zazwyczaj pytam wprost: „Jak się masz? Jakieś problemy?”. Przeprowadzam swego rodzaju screening. Nie pracuję sam, mam kolegę. Czasami dowódca może nam powiedzieć: „Jeden z żołnierzy jest przygnębiony”.

Jednym z ważnych warunków, które postawiliśmy naszym ludziom, jest to, że jeśli się boisz, musisz o tym powiedzieć

Nie możesz opowiadać o sobie, jaki to jesteś twardziel i bohater, a potem się wycofać. Bo oddział na ciebie liczy. Saper może bać się min. Pilot – że jego załoga zostanie namierzona przez wrogiego drona. A dowódcy mogą bać się odpowiedzialności. Pewnego razu (nie w tej jednostce, w której obecnie służę) dowódca wysłał ludzi na zadanie i wszyscy zginęli. Oczywiście, obwiniał siebie. Mówił: „Zabiłem ludzi”. Bardzo długo rozmawialiśmy z nim o tym, kto zabił, w jaki sposób, gdzie leży jego wina i czy mógł coś zrobić. Bo czy mógł powiedzieć: „Wszyscy precz, nie wyślę nikogo na misję! Poddajemy pozycje, wycofujemy się do Użhorodu, stamtąd już niedaleko do Słowacji”?. Oczywiście, że nie mógł.

PTSD to dziś nie jest najczęstszy problem

Niektórzy żołnierze walczą od lat. Pewnie wielu z nich jest rozczarowanych tymi, którzy zostali na tyłach, a także niemożnością prowadzenia normalnego, spokojnego życia... Jak motywować żołnierzy podczas długiej służby?

Motywacja to bardzo niewdzięczna rzecz. Na początku wojny dobrze ludzie odbierali górnolotne frazy w stylu: „Ukraina płonie” czy: „Wróg jest blisko – rozbijemy go”. Teraz po prostu mówimy żołnierzowi: „Jesteś zuch, zrobiłeś robotę”. Najważniejsze, by każdy żołnierz był świadomy swojego KPI [tzw. osobisty kluczowy wskaźnik efektywności – red.]. Nie ma specjalnych słów, które pasowałyby do motywacji każdej osoby. Najważniejsze to nie kłamać. Ale oczywiście nie należy też malować wszystkiego na czarno i mówić: „Wszystkich nas zabiją. Oni mają więcej dronów i pieniędzy”.

Nie można okłamywać żołnierza, bo kiedy on się rozczaruje, to już posprzątane

Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: „Dziękuję ci za twoją robotę”. I to działa. Wiele zależy od dowódcy. My mamy szczęście, bo nasz dowódca w każdym żołnierzu widzi człowieka. A to również motywuje do służby.

Dlaczego dziś rzadziej niż dawniej mówi się o PTSD?

To dobrze, że tak jest. Przede wszystkim sama nazwa: „zespół stresu pourazowego” mówi, że chodzi o coś, co następuje „po”. By taki zespół się rozwinął, wydarzenie powodujące uraz psychiczny musi się zakończyć. A wojna trwa.

PTSD nie jest obecnie najczęstszym problemem. Kiedy wojna się skończy, zaczną się agresja, samobójstwa, przemoc domowa... Bo wojna wciąż będzie toczyć się w każdym z nas. Osoba cierpiąca na PTSD jest najbardziej niebezpieczna dla siebie samej. Nie dba o siebie, nie jest aktywna, nie myje zębów, nie ścieli łóżka... Może ją zainteresować alkohol albo podejrzane towarzystwo, nie widzi sensu życia.

Miałem taki przypadek, kiedy żołnierz wywiózł żonę z dzieckiem za granicę, a po dwóch latach powiedział: „Nawet się nie kłóciliśmy, ale czuję od niej chłód”. On należy do tego pół procenta mężczyzn, którzy nie zdradzają. Od dwóch lat nie uprawiał seksu. Podczas urlopu pojechał do nich za granicę, a ona powiedziała: „Między nami wszystko skończone”. Stracił sens życia, bo żył dla nich. W takich sytuacjach wyjaśniam, że nie można zapominać o sobie. Czy można winić żonę? Nie. Zawsze musi być złoty środek. By człowiek czuł się szczęśliwy, musi czuć się potrzebny nie tylko komuś, ale przede wszystkim sobie.

„Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: Dziękuję ci za twoją robotę”

Czy psychologom łatwo zdobyć zaufanie żołnierzy? Jak ich Pan zachęca do rozmowy?

Nie zawsze łatwo nawiązać dialog. Czasami żołnierze chcą porozmawiać, podzielić się tym, co ich boli. Nigdy nie mówimy: „Chcesz porozmawiać o swoich traumach psychicznych?”, bo to niewłaściwe. Zazwyczaj wszystko zaczyna się od kawy. Najważniejsze, by człowiek czuł się bezpiecznie i miał zaufanie. Musi wiedzieć, że rozmowa jest tajemnicą, o której nikt się nie dowie. Zawsze zastrzegam, że jeśli nie chcesz, bym wchodził tam, gdzie mi nie pozwalasz, nie będę tego robił. Należy szanować prawo człowieka do jego granic osobistych. Nie powinno być żadnego przymusu ani przemocy. To święta zasada jeszcze z psychologii cywilnej.

Pracujecie dodatkowo z żołnierzami przed wysłaniem ich na front?

Oczywiście. Przeprowadzamy instruktaż, zadając pytania typu: „Jesteś gotowy?”; „Czy jest ktoś, kto z jakichkolwiek powodów nie chce wyruszyć na zadanie?”. Niektórzy żartownisie odpowiadają wtedy pytaniem: „A można?”. Można, ale za ciebie pójdzie twój towarzysz broni.

Prowadzimy też pracę z wyższym dowódcą. Mówimy mu, na co należy zwrócić uwagę wśród personelu grupy bojowej. W idealnej sytuacji przed wyruszeniem na zadanie bojowe żołnierze powinni przejść testy, by można było ustalić, czy ich stan psychiczny jest odpowiedni. Ale w praktyce jest tak, że jeśli żołnierz nie przejdzie testu – to niby kto ma iść za niego na zadanie? Nie ma czym zastąpić człowieka. Dlatego każda komisja, która przyjdzie do mnie i zapyta, dlaczego nie wypełniam tych testów, zostanie przeze mnie odesłana, i to daleko. Niech opowiedzą o tych testach chłopakom na froncie... Gdybyśmy mieli pełną obsadę, tobyśmy tak robili. Jestem gotów regularnie przeprowadzać diagnostykę wśród żołnierzy, ale trzeba być realistą.

Jak pokonać strach przed walką? To w ogóle możliwe?

Strach pojawia się z powodu braku lub niedostatku informacji, kiedy twoja psychika dopisuje to, czego nie ma. Prosty przykład: mężczyzna nie wrócił z pracy na czas, kobieta dzwoni do niego, a on nie odbiera. Wyobraźnia podsuwa więc jej myśl, że jest gdzieś z kochanką. Na wojnie jest tak samo. Jeśli o walce wiesz niewiele, w wyobraźni domalowujesz sobie to, czego nie wiesz.

Co więc robimy? Omawiamy każdy krok. Bo kiedy wyjaśniasz żołnierzowi, kim są jego sąsiedzi po lewej i po prawej, gdzie jest ewakuacja, punkt stabilizacyjny, co robić, jeśli coś pójdzie nie tak – jego mózg nie myśli już o tym, że go zabiją, ale zastanawia się, jak zrobić pierwsze kroki i wykonać zadanie. ?

Jeśli masz określony algorytm działania, strach odchodzi

Człowiek powracający z walki nie potrzebuje psychologa

Co powinni zrobić ludzie, którzy boją się służby wojskowej?

Dowiedzieć się, na czym ona polega. Służba wojskowa to pojęcie ogólne. Nie ma stanowiska „żołnierz”. Ja jestem zastępcą dowódcy kompanii inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia psychologicznego personelu. Nie chodzę z karabinem, nie strzelam. By się nie bać, trzeba wiedzieć, o co chodzi. Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie.

Oczywiście, można tu zginąć – i to jest przerażające. Ale czy nie jest przerażające także to, że jeśli będziesz się bał i nic nie robił, to Rosjanie przyjdą do twojej wsi albo miasta?

Czy osoby uchylające się od służby mogą być przydatne w wojsku?

Oczywiście. Powiedziałbym nawet, że każdy uchylający się znajdzie tu nie tylko służbę, ale i sens życia. Jego życie zmieni się diametralnie. Będzie mu ciężko, źle, ale powiem górnolotnie: oazę znajdziesz tylko na pustyni.

Superbohaterowie komiksów otrzymali swoje supermoce dzięki cierpieniu. Wszyscy przeszli przez kryzys. Tutaj jest tak samo, tyle że robisz to nie tylko dla siebie, ale dla wielu ludzi i dla państwa.

„Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie”

Jak długo człowiek może przebywać na froncie bez wsparcia psychologicznego?

Na froncie wsparcie psychologiczne nie działa. Człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.

Amerykanie przeprowadzili badania i ustalili, że nie można pozostawiać człowieka na froncie dłużej niż przez 45 dni. Już ponad 10 dni powoduje silne zmęczenie bojowe

Tymczasem nasi żołnierze zazwyczaj przebywają na pozycjach bojowych znacznie dłużej.

Człowiek, który wraca z walki, nie chce psychologa. Chce przeanalizować zadanie bojowe i dowiedzieć się, gdzie były amunicja, dlaczego dron nie wystartował na czas... Ma w sobie bardzo dużo agresji, która nie została w pełni wyładowana na polu bitwy.

Jakie techniki pomagają się uspokoić przed walką lub w jej trakcie?

Jest ich wiele. W większości to tzw. techniki uziemienia. To w zasadzie praca z ciałem. Kładziesz się na ziemi albo obejmujesz drzewo. To techniki oddechowe, czyli oddychanie do kwadratu. Kiedy jesteś w stresie, twoja przepona jest zablokowana i możesz wpaść w stan usztywnienia, z którego potem długo nie potrafisz wyjść. Oddychanie zmusza przeponę do ruchu i wysyła sygnał do mózgu, że dochodzisz do siebie.

Jednak techniki nie mogą zastąpić zwykłego odpoczynku. Jeśli człowiek przez 45 dni nie zmieniał pozycji bojowej, to zasada: „oddychaj – nie oddychaj” nie pomoże

Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi.

Pamiętam, jak w 2015 roku artylerzyści siedzieli w ukrytej pozycji w jednym z domów przez 45 dni. Ich jedynym pożywieniem były racje żywnościowe. I właśnie z powodu tego prowiantu przyszła do nich trauma. Mówili: „Prosimy, zamieńcie nam te racje, bo ciągłe żarcie kaszy gryczanej, konserw i sucharów rozwala nam psychikę”.

Jak długo człowiek może walczyć? Jak długo chce, ale jest pewien niuans: z każdym miesiącem skuteczność żołnierza maleje. Możemy walczyć nawet dziesięć lat, ale po pięciu będzie to znacznie trudniejsze

„Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi”

Kobiet na linię frontu nie wypuszczamy

Miał Pan do czynienia na froncie z przypadkami szaleństwa?

Miałem do czynienia z psychozą. Był żołnierz, który na linii walki podczas wymiany ognia z wrogiem zabił swojego towarzysza broni. To był nieszczęśliwy wypadek, ale tak bardzo się obwiniał, że popadł w psychozę.

Lekarze źle się z nim obeszli, bo od razu podali mu środki uspokajające. A przecież człowiek musi taki moment przeżyć. Może krzyczeć, zachowywać się nie do końca adekwatnie. W takich okolicznościach trzeba dać mu wodę i obserwować go, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Oczywiście, może pojawić się agresja. Albo na odwrót: człowiek całkowicie się zamknie w sobie. W takich momentach dobrze działa terapia zorientowana na ciało, praca z ciałem.

Należy szanować wszelkie emocje poszkodowanego. One muszą wyjść na zewnątrz

Jakich momentów ze służby nigdy Pan nie zapomni?

Z dobrych to te, kiedy odpieramy wroga, a miejscowi mówią: „Dziękujemy!”. Ze złych – to samobójstwa. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym zrobił to jeden z żołnierzy. Były ku temu powody, ale w takich sytuacjach jako psycholog ciągle wyrzucasz sobie, że gdzieś zawiodłeś. Nawiasem mówiąc, w wielu przypadkach udało się samobójstwom zapobiec.

A jakie sprawy najczęściej niepokoją kobiety na wojnie?

Głównie te same co mężczyzn. Czasami cierpią z powodu nadmiernej pobłażliwości z ich strony. Mówią: „Nie jestem dziewczyną, jestem jednostką bojową”. Starają się to udowadniać w praktyce.

W mojej jednostce panuje seksizm. Na przykład nie wypuszczamy kobiet na linię frontu, bo je chronimy. Ja nie jestem gotów przeżyć śmierci dziewczyny na wojnie

Chociaż nie uważam, że kobieta jest tylko strażniczką ogniska domowego, kucharką czy mamą, która zajmuje się wyłącznie dziećmi. Dziewczyny, z którymi służę, to bardzo fajne żołnierki, które wykonują superzadania.

Jak zmieniło się podejście do kobiet w wojsku w ciągu ostatnich trzech lat?

Nigdy nie miałem żadnych uprzedzeń w tej kwestii. Być może pojawiło się nieco więcej szacunku, ponieważ wcześniej kobiety zajmowały głównie stanowiska łączniczek i księgowych. Teraz zajmują różne stanowiska na równi z mężczyznami.

Nie wyobrażam sobie, bym miał romantyczny związek z żołnierką. Bo to jednostka bojowa i towarzyszka broni. Chociaż u nas służą też pary. Nie wierzę jednak w historie typu: „zakochałem się w niej na linii ognia”. Po wojnie większość takich par się rozchodzi.

Co kobiety robią lepiej od mężczyzn w wojsku?

Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni. I większość z nich to dobrzy kierowcy.

O pomoc częściej zwracają się do mnie mężczyźni. Kobietom łatwiej komunikować się z kobietami.

„Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni”

Liczy się ziemia, na której walczysz

Czy jest wystarczająco wielu wysoko wykwalifikowanych psychologów do pracy z personelem?

To, czego nam brakuje, to nie ilość, ale podmiotowość. By zdjęto z nas zupełnie niepotrzebne obowiązki: dochodzenia, sporządzania protokołów. Byśmy mogli zajmować się swoją pracą. Każdy dowódca musi zrozumieć, po co w jego jednostce jest psycholog. Musi go szanować i słuchać jego opinii.

Kto powinien po powrocie żołnierza z wojny powinien się dostosować: żołnierz do społeczeństwa czy społeczeństwo do żołnierza?

Żołnierz będzie chciał, by społeczeństwo stało się takie jak on. Społeczeństwo będzie chciało, by żołnierz przyzwyczaił się do cywilnych zasad. Musimy spotkać się gdzieś pośrodku i powiedzieć: „Jesteśmy jednością, jesteśmy tutaj. Musimy się do siebie nawzajem dostosować”.

Żołnierz powracający z wojny ma wiele reakcji, które mogą przerażać cywilów. Nie będzie więc łatwo. Czeka nas ogromna fala przemocy domowej w rodzinach weteranów.

W Serbii są obecnie jedni z najlepszych na świecie specjalistów w zakresie zapobiegania przemocy domowej i radzenia sobie z jej skutkami. Bo Serbowie doświadczyli wojny u siebie. Natomiast w Ameryce nadal jest ogromny problem samobójstw wśród byłych żołnierzy. Jest ich do 22 dziennie

Konsekwencje tego mogą być tragiczne, ale u nas na pewno będzie lepiej, niż jest w USA, bo ważna jest ziemia, na której walczysz. Amerykanie nie walczyli u siebie w domu. Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego wielu naszych żołnierzy nie chciało iść na Kursk. To bardzo ważny czynnik.

Co by Pan poradził żółtodziobom? Jak szybciej się przystosować, znaleźć wspólny język z kolegami i pokonać strach przed pierwszą walką?

Bądź ze sobą szczery. Jeśli się boisz – powiedz. Jeśli czegoś nie wiesz – pytaj. Opanuj swój fach. Zawsze znajduj czas dla siebie. Codziennie rób te same rzeczy: myj zęby, myj się... Nie masz wody – używaj chusteczek. To powinien być rytuał, który cię uratuje. Kontaktuj się z co najmniej jedną osobą ze swojego życia w cywilu. W oddziale znajdź kogoś, kto cię nie irytuje. Zwracaj uwagę na swoje zdrowie fizyczne, ale pamiętaj, że nikogo nie interesuje, że obtarłeś sobie nogę. Mów o tym, ale nie narzekaj. Idź za swoim niespełnionym marzeniem, a wszystko się ułoży (odpowiedź: „do domu” się nie liczy). Znacznie gorzej jest tym, którzy nie wiedzą, czego chcą. No i zaspokajaj swoje potrzeby w miarę możliwości. Boli ząb – idź do dentysty, boli dusza – idź do psychologa.

Odpoczywaj przez co najmniej jeden dzień w miesiącu. Jak to u nas wygląda? Mamy taką opcję, że kiedy żołnierz mówi, że jest zmęczony, dajemy mu dzień wolnego, żeby mógł wyjechać do cywilizacji, na przykład do najbliższego miasta, gdzie jest hotel.

Wcześniej żołnierze zapraszali tam żony lub osoby, które ich zastępowały. Ostatnio po prostu często chcą położyć się na białym łóżku, wziąć ciepły prysznic i przełączać pilotem kanały telewizyjne

I najważniejsze: nigdy nie zapominaj, że jesteś świetnym wojownikiem, który – mimo strachu i ryzyka śmierci – niszczy wroga na swojej ziemi.

Zdjęcia: Konstiantyn i Włada Liberowowie

20
хв

Po wojnie w nas wciąż będzie wojna

Natalia Żukowska

Kiedy w wyniku rosyjskich ataków do jakiejś rodziny dociera wiadomość o śmierci bliskiej osoby, zniszczeniu domu, kiedy drżą ręce, a oczy są puste od bólu – pojawiają się oni, psycholodzy służb ratowniczych.

Anastazja Kuczynska, kierowniczka działu wsparcia psychologicznego Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS), od ponad 12 lat pomaga ludziom, których dotykają największe tragedie. Nam opowiada o tych, którzy stracili wszystko, wyjaśnia, dlaczego mówienie, że „wszystko będzie dobrze” jest bezsensowne, i mówi, jak ratować psychikę przed szokiem i traumami wojny.

30 sekund na kontakt

Natalia Żukowska: – Pracuje Pani z ludźmi, którzy w wyniku rosyjskich ostrzałów stracili bliskich albo domy. Jak wyglądają pierwsze chwile z osobą, która właśnie straciła wszystko?

Anastazja Kuczynska: – By nawiązać kontakt, mamy tylko 30 sekund. Niedawno Rosjanie zbombardowali dwupiętrowy budynek w Kijowie. Na miejscu pracują alpinistki i ratownicy, rozbierają gruzy, obok stoi małżeństwo, a pod gruzami dwoje ich dzieci. Stoją tak, że utrudniają ratownikom użycie sprzętu, który przyspieszyłby rozbiórkę. Ratownicy proszą więc mnie, psycholożkę, o ostrożne odciągnięcie tych ludzi od budynku, by można było podjechać sprzętem. Podchodzę, oceniam sytuację. Nie mogę powiedzieć: „Dzień dobry”, bo dzień nie jest dobry. „Jak się nazywacie?” też nie jest na miejscu. Aby taka osoba zwróciła na ciebie uwagę, musisz dobrać odpowiednie słowa. Człowiek w szoku może agresywnie i wrogo zareagować na każdą ingerencję w swoją przestrzeń osobistą. Ale trzeba nawiązać z nim kontakt.

Moim zadaniem jest stać się „jedną z nich”, pozostając zarazem tą samą osobą dla ratowników. W takich momentach psycholog jest pośrednikiem między systemem, który pomaga, a ludźmi, którzy są w stanie szoku

Ten mężczyzna i ta kobieta powiedzieli, że chcą pomóc ratownikom w rozgarnianiu gruzów, więc wzięłam dla nich i dla siebie rękawiczki i razem zaczęliśmy przerzucać kamienie. Wtedy mnie zaakceptowali, zaczęła się rozmowa. Zabrałam ich stamtąd w ciągu godziny i ratownicy mogli już pracować na pełnych obrotach. Małżonkowie wrócili, gdy znaleziono ciała ich dzieci i trzeba było przeprowadzić identyfikację. Jako że w takim stanie człowiek praktycznie nie przyswaja informacji, można powiedzieć, że nimi kierowałam: wyjaśniałam, co robić, dokąd jechać. Spokojnym tonem i krótkimi zdaniami.

Jednym z głównych zadań psychologów z DSNS jest wyprowadzenie człowieka ze stanu szoku. A co robić, jeśli później robi się gorzej?

Głównym zadaniem psychologa DSNS jest stabilizacja stanu emocjonalnego, neutralizacja wpływu negatywnych emocji. A jeśli jest wielu ludzi – zapobieganie masowym reakcjom na wydarzenie. Następnie staramy się przekierować osoby w bardzo ciężkim stanie do psychologów, organizacji zajmujących się specjalistyczną pomocą, ośrodków pomocy społecznej, organizacji społecznych. Mamy z nimi umowy i współpracujemy. Czasami wymieniamy się z poszkodowanymi numerami telefonów. Staramy się nie zostawiać ich samych z nieszczęściem. Pracujemy nie tylko z poszkodowanymi, krewnymi ofiar, ale także z przypadkowymi świadkami tragicznych zdarzeń.

W rejonie kijowsko-swiatoszynskim po rosyjskim ostrzale. Zdjęcie: Suspilne

Zadaniem psychologa ekstremalnego jest między innymi zapobieganie atakom paniki. Pamięta pani, kiedy w wyniku nalotu w rejonie kijowsko-swiatoszynskim zginęła prawie cała rodzina – mama, tata i 17-letni syn? Na miejsce tragedii przyszli znajomi tego chłopca, by się pożegnać. 30 siedemnastolatków, niektórzy byli w stanie silnego stresu, mieli histerię. Pracowaliśmy, by nie dopuścić do rozwoju tych stanów.

Normalne reakcje na nienormalne sytuacje

Jak rozmawiać z tymi, którzy stracili bliskich, dom? Jakich słów i zwrotów należy unikać, próbując im pomóc?

Na pewno nie należy mówić: „Rozumiem cię”, bo czegoś takiego nie można zrozumieć. Nie wolno też mówić, że wszystko minie, wszystko będzie dobrze. Co może być dobre, kiedy człowiek stracił wszystko? Ważne jest, by całym sobą okazać wszystkim, że jest się blisko i gotowym do pomocy, jeśli tylko będzie potrzebna. Miałam przypadki, kiedy godzinami milczałam, będąc przy człowieku. Matka siedziała przy ciele zmarłego dziecka, a ja po prostu byłam obok. Ona płakała, a ja ją obejmowałam i ocierałam jej łzy.

Kiedy taki człowiek jest już gotowy do rozmowy, należy uważnie słuchać i starannie dobierać słowa. Nie można opowiadać o sobie, jeśli ten ktoś nie jest gotowy słuchać tego, co chcesz powiedzieć. Zdarza się, że ktoś z dobrymi intencjami zaczyna: „A u mnie było tak...”. Zrozum: osoba w szoku cię nie słyszy, w takiej chwili nie potrzebuje twoich historii. Cierpi tak bardzo, że nie akceptuje sytuacji. Dlatego musisz być zewnętrznym oparciem, który daje jej punkt odniesienia.

Zdarzyło się, że po 8 godzinach spędzonych pod gruzami znaleziono żywego mężczyznę, a jego żona zginęła; wyciągnięto ją spod tych gruzów jako ostatnią

Matka dziewczyny stała i płakała przez półtorej doby. Jedna z naszych psycholożek zdołała do niej dotrzeć.

Każdy z nas od razu orientuje się, z jakim typem psychiki ma do czynienia.

A co zrobić, jeśli ktoś wpada w panikę?

Przede wszystkim trzeba zabrać go w miejsce, gdzie nie ma gapiów, osób postronnych. Bo zauważywszy, że ktoś na niego patrzy, taki człowiek może wpaść w jeszcze większą histerię. Do tego często zdarza się, że ludzie z tłumu krzyczą: „Ojej, co za nieszczęście!”, co może wywołać tzw. drugą falę histerii.

Stan emocjonalny można ustabilizować wodą lub oddychaniem. Czasami wzywamy lekarzy, by podali środek uspokajający. Zdarza się, że ludzie zachowują się agresywnie, mogą czymś rzucać. W takich sytuacjach odsuwamy się na bezpieczną odległość. W 2015 roku w doniecki rynek uderzyły dwa pociski z „Gradów” [mobilne wyrzutnie rakiet – red.]. Było bardzo wiele ofiar śmiertelnych, zniszczone domy. Pewna kobieta była na tym rynku i przeżyła, ale przez prawie godzinę wszystkich przeklinała. Stanęłam dwa metry od niej. Krzyczała: „Co tu stoisz!? Odejdź stąd!”. Potem podeszła do mnie i płakała z głową na moim ramieniu prawie pół godziny. Drugiego dnia naszej pracy przyniosła nam herbatę i powiedziała: „Dziewczyny, wybaczcie mi, proszę. Wczoraj nie byłam sobą”.

Jak postępować, gdy taki człowiek zupełnie nie reaguje na otoczenie?

Kiedy ktoś nie wykazuje żadnych oznak życia, nie reaguje, to taki stan nazywa się stuporem. Wtedy należy postępować inaczej. Przede wszystkim trzeba się upewnić, że ta osoba cię słyszy. Podejdź spokojnie, usiądź naprzeciwko. Przedstaw się, mów krótkimi zdaniami, bez emocji, spokojnym tonem. Wyjaśnij, co się dzieje, obserwuj reakcje. Jeśli ten człowiek nadal nie reaguje lub nie przyjmuje pomocy, po prostu zostaw go na jakiś czas w spokoju – ale pod obserwacją. Można też zaproponować przeniesienie się w bezpieczniejsze miejsce. Przy tym trzeba z wyczuciem wyjaśniać, co się chce zrobić: „Jeśli pan/pani pozwoli, wezmę pana/panią pod ramię”.

Odrętwienie to stan, w którym u człowieka zanika połączenie między mózgiem a ciałem. To reakcja organizmu. Ta osoba odzyska przytomność, ale stopniowo. Kiedy zacznie okazywać jakiekolwiek emocje – płacz, krzyk – jest już dobrze. Najważniejsze, by nie zamknęła się w sobie. Zdarza się, że człowiek zaczyna drżeć. Wszyscy się tego boją, ale drżenie jest pożyteczną funkcją organizmu. W ten sposób ciało pozbywa się psychoemocjonalnego przeciążenia spowodowanego stresem. W żadnym wypadku nie należy go powstrzymywać. Co więc można zrobić w takiej sytuacji? Wyjaśnić temu człowiekowi, że to normalna reakcja organizmu na nienormalną sytuację. Mówisz: „Żeby trochę złagodzić twój stan, wezmę cię pod ramiona i potrząsnę tobą”. W ten sposób wzmacniasz drżenie i przyspieszasz proces.

Drżenie może trwać do 10 minut. Ale jeśli taką osobą potrząśniesz, proces skraca się do 3 minut

Po wszystkim zaproponuj gorącą słodką herbatę lub kawę. Jeśli masz kawałek gorzkiej czekolady – też nieźle. W mojej torbie psychologa zawsze znajdą się czekoladki i cukierki.

Siła rodziców, którzy stracili dziecko

Jak ludzie reagują na Pani pomoc? Jest nieufność, zamknięcie?

Kiedy na początku 2015 roku Mariupol i przedmieścia były ostrzeliwane, jeździłyśmy tam ubrane w mundury. Ludzie bardzo źle nas przyjmowali. Dla większości w tamtym momencie kobieta w mundurze, a do tego psycholog, była czymś niezrozumiałym. Określano nas obraźliwymi słowami. Ale przez trzy lata wojny wszystko się radykalnie zmieniło. Dziś zaufanie do psychologów z DSNS jest duże. Ludzie sami podchodzą do nas, proszą o pomoc, dziękują.

Czy są jakieś różnice w reakcjach osób, które doświadczyły ostrzału po raz pierwszy, i tych, które przeżyły to już wielokrotnie?

Kiedy zdarza się to po raz pierwszy, zawsze jest to nieoczekiwany szok. Człowiek nie może tego pojąć i zadaje sobie pytanie: „Jak to się mogło stać?”. To jest głęboki ból, który odbiera sens życia. Zawsze wszystkim powtarzam, że każdy z nas musi mieć pewien algorytm postępowania na wypadek zagrożenia. To zmniejsza wewnętrzny niepokój. Czym strach różni się od niepokoju? Strach jest wtedy, kiedy widzę twarz swojego wroga. Niepokój – gdy nie wiesz, czego dokładnie się boisz.

Dlatego należy mieć przygotowaną torbę z dokumentami, która będzie leżała w łatwo dostępnym miejscu. Każdej nocy pod ręką powinny znajdować się rzeczy, które można założyć na siebie szybko, bez zastanawiania się. I koniecznie należy zawczasu przygotować wodę. Jeśli masz zwierzęta domowe – przygotuj transporter i 3-4 torebki karmy. No i najważniejsze: musisz wiedzieć, dokąd się udać.

Jak wygląda Pani praca z dziećmi, które ucierpiały w wyniku ostrzałów albo straciły dom?

Dzieci nie zawsze chcą rozmawiać z nieznajomymi, dlatego pomaga na przykład arteterapia, rysowanie. Najważniejsze dla nas jest złagodzenie ostrego stresu. W dalszej kolejności, o ile rodzice tego chcą, pomagamy skierować je do specjalistów.

W 2014 roku miałam taki przypadek. Do punktu dla osób wewnętrznie przesiedlonych w Mariupolu przybywali ludzie z Donbasu, którzy uciekali przed wojną. Mieliśmy namiot, w którym mogli przebywać do trzech dni – przespać się, zjeść i otrzymać bilet do dowolnego miasta w Ukrainie. Zwróciła się do mnie pewna kobieta, której syn krzyczał w nocy. Zaproponowałam mu, żeby coś namalował. Zaczął rysować bomby, czołgi, wybuchy, krew... Zapytałam: „Co teraz zrobimy z tym rysunkiem?”. Chciał go spalić.

Przeprowadziliśmy z tym dzieckiem coś w rodzaju rytuału – i pomogło. Dzięki rysowaniu i zabawie dziecko uwalnia się od negatywnych emocji

Jak rodzice mogą pomóc dziecku poradzić sobie z tym, co widziało podczas wojny?

Przede wszystkim muszą rozmawiać z nim, jak z dorosłym. Mówić łagodnie, bezpośrednio, dobierając słowa odpowiednio do wieku. Dziecko może nie wszystko rozumieć, ale czuje stan rodziców. Trzeba powiedzieć, że tobie też jest strasznie, ale teraz pójdziemy do schronu, nie martw się, jestem przy tobie. Damy radę, jesteśmy razem. Opowiedz dziecku krok po kroku, co zamierzasz zrobić, by nie martwiło się i zrozumiało. Czasami trzeba to powtarzać kilka razy.

Anastazja Kuczynska z dziećmi w schronie

Kiedyś 21-letni chłopak z mamą znaleźli się pod ostrzałem. Zostali bez domu. Chłopak próbował popełnić samobójstwo. Wezwano mnie do naszego miasteczka namiotowego, długo z nim rozmawiałam i udało mi się go przekonać, by tego nie robił. Nie widział sensu życia, więc razem spróbowaliśmy go znaleźć. Kiedy wyjeżdżał z mamą, powiedział: „Jestem pani bardzo wdzięczny”.

Zapamiętałam też kobietę, która zdołała wyjechać z miasta, ale jej córka nie. Nie było z nią żadnego kontaktu. Pracując z nią, zaproponowałam, żebyśmy przeanalizowały sytuację, rozkładając ją na fakty, i opierały się tylko na tym, co wiadomo. Przecież ludzka psychika, zwłaszcza w krytycznych momentach, fantazjuje. Nie obiecywałam nic, nie dawałam nadziei, bo nie wiedziałam, czy jej córka żyje. Istniało przecież prawdopodobieństwo nie tylko tego, że żyje, lecz także tego, że zginęła.

Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać siła rodziców, którzy stracili dziecko. To niesamowita siła. Jedyne, czego życzę ludziom, to aby nigdy nie doświadczyli takiej straty.

PTSD nie pojawi się u wszystkich

W jakich nadzwyczajnych sytuacjach Pani pracowała?

Psychologowie DSNS pracują we wszystkich sytuacjach nadzwyczajnych – naturalnych, technicznych, wojskowych. Może to być wybuch gazu, pożar domowy, wypadek drogowy. Dzisiaj jako psychologowie wyjechaliśmy do pożaru domu. A po przybyciu na miejsce – już w sytuacji, kiedy było po detonacji amunicji. Angażujemy się również w ewakuacje ludności. Od 2014 roku moje wyjazdy są związane z wojną.

Z jakimi rodzajami urazów psychicznych spotyka się Pani najczęściej?

To urazy związane ze śmiercią ludzi, utratą domów, rozbiciem rodzin. Wiele osób bardzo tęskni za minionym życiem, trudno im je za sobą zostawić. Tęsknią za domem – za ścianami, budynkiem, w którym mieszkali. Nie akceptują faktu utraty. Chcą przynajmniej spojrzeć na ruiny, zabrać choćby kamyk z rodzinnej ziemi.

Wszyscy będą mieli zespół stresu pourazowego? Czy można jakoś zapobiec jego wystąpieniu?

Nie każda osoba, która przeżyła traumatyczne wydarzenie, w którym zagrożone było jej życie lub zdrowie, będzie miała PTSD. Według międzynarodowych statystyk takich osób jest około 30 procent.

Jeśli w ciągu pierwszej doby po traumatycznej sytuacji uda się usunąć negatywne emocje i ustabilizować stan człowieka, prawdopodobieństwo wystąpienia u niego PTSD w późniejszym czasie zmniejsza się kilkukrotnie. Właśnie w tym celu pracują psychologowie pierwszej linii.

Jak można dołączyć do waszego zespołu?

U nas zawsze potrzeba psychologów. Istnieją placówki edukacyjne, które kształcą psychologów ekstremalnych, rekrutujemy kadry stamtąd. Jeśli ktoś przychodzi do nas nie z naszej uczelni, to najpierw czeka go rozmowa kwalifikacyjna i testy. Wydajemy opinię i zalecenia. Nawet jeśli ta osoba nie ma doświadczenia, ale ma chęć, może do nas dołączyć. Najważniejsze to być oddanym i wciąż się uczyć.

Nie każdy psycholog jest gotowy regularnie wyjeżdżać do miejsc tragedii, pracować wśród trupów i krwi

Są ludzie, którzy bardzo dobrze pracują na przykład z dokumentami, ktoś z powodzeniem prowadzi szkolenia i konsultacje. A są i tacy jak my – uniwersalni żołnierze, którzy pojadą wszędzie

Jak wygląda u Pani regeneracja po ciężkich przeżyciach? Co pomaga odzyskać zasoby?

Po pierwsze, zaspokojenie podstawowych potrzeb – sen, jedzenie, bezpieczeństwo. Po drugie, spacer na łonie natury, obcowanie z czymś pięknym – wystrój wnętrz, książki, ładna zastawa stołowa, wystawy, kwiaty... To bardzo ważne. Mogę też ugotować coś smacznego. Trzeba przecież odzyskać poczucie, że jest się normalnym człowiekiem prowadzącym normalne życie. Kiedy emocje są zbyt silne, zwracam się o pomoc. Każdy psycholog ma superwizora – psychologa, który pomoże mu w razie potrzeby. Ja też zwracam się o pomoc, ponieważ zasoby psychiczne nie są nieskończone.

Zespół psychologów z DSNS

A po jakich wydarzeniach emocje są najsilniejsze?

Najtrudniejsze dla mnie było opuszczenie Mariupola, ciągłe zagrożenie życia, nie wiedziałam, czy przeżyję z moimi dziećmi. I to kiedy nie chowasz sąsiadów tak, jak należy, kiedy widzisz groby na placach zabaw. Kiedy trwają nieustanne ostrzały, przez które ludzie wyskakują z okien wieżowców. A do tego świadomość, że nie ma możliwości powrotu, bo twojego domu już nie ma. To uczucie, kiedy przechodzi się przez 12 posterunków rosyjskich okupantów. Kiedy nie wiesz, czy kiedykolwiek zobaczysz grób swojej matki. Czy zobaczysz ojca, który tam został... Jak będzie wyglądało twoje życie po tym wszystkim? Kim jesteś? Bo masz 40 lat, a nie masz już nic.

Jak powiedzieć dziecku, że nie zobaczy już swoich przyjaciół, że teraz będzie miało zupełnie inne życie? Jak pomóc mężowi, który stracił wszystko? Jest wiele pytań.

Po tym doświadczeniu przez pewien czas byłam w terapii. Jako psycholog rozumiem, że to naturalna reakcja na nienormalną sytuację i muszę przez to przejść, zachowując równowagę.

Kiedy wyjeżdżałam z Mariupola, wiedziałam, że tam nie wrócę. To miasto jest wielkim cmentarzem, miejscem pamięci i bólu. Moja misja polega teraz na byciu psychologiem niezależnie od tego, czy mi się to podoba, czy nie.

Być może ja też chciałam być księżniczką, jeździć różowym kabrioletem i pić lawendową kawę. Ale życie potoczyło się inaczej

Jednocześnie motywuje mnie wdzięczność ludzi. Każde zmęczenie znika, kiedy zrozumiesz, że jako psycholog wykonałeś dobrą robotę. I pomogłeś.

Zdjęcia: DSNS

20
хв

Strach jest wtedy, gdy widzisz twarz swojego wroga. Niepokój – gdy boisz się nieokreślonego

Natalia Żukowska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie w nas wciąż będzie wojna

Ексклюзив
20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Ексклюзив
20
хв

Strach jest wtedy, gdy widzisz twarz swojego wroga. Niepokój – gdy boisz się nieokreślonego

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress