Exclusive
20
min

„Mamo, jestem psem”. Kim są quadrobersi i czy to bezpieczne

Niektórzy w ten sposób wyrażają siebie, inni uciekają od codzienności, u niektórych zamiłowanie do quadrobingu może prowadzić do zaburzeń osobowości: dziecko nie będzie odróżniać świata rzeczywistego od fikcji. Wspólnie z psychologiem ustalamy granicę, na którą dorośli powinni zwrócić uwagę

Natalia Żukowska

Kim są quadrobersi? Czy to bezpieczne? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Quadrobersi to nowa subkultura nastolatków, która zyskuje popularność na całym świecie, w tym w Ukrainie. Młodzi ludzie zakładają maski zwierząt, doczepiają sobie sztuczne ogony i naśladują zachowania zwierząt, czasami poruszając się na czworakach i wydając typowe dla zwierząt odgłosy. Dla niektórych to świetna zabawa, lecz dla innych ucieczka od rzeczywistości, za którą kryją się poważne problemy psychologiczne – ostrzegają eksperci. Czy quadrobing jest zagrożeniem dla psychiki dziecka? Jak rodzice powinni reagować na nowe hobby swoich dzieci – i kiedy powinni włączyć alarm?

Czym jest quadrobing

Po raz pierwszy świat usłyszał o quadrobingu w 2015 roku za sprawą 42-letniego japońskiemu sportowca Kenichi Ito. Ustanowił on rekord Guinnessa w biegu na 100 metrów na czworaka, pokonując ten dystans w 15,71 sekundy. Wyczyn Japończyka poprzedziła ciężka praca. Przez dziewięć lat badał osobliwości układu mięśniowo-szkieletowego małpy i próbował dostosować swoje ciało do ruchów tego zwierzęcia. Pracował jako dozorca i wykonywał swoją codzienną pracę wykonywał na czworaka. Wtedy japoński sportowiec nie podejrzewał, że jego hobby przerodzi się w nowy subkulturowy trend: quadrobing. Jego głównymi elementami jest poruszanie się na czterech kończynach i wykonywanie różnych sztuczek – od przeskakiwania przeszkód po szybkie bieganie, naśladowanie ruchów czy odgłosów różnych zwierząt.

Nowy trend pojawił się już na TikTok-u.

Tego lata na platformie zaczęły mnożyć się krótkie filmy pokazujące nastolatków przebranych za zwierzęta i biegających na czworaka po ulicach
Kenichi Ito z Tokio - pierwszym quadrobers. Zdjęcie: Shutterstock

Jak reagują „dwunożni”

W mediach społecznościowych reakcje na nietypowe hobby nastolatków są różne. Niektórzy nie zwracają uwagi, inni potępiają.

„Moja córka zainteresowała się tym – pisze Ołena Hałuszko na Facebooku. – Plusem jest, że skacze, biega, jest jedną z najsprawniejszych w klasie, ma świetne oceny z wychowania fizycznego, nauczyła się stać na rękach, robiła maski na zamówienie dla quadroberów i zarabiała nawet na tym pieniądze, bo cena maski to średnio 800-1000 hrywien [ok. 80-100 złotych – red.]. Poprawiła też swoje umiejętności rysowania i szycia, ponieważ zrobienie takiej maski to nie lada wyzwanie. Ale teraz nie jest już zainteresowana quadrobingiem. To mija, jak wszystkie dziecięce zabawy”.

W komentarzach pod dyskusją o nowej subkulturze Lilia Mozgowa podkreśla, że „to taka sama subkultura jak inne. Jeśli nie utrzymasz tematu przy życiu, za kilka lat wymyślą inny. Mam kilku przyjaciół, których dzieci były gotami [chodzi o członków subkultury gotyckiej, charakteryzującej się wpływami rocka gotyckiego i horrorów – red.] i nic się nie stało. Teraz jest pokolenie asertywnych dzieci – i bardzo fajnie. To sprawia, że bardzo różnią się od nas w ich wieku.

Nie powinieneś niczego zabraniać – powinieneś słuchać i prowadzić dialog z dziećmi dialog
Quadrobersi naśladują zachowania zwierząt . Zdjęcie: Shutterstock

Jednak hejterów jest więcej:

„Biedni ludzie, żadnej inteligencji”.

„Nie mają nic innego do roboty, więc mają czas na bzdury. I co, teraz będą kopulować jak zwierzęta na ulicach?”

Bloger broni quadrobersów

23-letni Iwan Wergun jest początkującym blogerem. O quadrobersach słyszał już dość dawno temu, ale dopiero latem natknął się na ich film w mediach społecznościowych: dziecko biegło po ulicy w masce, nie zachowując się jednak agresywnie; nikogo nawet nie dotknęło.

Komentarze pod postem były dla Iwana szokujące:

– Dorosła kobieta napisała do tego dziecka: „Zdychaj”

Było wiele podobnych komentarzy, życzących śmierci zwolennikom tej subkultury. Bardzo mnie to oburzyło. Przypomniałem sobie swoje lata szkolne, kiedy byłem prześladowany za absolutnie wszystko, za cały mój wygląd, ponieważ miałem problemy z zębami, włosami, ubraniami. Postanowiłem więc stanąć w obronie quadrobersów i wziąć na siebie część nienawiści, która na nich spada.

Iwan Wergun podczas nagrywania filmu. Zdjęcie: prywatne archiwum

By chronić zwolenników nowej subkultury, Iwan zaczął udawać quadrobersa na TikToku – chociaż, jak podkreśla, nie jest nim. Nie nosi żadnych masek ani sztucznych ogonów. W filmach robi bardziej absurdalne rzeczy: wydaje odgłosy zwierząt albo je kocią karmę przed kamerą. Jedna z tych historii miała ponad 5,5 miliona wyświetleń i zebrała 17 tysięcy komentarzy. Plan Iwana zadziałał.

– Postanowiłem tworzyć treści, które nie są odpowiednie dla dzieci, i ostrzegam o tym – mówi. – Filmy, które nagrywam, są tworzone, by pokazać innym, czego nie robić, ponieważ są rzeczy niebezpieczne dla ich zdrowia. Przed kamerą tylko udaję, że jem karmę dla kotów, choć tak naprawdę tego nie robię. Po prostu wywołuję zamieszanie i zwracam na siebie uwagę dorosłych. Zwracam im również uwagę, aby byli bardziej czujni wobec swoich dzieci.

Każdego dnia nagrywa 5-7 krótkich filmów. Nakręcenie jednego zajmuje mu nawet godzinę. Jest przekonany, że zainteresowanie quadrobbingiem z czasem zmaleje, ale negatywne komentarze mogą pozostać w głowie dziecka na zawsze.

Ivan przed kamerą udaje, że je karmę dla kotów. Zrzut ekranu z TikTok

Quadrobing nie jest chorobą psychiczną

Każda nowa subkultura jest postrzegana przez starsze pokolenie jako wroga i zagrażająca – mówi psycholog Ołena Szersznewa. W rzeczywistości jednak quadrobing nie stanowi żadnego oczywistego zagrożenia dla dzieci. Ten rodzaj zabawy może poprawiać ich rozwój fizyczny. Pozwala im również wyrazić siebie, znaleźć społeczność, w której są akceptowane, co jest niezwykle ważne dla nastolatków.

– Nie widzę tu głębokiego problemu – w zaznacza Szersznewa. – Widzę za to głęboką potrzebę akceptacji przez rówieśników, potrzebę przynależenia do pewnej społeczności, wyrażania siebie, samorealizacji, autoprezentacji

Dzieci wybierają różne kostiumy zwierząt i używają ich do zaakcentowania swojej indywidualności. Dostrzegam w quadrobingu podobieństwa do innych subkultur, które już widzieliśmy, jak emo, rockersi, raperzy – którejkolwiek. Niektórzy ludzie lubią rapować i recytować, a inni, bawiąc się w naśladowanie zwierząt, pokazują, że mogą biegać na czterech nogach. To jest wyrażanie siebie.

Psycholog Ołena Szersznewa jest pewna, że quadrobing nie niesie ze sobą oczywistych zagrożeń. Zdjęcie: prywatne archiwum

Psycholożka ostrzega jednak, że tak jak w przypadku każdej subkultury, i tu istnieje ryzyko. Kiedy dziecko przekracza granicę zdrowego rozsądku, rodziców powinno to zaalarmować:

– Gdzie ta granica? Jeśli dziecko jest całkowicie zanurzone w subkulturze, traci zainteresowanie nauką, niektórymi ze swoich poprzednich hobby, przyjaciółmi, rodziną – to znaczy, że staje się zbyt skoncentrowane na nowym hobby.

Jeśli traci swoją tożsamość i identyfikuje się ze zwierzęciem naprawdę, a nie dla zabawy, rodzice powinni uznać, że coś jest nie tak

W takich okolicznościach ważne jest, by szczerze o tym porozmawiać, a nawet zabrać dziecko do specjalisty, ponieważ w ten sposób może ono przejawiać problemy psychologiczne, a nawet zaburzenia psychiczne.

W tej sytuacji powodem szczególnego zachowania, jak twierdzi psycholożka, nie jest fascynacja nową subkulturą. Quadrobing to tylko pretekst do zamanifestowania głębszych problemów:

– Jeśli dziecko ma problemy psychiczne, to na pewno były one poprzedzone jakimś dyskomfortem lub traumą – na przykład awanturami w domu albo obrażaniem czy wyśmiewaniem dziecka przez rówieśników w szkole. Takie sytuacje, jeśli powtarzają się codziennie, mogą doprowadzić do agresji. Wtedy dziecko może nałożyć sobie na głowę uszy jakiegoś zwierzaka i na przykład kogoś ugryźć.

Dlaczego to robi? Bo ma możliwość wyrażenia nagromadzonej w sobie agresji nie jako ono samo, bezpośrednio, ale jako kot czy pies, którego udaje

I wówczas pojawiają się pytania: dlaczego ma w sobie tę agresję?; skąd się wzięła?; co ją spowodowało? Te pytania powinni sobie zadać rodzice.

Rodzice powinni obserwować dziecko, aby zrozumieć przyczynę jego zachowania. Zdjęcie: Shutterstock

Co powinni zrobić rodzice

1. Obserwuj dziecko

Zgodnie z radą psychologa, dorośli powinni obserwować dziecko, aby gra pozostała grą, a subkultura – subkulturą. Najważniejsze jest to, że kiedy dziecko zakłada uszy, maskę czy ogon, nie uznaje, że jest jakimś zwierzęciem:

– Dla dziecka stabilnego psychicznie, szczęśliwego, zadowolonego z życia, akceptowanego w zespole, w swojej rodzinie, quadrobing nie stanowi żadnego zagrożenia. Ale kiedy ktoś kogoś ugryzie, to mamy już zagrożenie i niebezpieczeństwo. W jednej z audycji telewizyjnych na ten temat dziennikarz podał przykład dziewczynki prowadzonej przez chłopca na smyczy w ramach rzekomej zabawy. Jako psycholożka powiedziałabym, że to już jest zagrożenie psychologiczne. Zawiera bowiem elementy upokorzenia i nierówności płci – mówi Ołena Szersznewa.

1. Wspieraj dziecko

Wsparcie rodziców jest najważniejszą rzeczą dla dzieci w każdym przedsięwzięciu, podkreśla psycholożka. Jest przekonana, że udzielając go, dorośli „pieką dwie pieczenie na jednym ogniu”. Z jednej strony pomaga to zwiększyć poczucie własnej wartości dziecka i jego dobrostan psychiczny. Z drugiej buduje zaufanie, dzięki któremu dorośli będą mogli wpływać na sytuację i prowadzić dziecko w zdrowym kierunku.

Szersznewa: – Rodzice muszą uczyć swoje dzieci równowagi od dzieciństwa.

W rzeczywistości quadrobing może mieć efekt terapeutyczny, gdy dziecko otwiera się poprzez swoje alter ego

Czasami dzieciom łatwiej wyrazić siebie nie we własnym imieniu, ale na przykład w imieniu zwierzęcia. A jeśli dzięki temu ujawnią się miłość, światło i radość, to jaka krzywda może wynikać z subkultury? Natomiast jeśli w życiu dziecka są urazy, ból, agresja, to przecież nie wynikają z tego, że ono udaje jakieś zwierzę.

Rodzice nie są zobowiązani do dzielenia hobby swoicho dzieci. Jednak jak radzi psycholożka, najważniejsze jest, by nie oceniać. Bo jeśli hobby nie jest szkodliwe, nie ma potrzeby go zakazywać.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Programy USAID w Ukrainie

Leczenie i nędza – albo śmierć

Jedną z najważniejszych zmian, jakie zaszły w Ukrainie dzięki funduszom USAID, jest techniczne i prawne wsparcie reformy służby zdrowia. Sytuacja była katastrofalna. Według Krajowego Rejestru Nowotworów przed wojną w Ukrainie odnotowywano 130-140 tys. przypadków raka, a 80 tys. osób rocznie umierało na tę chorobę. Największe zaniedbania dotyczyły kwestii terminowej diagnozy.

Ukraińcy odmawiali poddawania się badaniom, a nawet leczeniu, bo nie chcieli stawiać swoich rodzin w sytuacji wyboru między ratowaniem ich życia a utratą środków do przetrwania. By ukończyć pełny cykl leczenia, wielu chorych musiało bowiem sprzedawać swoje mieszkania, zaciągać pożyczki czy prosić o pomoc filantropów. Zdarzało się, że pacjenci chorzy na raka, dowiedziawszy się o diagnozie, popełniali samobójstwo, by nie obciążać finansowo swoich rodzin.

– Był rok 2016. By rozpocząć leczenie, sprzedałam swój mały biznes – mówi Wiktoria Romaniuk, szefowa organizacji pozarządowej „Atena. Kobiety przeciw rakowi”.

Te pieniądze wystarczyły tylko na operację i chemioterapię. Do dalszego leczenia potrzebowałam leku kosztującego 50 000 hrywien za dawkę [wtedy ok. 2000 dolarów – red.]. W sumie 36 000 dolarów za 18 potrzebnych dawek.

Wiktoria Romaniuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wiktoria kupiła kilka fiolek za własne pieniądze. Córka znajomego z oddziału szpitalnego zebrała pieniądze na trzy kolejne w mediach społecznościowych. Była też nadzieja na pomoc z programów rządowych, o których Wiktoria dowiedziała się przypadkiem.

– W tym czasie byłam już leczona w Instytucie Raka w Kijowie – wspomina. – Zaczęłam się uczyć, monitorować stan swojego zdrowia i wszystko rozumieć. Okazało się, że państwo co roku wydaje dużo pieniędzy na leki, ale ich dystrybucja nie jest przejrzysta. To się zaczęło zmieniać, gdy na czele Ministerstwa Zdrowia stanęła Uliana Suprun. Rozpoczęto reformę służby zdrowia, która była wspierana przez USAID od 2016 r. – aż do momentu zamrożenia finansowania.

USAID zainwestowało w rozwój programów wspierających reformę, szkolenia dla menedżerów opieki zdrowotnej i lekarzy, współpracę z sektorem publicznym, finansowanie programów, ukierunkowane projekty humanitarne mające na celu wymianę przestarzałego sprzętu na nowoczesny.

Ważną częścią reform było wsparcie platform cyfrowych, na których można było zobaczyć wszystkie transakcje finansowe, niewykorzystane leki itp.

Z otwartych rejestrów Wiktoria dowiedziała się, że państwo zakupiło ponad 700 fiolek leku dla pacjentów chorych na raka, którego potrzebowała, ale nie było jej na liście odbiorców. Los na loterii życia wylosowało tylko 13 szczęśliwców w całej Ukrainie. Jednak dzięki swojej aktywności w końcu i ona dostała się do programu. Była jedyną kobietą na oddziale, która otrzymała pełny cykl leczenia na koszt państwa.

– By móc dołączyć do programu, ludzie przechodzili na ścisłą dietę, jeszcze bardziej wyniszczając swoje ciała, wyczerpane chorobą i potrzebujące energii do walki z rakiem – mówi Wiktoria. – Bo liczba potrzebnych fiolek była obliczana w zależności od wagi chorego. Przy mojej wadze 50 kg potrzebowałam dwóch fiolek na dawkę. Jeśli kobieta ważyła więcej, dawka i koszt wzrastały. Większość kobiet, które przebywały ze mną na oddziale, zmarła przed otrzymaniem leku.

Krytycy oskarżali USAID, że uczy ludzi, jak walczyć z rządem. Aktywiści tacy jak Wiktoria twierdzą, że organizacja nauczyła ich walczyć o prawa człowieka i pacjenta

Wiktoria uczestniczyła w szkoleniach i ćwiczeniach, na których uczyono, jak analizować budżet i czytać informacje na platformach cyfrowych i stronach internetowych poświęconych zamówieniom publicznym.

To USAID naciskało, by w skład rady publicznej przy Ministerstwie Zdrowia weszli działacze społeczeństwa obywatelskiego, którzy wiedzą, czego potrzebują pacjenci, i mogą pomóc w kształtowaniu zamówień w oparciu o potrzeby ludzi – a nie tylko pomysły ministerstwa. Dzięki temu Wiktoria wraz z Iwanem Zełenskim, szefem Fundacji Charytatywnej „Kropla krwi”, dołączyła do grupy ekspertów Ministerstwa Zdrowia. Udało im się włączyć ważny lek do listy zamówień publicznych. Od tej pory łatwiej było ratować tysiące osób z diagnozą raka.

– I nie były to już jednorazowe zakupy czy pomoc humanitarna. Leki były zamawiane systematycznie – podsumowuje Wiktoria.

Miliardy dolarów, miliony ocalonych

Według Sekretariatu Gabinetu Ministrów i strony internetowej USAID na dzień 31 grudnia 2024 r. w Ukrainie działało 39 programów USAID o łącznym budżecie 4,28 mld USD. Opieka zdrowotna obejmowała 381,8 mln USD z tej kwoty.

Jednym z najważniejszych projektów w zakresie opieki zdrowotnej jest zapewnienie Ukrainie pomocy technicznej i prawnej w celu wdrożenia programu „Dostępne leki”, który zapewnił Ukraińcom leki za darmo lub tanie.

Według premiera Ukrainy Denysa Szmyhala w ciągu ostatnich pięciu lat z programu skorzystało ponad 5 milionów pacjentów, w tym 2,2 miliona w 2023 roku. Według badania USAID SAFEMed 80 procent pacjentów korzystało z programu przez ponad rok, 78 procent miało niższe koszty leczenia, a 77 procent lekarzy uważa, że program znacznie poprawił dostęp do leków.

Lista obejmuje ponad 500 leków, w tym środki przeciwbólowe dla pacjentów opieki paliatywnej, leki immunosupresyjne i paski testowe dla diabetyków

A to nie wszystkie projekty, które są ważne dla życia i zdrowia ludzi. Były też dziesiątki innych. Teraz wszystkie zostały wstrzymane.

W 2024 r. w ramach programu wsparcia reform zdrowotnych USAID planowano przeszkolić 2000 lekarzy w regionach Charkowa i Zaporoża w zakresie korzystania z ultrasonografów, zakupić te urządzenia i zainstalować je w rejonach przyfrontowych. Projekt „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U) miał na celu otwarcie centrów zaawansowanych technologii w 15 społecznościach z 14 regionów Ukrainy – dla Ukraińców, którzy zostali ranni podczas wojny.

Ukraińskie Ministerstwo Polityki Społecznej twierdzi, że zawieszenie amerykańskiej pomocy niemilitarnej nie wpłynęło jeszcze na finansowanie projektu, ponieważ polegało ono głównie na wsparciu z Europy, Wielkiej Brytanii i Banku Światowego.

Z kolei Ministerstwo Zdrowia nie skomentowało jeszcze konsekwencji anulowania programów USAID. Sestry wysłały już do niego zapytanie o to, jak wpłynie to na opiekę zdrowotną w Ukrainie (odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu). Jednak z uwagi na to, że Stany Zjednoczone mówią o możliwych cięciach w Medicaid, Medicare i Programie Ubezpieczeń Zdrowotnych Dzieci (CHIP), sytuacja nie wygląda optymistycznie.

Uczestnicy projektu „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U). Zdjęcie: Ukraińskie Ministerstwo Zdrowia

Zimny prysznic

Jednym z kluczowych obszarów wsparcia USAID była pomoc grupom szczególnie narażonym, w tym osobom z HIV/AIDS i gruźlicą. Gdy rozpoczęła się wojna na pełną skalę, zakupiono testy do wykrywania nowych przypadków, zapewniono usługi socjalne i dostarczono niezbędne leki.

Wiadomość o prawdopodobnym zakończeniu programu wywołała wielki niepokój wśród osób, których życie zależy od tych leków.

– Na razie nie ma powodu do paniki – uspokaja Julia Czabaniuk, prezeska zarządu „100 procent życia. Kropywnycki”, największej organizacji pacjentów w Ukrainie. Podkreśla, że w magazyny są wystarczające zapasy leków, a ich ilość jest stale monitorowana.

Czabaniuk przyznaje, że amerykańska pomoc była rodzajem ubezpieczenia, bo większość funduszy państwowych jest obecnie przeznaczana na wojnę. Wierzy, że programy medyczne USAID nie zostaną całkowicie anulowane, a jedynie ograniczone.

W momencie zamrożenia organizacja „100 procent życia. Kropywnycki” prowadziła cztery projekty finansowane przez amerykańskich partnerów. Tylko jeden – wykrywanie nowych przypadków HIV/AIDS – został wznowiony, ale i tak wciąż nie jest finansowany

Pozostałe projekty zostały wstrzymane. Pacjenci z gruźlicą zostali przeniesieni do innych programów. Nie znaleziono jeszcze alternatywnego źródła finansowania dla projektu identyfikacji chorych na gruźlicę w grupach wysokiego ryzyka (bezdomni, osoby uzależnione od alkoholu itp.). Pomoc amerykańska stanowiła tu 40% finansowania.

– Przez 20 lat pracy przyzwyczailiśmy się do wyzwań – mówi Julia Czabaniuk. – Nasza organizacja ma już doświadczenie w finansowaniu projektów z lokalnych budżetów. Taki zimny prysznic hartuje cię i sprawia, że pracujesz jeszcze ciężej. Bo ta praca jest bardzo ważna.

Główne pomysły na zastąpienie utraconego amerykańskiego finansowania to poszukiwanie nowych partnerstw poza USA, praca w oparciu o lokalne budżety, poleganie na lokalnych społecznościach i gotowość do cięcia kosztów poprzez wybór najważniejszych obszarów.

Protest przeciwko cięciom w USAID w Waszyngtonie, 26 lutego 2025 r. Zdjęcie: Nathan Posner/Rex Features/East News

Życie, którego już nie będzie

Ograniczenie finansowania przez USAID wpłynęło na sektor charytatywny na całym świecie. Niektóre fundacje, np. w Polsce, przekierowały swą pomoc od uchodźczyń do dotkniętych kryzysem miast w Ukrainie.

Switłana Welyka kończy pracę w Fundacji LWF Zgierz w Zgierzu, ponieważ tamtejszy ośrodek dla ukraińskich kobiet zostaje zamknięty z powodu braku funduszy. Powiedziano jej, że wysiłki fundacji zostaną skierowane na pomoc w Ukrainie.

Jako psycholożka wspierała kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne.

– Początkowo to była przestrzeń pomocy dla zdezorientowanych kobiet. Później stała się miejscem, w którym mogły się zwierzyć, wypłakać się i znaleźć ukojenie – mówi Switłana. – Ośrodek był otwarty nawet w nocy. Pomagał też dzieciom w integracji w szkole.

Zamknięcie ośrodka to cios dla kobiet, które straciły już domy, przyjaciół i rodziny. Tutaj pomagano im przejść przez żałobę, znaleźć pracę i odzyskać zdrowie psychiczne

– Centrum stało się domem dla wielu osób, a dla ludzi starszych było jedynym miejscem, w którym mogli mówić w swoim ojczystym języku. Odbudowywaliśmy życie od podstaw. Teraz tego już nie będzie.

Switłana Welyka. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wbrew amerykańskim interesom

Sekretarz stanu Mark Rubio, który tymczasowo pełnił obowiązki szefa USAID, poinformował Kongres, że niektóre funkcje USAID mogą zostać przeniesione do Departamentu Stanu, a reszta organizacji zostanie zlikwidowana. Podkreślił, że ta finansowana przez amerykańskich podatników agencja stała się międzynarodową organizacją charytatywną, która „straciła kontakt z interesami narodowymi USA”.

20
хв

USAID ratowało życie Ukraińców. Jak zastąpić tę pomoc?

Halyna Halymonyk
Trump zakazał używania słów dotyczących równości kobiet, mniejszości, migrantów i LGBT

Podczas inauguracji Donalda Trumpa jego córka Ivanka pojawiła się w stylizacji przypominającej Serenę Joy, kaznodziejki z dystopijnej powieści „Opowieści podręcznej”. Nie czytałam tej książki ani nie oglądałam serialu, który nakręcono na jej podstawie. Ale przeczytam i obejrzę. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.

NASA, czyli cenzorzy z kosmosu

Od pierwszych dni prezydentury Donalda Trumpa rozpoczęły się dyskusje o tym, że jedną z najbardziej radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i zagranicznej będzie porzucenie przez jego administrację programu DEIA (Diversity, Equity, Inclusion, and Accessibility).

Program DEIA służył zapewnieniu sprawiedliwego uczestnictwa w różnych sferach życia wszystkim ludziom – zwłaszcza tym, którzy są niedostatecznie reprezentowani lub dyskryminowani ze względu na swoją tożsamość czy niepełnosprawność. Obejmowało to zapewnienie równych praw kobietom, poprawę ich dostępu do edukacji, możliwości kariery, udziału w życiu politycznym i podejmowaniu decyzji publicznych.

W styczniu, zaledwie dwa tygodnie po inauguracji Trumpa, rozległ się pierwszy dzwonek alarmowy. Ze strony internetowej NASA zniknęły odniesienia do mniejszości – i informacje na temat geolożki Wendy Bohon, byłej pracowniczki tej agencji. Zgodnie z notatką uzyskaną przez niezależny serwis technologiczny śledczą 404 Media, zmian miało być znacznie więcej: przede wszystkim ze strony internetowej NASA miała zniknąć cała sekcja poświęcona kobietom – liderom w przemyśle kosmicznym.

Dziennikarze „New York Times” potwierdzają, że inicjatywa mająca na celu ograniczenie widoczności w materiałach pisanych wrażliwych grup społecznych, w tym kobiet, istnieje. Na podstawie oficjalnych i nieoficjalnych instrukcji dla agencji i instytucji federalnych sporządzili listę słów, które administracja Trumpa nakazała usunąć z dokumentów rządowych, stron internetowych, wniosków o dotacje, projektów badawczych, a nawet programów szkolnych.

Teraz nie ma już tam miejsca na pojęcia takie jak: „kobiety”, „karmienie piersią”, „dostępny”, „dyskryminacja”, „opieka skoncentrowana na potrzebach ludzi”, „grupy wrażliwe” itp. Ta lista, chociaż zawiera 220 słów i określeń, nie jest kompletna, zauważa NYT.

Lista słów i określeń, które znikają z oficjalnego obiegu w Stanach Zjednoczonych

Amerykański taliban

„Washington Post” donosi, że jeśli choćby jedno z tych „bardzo niebezpiecznych słów” zostanie znalezione w tekście opublikowanym na rządowych stronach internetowych lub w projekcie badawczym, odpowiedzialna za to instytucja, na przykład National Science Foundation [NSF – agencja z budżetem 9 miliardów dolarów, która finansuje badania na całym świecie – red.] zostanie poddana inspekcji, a karą może być nawet zablokowanie danego projektu i usunięcie go z przestrzeni internetowej.

Reakcje na amerykańskich forach pokazują, że tamtejsze społeczeństwo jest podzielone na dwie grupy. Jedna krzyczy: „Wszystkie problemy w USA zaczęły się, gdy kobiety otrzymały prawo głosu!”. Druga pisze o „amerykańskim talibanie” i „patriarchalnej krucjacie przeciwko kobietom i wrażliwym grupom społecznym”. I nie może uwierzyć, że to naprawdę dzieje się w Ameryce

8 marca, w Międzynarodowym Dniu Kobiet, Donald Trump powiedział, że rząd nie będzie już wspierał „radykalnych ideologii, które zastępują kobiety mężczyznami w przestrzeniach i możliwościach przeznaczonych dla kobiet”. Biorąc pod uwagę próby wymazania odniesień do kobiet ze świata nauki i nie tylko, prawdopodobnie oznacza to, że miejsce Amerykanek znów będzie „w kuchni, kościele i przy dzieciach”.

Tu i ówdzie dochodzi już do skrajnych absurdów.

Na przykład zgodnie z bazą danych uzyskaną przez Associated Press, wśród dziesiątek tysięcy zdjęć i publikacji internetowych, oznaczonych do usunięcia przez Departament Obrony USA, znajdują się nie tylko informacje o pierwszych kobietach szkolonych w Marines, ale nawet nazwa słynnego bombowca „Enola Gay”, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Samolot został tak nazwany na cześć matki pilota, Enoli Gay Tibbetts. Tyle że teraz słowo gay (gej) jest na portalach rządowych w USA zakazane.

Na początku zawsze jest słowo

Nowa administracja Trumpa, nakazując zakończenie programów DEI, DEIA i tzw. sprawiedliwości środowiskowej, nazwała je „niemoralnymi, nielegalnymi, marnotrawnymi” i niesłużącymi celowi „ponownego uczynienia Ameryki wielką”.

W swojej kultowej powieści „Opowieści podręcznej” z 1985 r. Margaret Atwood pokazała, że totalitaryzm nie zaczyna się od jawnych represji, ale przenika do społeczeństwa poprzez zmiany w języku, zakazy używania pewnych słów, ich usunięcie z oficjalnego użycia i zastąpienie innymi, warunkowo neutralnymi.

Język w tej dystopijnej powieści jest narzędziem okrutnej kontroli: kobiety tracą swoje imiona, stając się własnością mężczyzn (na przykład bohaterka June Osborne zostaje „Fredą”, czyli „kobietą, która należy do Freda”). Słowa symbolizujące wolność i równość zostają zastąpione dyskryminującymi określeniami, takimi jak „niekobieta” czy „kobieta, która nie rodzi”.

Okazuje się, że Teokratyczna Republika Gilead nie jest jedynie wytworem wyobraźni autorki.

Na każdy z wywiadów Margaret Atwood przynosiła wycinki z gazet, które zainspirowały ją do napisania książki – by pokazać, że opisane w niej wydarzenia miały już miejsce w amerykańskim społeczeństwie

Zanim odebrano kobietom ciała i prawa obywatelskie, odebrano im słowa, które je określały i chroniły ich interesy. Czy nie to właśnie dzieje się teraz w Stanach Zjednoczonych?

Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze zakazujące transpłciowym sportowcom udziału w sportach kobiecych, 5 lutego 2025 r., Waszyngton. Fot: Alex Brandon/Associated Press/East News

Medycyna dla białych mężczyzn?

Eksperci twierdzą, że jednym z najgorszych scenariuszy jest zagrożenie zdrowia Amerykanów – w tym kobiet i dzieci, które nowy rząd obiecał chronić.

Odniesienia do rasy, płci, orientacji seksualnej i niepełnosprawności w dziesiątkach badań naukowych zniknęły już ze stron internetowych Departamentu Zdrowia USA. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków anulowała swoje zalecenia dotyczące udziału różnych uczestników w badaniach, co utrudnia rozpoznanie wpływu leków – zarówno dobrych, jak złych – na pacjentów niebędących białymi mężczyznami.

„Przez długi czas wszystkie badania medyczne były prowadzone z myślą o typowym pacjencie: 35-letnim białym mężczyźnie ważącym 80 kilogramów” - podkreślała w serii swoich wykładów Alexandra Kautzky-Willer, profesorka i dyrektorka Instytutu Medycyny Płci na Uniwersytecie Medycznym w Wiedniu.

Kobiety mają zwykle mniejszą masę ciała i większą zawartość tkanki tłuszczowej, co może wpływać na efekt terapeutyczny leku, a także na jego skutki uboczne. Istnieje szereg chorób, w których niezwykle ważne jest uwzględnienie płci: cukrzyca, choroby stawów i kości, choroby endokrynologiczne, choroby psychiczne itp.

Rebecca Fielding-Miller, naukowczyni zajmująca się zdrowiem publicznym na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, powiedziała w komentarzu dla serwisu KPBS, że lista zakazanych słów, która krąży w społecznościach naukowych, jest „orwellowska” i skomplikuje ważne badania:

Jeśli nie mogę wypowiedzieć słowa „kobiety”, to nie mogę powiedzieć, że zakaz aborcji zaszkodzi kobietom. Nie mogę w ogóle mówić o aborcji. Jeśli nie mogę mówić o rasie i pochodzeniu etnicznym, to nie mogę powiedzieć, że w społecznościach Afroamerykanów jest mniej szczepień

Niedawno Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) opublikowały dane dotyczące śmiertelności okołoporodowej matek. Okazało się, że czarnoskóre kobiety są trzy razy bardziej narażone na śmierć podczas porodu niż białe. Dane pokazują, że wskaźnik ten nie zmniejszył się w ostatnich latach, podczas gdy wskaźnik zgonów wśród białych, latynoskich i azjatyckich kobiet nieznacznie spadł. Biorąc pod uwagę nowe ograniczenia nie wiadomo, czy dane, które można by wykorzystać do zmniejszenia śmiertelności matek, będą nadal gromadzone, wykorzystywane do badań i publikowane.

Dr Natasha Martin, ekspertka w dziedzinie chorób zakaźnych i globalnego zdrowia publicznego na Uniwersytecie Kalifornijskim, mówi, że zakaz używania słów pozbawia naukowców możliwości precyzyjnego opisywania świata: „Terminy na tych listach są podstawowymi terminami naukowymi i mają kluczowe znaczenie zarówno dla opieki klinicznej, jak zdrowia publicznego. To nie jest kwestia polityczna”.

Naukowcy przyznają, że uzależnienie finansowania instytucji publicznych od przestrzegania nowych zasad i ignorowanie kwestii kobiet, równości i integracji może doprowadzić do zmniejszenia koncentracji na tych tematach. A to doprowadzi co najmniej do zwiększenia nierówności społecznych.

O czym USA będą teraz milczeć

Drugie rozporządzenie wykonawcze zakazujące polityki prowadzonej przez DEIA, choć zatytułowane: „ Zakończenie bezprawnej dyskryminacji i przywrócenie możliwości opartych na zasługach ”, w rzeczywistości skasowało liczne decyzje antydyskryminacyjne poprzednich administracji. Także te, które obowiązywały od dziesięcioleci.

Jedna z nich, wydana jeszcze przez prezydenta Lyndona B. Johnsona w 1965 roku, wymagała od podmiotów rządowych stosowania niedyskryminacyjnych praktyk podczas rekrutacji i zatrudniania. Nie można było odmówić zatrudnienia osobie, która posiadała odpowiednie kwalifikacje zawodowe, tylko dlatego, że była kobietą, miała inny niż biały kolor skóry lub ze względu na wyznanie. Nie można też było wypłacać różnych wynagrodzeń za tę samą pracę osobom różnych płci.

Czasem te przepisy były interpretowane jako dające pierwszeństwo kobietom lub osobom z innych dyskryminowanych grup. Tymczasem w rzeczywistości, mimo długotrwałego funkcjonowania tych zasad, żaden kraj na świecie nie osiągnął prawdziwej równości, przynajmniej w zakresie wynagrodzeń. Według raportu Pew Research Centre w 2024 r. kobiety otrzymywały do 85% wynagrodzenia mężczyzn na tym samym stanowisku

Istnieją jednak kraje, które zbliżyły się do pełnej równości, w szczególności dzięki polityce DEIA. Co roku „The Economist” publikuje tzw. indeks szklanego sufitu – uwzględniający kraje, w których kobiety mają najlepsze życie zawodowe. Tradycyjnie w pierwszej dziesiątce znajdują się tu Szwecja, Islandia, Finlandia, Norwegia, Francja, Nowa Zelandia, Portugalia, Hiszpania, Dania i Australia.

Aby kobieta czuła się spełniona zawodowo, musi mieszkać w kraju, w którym istnieje m.in. równy dostęp do edukacji uniwersyteckiej, komfortowy urlop rodzicielski, niedroga opieka nad dziećmi i równy podział obowiązków między rodzicami. Naukowcy zauważają, że w tych wskaźnikach Ameryka wypada szczególnie słabo. To jedyny bogaty kraj, który nie zapewnia obowiązkowego urlopu rodzicielskiego, a koszty opieki nad dziećmi przekraczają tam 30% średniego wynagrodzenia. Tyle że teraz prowadzenie badań na ten temat i publikowanie stosownych danych może zostać w USA zakazane. Bo o wiele wygodniej wykluczyć kobiety z aktywnego życia, zamknąć je w domu z dziećmi i uzależnić finansowo i społecznie od mężów.

Patriarchalny odwrót Stanów Zjednoczonych nie pozostał na świecie niezauważony. Agnes Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, potępiła działania zespołu Donalda Trumpa, nazywając je „agresywną patriarchalną krucjatą” przeciwko prawom i autonomii cielesnej kobiet i osób wszystkich płci

To będzie to miało niszczycielski wpływ na cały świat.

„Porzucając krajowe wysiłki na rzecz zwalczania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę i inne formy dyskryminacji, wymazując uznanie tożsamości transpłciowej i odcinając międzynarodowe finansowanie poradnictwa aborcyjnego lub skierowań na aborcję, administracja USA haniebnie wymazuje lata ciężkiej walki” – stwierdziła liderka Amnesty International.

Według Belen Sans, dyrektorki regionalnej UN Women na Europę i Azję Środkową, nastąpił „niepokojący regres” w ochronie praw kobiet.

Jeśliby uznać, że nowe decyzje amerykańskiej administracji są czymś oczywistym, nasz serwis Sestry, w którym czytasz ten tekst, nie powinien istnieć. Bo piszące w nim (głównie) kobiety, częściowo uchodźczynie i migrantki, poruszają problemy i wyzwania wynikające z ich statusu.

Jeśli nie ma słów, które nas nazywają, to nie ma nas. Ta sytuacja po raz kolejny udowadnia, że żadne z praw, które mamy dziś jako kobiety, nie zostało nam dane, lecz jest wynikiem walki. I że prawdopodobnie czeka nas kolejna ważna bitwa.

20
хв

Krucjata patriarchatu: Trump zakazuje słów

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Trump „w łóżku” z Putinem

Ексклюзив
20
хв

Era Trumpa: USA niszczą równowagę, Europa szuka przyczółka

Ексклюзив
20
хв

Wiaczesław Klimow, współzałożyciel Nova Post: – Na początku inwazji zmienialiśmy naszą strategię kilka razy w tygodniu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress