Exclusive
20
min

Dan Hampton: F-16 dotarły do Ukrainy w samą porę

Nie obchodzi mnie, co Władimir Putin i Kreml myślą o zachodniej broni trafiającej do Ukrainy. Atakują Ukrainę bronią własną i tą, którą otrzymują od innych krajów, prawda? Więc co za różnica, jeśli miałoby też być na odwrót? – pyta as amerykańskiego lotnictwa

Maryna Stepanenko

Podpułkownik Dan Hampton. Zdjęcie: prywatne archiwum

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<add-big-frame>Po wielu miesiącach przygotowań i szkolenia pilotów nad Ukrainą można wreszcie usłyszeć potężny ryk silników F-16. Dziesięć pierwszych amerykańskich myśliwców już wykonuje misje bojowe. Oczekuje się, że do końca roku do ukraińskiej floty powietrznej dołączy kolejnych dwadzieścia F-16. Podczas gdy ukraińscy piloci są szkoleni, Kijów może poprosić państwa członkowskie NATO o zezwolenie na rekrutację emerytowanych pilotów, będących ich obywatelami.

Dan „Two Dogs” Hampton, jeden z najlepszych amerykańskich pilotów wojskowych, emerytowany podpułkownik Sił Powietrznych USA, należy do tych, którzy chcą pomóc Ukrainie odeprzeć rosyjską agresję. W ekskluzywnym wywiadzie dla Sestr mówi o tym, jak F-16 zmienią zasady gry na polu bitwy. <add-big-frame>

Maryna Stepanenko: Pierwsze F-16 są wreszcie w Ukrainie. Jak Pan ocenia ewolucję nastawienia sojuszników w kwestii dostarczenia ich Ukrainie – od kategorycznego „nie” do zdecydowanego „tak”?

Dan Hampton: Myślę, że ślimaki poruszają się szybciej, ale to nie ma już teraz znaczenia. Chciałbym, aby stało się to półtora roku lub dwa lata temu, lecz teraz liczy się tylko kwestia wykorzystania tego sprzętu najlepiej, jak się da. I wygrania wojny.

W Dniu Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Wołodymyr Zełenski oświadczył, że F-16 walczą już na ukraińskim niebie. Kijów, 4 sierpnia. Zdjęcie: OPU

Podczas obu wojen w Zatoce Perskiej wykonał Pan 151 misji bojowych. Jakie są Pana zdaniem główne priorytety dla tych 10 samolotów, które obecnie posiada Ukraina? Jak powinniśmy ich używać?

Oczywiście, wszystko zależy od waszych sił powietrznych i rządu. Jestem jednak pewien, że jedni i drudzy zgodziliby się ze mną co do tego, że najpierw trzeba oczyścić niebo nad Ukrainą z rosyjskich samolotów. Gdy uzyskasz przewagę powietrzną i będziesz kontrolować swoje niebo, możesz poruszać się w dowolnym miejscu na ziemi i robić wszystko, co trzeba.

Ukraińskie siły powietrzne wykonały świetną robotę i były bardzo odważne przez ostatnie lata. Myślę, że F-16 pojawiły się we właściwym czasie.

Jeśli Ukraina będzie w stanie obronić swoją przestrzeń powietrzną, będziecie mieli wiele okazji do zrobienia innych rzeczy, które są niezbędne do wyparcia Rosjan

Do końca roku liczba F-16 w naszym arsenale wzrośnie do 30 samolotów. Jakie możliwości otworzy to przed Ukrainą?

Prawdziwą zaletą F-16 i tym, co naprawdę przeraża Rosjan, jest to, że ten samolot może robić wiele różnych rzeczy, a piloci są szkoleni do wykonywania różnych rodzajów misji, takich jak bliskie wsparcie powietrzne, walka powietrzna czy niszczenie pocisków ziemia-powietrze. Tak więc im więcej masz samolotów, tym większą masz elastyczność, by wykonywać więcej misji w tym samym czasie, w zależności od potrzeb.

F-16 na ukraińskim niebie Zdjęcie: OPU

Docelowo Ukraina ma otrzymać 79 myśliwców F-16. Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że potrzebujemy co najmniej 128, by skutecznie przeciwstawić się Rosji na niebie. Czy więc tych 79 obiecanych F-16 może poważnie wpłynąć na dynamikę działań bojowych i wzmocnić Siły Zbrojne Ukrainy?

Jak najbardziej. 30 samolotów to mniej więcej jedna eskadra myśliwców Sił Powietrznych USA. Jeśli więc masz 79 lub 80 samolotów, to masz prawie trzy eskadry. Możesz rozmieścić je w różnych częściach kraju, mogą wykonywać różne rodzaje misji. To dałoby dużą elastyczność we wspomaganiu ukraińskich wojsk lądowych wypierających Rosjan.

Rosja stara się bagatelizować możliwości i potencjalny wpływ F-16 na sytuację na polu bitwy. Jednocześnie ostatnie ataki pokazują, że Rosjanie starają się dopaść te myśliwce, uderzając w lotniska. O czym to świadczy?

O desperacji. Rosjanie próbują bagatelizować rolę F-16, bo od ponad dwóch lat nie są w stanie kontrolować nieba nad Ukrainą. Oni wiedzą, że nie mogą posuwać się naprzód na ziemi bez kontrolowania nieba. Próbowali to osiągnąć w ciągu pierwszych 10 dni wojny, ale Ukraińcy rozbili ich na kawałki. Więc, oczywiście, będą mówić takie rzeczy.

Ale kto wierzy w to, co mówią Rosjanie? Oni zmyślają, oni kłamią, to propaganda. Gdybym był w Ukrainie z moimi kolegami, latał i walczył u boku Ukraińców, nie musieliby mnie szukać. Sam bym ich znalazł

I jestem pewien, że wasi piloci czują to samo. Nie ma więc znaczenia, co mówią Rosjanie.

Amerykański republikański senator Lindsey Graham powiedział, że zamierza poprosić prezydenta USA Joe Bidena, by pozwolił emerytowanym amerykańskim pilotom latać dla Ukrainy. Wielokrotnie mówił Pan, że gdyby mógł, przyjechałby do Ukrainy i walczył po naszej stronie. Nadal ma Pan takie pragnienie?

Oczywiście. Pracujemy nad tym. Jest jednak duża różnica między ochotnikiem z karabinem, który wstępuje do obcej armii, a byłym wojskowym, który leci walczyć za Ukrainę. To są kwestie polityczne, które, mam nadzieję, zostaną rozwiązane bardzo, bardzo szybko.

Co Pan sądzi o pomyśle bazowania ukraińskich F-16 za granicą, na przykład w Polsce, ze względów bezpieczeństwa? Są tam dobre pasy startowe i zaplecze serwisowe. W końcu Rosja przechowywała swoje samoloty na Białorusi i stamtąd nas atakowała.

Nie inaczej jest w tym przypadku. Wszyscy robią wielką sprawę z tego, by Ukraińcy nie używali zachodniej broni do ostrzału terytorium Rosji. Tymczasem Rosjanie robią coś takiego cały czas, używając przeciw Ukrainie gównianej amunicji z Korei Północnej, głupich dronów z Iranu i innej broni.

Jeśli chodzi o korzystanie ze wsparcia Polski, to jest to kwestia polityczna. A ponieważ Polska jest częścią NATO, to trochę komplikuje sprawę. Nie mam w tej sprawie dla pani prostej odpowiedzi. Myślę, że Ukraina chce mieć dobrze chronione bazy lotnicze w swoich granicach, gdzie te samoloty mogłyby być konserwowane i w razie potrzeby naprawiane.

Nie sądzę, by Ukraina chciała polegać na kimkolwiek innym – i nie powinna.

A jeśli wszystko pójdzie tak, jak trzeba, nie będziecie już musieli na nikim polegać. Otrzymacie wszelką potrzebną pomoc i sprzęt, problemy polityczne zostaną rozwiązane i wygracie tę wojnę

Przewiduje Pan jakieś wyzwania logistyczne związane z rozmieszczeniem i utrzymaniem F-16 w Ukrainie?

Nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, ponieważ nie wiem, gdzie znajdują się te samoloty i jakie porozumienia zostały zawarte. Wiem, że wasz rząd i wasze wojsko są na tyle mądrzy, że pomyśleli o wszystkim – mieli zresztą wystarczająco dużo czasu, by przygotować się na przybycie F-16. Muszę więc wierzyć, że wszystko, co jest niezbędne, by te samoloty mogły latać i walczyć, już jest.

Do końca roku na Ukrainie powinno być 30 samolotów F-16. Zdjęcie: OPU

Stany Zjednoczone dostarczą myśliwcom pociski własnej produkcji i inne nowoczesne uzbrojenie. W szczególności najnowszą wersję pocisku powietrze – powietrze AMRAAM AIM-120 i pocisk powietrze – powietrze krótkiego zasięgu AIM-9X. Do czego zdolna jest ta broń?

To bardzo dobra decyzja, ponieważ zdecydowanie potrzebujecie tej broni. Poza tym ona sprawia, że F-16 są dla Rosjan o jeszcze bardziej onieśmielające. AMRAAM AIM-120 jest aktywnym pociskiem radarowym, co oznacza, że samolot wystrzeliwujący go nie musi utrzymywać wroga na swoim radarze. Może wystrzelić pocisk, który posiada własny radar, a ten skieruje się w stronę celu i zniszczy go. Oznacza to, że samolot, który wystrzeliwuje pocisk, może celować w wiele samolotów wroga w tym samym czasie, a pociski same wykonają całą robotę.

AIM-9X to pocisk dalekiego zasięgu na podczerwień. Nie musisz celować, by go wystrzelić. Możesz ustawić się bokiem do celu, a AIM-9 znajdzie źródło ciepła i zniszczy je.

To broń najwyższej klasy. Używają jej nasze siły powietrzne i cieszę się, że dostarczamy ją ukraińskim siłom powietrznym.

Mimo tej zakrojonej na szeroką skalę pomocy Stany Zjednoczone nadal zabraniają ukraińskim myśliwcom strzelania amerykańskimi pociskami w głąb Rosji. Co mogłoby zmienić nastawienie Waszyngtonu w tej kwestii?

To bardzo dobre pytanie. Nie rozumiem polityków, więc nie mogę powiedzieć, co myślą. Myślę, że to głupie dawać komuś broń i mówić, że może jej użyć tylko w taki, a nie inny sposób.

A jeśli z jakiegoś powodu Waszyngton próbuje utrzymać przyjaźń z Moskwą, to nie widzę w tym sensu. Nie obchodzi mnie, co Władimir Putin i Kreml myślą o zachodniej broni trafiającej do Ukrainy. Atakują Ukrainę bronią własną i tą, którą otrzymują od innych krajów, prawda?

Więc co za różnica, jeśli miałoby też być na odwrót? Rosja nie zrobi niczego głupiego, nie zaatakuje NATO czy USA. Nawet Putin by tego nie zrobił.

Chciałbym więc, aby nasz rząd nie był tak nieśmiały i powiedział Ukraińcom: „Hej, to wasza broń, używajcie jej, jak chcecie”. Co zrobimy, odbierzemy im ją? Nie sądzę

Myślę więc, że gdy masz już broń, której potrzebujesz, możesz jej użyć tak, jak uważasz za stosowne – o ile sytuacja na to pozwala.

Co powinno być naszym pierwszym celem, jeśli dostaniemy zielone światło z Waszyngtonu?

Lotniska, z których Rosjanie wystrzeliwują drony na wasze miasta i gdzie bazują ich myśliwce oraz samoloty zwiadowcze. Zniszczyłbym lotniska i tyle ich samolotów na ziemi, ile tylko bym mógł. Choć zastrzegam: nie mam takich informacji, jakie mają wasze siły powietrzne i rząd.

Jestem jednak pewien, że one robią teraz to, co najlepsze dla Ukrainy. A w przyszłości będzie tylko lepiej.

Jak skuteczne jest szkolenie ukraińskich pilotów, biorąc pod uwagę to, że jego czas musiał zostać rekordowo skrócony?

Tak, to prawda, szkolenie zostało skrócone, ale przecież wasi piloci nie byli nowicjuszami. Wszyscy latali na MiG-ach lub Suchojach, byli pilotami myśliwców. Więc to była tylko kwestia nauczenia ich latania nowym samolotem, nowej taktyki, nowego sprzętu. Owszem, F-16 bardzo różni się od samolotów, którymi latali wcześniej, ale byli w stanie się go nauczyć.

Myślę, że naprawdę spodobały im się możliwości tego samolotu i byli entuzjastycznie nastawieni do niego. Z tego, co słyszałem od moich kolegów, którzy szkolili waszych pilotów, wynika, że radzili sobie bardzo dobrze.

Czy wcześniejsze doświadczenie w lataniu MiG-ami czy Suchojami było problemem dla naszych pilotów? A może się przydały podczas nauki latania F-16?

Po trosze jedno i drugie. Ja również przesiadałem się z jednego samolotu na drugi i jestem pewien, że oni mieli podobne doświadczenia. To nie jest jak wypożyczenie samochodu, nie możesz po prostu wsiąść i odjechać. Każdy myśliwiec jest inny i każdego musisz się nauczyć.

Czasami, zwłaszcza jeśli w poprzednim samolocie spędziłeś dużo czasu, musisz pozbyć się starych nawyków i wyrobić sobie nowe. Myślę więc, że w tym sensie było to dla ukraińskich pilotów wyzwanie – ale nie większe niż dla którychkolwiek innych pilotów. To, co naprawdę im pomogło, to fakt, że byli przyzwyczajeni do latania z prędkością 400 lub 500 mil na godzinę [650 – 800 kilometrów na godzinę – red].

Są też przyzwyczajeni do bardzo szybkiego myślenia i do latania odrzutowcem. To pożądane cechy, które przenoszą się z jednego samolotu do drugiego.

Jak F-16 spisywały się w innych wojnach?

Brałem udział w obu wojnach w Zatoce Perskiej. Chociaż nasi przeciwnicy nie byli Rosjanami, używali rosyjskiego sprzętu i byli szkoleni przez Rosjan. W obu wojnach po pierwszych 24 – 36 godzinach walki samoloty wroga już nie wzbijały się w powietrze i nie atakowały nas. Bo wszyscy, którzy wzbili się w powietrze, do domu już nie wrócili.

Nie lekceważę Rosjan, ale też ich nie przeceniam. Mają bardzo poważne słabości, a my o nich wiemy. Mamy też taktykę i broń, które przekazaliśmy waszym pilotom, by mogli sobie z nimi skutecznie radzić

Jeśli porównamy uzbrojenie dla F-16, które otrzymaliśmy lub obiecano nam, z najlepszym uzbrojeniem Rosjan – to kto ma przewagę?

F-16 jest lepszy. Ma znacznie lepszy radar. Może też używać różnych rodzajów broni, które mamy, znacznie skuteczniej niż Rosjanie.

Jestem pewien, że wasi piloci zostali przeszkoleni w tym zakresie. Znają systemy, znają broń i nie mam wątpliwości, że użyją jej właściwie, a Ukraina będzie z nich dumna.

Dan Hampton: F-16 są lepsze od najlepszych rosyjskich samolotów. Zdjęcie: OPU

Ukraińcy prawdopodobnie będą również musieli polować z nieba na rosyjskie systemy obrony powietrznej, jak S-300. Jakie wyzwania wiążą się z takimi operacjami?

To bardzo trudne pytanie. Ta konkretna misja, czyli polowanie i niszczenie pocisków ziemia – powietrze, jest najbardziej niebezpieczna w każdych siłach powietrznych, na każdym teatrze wojny. Znacznie bardziej niebezpieczna niż zestrzeliwanie myśliwców w powietrzu.

A Rosjanie, trzeba im to przyznać, zawsze mieli dobre systemy – i mieli ich wiele. Dlatego jednym z wyzwań jest w tym przypadku dokładne określenie, gdzie te systemy się znajdują.

Mamy zasoby w kosmosie i gdzie indziej, które mogą je znaleźć. Mam nadzieję, że wszystkie potrzebne informacje zostaną przekazane ukraińskim siłom powietrznym, by mogły wykorzystać je do zniszczenia rosyjskich systemów obrony powietrznej.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukraińsko-polski legion na MiGach-29: śmiały pomysł, który warto rozważyć

Ексклюзив
20
хв

Strach przed eskalacją: czy Ukraina będzie mogła uderzać w głębi Rosji

Ексклюзив
20
хв

„Dżus” – bohaterski pilot, który sprowadził do Ukrainy F-16

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress